Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 6: Moja pierwsza wizyta w The Blood Moon Pack

Dominik

Elegancki czarny SUV sunął po krętych leśnych drogach, opony chrupały na opadłych igłach sosny. Siedziałem na tylnym siedzeniu, moje myśli pędziły szybciej niż krajobraz za przyciemnianymi szybami. Ethan, mój Beta, siedział za kierownicą, od czasu do czasu zerkając w lusterko wsteczne, aby uchwycić mój wyraz twarzy.

"Więc Krwawy Księżyc się do nas odezwał," powiedział Ethan, przerywając komfortową ciszę. "Chcą ochrony przed wielkim złym Królem Alfą." Jego ton miał ten znajomy sarkastyczny akcent, do którego przywykłem przez lata.

"Są zdesperowani," odpowiedziałem, obserwując, jak drzewa gęstnieją, gdy wjeżdżaliśmy głębiej w dzicz. "Po tym ataku łotrów siedemnaście lat temu, walczą o sojuszników. Stracili większość swojego stada."

"I ty po prostu... co? Używasz tego jako wymówki, żeby sprawdzić ich samice?" Ethan uniósł brew, jego oczy spotkały moje w lusterku.

Wzruszyłem ramionami. "Odwiedziłem każde inne stado w promieniu pięciuset mil. Krwawy Księżyc to jedyne, którego nie miałem powodu osobiście sprawdzić."

Prawda była taka, że kończyły mi się opcje. W wieku trzydziestu pięciu lat spędziłem prawie dwie dekady na poszukiwaniach mojej prawdziwej partnerki. Każdy Król Alfa potrzebował Luny, a ja byłem przeklęty, jeśli moja ukrywała się w jakimś nieznanym stadzie, które przeoczyłem.

"Może Bogini Księżyca po prostu cię nie znosi," zaśmiał się Ethan. "Pozbawiła potężnego Króla Alfę Dominika jego partnerki, bo już jesteś zbyt potężny."

Warknąłem nisko w gardle. "Uważaj."

Po prostu stwierdzam fakty, głos Ethana odbił się echem w mojej głowie przez naszą mentalną więź. Sprawdziłeś wszędzie indziej. Co sprawia, że myślisz, że jest tutaj?

Proces eliminacji, odpowiedziałem w milczeniu. Poza tym, Krwawy Księżyc zawsze był... dziwny. Tajemniczy. Jakby coś ukrywali.

Droga zwężała się, gdy zbliżaliśmy się do celu, las stawał się nieprawdopodobnie gęsty wokół nas. Większość stad ustanawia swoje terytoria z wyraźnymi znakami i imponującymi wejściami — oświadczenie o sile i terytorium. Ale gdy zwolniliśmy, aby się zatrzymać, wszystko, co widziałem, to... nic. Tylko więcej drzew i zarośli.

"To nie może być prawda," mruknąłem, gdy Ethan zaparkował samochód na wąskim poboczu.

"GPS mówi, że to tutaj," potwierdził Ethan, sprawdzając swój telefon. "Terytorium Krwawego Księżyca."

Wysiadł i podszedł, aby otworzyć moje drzwi — formalność zarezerwowana dla Króla Alfy. Gdy wyszedłem z pojazdu, wziąłem głęboki oddech, próbując wyczuć powietrze. Zdecydowanie były tu wilki; ich zapachy delikatnie unosiły się w powietrzu.

Zlustrowałem nasze otoczenie, moje oczy w końcu spoczęły na czymś, co wydawało się być jedynie małą szczeliną między dwoma gęstymi zaroślami jeżyn. Gdybym nie szukał, całkowicie bym to przeoczył. Dwóch mężczyzn stało obok otwarcia, obaj ubrani w identyczne czarne topy, które wyglądały, jakby pochodziły z wyprzedaży w sklepie z przecenami.

Czy oni są poważni? pomyślałem, pozwalając, aby pogarda malowała się na mojej twarzy. Tak witają Króla Alfy?

Mężczyźni wyprostowali się, gdy podeszliśmy bliżej. Wyższy miał prymitywny tatuaż tygrysa na lewym bicepsie—Trevor, jak przypuszczałem, Alfa tego żałosnego pretekstu do watahy. Niższy obok niego miał absurdalny tatuaż czaszki rozciągający się na ramieniu i klatce piersiowej. Jego Beta, jeśli dobrze zgadłem.

Jednak to, co przykuło moją uwagę, to świeża blizna biegnąca wzdłuż linii włosów jego Bety—wciąż różowa i gojąca się. Ktoś niedawno go pokonał.

Patrząc na tak zabawną scenę przed sobą, nie mogłem powstrzymać się od śmiechu.

"Król Alfa Dominic," Trevor wystąpił naprzód, wyciągając rękę z nerwowym uśmiechem, który nie dotarł do jego oczu. "To zaszczyt powitać cię na terytorium Krwawego Księżyca."

Krótko uścisnąłem jego dłoń, czując lekkie drżenie w jego uścisku. "Alfa Trevor. To mój Beta, Ethan."

"Oh, to mój Beta, Kevin."

Formalności były krótkie i niezręczne. Po wymianie sztywnych powitań, Trevor wskazał na przerwę w krzakach. "Tędy, proszę."

Wymieniłem sceptyczne spojrzenie z Ethanem, zanim ruszyliśmy za nim. To miało być wejście na ich terytorium? Wyglądało jak nora królika, a nie brama do domeny wilczej watahy.

Gdy tylko przeszedłem przez przerwę, wszystko się zmieniło. Wąskie otwarcie nagle rozszerzyło się w tunel z betonowymi ścianami i sufitem emitującym delikatny, niebieskawy blask. Jakbyśmy weszli do zupełnie innego wymiaru.

Co do cholery? połączyłem się myślami z Ethanem, czując jego podobny szok odbijający się echem.

Jak wataha, która wygląda tak biednie, ma... cokolwiek to jest? odpowiedział.

Tunel był wąski—ledwo wystarczająco szeroki dla jednej osoby na raz. Trevor prowadził, za nim szedłem ja, potem Ethan, a na końcu jego Beta.

"Musieliśmy podjąć pewne środki ostrożności po ataku," wyjaśnił Trevor przez ramię, jego głos odbijał się lekko w ciasnej przestrzeni.

"Siedemnaście lat temu trzydziestu łotrów zasadziło się na nas. Straciliśmy dwie trzecie naszej watahy tej nocy, w tym naszego poprzedniego Alfę i Lunę."

Kiwnąłem głową, chociaż nie mógł mnie zobaczyć w szeregu. Historia była dobrze znana wśród liderów watah. Krwawy Księżyc został zdewastowany, pozostawiony bezbronny i zdesperowany.

To wyjaśniało ich potrzebę sojuszu z moją watahą, ale nie... cokolwiek to było.

Myślisz, że mają wiedźmy? zapytałem Ethana przez nasze połączenie. Albo innych nadprzyrodzonych sojuszników? To wejście wydaje się magiczne.

Możliwe, odpowiedział Ethan. Ale dlaczego wataha z magicznymi sojusznikami potrzebowałaby naszej ochrony?

Previous ChapterNext Chapter