Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 3: Czy dzisiaj jest dzień mojej śmierci?

Avery

Z jękami Evy w tle, coś we mnie w końcu pękło. Pomimo mojego osłabionego stanu, podniosłam się na nogi i zaczęłam biec. Więź partnerska została zerwana przez jego odrzucenie, przynajmniej na tyle, że ich odnowiona namiętność nie powodowała już fizycznego bólu. Moje ciało czuło się puste, pozbawione wszystkiego oprócz surowego żalu.

Biegłam bez kierunku, potykając się o korzenie i kamienie, gałęzie smagały mnie po twarzy i ramionach. Każdy krok był niepewny, moje widzenie zamazane przez łzy i ból. Kilka razy prawie upadłam, kostka skręcała się boleśnie, gdy wchodziłam w ukryte dziury lub potykałam się o upadłe gałęzie.

W końcu moje nogi po prostu odmówiły posłuszeństwa. Upadłam twardo, twarzą w ziemię, i tym razem nie miałam już siły, żeby się podnieść. Jaki był sens? Mój partner – osoba, którą Bogini Księżyca wybrała specjalnie dla mnie – odrzucił mnie z obrzydzeniem i nienawiścią.

Leżałam tam w chłodnej ziemi, zapach ziemi i świeżej trawy wypełniał moje nozdrza, i płakałam. Płakałam, aż moje gardło było surowe, a mój głos zredukowany do chrypiącego szeptu. Płakałam, aż we mnie nic nie zostało.

Koniec wspomnienia...


Ziemisty zapach gleby i trawy był nadal żywy w mojej pamięci, gdy moje nogi niosły mnie bezmyślnie w stronę kuchni. Bogaty aromat jedzenia śniadaniowego unosił się w powietrzu – bekon skwierczący, chleb piekący się, kawa parząca się – zapachy, które nigdy nie były dla mnie przeznaczone.

Patrzyłam, jak służący wynosili tace pełne parującego jedzenia: puszyste jajecznice, perfekcyjnie usmażony bekon, stosy naleśników polanych syropem klonowym, i świeże owoce artystycznie ułożone na porcelanowych talerzach. Mój żołądek odpowiedział głośnym, bolesnym burczeniem, przypominając mi, że nie jadłam od wczorajszego poranka.

Bez zastanowienia zatrzymałam się, mój język mimowolnie przebiegł po suchych, spękanych wargach, gdy ślina zalała moje usta. Przez chwilę byłam zagubiona w fantazji, jakby to było zjeść taki posiłek, poczuć się pełną i zadowoloną chociaż raz.

Wtedy to usłyszałam.

"Gdzie ona, kurwa, jest?"

Wściekły głos Beta przeciął przyjemne dźwięki kuchni jak nóż. Od razu wiedziałam, że Beta Kevin – mój były partner – szuka mnie.

W tym domu była tylko jedna osoba wyznaczona do obsługi zarówno Alfy, jak i Bety – ja. Zaaranżowali to w ten sposób celowo, aby mnie dręczyć, siostrę Alfy i osobę, która rzekomo zabiła naszych rodziców własnymi rękami.

Ich celem było sprawić, żebym cierpiała, nie pozwalając mi na łaskę śmierci.

Z jękiem przesunęłam kosz na sprzątanie, który niosłam, i odwróciłam się w stronę jego głosu.

W momencie, gdy Beta Kevin mnie dostrzegł, ruszył w moją stronę, jego twarz wykrzywiona wściekłością. Bez ostrzeżenia jego ręka uderzyła mnie w policzek z brutalną siłą. Uderzenie było tak potężne, że moje prawe ucho natychmiast ogłuchło, wysoki dźwięk zastąpił wszystkie inne.

Zachwiałam się, ale nie upadłam. Dawno temu nauczyłam się, że upadek tylko zaprasza do kolejnych ataków. Krew spływała z kącika moich ust, gdy trzymałam oczy spuszczone, czekając na to, co miało przyjść dalej.

Stałam zamrożona, nie wydając żadnego dźwięku. Lata doświadczenia nauczyły mnie, że milczenie to przetrwanie – mówić tylko, gdy zostanę zapytana, albo ryzykować pobicie na miazgę.

Zdecydowanie nie potrzebowałam kolejnego tygodnia w lochu, miejscu bardziej przerażającym niż nawet piwnica. Za każdym razem, gdy popełniałam 'błąd', tam mnie zamykali — czasem na godziny, czasem na pół dnia, raz na całe pół miesiąca.

Najdziwniejsze było zawsze budzenie się z śladami igieł obok siniaków i ran. Raz nawet zauważyłam zielony płyn wokół miejsc wkłucia. Czym, do diabła, mnie wstrzykiwali? Nigdy nie dostałam odpowiedzi, tylko więcej bólu.

Więc drżałam na miejscu, czekając, aż Kevin pierwszy się odezwie, kurczowo trzymając koszyk do sprzątania, jakby mógł mnie uchronić przed tym, co miało nadejść.

"No proszę, co kot przyniósł," głos Kevina przeciął ciszę. Jego czarne oczy prześlizgnęły się po mnie, zatrzymując się na miejscach, gdzie moja wytarta koszula nie zakrywała skóry. "Żałosna wymówka Alfy na siostrę."

Patrzyłam w dół, skupiając się na kafelkach pod stopami. Jeden pęknięty, trzy całe, dwa z plamami. Zapamiętałam każdą niedoskonałość tej podłogi.

"Co jest, mała bezwłosa? Kot ci język zabrał?" Zbliżył się, a skóra jego kurtki zaskrzypiała przy ruchu. "Czy jesteś za głupia, żeby mówić?"

Drgnęłam, gdy jego ręka wystrzeliła, chwytając mnie za podbródek i zmuszając, bym spojrzała w górę. Jego dotyk palił moją skórę.

"Odpowiadaj mi, gdy do ciebie mówię," warknął, jego twarz była zaledwie kilka centymetrów od mojej.

"Przepraszam, Beta Kevin," wyszeptałam, słowa automatyczne, wyćwiczone w niezliczonych podobnych spotkaniach.

Prychnął, jego oczy zwęziły się. "Spójrz na siebie. Ubrana jakbyś grzebała w śmieciach." Jego palce przesunęły się po mojej szyi, wzdłuż obojczyka, swobodnie i zaborczo. "Choć chyba to wszystko, na co Trevor cię ocenia."

Moje serce waliło w piersiach, gdy jego ręka opadła niżej, muskając mój biust. Zacisnęłam wargi tak mocno, że poczułam smak krwi, walcząc, by pozostać nieruchomą.

"Nie że wiedziałabyś, jak się odpowiednio ubrać. Żałosna mała suka." Jego usta wykrzywiły się w okrutnym uśmiechu, zanim splunął mi prosto w twarz.

Nie otarłam tego. Nie mogłam. Ruch bez pozwolenia tylko pogorszyłby sytuację.

"A co to?" Kevin nagle zainteresował się. Chwycił rąbek mojej koszuli i podciągnął ją bez ostrzeżenia, odsłaniając mój tors na zimne powietrze. "No, no, co my tu mamy?"

Mój tors był pokryty gniewnymi czerwonymi zadrapaniami — dziełem Ewy. Niektóre były na tyle głębokie, że spowodowały krwawienie, teraz zaschnięte w ciemnoczerwone smugi na mojej bladej skórze. Świeższe nadal lekko błyszczały.

"Cholera," Kevin westchnął, jego źrenice rozszerzyły się, gdy patrzył na ślady. "Ewa znowu bawiła się z tobą ostro, co?" Jego kciuk przesunął się po jednym z zadrapań, naciskając na tyle mocno, bym się skrzywiła.

Coś zmieniło się w jego wyrazie twarzy — niebezpieczny głód zastąpił zwykłą okrutność. Mimo że odrzucił mnie jako swoją partnerkę, jego ciało reagowało na moje. Mogłam wyczuć zmianę w nim, ten ostry zapach podniecenia przebijający się przez jego zwykły zapach.

"Wiesz," powiedział, jego głos obniżył się, "to, że nie chciałem cię jako partnerki, nie znaczy, że jesteś całkowicie bezużyteczna."

Jego ręka przesunęła się w górę, chwytając mój biust szorstko, palce wbijając się w miękkie ciało. "Może powinienem przypomnieć ci, do czego naprawdę się nadajesz."

"Proszę, nie," wyszeptałam, panika narastająca w moim gardle.

Twarz Kevina pociemniała. "Pytałem cię, czego chcesz?" Pchnął mnie do tyłu, aż uderzyłam w blat, przygniatając mnie swoim ciałem.

Previous ChapterNext Chapter