Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 2: Ja, beta pakietu Blood Moon Pack, Odrzucam Cię jako mojego losowego partnera!

Avery

Ruszyłam naprzód, podążając za zapachem, a teraz także za dźwiękami, aż dotarłam do małej polany skąpanej w świetle księżyca. To, co tam zobaczyłam, zamroziło mi krew w żyłach.

Moja wroga, Eva, była całkowicie naga, siedziała okrakiem na Kevinie—naszym Beta—jeździła na nim z dziką pasją. Jej ręce były splątane w jego mokrych włosach, głowa odrzucona do tyłu w ekstazie.

Pomimo chłodnej nocy, ich ciała lśniły od potu w świetle księżyca.

"Cholera, Kevin, czuję się tak niesamowicie," jęknęła, ocierając się o niego. "Powiedz mi, do kogo należysz."

"Do ciebie," jęknął, jego ręce zaciskały się na jej biodrach tak mocno, że widziałam, jak jego palce wbijają się w jej ciało. Różany tatuaż na jej udzie zdawał się tańczyć z każdym ruchem, podczas gdy tatuaże czaszek na jego muskularnych ramionach napinały się przy każdym ruchu. "Cholera, Eva, tylko do ciebie."

"Dokładnie," mruknęła, pochylając się, by ugryźć jego wargę na tyle mocno, że pojawiła się krew.

Zacisnęłam rękę na ustach tak mocno, że paznokcie wbiły się w skórę, powodując krwawienie. Nie mogłam wydać żadnego dźwięku. Nie mogłam pozwolić, by wiedzieli, że tam jestem.

Ale ból w mojej piersi był teraz paraliżujący, uniemożliwiając mi ucieczkę. Mogłam tylko ukryć się za ogromnym dębem i być świadkiem profanacji tego, co powinno być święte.

Dlaczego, Księżycowa Bogini? błagałam w ciszy. Dlaczego uczyniłaś go moim partnerem, jeśli należy do niej? Dlaczego dręczysz mnie w ten sposób?

Zsunęłam się po pniu, aż byłam zwinięta w kulkę na leśnym podłożu, ciche łzy spływały po mojej twarzy.

Każdy ruch, każdy jęk wysyłał świeże fale agonii przez moje ciało. Połączenie między partnerami oznaczało, że mogłam fizycznie czuć jego przyjemność—przyjemność, której doświadczał z kimś innym.

Ich namiętne spotkanie wydawało się trwać wieczność. W końcu obsceniczne dźwięki ucichły, zastąpione czułymi szeptami i delikatnym śmiechem. Eva wtuliła się w ramiona Kevina, nuzzując mały nos w jego szyję.

Kevin uśmiechał się z zadowoleniem, oczy półprzymknięte—aż nagle otworzyły się szeroko w szoku.

Wyczuwając powietrze, całe jego ciało napięło się. Gdy przemówił, jego głos był szorstki z niedowierzania.

"Moja!"

Twarz Evy skrzywiła się zdezorientowana, jej idealne rysy zgniecione, gdy patrzyła na Kevina. "Co powiedziałeś, kochanie?"

Kevin nawet jej nie zauważył. Jego klatka piersiowa unosiła się szybkim oddechem, nozdrza szeroko rozwarte, gdy wąchał powietrze. Jego oczy zwęziły się do niebezpiecznych szczelin.

"Kto tam jest?" warknął, głos opadając do gardłowego rejestru, który zamroził mi krew w żyłach.

Przycisnęłam drżące ciało mocniej do dębu, modląc się do Księżycowej Bogini, żeby cienie mnie pochłonęły. Moje nogi trzęsły się tak gwałtownie, że ledwo mogłam utrzymać się na stojąco. Palący ból w mojej piersi był przytłaczający, utrudniając nawet jasne myślenie.

Szczęka Kevina zacisnęła się, mięśnie na jego szyi napięły się, gdy wstał, całkowicie nagi i bezwstydny. "Moja pięść nie będzie czekała cierpliwie, aż wyjdziesz. Daję ci trzy sekundy! Jeśli nie pokażesz swojej cholernie twarzy, zabiję cię sam!"

Zimna brutalność w jego głosie sprawiła, że jęknęłam mimowolnie. To miał być mój partner? Ten okrutny, bezduszny potwór, który właśnie był z inną kobietą? Połączenie między nami pulsowało boleśnie, jak otwarta rana posypana solą.

Eva gorączkowo chwyciła swoją malutką sukienkę, panika malowała się na jej twarzy. "Co? Ktoś nas, kurwa, podgląda?" Rozejrzała się dziko, próbując się zakryć. "Kto, do cholery, tam jest?"

Kevin szarpnął za swoje dżinsy, ale zostawił je rozpięte, jego wyrzeźbiony tors wciąż błyszczał od potu w świetle księżyca. Czaszki wytatuowane na jego muskularnych ramionach zdawały się szyderczo uśmiechać w moją stronę.

"Minęło już pięć sekund! Nadal nie zamierzasz wyjść?" Jego czarne oczy lśniły drapieżnym chłodem, skanując linię drzew. Wiedziałam, że dokładnie wyczuwa, gdzie się ukrywam.

Walcząc z falami mdłości i bólu, chwyciłam się za klatkę piersiową i zmusiłam się do wstania. Moje nogi wydawały się, że mogą się zaraz ugiąć. Wzięłam głęboki oddech, który przypominał wdychanie pokruszonego szkła, i wyszłam zza drzewa.

Oczy Evy rozszerzyły się dramatycznie, jej idealnie wyregulowane brwi uniosły się ku linii włosów. "Patrzcie, kogo tu mamy!" wypluła, kropla jadu w każdym słowie. "Co morderca robi tutaj, podglądając nas, ty cholerny—"

Zanim zdążyła skończyć, Kevin przerwał jej podniesioną ręką. Jego czarne oczy zablokowały się na moich, i nie zobaczyłam tam nic—ani ciepła, ani rozpoznania, ani więzi. Tylko zimną, pustą nienawiść.

"Ja, Kevin, Beta Stada Krwawego Księżyca, odrzucam cię, Avery, niewolnicę Krwawego Księżyca, jako moją przeznaczoną partnerkę i przyszłą żonę!"

Każde słowo było jak fizyczny cios. Jego twarz wykrzywiała się z obrzydzeniem, gdy mówił, jakby sama moja egzystencja go odpychała. Ceremonialne słowa odrzucenia wisiały między nami, ciężkie i ostateczne.

Gdy ostatnia sylaba opuściła jego usta, oślepiający ból wybuchł we mnie. Czułam się, jakby ktoś uderzył młotem w moją klatkę piersiową, miażdżąc moje organy od środka. Moje kolana ugięły się, a ja upadłam na ziemię w lesie, łapiąc powietrze, które nie chciało nadejść.

Kevin, zupełnie nieporuszony moim cierpieniem, odwrócił się z powrotem do Evy. Przyciągnął ją do swojej piersi, jego ręce wędrowały po jej ciele, gdy szeptał coś do jej ucha, co sprawiło, że zachichotała. Zaczął całować jej szyję, schodząc w dół jej ciała, patrząc prosto na mnie, upewniając się, że widzę każdy dotyk.

Eva spotkała mój wzrok ponad ramieniem Kevina, jej oczy lśniły triumfem. "Lepiej już sobie idź," jęknęła celowo, wyginając plecy, gdy Kevin znalazł jej sutki i ugryzł je. "Lepiej módl się, żebyś... mmm... nie natknęła się na nas w stadzie... o Boże, kochanie..." Ostatnia część była skierowana do Kevina, który ponownie zaczął skupiać swoją uwagę na niej.

Nie mogłam się ruszyć, nie mogłam oderwać oczu od tego przerażającego widoku.

Kevin spojrzał na mnie z boku, jego czarne oczy jak bezdenne otchłanie. Gdy jego palec wciąż pieprzył Evę, uśmiechnął się do mnie uśmiechem, który należał do demona—okrutnym, szyderczym i całkowicie bezlitosnym.

Previous ChapterNext Chapter