Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 5

Sabrina bawi się z dziećmi jeszcze trochę, a potem wysyła je, żeby się umyły przed snem. Natychmiast czuje się nie na miejscu i nieswojo. Tęskni za pokojem, w którym była uwięziona.

Motyle trzepoczą w jej żołądku, gdy idzie na górę. W duchu modli się, żeby Nathan był w swoim gabinecie.

Włącza światło w pokoju, gdy wchodzi, i znajduje go pustym. Wydycha z ulgą. Gabinet był prawdopodobnie tam, gdzie on teraz przebywał.

Zakłada piżamę i biegnie do łazienki. Zdejmuje biżuterię, zmywa makijaż i myje zęby.

Gdy tylko zamyka drzwi łazienki, Nathan wychodzi z szafy. Zastyga w miejscu i gapi się na niego. Nie miał na sobie koszulki, tylko czarne spodnie dresowe. Jego mięśnie brzucha, każda krzywizna, lśniły czy coś.

"Nie martw się, łóżko jest wystarczająco duże. Nie dotknę cię." Przechodzi obok niej do łazienki.

Oczywiście, że jej nie dotknie. Nie ożenił się z nią z własnej woli. Otrząsa się z tych myśli i kładzie się do łóżka. Jej oczy zamykają się od razu. Następnym razem, gdy je otwiera, widzi jego twarz pochylającą się nad nią.

"Zakładam, że chcesz być blisko mnie," stwierdza.

Ona wciąga powietrze, gdy on nie czeka na jej odpowiedź ani ruch, tylko wsuwając się obok niej. Jego twarde ciało ociera się o nią i przesuwa ją o stopę w bok.

"To jest moja strona," oznajmia.

Taki brutal, chciała powiedzieć. "Przepraszam... Zazwyczaj śpię po tej stronie łóżka. Nie pomyślałam."

"Nic nie szkodzi... Idź spać." Puszy swoją poduszkę i odwraca się do niej plecami.

Ona siada i przesuwa się na bok. Nagle czuła, że to ona zakłóciła jego sen. Nie będzie łatwo zasnąć. Była świadoma każdego jego oddechu i musiał wziąć prysznic w pewnym momencie, bo ciągle czuła zapach ogórków...

Gdy zamyka oczy ponownie, tym razem widzi siebie wspinającą się na niego. Otwiera oczy szeroko. Nie powinna tak myśleć. Zaczyna się wiercić i przewracać, próbując znaleźć wygodną pozycję, ale ostatecznie nie mogła.

Wstaje i patrzy na niego. Poruszył się raz. Obracając się na plecy. Pościel opierała się na jego biodrach, pozwalając jej zobaczyć zarys jego sześciopaku.

Dlaczego, do cholery, musiał być taki atrakcyjny? Czy nie mogła mieć męża, który może byłby trochę mniej urodziwy? Lepiej jeszcze, może męża, który by ją lubił.

Opada z powrotem, zamyka oczy i próbuje znowu zasnąć. Ale ciągle się przestawia. Nie mogła uwierzyć, że tak trudno jest zasnąć z nim w pobliżu.

"Chciałabyś, żebym ci pomógł leżeć spokojnie?" On nie spał.

Zastyga. "Nie." Odwraca się do niego plecami i mimo że bardzo chce, nie rusza się już więcej.


To był najgorszy sen w jej życiu. Czuła, że w ogóle nie zasnęła. Dźwięk zamykających się drzwi łazienki budzi ją. Nathan podchodzi do swojej strony łóżka i sięga po zegarek z nocnego stolika.

Mogła powiedzieć, że nie wiedział, iż na niego patrzyła. Potem jego oczy zwężają się na nią na chwilę. Wkłada portfel do kieszeni i rozkojarzony patrzy na telefon.

Ona odwraca się, sięga po swój telefon na nocnym stoliku i sprawdza godzinę. 6:13 rano.

Nie była już przyzwyczajona do wstawania tak wcześnie.

Zaczyna dzień od kawałka tostu i przytulania trójki uroczych dzieci. Były takie słodkie, upewniając się, że wróci, i planując gry, które będą razem grać. Obecność dzieci w domu sprawiała, że czuła się lepiej. Życie stawało się trochę łatwiejsze. To było jak świeży oddech powietrza.

Później w schronisku, około piątej, na parking wjeżdża radiowóz. Dwóch policjantów wchodzi do budynku, trzymając czarnego szczeniaka.

Tony i Sabrina witają ich. Mówią, że przyjechali z dwóch powiatów dalej, co zajęło im około czterdziestu pięciu minut. Pies został potrącony przez samochód i na szczęście miał tylko stłuczone żebra. Nikt go nie chciał ani nie zabrał do domu. Schronisko Tony'ego było ich ostatnią nadzieją przed eutanazją.

Z radością go przyjmują. Sabrina przygotowuje mu wygodne legowisko, daje jedzenie, wodę i leki przeciwbólowe, które zostawili policjanci. Potem kończy malowanie recepcji i idzie do miejsca, gdzie zostawiła nieruchomego psa. Nie chciała go zostawiać. Wyglądał na zdezorientowanego i bezradnego. Więc siada z nim na podłodze i głaszcze go, aż zasypia.

Ding! Wiadomość tekstowa. Telefon Nathana.

"Zakładam, że jesteś w schronisku dla zwierząt. O której będziesz w domu?"

Było prawie siódma. Chciała zapytać, czy to naprawdę ma znaczenie, ale tego nie zrobiła. Odpisała.

"Nie jestem pewna." Wysłane.

Po minucie. Ding! Kolejna wiadomość tekstowa. "Dzieci i ich matka pytają o ciebie. Jako twój mąż powinienem wiedzieć, kiedy wrócisz do domu. Nie sądzisz?"

Wymagał odpowiedzi, wiedziała to. Ale nie chciała wracać. Czuła, jakby w tamtym miejscu miała zaciśnięte gardło. Odpisała jednak. "Wychodzę za 10 minut." Wysłane.

Natychmiast. Ding! Telefon Nathana. "Nie zawracaj sobie głowy, przyjadę po ciebie."

Niedługo potem siedziała na miejscu pasażera w jego czarnym sportowym samochodzie. Prowadził bez wysiłku, trzymając jedną rękę na biegu. "Musisz mi dawać znać, jeśli będziesz się spóźniać." Rozkazał stanowczo.

Skinęła głową na znak zgody i odwróciła wzrok.

"Baylee nas dziś zaskoczyła. Zostaje na jakiś czas."

Jej szyja gwałtownie obróciła się w jego stronę. "Wiesz, że ona podejrzewa, że nasze małżeństwo jest fikcyjne, prawda?" Zapytała spanikowana.

"Nie ma znaczenia, co myśli Baylee. Może myśleć, co chce." Skupił wzrok na drodze.

Kiedy dotarli do domu, przy drzwiach wejściowych zostali otoczeni przez trójkę małych ciał, a oczywiście Alyssa odezwała się pierwsza. "Tęskniliśmy za tobą!"

Dylan zaraz potem. "Czy nie mieszkasz tutaj?"

"Nie wiedziałam, że znowu wyszłaś. Widzę, że poszedłeś po swoją żonę." Clarissa uśmiechnęła się do Nathana.

"Co za niespodzianka, Sabrina..." Baylee wyskoczyła zza swojej siostry. "To pierwszy raz, kiedy widzę mojego starszego brata z tą samą kobietą dwa razy. Musisz być kimś wyjątkowym."

"Miło cię widzieć, Baylee."

"Nie wkurzaj mnie, Baylee." Warknął przez zęby.

Sabrina wykorzystała ten moment rywalizacji rodzeństwa, by pobiec na górę wziąć prysznic.

Pochyliła się z ręcznikiem, susząc włosy, a kiedy odrzuciła włosy do tyłu, napotkała wzrok Nathana w lustrze.

"Dlaczego mnie poślubiłeś?" Jego ręce były w kieszeniach, a on opierał się o zamknięte drzwi pokoju.

„Co masz na myśli?”

„Nie udawaj głupiej, Sabrino. Mówię dokładnie to, co powiedziałem.”

Odwraca się do niego. Obserwował ją uważnie i powoli zaczynał się zbliżać.

Z szeroko otwartymi oczami i rozchylonymi ustami cofa się o krok. Dlaczego zachowuje się tak, jakby już tego nie wiedział?

„Wiesz dlaczego?” powiedziała.

„Chcę to usłyszeć z twoich ust.”

„Mój ojciec mnie o to poprosił.” Może zostawiłby ją w spokoju, gdyby po prostu mu odpowiedziała.

„Dlaczego?” Skanuje jej rysy twarzy.

„Nie wiem.” Była zamrożona z oczami skierowanymi na niego jak sarna złapana w światła reflektorów.

„Nie wciskaj mi tego kitu. Chcę od ciebie prawdy, Sabrino.”

Jej imię w jego ustach sprawiło, że serce jej zabiło szybciej. „Nie rozumiem. Dlaczego miałbyś potrzebować mojej odpowiedzi na to? Ty, ze wszystkich ludzi, powinieneś mieć właściwe informacje.” Wciąż cofała się o kroki.

„Co ci powiedział twój ojciec?” Zapytał, zbliżając się.

Zaczynała teraz rozumieć. Martwił się o swój sekret. „Och, teraz rozumiem. Martwisz się o informacje, które ma na ciebie mój ojciec.”

„Na mnie?” Wskazuje na swoją pierś.

Jej brwi się uniosły. „A na kogo innego?”

Nathan chwyta ją za ramiona i przyciąga bliżej. „Co ci powiedział twój ojciec, Sabrino?” Jego szczęka się zacisnęła. „Nie każ mi pytać ponownie.”

Przygryza wargi. „Czy to ma znaczenie?” W tym momencie zza drzwi dobiegł głośny huk i krzyk.

Jej głowa zwróciła się w kierunku dźwięku. Próbuje się ruszyć, ale uścisk Nathana się zacieśnia.

„Puść mnie. To brzmi jak Emmie.” Mówi, wiercąc się w jego objęciach.

Mruga i puszcza ją.

Kiedy otwiera drzwi, znajduje płaczącą Emmie na podłodze. Clarissa, Vivian i dzieci ją otaczają. Łzy płynęły z jej jasnych zielonych oczu.

Dylan zaczyna wyjaśniać Sabrinie, co się stało, podczas gdy Clarissa podnosi swoją córkę.

„Biegła tak szybko, że uderzyła głową w ścianę.”

Sabrina patrzy na podłogę, widząc książkę z alfabetem. Schyla się, by ją podnieść.

„Chciała ci pokazać swoją ulubioną książkę,” mówi Alyssa.

Vivian rzuca jej groźne spojrzenie, gdy idzie za swoją córką na dół.

Sabrina cofa się o krok i wpada na coś, co czuła jak ceglana ściana. Pierś jej męża. Szybko rusza do przodu, chwytając za ręce Alyssy i Dylana, którzy zostali z nią. Nie spojrzała na niego, chciała uciec od jego pytań. Sprawiał, że czuła się nerwowa i bezbronna.

Rozmawia z Dylanem i Alyssą, aż dotrą do salonu. Potem ich puszcza.

Wszyscy siedzieli, zaangażowani w rozmowę, dopóki jej nie zauważyli. Tylko mała Emmie miała głowę wtuloną w pierś matki, wydając małe pociągające dźwięki. Clarissa siedziała na trzyosobowej kanapie obok Baylee, a Vivian siedziała obok Jacoba na innej trzyosobowej kanapie.

Chciała tylko pocieszyć Emmie i oddać jej książkę. Więc siada na pustym miejscu obok Clarissy. „Wszystko w porządku?” pyta.

Emmie patrzy w górę, ale nie odpowiada. Więc po prostu kładzie książkę na kolanach Clarissy.

Potem rozgląda się wokół. Wszyscy na nich patrzyli.

Nathan poszedł za nią. Usiadł naprzeciwko i skupił wzrok w jej kierunku. Kiedy ich oczy się spotkały, nie odwrócił wzroku.

Zamierzała wyjść, gdy Emmie skoczyła w jej ręce. „Emmie chce spać z tobą.”

Sabrina zmiękła. "Och, jeśli to w porządku z twoją mamą i tatą." Nagle przypomniała sobie, że ma współlokatora. "Ach, i wujek Nathan." Spojrzała na niego.

Vivian westchnęła z rezygnacją i wyszła.

"Nie mam z tym problemu," oznajmił Jacob.

Baylee zaśmiała się. "Wszyscy wiemy dlaczego. Clarissa mówiła mi o twoim małym problemie z nakłonieniem jej do spania we własnym łóżku."

Sabrina musiała chwilę się nad tym zastanowić. Jacob chciał kochać się ze swoją żoną. To tylko przypomniało jej o tym, jak Nathan mógłby kochać się z nią. Co nigdy się nie zdarzy. Odepchnęła tę myśl z głowy.

"Przepraszam, że blokuję ci żonę. Zrozumiesz, kiedy będziesz miał dzieci." Jacob spojrzał na Nathana, zanim puścił do swojej żony oczko.

Nathan nawet nie spojrzał na Jacoba, ciągle patrzył na Sabrinę.

"Możemy spać z ciocią Sabriną? Proszę, wujku Nathan." Spojrzał na swoje siostrzenice i siostrzeńca przed sobą i głęboko westchnął. "Dobrze."

Jacob podziękował Bogu, a Sabrina nie mogła powstrzymać się od chichotu na jego radość.

Jej śmiech nie trwał długo, gdy Baylee zmrużyła na nią oczy. "Więc kiedy zamierzasz mieć własne dzieci?"

Przypominając sobie dzień swojego ślubu, Sabrina odpowiedziała. "Nie jestem pewna. Powinnaś zapytać swojego brata."

Baylee uśmiechnęła się złośliwie. "Co się stało z tym, że nigdy nie chcesz mieć dzieci, wielki bracie?"

Nathan zmarszczył brwi. "Wiesz, że nie powinnaś wtrącać się w moje sprawy."

Do tej pory Sabrina tylko słyszała o Nathanowym "kim jesteś, żeby mnie kwestionować" nastawieniu.

Baylee nie ustępowała. "Och, daj spokój. Mama powiedziała mi, że ona jest tu tylko dla jednego powodu. Pieniędzy. Nie chcesz odpowiedzieć, bo wiesz, że to prawda."

"A wiesz, co się dzieje za moimi drzwiami sypialni?" On też nie ustępował.

"Nie, ale mama..."

Przerwał jej. "Ale mama nic! Ona też nie wie, co się dzieje za zamkniętymi drzwiami."

"Dobra, dość tego!" Clarissa przerwała, zanim Baylee mogła znowu się odezwać. "Baylee, nie możesz robić z czyjegoś małżeństwa swojej sprawy. Przestań słuchać mamy. Nigdy nie będzie zadowolona z żadnej kobiety w życiu Nathana. Po prostu pozwól jej się wyżalić. Nie angażuj się."

"Och, proszę... Sama mówiłaś w dniu ich ślubu, że coś jest nie tak."

"Tak, mówiłam. To było zanim ich razem zobaczyłam."

Baylee kręciła się na swoim miejscu, próbując spojrzeć prosto na swoją siostrę. "Nie uważasz, że to dziwne, że zaczęliśmy o niej słyszeć dopiero po ustaleniu daty ślubu?"

Wzrok wszystkich przesuwał się z twarzy na twarz. Sabrina wzięła głęboki oddech, oczekując najgorszego. Naprawdę nie obchodziło ją, czy cały świat dowie się, że ich małżeństwo jest fałszywe. Vivian zdawała się chcieć wzbudzić podejrzenia z jakiegoś powodu. Czy to nie wpłynęłoby na jej cenny sekret? Byłaby szczęśliwa, gdyby nie musiała dzielić pokoju z Nathanem.

"Chcę wiedzieć, jak to zrobiłaś? Baylee zwróciła uwagę z powrotem na Sabrinę i zmrużyła oczy. "Co zrobiłaś, żeby mój brat cię poślubił? Co?"

Sabrina miała zamiar odpowiedzieć. Dlaczego nie zapytasz swojego brata, ale bała się tej kwestii.

"Dość!" Nathan sprawił, że wszyscy podskoczyli.

Clarissa podniosła rękę, dając Nathanowi znak, żeby się uspokoił. Wskazała na śpiące dziecko w ramionach Sabriny.

"Chodźmy." Wstał i rozkazał swojej żonie.
Previous ChapterNext Chapter