




3. Witaj Lęk
Tyra
Bieda była moim niechcianym towarzyszem odkąd pamiętam, zaczynając jako natarczywy znajomy, gdy moja uzależniona matka zmarła z powodu przedawkowania i zostawiła mnie w sierocińcu. Uciekłam stamtąd po tym, jak zbyt wielu rodziców zastępczych oddawało mnie z powrotem, twierdząc, że jestem zbyt kłopotliwa, by sobie ze mną poradzić. Miałam jedenaście lat, kiedy porzuciłam sierociniec i zaczęłam mieszkać w opuszczonej fabryce, co Bieda przyjęła z radością, szybko awansując z roli znajomego do najlepszego przyjaciela. W fabryce mieszkałam tylko tydzień, zanim spotkałam kilka niższych fae (niższe, bo były klasyfikowane jako słabeusze), które porwały mnie i zabrały do Faerie, jak w bajce. Tylko że w tej bajce urocze wróżki chciały mnie zamienić w swoją małą niewolnicę Halfling, kwiaty i ptaki nie zamierzały się ze mną zaprzyjaźniać - nie były tak zdesperowane jak Bieda, pamiętajcie - a Książęta nie szukali słodkich zagubionych dziewczyn, by zdjąć z nich złe klątwy. (Bardziej prawdopodobne, że to oni rzuciliby na ciebie klątwę na samym początku.) Wyglądało na to, że czeka mnie szczęśliwe "nigdy po" z Biedą - nawet po tym, jak moi obecni przybrani rodzice uratowali mnie od porywaczy i przyjęli jako swoje dziecko. Pracowali wtedy jako służba u szlachetnika faerie, ale stracili pracę i dom, gdy wdałam się w bójkę z rozpieszczoną córką szlachetnika.
Zostaliśmy wyrzuceni, a ja myślałam, że moi nowi rodzice wyrzucą mnie z ich życia od razu.
Nie zrobili tego.
Pozwolili mi zostać. Niestety, Bieda została również.
Aż do teraz.
Patrzyłam na suknię, którą Elzeria stworzyła specjalnie dla mnie, na tysiące maków, z których była zrobiona, z maleńkim diamentem w centrum każdego kwiatu. To, wraz z diamentowym chokerem na mojej szyi i koroną z diamentów na moich sprężystych lokach, było równoważne z wielkim środkowym palcem dla mojego nowego byłego najlepszego przyjaciela.
Żegnaj, Biedo.
Wilk. Dusze bliźniacze. Autodestrukcja.
Witaj, Niepokoju.
Fae nie mogą kłamać, więc cokolwiek powiedziała starucha, było... prawdą. Fakt, że odmówiła podania imienia i zamiast tego śmiała się w nocy, również wyjaśniał, dlaczego nie zażądała zapłaty za swoje wróżby. Niektóre fae żywią się negatywnymi uczuciami, takimi jak rozpacz, strach i niepokój. Wszystkie trzy emocje otaczały mnie czarną chmurą nieszczęścia w dniu, w którym powinnam być najszczęśliwsza.
Dzisiejsza impreza miała być ostatecznym pieczęcią na bezpieczeństwie naszej rodziny, występy, które dawałam przez ostatnie miesiące, wystarczyły, by zapewnić nam piękny dom (lepszy niż ten szlachetnika, który nas wyrzucił) i własnych służących, ale jeśli plotki były prawdziwe, a książę z Jesiennego Dworu chciał mnie poślubić, to nigdy więcej nie musielibyśmy martwić się o pusty żołądek.
Tylko że było to owoce do zmartwienia, co jeśli ten rzekomo zakochany książę zabroni ci-
"Ugh!" krzyknęłam, zagłuszając natrętne myśli. "Źle, źle, źle-"
Ręka uderzyła mnie w tył głowy. "Wiem, że wy Halflingi potraficie kłamać bez skrupułów, ale nie będę stać bezczynnie, gdy kłamiesz na temat mojej sukni," Elzeria parsknęła. "Jakie niewdzięczne małe ludzkie stworzenie z ciebie."
Pocierałam miejsce, w które mnie uderzyła, marszcząc brwi. "Spokojnie, Elz. Nie mówiłam o twojej sukni."
Kiwnęła głową. "Byłabyś bardzo pozbawiona inteligencji, gdybyś mówiła o niej, ale właśnie potwierdziłaś to, co już zakładałam: jesteś mądra."
Przewróciłam oczami. 'Dziękuję' było wyrażeniem generalnie unikanym wśród rodzaju Elzerii z powodu potencjalnie okropnych konsekwencji, jakie mogło przynieść, ale czasami wydawało się, że 'przepraszam' unikali z jeszcze większą pilnością. Nauczyłam się na własnej skórze, żeby nie spodziewać się żadnej z tych rzeczy od żadnego z nich.
"Czy kiedykolwiek spotkałaś wilka, Elzeria?" zapytałam ją, odsuwając na bok swoje irytacje.
"Wilka?" zapytała, chwytając się za podbródek kontemplacyjnie. "Łapanie ich jest kłopotliwe, ale myślę, że ich futro zrobiłoby wspaniały płaszcz. Mogłabym dobrać do niego szary kapelusz dla ciebie, myślę, że szary byłby uroczy."
Zacisnęłam usta. "Czy słyszałaś kiedyś o człowieku i wilku będących duszami bliźniaczymi?"
Kiwnęła głową. "Kiedy zrobię ten płaszcz, wszyscy pomyślą, że właśnie tym jesteście. Będzie oszałamiający."
"Nie w tym sensie," powiedziałam, kręcąc głową. "Mówię o prawdziwym związku."
Elzeria szarpnęła za liść jednej ze swoich gałęzi. Nowy od razu wyrósł na jego miejsce, gdy bawiła się tym, który zerwała. "Kto potrzebuje związków, skoro są ubrania?"
Westchnęłam z frustracją. Powinnam była wiedzieć, że Elzeria to specjalny rodzaj pracoholika. Jej praca była wszystkim, o czym mówiła i myślała. Właściwie nigdy nie widziałam jej jeść. (Może jadła ubrania?) Prawdopodobnie nie była najlepszą osobą, do której mogłam się zwrócić po odpowiedzi, ale nie miałam nikogo innego, kogo mogłabym zapytać, moi rodzice zaczęliby wariować na samą wzmiankę o bratniej duszy, mimo że w ogóle mnie to nie interesowało-
Kolejne kłamstwo? Moje sumienie parsknęło śmiechem.
Zacisnęłam usta, ignorując je. To, co powiedziała stara wiedźma o tym, że stanę się swoją własną zgubą, mogło oznaczać tylko jedno: prawdopodobnie schrzanię dzisiaj wieczór. Książę nie będzie pod wrażeniem mojego występu i wyrzuci nas. Marzenie moich rodziców zostanie zniszczone, a to najgorszy możliwy los dla mnie.
Ale ten wynik brzmiał trochę zbyt wygodnie, prawda? Utrata zainteresowania księcia mogłaby przynieść wielkie rozczarowanie moim rodzicom, ale nadal mieliśmy dom i mogłabym dalej tańczyć szczęśliwie. Stara wiedźma mówiła o życiu i śmierci, wielkim zagrożeniu, etcetera. Jakkolwiek mylące było bycie bratnią duszą z wilkiem, musiałam znaleźć tę osobę, zanim wszystko się popsuje.
"Elzeria," powiedziałam. "Muszę zmienić tę sukienkę, myślę o odwiedzeniu lasu na chwilę."
"Nie ma potrzeby," Elzeria uśmiechnęła się dumnie. "Sukienka nie może się ubrudzić i ochroni się przed każdym rodzajem szkody."
"Super," powiedziałam, podchodząc do okna i otwierając je. "Moi rodzice są na zewnątrz i czekają na mnie, ale jeśli się pojawią, myślę, że powinnaś opowiedzieć im wszystko o płaszczu, który dla mnie zaplanowałaś."
To powiedziawszy, wyskoczyłam przez otwarte okno, cicho lądując na trawie. Dwa kroki do przodu wystarczyły, abym zniknęła w tłumie imprezujących fae.
Zamek Pana Jesieni był wypełniony po brzegi fae z różnych dworów, wszyscy przybyli, aby obejrzeć główne wydarzenie festiwalu. Choć chciałabym twierdzić, że przyszli zobaczyć mnie, prawda była taka, że większość przyszła obejrzeć Wyzwanie. To było wydarzenie odbywające się raz w miesiącu w każdym dworze, specjalna okazja, gdy jeden z wysokich fae mógł wyzwać obecnego pana lub panią dworu. Jeśli wyzywający wygrał, zostawał nowym panem lub panią, a pokonany albo zostawał zabity, albo wypuszczany - w hańbie, nie mniej - aby żyć spokojnie gdzieś indziej. Niewielu wyzywających zgłaszało się podczas festiwali, a fae wykorzystywali to jako kolejny pretekst do zabawy i szaleństw - chociaż tym razem rzeczywiście miało być wyzwanie.
Faerie z Letniego Dworu miała spróbować pokonać Pana Jesieni, coś, o czym wszyscy wiedzieli, że i tak nie było możliwe. Pomimo swojego wieku, Pan Jesieni był powszechnie znany ze swojej potężnej magii, było oczywiste, że wyzywający przegra i zostanie zabity, ponieważ Pan Jesieni był również powszechnie znany z ograniczonej litości. Nie miało to dla mnie znaczenia, dopóki mogłam wystąpić po usunięciu ciała.
Ale zanim to nastąpi, chciałabym się rozejrzeć, zobaczyć, czy natknę się na jakiekolwiek czteronożne kłopoty. Lepiej stawić czoła problemowi od razu, zamiast pozwolić mu się zakraść, gdy będę miała opuszczoną gardę.
"Mała dziewczynko," syknął mężczyzna, świecąca na zielono twarz nagle tuż przy mojej. "Mam szminkę tak czerwoną, że miłość twojego życia wolałaby patrzeć, jak jego własne serce krwawi, niż zostawić cię na sekundę. Co za nią oddasz?"
Odepchnęłam jego twarz od siebie. "Wiem, że oddałabym swoją duszę, żebyś teraz ode mnie odszedł. Zjeżdżaj."
Odsłonił czerwone kły. "Umrzesz samotna."
Przewróciłam oczami. "Powiedz to wróżącej wiedźmie," mruknęłam, kontynuując szybki marsz, szukając wzrokiem twarzy wokół mnie, ignorując grającą muzykę, ignorując ręce, które próbowały mnie wciągnąć do tańca.
Zaczynałam rozważać wyprawę do lasu za zamkiem, gdy ktoś klepnął mnie w ramię. Klepnięcie, na które nie zwróciłabym uwagi, gdyby osoba ta zaraz potem nie chwyciła mnie za ramię.
Zirytowana, odwróciłam się, gotowa zrugać idiotę.
Zatrzymałam się. Zaniemówiłam na widok wilczych uszu.
"Kim jesteś?" zapytałam drżącym głosem.