Read with BonusRead with Bonus

2. Porwanie May Wilder, część druga

Ember

"Let's kill this love! Rum, pum, pum, pum, pum."

Spojrzałam gniewnie na Iana. "Jak śpiewanie BlackPink wyjaśnia, co robię w sypialni, w której nie pamiętam, że zasnęłam?"

Ian położył rękę na moim ramieniu, a jego blond włosy opadły na orzechowe oczy, gdy pochylił się do przodu. "Jak wygląda to miejsce?" zapytał.

Rozejrzałam się, zauważając duże łóżko z dziwnymi rogami wiszącymi na słupkach, komodę z czarnym jak smoła lustrem (ciągle oczekiwałam, że wyskoczy z niego jakiś potwór z pazurami), żyrandole z martwymi kwiatami zamiast żarówek i, co najbardziej niepokojące, ogromne podwójne drzwi, które bez wątpienia prowadziły na zewnątrz, ale wyglądały, jakby mogły prowadzić prosto do piekła. Płonęły.

Spojrzałam z powrotem na Iana. "Czy jesteśmy u wejścia do piekła? Czy umarliśmy i zostaliśmy tu zesłani za nasze grzechy?"

Ian uniósł brew. "Jakie grzechy? Nie wiem, co robiłaś, gdy nikt nie patrzył, ale ja jestem czysty jak święty."

"A co z tym razem, gdy zamieniłeś torbę tej kobiety w węża, bo powiedziała, że jesteś szalonym lunatykiem?" zapytałam.

"Poprawiałem jej przestarzały gust modowy, skóra była wtedy na topie."

Strząsnęłam jego rękę. "Tak, jesteśmy w piekle. Gdzie jest Szatan? Chcę, żeby nas umieścił w różnych celach."

Drzwi się otworzyły. "Nie ma Szatana i to nie jest piekło."

Patrzyłam, jak brat Astera wchodzi do pokoju, jego opalona skóra i ciemne, sięgające ramion kręcone włosy kontrastowały z białym strojem. Miał na sobie białą koszulę, spodnie i opaskę, która trzymała jego grzywkę z dala od oczu. "Cześć, gołąbku," przywitał się z małym uśmiechem.

"Co tutaj robię?" zapytałam. "Czy zbierasz dług? Nie mogłeś poczekać do jutra?"

Spojrzał na mnie oceniająco. "Co miałaś w planach?"

"Pewnie spotkać się ze mną," powiedział Ian, siadając na pobliskim fotelu, który, ku mojemu zdziwieniu, nie miał wystających metalowych kolców.

Przewróciłam oczami. "Miałam zamiar czytać książkę Ann Rule."

Ian parsknął. "Znowu true crime? Powinnaś była mnie poszukać, jestem ciekawszy niż Ted Bundy."

"Wygląda na to, że czuje się zaniedbany," zauważył Arius. "Rozumiem, że ostatnio go unikałaś?"

Ian wyskoczył z fotela, podchodząc do Ariusa szybkimi krokami, szeroko otwartymi oczami. "Nie w porządku, stary! Której części 'to jest tylko między nami' nie zrozumiałeś, gdy z tobą rozmawiałem?"

Arius mrugnął. "Wszystko?"

Ian uderzył się dłonią w czoło. "Nigdy więcej ci nic nie powiem."

Przesunęłam się niepewnie. "Czujesz, że cię zaniedbuję?"

Ian rzucił Ariusowi kolejne gniewne spojrzenie, zanim zwrócił się do mnie. "Nie czuję. Ignorowałaś mnie. Na początku nie wiedziałem, dlaczego, aż usłyszałem, jak jakieś wilkołaki plotkują o tym, że Kane pewnego dnia ci się oświadczy, a potem przez dwa tygodnie nie mogłem do ciebie zadzwonić, napisać ani cię zobaczyć i nie wiem dlaczego-"

"Może cię przerosła?" przerwał Arius.

Ian spojrzał na niego, jakby rozważał morderstwo, ale na szczęście nie zareagował, kontynuując, jakby nie usłyszał Ariusa. "Wiem, że to ma coś wspólnego z tym palantem. Co- powiedział ci, żebyś trzymała się ode mnie z daleka?"

Moje brwi prawie sięgnęły linii włosów. "Dlaczego Kane miałby coś takiego powiedzieć?"

Ian przeczesał włosy ręką, pozując z westchnieniem. "Czuje się zagrożony moim urokiem - w końcu, kto by nie był?"

Wypuściłam powietrze. "Unikałam wszystkich - w tym Kane'a - bo wciąż byłam smutna z powodu Astera i byłam zmęczona udawaniem, że nie jestem. Chciałam trochę czasu, żeby się pozbierać."

"Och."

Szok na jego twarzy był niemal komiczny, ponieważ prawie nigdy nie widziałam Iana zdezorientowanego, to on zawsze miał odpowiedzi, zanim jeszcze padło pytanie.

"Samozwątpienie jest zgubą ludzkości," powiedział Arius.

"Cokolwiek," powiedział Ian, chwytając mnie za rękę. "Teraz, gdy jestem pewien, że nie jestem odrzucany na rzecz Wildera, czas na zwiedzanie krainy wróżek."

Zaczął mnie ciągnąć w stronę drzwi, ignorując moje protesty - drzwi nie spaliły Ariusa, ale dla nas mogło być inaczej - kiedy zostały one gwałtownie otwarte i pojawiła się znajoma postać.

"Za późno, żeby wycofać się z mojego planu, Ian," powiedziała.

May Wilder.

"Nie mów, że to kolejne porwanie?" zapytałam ją sucho.

"Kraina wróżek jest lepsza niż Paryż," powiedział Ian. "Jedna ze służących powiedziała mi, że na podwórku jest jezioro, którego woda smakuje jak ciasto."

Kraina wróżek? Zabrali mnie do Faerie? Miejsca, do którego żaden wilkołak nie wrócił żywy, aby opowiedzieć o swoich przygodach? Skrzywiłam się, ostatnim razem, gdy zapuściliśmy się tam, gdzie nie powinniśmy, skończyło się to szalejącym trollem, Rosjanami strzelającymi na wszystkie strony i hospitalizowanym Ianem. Nie chciałam powtórki z tego.

"Nie pij wody z tego jeziora, jeśli chcesz jeszcze kiedyś mieć dzieci," powiedział Arius do Iana, obaj najwyraźniej nieświadomi mojego wewnętrznego zamieszania.

Ian uśmiechnął się szeroko. "Okropne. Teraz zdecydowanie muszę zobaczyć to jezioro."

Westchnęłam. "Pani Wilder-"

"May," poprawiła mnie, próbując oderwać palce Iana od moich. Trzymał mocno, ale jestem pewna, że gdyby naprawdę nacisnęła, byłoby to łatwe. Była po prostu zbyt miłą osobą, by obchodzić się z Ianem brutalnie. "Proszę, mów mi May."

"May," powiedziałam ostrożnie. "Mówiłaś, że nie zabierzesz mnie znowu?"

"To było zanim usłyszałam plotki o tym, że Kane zamierza się oświadczyć. Chciałam cię zabrać z watahy, zanim podejmiesz pochopne decyzje."

"Chciałaś mnie od niego zabrać? Nie słyszałaś historii o tym, co się stało?" zapytałam ją.

Skinęła głową, w końcu rezygnując z próby rozdzielenia naszych rąk. "Kane nie był wystarczająco silny, by poradzić sobie z wrogiem, więc zrobił to, czego chciał Alfa, zamiast prosić nas o pomoc."

"Czy mogłaś powstrzymać Alfę?" zapytałam cicho.

"Może nie bez ofiar, ale Aster nie musiałby umrzeć. Nie musiałby cię zastraszać jak rozkapryszone dziecko. Kane może być moim synem i kocham go, ale nie sądzę, że dojrzał wystarczająco. Uważam, że powinnaś mieć szansę poznać innych mężczyzn, zanim wybierzesz wieczność z nim."

Ian podniósł rękę. "Myślę, że powinniśmy znaleźć to magiczne jezioro."

May zmarszczyła brwi. "Ostatnim razem, gdy sprawdzałam, byłeś za tym."

"To było, kiedy myślałem, że Kane kradnie mi najlepszego przyjaciela," wzruszył ramionami Ian.

"Nie pomyślałeś, żeby zapytać mnie o to, zanim mnie tu przyciągnąłeś?" zapytałam sztywno.

Na twarzy May pojawił się wyraz smutku, który natychmiast stopił część lodu w moim sercu. "Więź partnerów jest tworzona na podstawie instynktów wilkołaka," powiedziała. "Nie jesteśmy tego świadomi, ale nasz szósty zmysł wybiera nasze bratnie dusze. Wybór jest dokonywany na podstawie tego, kogo nasz wilk uważa za najlepszego obrońcę i kochanka, to jeden z najprymitywniejszych instynktów wilkołaka. Ale to nie znaczy, że nie możemy mieć innego partnera naszej duszy."

"To brzmi jak świetny zwrot akcji," powiedział Ian.

"Nazwij to, jak chcesz," May machnęła ręką z lekceważeniem. "Chcę tylko, żebyś miała szansę na randkowanie z innymi ludźmi, zanim zwiążesz się z jednym mężczyzną na zawsze. Może nie jestem już twoją alfą, ale wciąż cię kocham."

Zakrztusiłam się, znów niezręcznie.

"Więc idź tam i baw się, poznaj kilku facetów. I opowiedz mi o tym, kiedy wrócisz." Podeszła do Iana, pocałowała mnie w policzek i wyszła.


Wydawało się, że ciągle jestem porywana przez kogoś. Tym razem mogło to być z powodu dobrych intencji May Wilder, ale wciąż było coś, czego nie mogłam uchwycić w całej tej sytuacji...

Ian pociągnął za jeden z moich warkoczyków. "Ember, magiczne jezioro? Teraz, proszę?"

Położyłam palec na ustach Iana, patrząc podejrzliwie na Ariusa.

May Wilder twierdziła, że przywiozła mnie tutaj, żebym mogła być wolna i spotykać się z innymi chłopakami, zamiast rzucać się w związek z Kane'em, ale jeśli chciała mnie odciągnąć od swojego syna, czy Paryż nie byłby łatwiejszym wyborem? To znaczy, dlaczego miałaby się tak trudzić, prosząc Ariusa o przysługi, kiedy on mógłby zażądać czegoś w zamian? Poza Kane'em i Asterem, nie byłam świadoma żadnych powiązań naszej watahy z jakimikolwiek fae. Nie wspominając o całej ekskluzywnej naturze tego miejsca, to było jak nadprzyrodzona wersja Fight Club.

"Co pani Wild- co May ci dała w zamian za przywiezienie mnie tutaj?" zapytałam Ariusa.

"Nic," odpowiedział. "Już planowałem cię tu przywieźć, ale Ian zasugerował, żebyśmy wciągnęli May w ten plan."

"Jaki plan?" zapytałam, powoli opuszczając palec.

Ian zaczął się wiercić, nerwowo pocierając kark, ale Arius był spokojny jak ogórek. A może raczej był wyrazisty jak posąg, to było bardziej trafne określenie. "Zwracam przysługę, którą zarobiłem, ratując twojego umierającego partnera. Dlatego cię tu przywiozłem."

Wzięłam głęboki oddech, ignorując chęć ucieczki przez drzwi - płonące czy nie. "I co chcesz, żebym zrobiła?"

Podszedł do szafy, której wcześniej nie zauważyłam podczas mojego przerażonego przeszukiwania pokoju, otwierając ją. W środku były sukienki we wszystkich kolorach tęczy, różnej długości i fasonów. Podobnie, rząd butów był ustawiony na półce obok ubrań. Niektóre z ubrań i butów miały na sobie klejnoty, lśniące tak jasno, że prawie podniosłam rękę, żeby zasłonić oczy przed ich blaskiem.

"Chcę, żebyś była moją lojalną towarzyszką przez dwa miesiące," powiedział Arius. "Teraz wybierz sukienkę, mamy imprezę do zaliczenia. Ach, i nie będziesz tańczyć z nikim innym poza mną."

Previous ChapterNext Chapter