Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 6

Nathan położył Emmie na łóżku, gdy nagle zadzwonił jego telefon. Odebrał i poszedł rozmawiać do szafy.

W tym samym czasie Sabrina chciała wziąć swoją piżamę i podążyła za nim. Akurat stanął przed szufladą, w której trzymała wszystkie swoje piżamy. Stał do niej tyłem, rozmawiając o jakiejś umowie, która nie mogła się nie udać, gdy podeszła bliżej i miała zamiar dotknąć jego ramienia, ale on się odwrócił i ich spojrzenia się spotkały.

Zmrużył oczy, pytając ją bez słów, czego chce.

Otworzyła usta, a zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, niespodziewanie wyciągnął wolną rękę i odgarnął włosy znad jej oka. Był tak delikatny, że aż ugięły się pod nią kolana. Odruchowo się odsunęła. To było niespodziewane. To było nagłe uczucie chęci stopienia się w jego silnych ramionach.

Opuszcza rękę i odwraca się. Mówi dalej o raportach i statystykach, a ona wykorzystuje okazję, by wybrać swoje ubrania i wymknąć się z szafy.

Było jeszcze trochę wcześnie, więc wyciąga powieść swojego ulubionego autora i zatapia się w lekturze.

Kończy rozdział i zauważa, że Nathan się rozebrał i ogląda film akcji po drugiej stronie łóżka.

Zanim się zorientowała, sama zaczęła go oglądać. Uwielbiała filmy akcji, komedie, romanse, każdy rodzaj filmów. W jej starym pokoju nie było telewizora, a brakowało jej po prostu oglądania telewizji. Odkłada książkę i nie może powstrzymać się od zerknięcia na Nathana. Siedział z dwoma poduszkami za plecami i jedną ręką za głową.

Niechciana myśl przemyka przez jej umysł. Myśl o przesunięciu się bliżej przyszła jej do głowy i tak szybko, jak się pojawiła, tak szybko ją odrzuciła.

Wraca do filmu. Godzinę później Nathan wstaje, by otworzyć drzwi dla Dylana i Alyssy. Jak tylko je zamyka, wybucha kłótnia. Żadne z nich nie chciało spać obok Emmie. "Ona kopie," narzekała Alyssa.

"I zabiera całe miejsce na łóżku," dodaje Dylan. Dochodzą do wniosku, że Emmie będzie spała między Nathanem a Sabriną.

Sabrina przesuwa się na środek łóżka.

Dylan kładzie się obok niej, a Alyssa obok niego. Po drugiej stronie Emmie jest Nathan. Jeśli odpowiednio ustawiłaby stopę, mogłaby go dotknąć.

"Jutro ja śpię obok cioci Sabriny." Ziewa Alyssa.

Nathan jęczy i odwraca się do niej plecami. Oczywiste było, że nie podobały mu się ich plany.

Telewizor gaśnie, a pokój staje się ciemny i cichy. Wkrótce słychać chrapanie trójki dzieci. Potem zasypiają też dorośli.

"Ała..." Sabrina budzi się, gdy ktoś ciągnie ją za włosy.

Nathan budzi się nagle. "Wszystko w porządku?" Jego ręka sięga i opada na jej bok.

"Tak... Alyssa i Dylan nie kłamali, Emmie jest złym śpiochem."

Siada, zapala światło i widzi, że Emmie leży poziomo, a jej palce są zaplątane w włosy Sabriny.

Pochyla się i pomaga rozplątać bałagan.

"Dziękuję." Szepcze.

"Tak..." Klęka i podnosi Emmie, kładąc ją między jej bratem a siostrą.

"Śpij tam." Kiwając głową w bok.

"To nic, jestem w porządku."

Ignorując ją, gasi światło i przesuwa się bliżej Dylana, cal od niej. Całą noc czuła jego oddech i ciepło bijące od niego. Myślała, że gdy zasypiała, mogła czuć jego bicie serca, ale wtedy to mogło być jej własne...

Rano znowu to się stało. Obudziła się przestraszona. Kiedy otworzyła oczy, Emmie siedziała na niej z marsową miną. "Głodna." Marudziła.

Spojrzała na zegar, było 6:02. Potem zerknęła na drugą stronę łóżka, ale Nathan tam nie był, choć słyszała szum prysznica.

Zaspana, usiadła, przetarła oczy, podniosła Emmie i ruszyła do kuchni.

Clarissa już tam była. "Czekałam na mojego rannika." Uśmiechnęła się i wzięła Emmie na ręce.

"Powiedziała, że jest głodna."

"Wiedziałam, że będzie, ona jest jak zegar. Już zrobiłam jej jajka i tosty."

Sabrina już miała wracać do łóżka, ale Clarissa ją zatrzymała.

"Hej, przepraszam za wczoraj." Przeprosiła. "Mówiłam, że coś było dziwnego w dniu waszego ślubu, ale to dlatego, że Nathan na początku nie wyglądał na szczęśliwego..."

Przerwała jej. "W porządku... Nie ma potrzeby."

"Nie, posłuchaj mnie." Clarissa dotknęła jej ramienia. "Potem zobaczyłam, jak na ciebie patrzył. To nie jest takie łatwe dla Baylee, żeby to zobaczyć. Małżeństwo naszych rodziców sprawiło, że żadna z nas nie chciała się żenić. Baylee, jak sądzę... czuje to najsilniej. Kiedy wyszłam za mąż, ona to ciężko przeżyła. Powiedziała mi, że jestem szalona i nie rozmawiała ze mną przez miesiąc. Nathan był całkowicie po jej stronie." Postawiła Emmie na blacie i podała jej talerz.

"Małżeństwo naszych rodziców było bez miłości. Całe życie patrzyłyśmy na nich, myśląc, że takie jest małżeństwo. Próbowałam powiedzieć Baylee, że jedno małżeństwo nie oznacza wszystkich. Ona po prostu nie może tego zobaczyć z mojej perspektywy."

"Myślę, że musi znaleźć odpowiednią osobę, żeby zmienić zdanie."

Clarissa uśmiechnęła się i skinęła głową, napełniając kubek Emmie. "Tak, myślę, że masz absolutnie rację. Jacob zmienił moje zdanie, a ty zmieniłaś zdanie Nathana. Ona po prostu musi spotkać odpowiednią osobę."

Zaczęła czuć się okropnie. Nie chciała, żeby Clarissa traktowała ją miło czy przepraszała, a teraz zwierzała się jej z małżeństwa i życia swoich rodziców. Poczucie winy ją zżerało. Jej brat jej nie kochał, a jej siostra miała częściowo rację. Uśmiechnęła się. Co innego miała zrobić?

Nathan właśnie wychodził z łazienki, kiedy wróciła do pokoju. Był ogolony i wyglądał oszałamiająco w swoim czarnym garniturze.

Wskoczyła z powrotem do ciepłego łóżka, przykryła się i zamknęła oczy. Potem była zmuszona je znowu otworzyć. Stał nad nią, poprawiając pasek.

"Mam dzisiaj wieczorem imprezę charytatywną. Pójdziesz ze mną."

Była bardzo świadoma faktu, że nie zapytał. "Nie mogę. Muszę pomóc Tony'emu dokończyć naprawy w schronisku."

"Jedyną rzeczą, którą musisz zrobić, to być gotowa na siódmą." Położył duży nacisk na słowo musisz. Skończył poprawiać pasek i dalej na nią patrzył.

"Dlaczego? Czy nie radziłeś sobie dobrze beze mnie na tych imprezach?" Wiedziała, że mogłaby wrócić na siódmą, ale sposób, w jaki zapytał, sprawił, że protestowała.

"Nie kwestionuj mnie, Sabrino. Po prostu bądź gotowa na siódmą."

Usiadła, nie czując już senności. "A co jeśli nie będę gotowa na siódmą?" Wyzwała go.

Wyglądał na wściekłego. Zaciśnięta szczęka i przenikliwy wzrok. "Masz szczęście, że oni tu są." Wskazał na śpiącą Alyssę i Dylana.

Chciała wstać i zapytać dlaczego jeszcze raz, ale zdrowy rozsądek wziął górę.

"Jeśli nie będziesz tu, kiedy wrócę dziś wieczorem." Wskazał na nią. "kiedy cię znajdę. Nie jeśli, Sabrino, kiedy... Nie spodoba ci się to, co ci zrobię, i nie obchodzi mnie, kto będzie patrzył."

Nathan przeczesał palcami włosy. "Jesteś moją żoną i twoje obowiązki są wobec mnie, a nie wobec jakiegoś cholernego schroniska dla zwierząt." Wybiegł z pokoju, nie dając jej szansy na dalsze protesty.

Wzięła głęboki oddech. Wciąż była oszołomiona jego słowami. Ignorował ją przez całe ich małżeństwo, a teraz domagał się jej czasu. Ona niczego od niego nie wymagała. Nie zadawała pytań ani nie oczekiwała jego obecności. Pewnie przez ostatni rok zabierał do łóżka wiele różnych kobiet, a ona miała być mu zobowiązana?

Dzień minął szybko. Telefon Sabriny zadzwonił z alarmem przypominającym o czasie. Powiedziała Tony'emu, że dzisiaj nie może zostać do zamknięcia i nie miała z tym problemu. Robili duże postępy.

Wróciła do domu trochę po szóstej. W rezydencji było cicho. Nikt nie wyglądał na obecnego. Nie że by to wiedziała.

Wzięła prysznic i założyła czarną, długą suknię bez pleców z rozcięciem z boku. Była prosta i elegancka. To był jej styl. To jedna z niewielu rzeczy, które kupiła. Następnie nałożyła delikatny makijaż i założyła bransoletkę z żółtym szafirem, którą podarował jej ojciec.

Kiedy Nathan przyjechał, była w garderobie, wybierając czarną parę szpilek.

"Cholera jasna!" Syknął, odbierając telefon. "Elroy, gdzie jest moja żona?" Przez chwilę milczał, słuchając.

Sabrina podeszła do drzwi i obserwowała go. Jego postawa była sztywna, a on stał tyłem do niej. "Co masz na myśli, mówiąc, że jej nie widziałeś? Miała wyjść z tobą." Warknął.

"Jestem tutaj." Jej delikatny głos sprawił, że gwałtownie odwrócił głowę.

"Znalazłem ją." Rozłączył się. Jego klatka piersiowa widocznie opadła. "Gdzie byłaś?"

Jej brwi uniosły się. "W garderobie?"

Nie odpowiedział. Wsunął ręce do kieszeni i powoli przyglądał się jej, bezwstydnie przesuwając wzrokiem po jej kształtach. Jego spojrzenie wyrażało subtelną pożądliwość. "Wow." Mruknął.

Zignorowała komplement. "Elroy to nie tylko kierowca limuzyny, prawda?"

"Nie jest kierowcą limuzyny." Potwierdził.

"Dlaczego?"

"Jak myślisz, Sabrina? Dla twojego bezpieczeństwa. Twój ojciec nie jest jedynym, który potrafi knuć dla pieniędzy, a ty jesteś idealnym celem."

"Dlaczego miałbyś się przejmować moim bezpieczeństwem? Czy to nie rozwiązałoby twojego problemu?" Nie znała dokładnego powodu działań ojca. Zakładała, że chodziło o pieniądze, i nie rozumiała, jak jej małżeństwo z Nathanem mogłoby komuś przynieść korzyści.

"Jakim człowiekiem myślisz, że jestem?" Czekał na jej odpowiedź, a gdy spuściła wzrok na stopy, gwałtownie wyszedł z pokoju.


WYDARZENIE CHARYTATYWNE

Przy ich stole siedziało dziesięć innych osób, wszyscy bogaci biznesmeni z pięknymi kobietami u boku.

Nathan przedstawił ją wszystkim jako swoją żonę i trzymał rękę na jej dolnej części pleców nawet wtedy, gdy siedziała. Było to miłe, ale jednocześnie irytujące. Starała się to ignorować i słuchać rozmów o polityce, które ciągle się pojawiały. Potem podano kolację i starszy dżentelmen przekonał innych mężczyzn do zapalenia cygara przed rozpoczęciem licytacji.

Nathan zwrócił się do niej. "Zaraz wrócę. Nie ruszaj się."

Kiwnęła głową. I tak nie planowała się ruszać. Wyjęła telefon z torebki i wpisała w Google imię mężczyzny, którego właśnie poznała. Na pierwszym miejscu pojawiła się informacja, że jest magnatem naftowym. Czytała szczegóły jego życia i firmy, gdy kątem oka zauważyła mężczyznę siedzącego na miejscu Nathana. Na początku myślała, że to on.

"Cześć, jestem Jason." Przedstawia się. Nie wyciąga ręki, trzyma łokcie na stole. Był całkiem przystojny, blond włosy i zielone oczy.

Ona mruży oczy, patrząc na niego, ale nie odpowiada.

Wtedy przyszła jej do głowy myśl. A co, jeśli to jakiś współpracownik Nathana, a ona jest niegrzeczna? "Cześć." Uśmiecha się lekko.

"Randka Nathana?" pyta.

Chciała powiedzieć jego żona, ale wciąż nie czuła się z tym dobrze. "Tak."

"Co robisz z tym brutusem? Chodź ze mną do domu dziś wieczorem." Uśmiecha się złośliwie.

Sabrina zaśmiała się tak głośno, że wszystkie kobiety przy stole skupiły na niej wzrok. "Jesteś bezpośredni, prawda?"

"Podoba mi się to, co widzę." Przechyla się i próbuje odgarnąć włosy z jej twarzy. Natychmiast odsuwa się do tyłu.

"Co ty, do diabła, myślisz, że robisz?" Nathan stanął za nimi.

Jason wstaje. "Zostawiłeś swoją randkę samą. Tylko dotrzymywałem jej towarzystwa."

Nathan chwyta go za koszulę jak żmija atakująca swoją ofiarę. "To moja żona..."

Uśmiecha się jednym z tych złowrogich uśmiechów. "To nie to, co ona powiedziała."

Jego brwi marszczą się, a potem uśmiecha się. Tylko jego uśmiech był seksowny, pomyślała Sabrina. Cofnął prawą rękę i uderzył Jasona w szczękę. Ochrona była tylko kilka sekund dalej. "Nie dotykaj mnie..." Rozkazuje, zanim ktoś go dotknie.

"Idziemy." Chwyta swoją żonę i wyciąga ją z lokalu. Potem dzwoni po szofera limuzyny, żeby ich odebrał. Cały czas jego uścisk na jej nadgarstku się zacieśniał. "Co to, do cholery, było?" Krzyczy.

Wciąż była w szoku po tym, co się stało, i miała trudności z oddychaniem. On chodził naprawdę szybko. "Podszedł do stołu i usiadł obok mnie." Wyjaśnia.

"To znaczy, że musisz z nim flirtować?"

Chwyta rękę, którą trzymał jej nadgarstek. "Boli mnie."

Natychmiast rozluźnia uścisk. Widziała wyraz żalu, gdy zacisnął szczękę. "Przepraszam."

Jej usta lekko się rozchyliły. Wow, powiedział przepraszam.

Kiedy samochód podjeżdża, prowadzi ją do środka. Przesuwa się tym razem, pamiętając ostatni incydent. "Nie flirtowałam." Kontynuuje swoje wyjaśnienia. "Dlaczego jesteś tak zdenerwowany? Ile kobiet miałeś od naszego ślubu, nie mówiąc już o flirtowaniu?"

Patrzy na nią złowrogo. To najwścieklejszy, jaki kiedykolwiek go widziała. Zaciskał zęby, a palce pocierały się, jakby chciał ich użyć, ale się powstrzymywał.

"Trudno oczekiwać, że będę cię nazywać mężem." Kontynuuje naciskanie na jego czerwone guziki.

Chwyta ją za ramię niespodziewanie, przyciągając ją do swoich oczu. "Jesteś moją żoną. Czy nie dlatego wyszłaś za mnie? Czy jest jakiś inny powód?"

Jej oczy rozszerzyły się. "Dlaczego ciągle mnie o to pytasz?"

"Bo chcę to usłyszeć."

"Dlaczego?" Szepnęła.

Nie wiedział, jak na to odpowiedzieć. Prawda była taka, że chciał jej nienawidzić. Chciał, żeby powiedziała, że lubi spać do późna i chce żyć w luksusie, że nie lubi ciężkiej pracy. Niestety, przez ostatni tydzień, po spędzeniu z nią czasu, nie mógł zobaczyć osoby, którą sobie wyobrażał. Osoby, która wydaje niepotrzebne sumy na ubrania, buty i makijaż.

Przez ostatni rok blokował ją i udawał, że nie istnieje. Jego matka mówiła mu, że siedzi w swoim pokoju cały dzień, wyglądając ładnie. Więc zakładał, że to wszystko, co chciała robić.

Samochód gwałtownie się zatrzymał. Dotarli do domu.
Previous ChapterNext Chapter