Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 4

„Idziesz?” Sophia wchodzi do mojego tymczasowego pokoju, gdy obserwowałam, jak Słońca Eldory mówią swoje ostatnie pożegnania. Moje myśli wracają do Jaxsona. Jego słowa zaskoczyły mnie. Nie miałam nic do powiedzenia i odeszłam.

'… dowiesz się dokładnie, kim jestem…'

Nie wiedziałam, czego boję się bardziej – czy okaże się podobny do mojego ojca, czy nie. Niemniej jednak, czy jestem wystarczająco silna, aby stawić czoła Królowi Lykanów, Jaxsonowi? „Dokąd?” Nie wiem, dlaczego zapytałam, skoro istnieje duże prawdopodobieństwo, że odrzucę cokolwiek to jest.

Sophia staje obok mnie. Patrzy na słońca, a uśmiech tańczy na jej twarzy. „Na spotkanie z wojownikami stada, jesteś ich przyszłą Królową,” ujawnia Sophia. Strzał nerwowości i rozpaczy owija się wokół mojej duszy.

„Mhmm, nie interesują mnie bezsensowne pogawędki ze stadem,” mruczę. Pomijając moje problemy, jak bogini oczekuje, że poprowadzę stado, skoro wolałabym raczej podciąć sobie gardło? Sophia parska, moja odpowiedź najwyraźniej jej nie zaskoczyła.

„Dylan mówił, że powiesz coś takiego,” zamyśla się, odwracając się plecami do słońc i opierając o ścianę, poświęcając czas na badanie mnie. „Mówił o tobie cały czas, wiesz. Obwiniał się za twoją... śmierć.”

Milczę, moje oczy nie są już skierowane na liliowe niebo, gdy Charming trenuje wojowników poniżej mojego balkonu. „Co chcesz, żebym powiedziała?” szepczę.

Jej ręka spoczywa na moim nadgarstku, jej gest jest delikatny, ale stanowczy. „Nic, po prostu nigdy więcej go nie krzywdź.”

„Nigdy nie zamierzałam,” szepczę smutno. Wygodna cisza zawisa nad nami, obserwując wojowników walczących z Dylanem jeden po drugim.

„Wyrosłaś na piękną, wiesz?” wzdycha Sophia.

Piękną?

To jedno słowo wywołało mój ból. Czuję mrowienie na skórze; swędzące, ale nie ruszam się, by podrapać. Nie mogę nic powiedzieć, oniemiała – Nia napina się na to uczucie. Gorąco jej gniewu zaczyna wrzeć, gdy ciepło spływa po mojej skórze, szybko je odsuwam, zanim wyrządzi za dużo szkód.

„Dylan wspomniał o twojej niechęci do stad, jakiś powód?” dopytuje, całkowicie nieświadoma mojej reakcji na jej wcześniejsze stwierdzenie.

„Po prostu nie sądzę, że są takie, jakie powinny być,” odpowiadam szczerze, nie wiem, co to jest w niej, ale czuję między nami pewien rodzaj zaufania.

Może po prostu mięknę?

„Hmm, może to jest twoja szansa, żeby to zmienić,” ujawnia, „jeśli chcesz, żeby zaszła zmiana, zrób coś. Masz głos; masz umiejętności. Na co czekasz?” pyta Sophia.

Na co ja czekam, więź z watahą nie jest już moim problemem? Choć biorąc pod uwagę ten bałagan, którym jest moje życie, nie życzyłabym tego nikomu innemu.

Poza tym, co mam do życia oprócz zemsty?

"Pokaż mi drogę," proponuję, a jej uśmiech zmienia się w znający grymas.

"Kto wie, może nawet dołączysz do watahy. Wiem, że mój brat by to uwielbiał," uśmiecha się z przekąsem.

"Nie, dobrze mi jako samotnemu wilkowi," odrzucam pomysł dołączenia do watahy, nie teraz, kiedy jestem tak blisko zabicia go. Nie zabiję go jako ktokolwiek inny. Musi wiedzieć, że przeżyłam; że nie stałam się potworem, jakim mnie nazwał. Prawda?

Nigdy nie szukałam kłopotów, będąc samotnym wilkiem, one znajdują mnie. Robię, co muszę, żeby przetrwać. Ale czy odbieranie życia zmienia mnie w to, czego unikałam?

"Mogą być nieufni i zagrożeni przez ciebie, będąc samotnym wilkiem, ale daj im trochę czasu," uśmiecha się uspokajająco. Rozumiem, dlaczego tak by było; już miałam swoje podejrzenia.

"Dlaczego ty i Dylan tu jesteście? Nie wyobrażam sobie, żeby wilki czuły się komfortowo w obecności wampirów, zwłaszcza czystokrwistych jak Charming, a ty jesteś czarownicą. Przynajmniej tak myślę," mruczę ostatnie słowa do siebie. Nie mogłam tego wyjaśnić, ale coś jest z nią nie tak, jej zapach jest dziwny? Może to jej linia krwi, Jaxson jest taki sam.

"Na początku-… Nie. Teraz to już nie przeszkadza watahie. Poza tym Bogowie mnie tu przyprowadzili, nie mogę opuścić mojego brata, nawet gdybym chciała," Bogowie? Więc plotki o rodzinie Qusayr (Strom) mającej bezpośredni kontakt z naszymi bóstwami są prawdziwe? Chciałam zadać więcej pytań, na przykład dlaczego chcieli ją przy Jaxsonie? Ale nie zdążyłam tego wyartykułować wystarczająco szybko.

Napięcie wisiało w powietrzu. Gęste i zimne podczas mojego przybycia. Wilki obserwują, ich oczy oceniają każdy mój ruch. Trzymam głowę wysoko, moje bose stopy uderzają o drewnianą podłogę, gdy wataha wymienia między sobą szeptane myśli.

"Co to ma być?" Kobieta wychodzi zza swoich towarzyszy, jej oceaniczne niebieskie oczy obserwują mnie. Trzyma głowę nisko przed Sophią, z szacunkiem.

"Olivia, to jest Valerie. Jest partnerką twojego króla i jego przyszłą królową," ogłasza, żeby wszyscy usłyszeli. Nie wiedziałam, co myśleć o możliwości bycia królową; to nie wydawało się być mną, ale jest to dziwne uczucie władzy, które drażni moją skórę w związku z tym tytułem - jakby należał do mnie.

Oczy Olivii niemal wypadają z orbit, rzucając w moim kierunku znajome spojrzenie. Nienawiść. "Samotny Wilk jako moja królowa?!" warczy, wyraźnie niezadowolona z tej perspektywy. "Nie zaakceptuję tego. Ona jest bezstadowym szczeniakiem, są wilki o wiele lepsze i bardziej godne od niej," milczę. Jej słowa mnie nie dotykają, ponieważ są prawdą. Niektóre wilki mogą lepiej wypełniać moją rolę. Ktoś, kto jest bezinteresowny i życzliwy. Nie postrzegam siebie jako suki, ale jestem egoistką.

Przynajmniej tak myślę.

"Tak jak ty?" pyta Sophia. Jej ton miał w sobie jadowitą delikatność. Oliver nie wydaje się zniechęcony jej słowami, ale jestem ciekawa, co Sophia miała na myśli.

"Tak. Jestem najstarszą córką Alfy Księżycowych Półksiężyców - drugiego najbardziej wpływowego i potężnego stada w całej Eldorze. Mój ojciec szkolił mnie od urodzenia na lidera. Jestem najbardziej kwalifikowana. Poza tym, nikt nie jest bliżej jego wysokości niż ja," wymienia powody, dla których zasługuje na tę pozycję; nie zamierzałam się odzywać, ale jej ostatnie słowa wywołują reakcję u Nii. Silna, nienaturalna chęć postawienia tej małolaty na miejscu przepływa przeze mnie - pragnienie, któremu nie mogę się oprzeć.

"Gdyby to była prawda, nasza bogini wybrałaby cię na jego 'jedyną w życiu' partnerkę," przeciągam, po raz pierwszy wyrażając swoje myśli. Patrzy na mnie z nienawiścią, jej oczy spotykają moje po raz pierwszy.

Szok.

Jej oceaniczne oczy wpatrują się w moje. Gniew Olivii prawie całkowicie znika, zanim się otrząsa. Jej wzrok przesuwa się po mojej sylwetce. Jestem lekko brudna po porannym biegu, ale nie przejmuję się tym. Jej oczy pełne są obrzydzenia, jednak w przeciwieństwie do spojrzenia mojego ojca, nie wywierają na mnie żadnego wpływu. "Wilki mogą odrzucić partnerów. Gdy jego wysokość zorientuje się, że jesteś bezwartościowa, wyrzuci cię, albo może zatrzyma cię jako swojego zwierzaka - może już nim jesteś," uśmiecha się złośliwie. Dobrze, może jej słowa miały na mnie lekki wpływ.

'…- Zatrzyma cię jako swojego zwierzaka-…'

Po moim trupie! Ale jest silniejszy ode mnie, więc ostatecznie nie odrzucam tej myśli. Nia cicho warczy, prawie wykorzystując moją osłabioną psychikę, zanim ją powstrzymuję. Po reakcji Olivii wiedziałam, że widziała czerwone oczy mojej wilczycy, "Nie jestem niczyim zwierzakiem. Czy to nie jest koncepcja bycia samotnym wilkiem? Kiedy twój Alfa mówi skacz, skaczesz. Kiedy mi mówią, wyrywam im języki," wyznaję, trzymając jej zszokowane spojrzenie swoim. "W przeciwieństwie do ciebie, nie jestem związana trywialnymi konwencjami rozkazów Alfy," mój ton ociekał dominacją, wyssał powietrze z ich płuc. Nie chciałam tego robić, zmuszać ich wszystkich do uległości. Moc i autorytet wypływają z moich porów naturalnie.

Ona warczy, nie mając nic więcej do powiedzenia, wychodzi. "Wow, nieźle," uśmiecha się Sophia, odwracając głowę, by spojrzeć na mnie, "miałam wrażenie, że nie będziesz mówić. Cieszę się, że to zrobiłaś, ta wataha musi wiedzieć, że ich przyszła Luna i królowa nie jest łatwą do zdominowania." Nie, łatwa do zdominowania to nie jest słowo, które mnie opisuje. Mimo to, nie jestem kimś, kto bawi się w dziecinne gry umysłowe, a coś mi mówi, że wpadłam w pułapkę.

Nie mogłam się powstrzymać, sposób, w jaki mówiła o Jaxsonie... można by pomyśleć, że jest w nim zakochana, a ja byłam zazdrosna. Nie mam prawa być zazdrosna. To ja nie mogę go zaakceptować. No cóż, nie zostało dużo czasu.

Dokładnie trzy tygodnie.

Wychodzimy do ogrodu, niebo znów płonie, tylko tej nocy księżyc ukrywa się za czarnymi oparami dymu, "pełnia zbliża się coraz bardziej," Sophia drży, pocierając ramiona niespokojnie. To prawda; czarownice tracą kontrolę nad swoimi mocami podczas pełni księżyca.

"Tak, też to czuję. Za dwa dni," mruczę, przypominając sobie, że potrzebuję wilczej jagody, żeby odurzyć Nię. To bardziej trucizna, która pali krew płynącą w moich żyłach, ale jest konieczna. Po wszystkim, czym jest trochę więcej bólu?

"Cholera, przepraszam, muszę iść, Dylan mnie szuka," przeprasza i biegnie. Z moich ust wydobywa się cichy oddech, ciesząc się zimnym powietrzem otaczającym moje rozgrzane ciało. Patrzę, jak kwiaty kołyszą się w kierunku wiatru, a obraz maluje się w moich myślach.

'Valerie,' Nia jęczy, chowając głowę za łapami, by nie stracić kontroli przez mój błąd.

Próbuję odepchnąć ten obraz, wpychając go w ciemne, zapomniane zakątki mojego umysłu, zanim wrócę do środka.

Nie wiem, dokąd zmierzałam. Próbuję pozbyć się tego obrazu z myśli, studiując eleganckie detale domu, ale nie mogę się na niczym skupić. Moje serce wali w żebra, a pot spływa po boku mojej twarzy. Moja skóra jest rozgrzana, gdy wpadam do pokoju, by ukryć się przed ewentualnymi obserwatorami.

Już myślą, że jestem niestabilna. Nie muszę im tego udowadniać.

Mój oddech zatrzymuje się, oczy szeroko otwarte w 'zachwycie' i 'niedowierzaniu.' Pokój sztuki, obrazy zdobią ściany. Półki wypełnione płótnami, pędzlami, garnkami, farbami, ołówkami i kolorami rozsypanymi po całym pokoju. Wyglądał na nietknięty, ale zadbany, żaden z przyborów nie wydawał się używany, a bez zastanowienia rozłożyłam płótno i zaczęłam malować.

Sztuka. Utrzymuje mój umysł zajęty i przenosi mnie do świata bez bólu, straty i strachu. Namalowałam obraz wyryty w mojej pamięci na płótnie. Straciłam całkowitą kontrolę nad rękami i pozwoliłam, by instynkty przejęły stery.

Sztuka jest moją ucieczką.

Previous ChapterNext Chapter