




4. Deszcz
Ten rozdział zawiera pewne wyzwalacze, ponieważ ma fragmenty dotyczące sytuacji niekonsensualnych. Oznaczę tę część gwiazdką, jeśli ktoś chce ją pominąć.
Moje usta wciąż mrowią po pocałunku, który Jordan dał mi wcześniej. Nie rozumiem, dlaczego nagle zaczął być dla mnie taki miły. Jeszcze dwa dni temu traktował mnie jak niewolnicę. 'Rain, zrób to; Rain, zrób tamto. Rain, nie dostaniesz jedzenia przez dwa dni za to, że oddychasz.' A potem nagle się zmienił. Wczoraj wieczorem nie tylko ukradł mój pierwszy pocałunek – który tak bardzo chciałam, żeby był z moim partnerem – ale także przyniósł mi jedzenie.
Pewnie chce tylko seksu. Ale dlaczego ja? Jest wiele innych kobiet w stadzie, z których mógłby wybierać.
Kiedy skończę myć okna, powoli idę w stronę schodów. Jeśli sprawię, że Jordan będzie musiał dłużej czekać, pewnie mnie ukarze.
Zapach cytryn dociera do mnie, więc biegnę na parter. Kobiety są zajęte ostatnimi przygotowaniami na imprezę w ogrodzie, a ja staram się być jak najmniej widoczna, nie chcąc zostać zauważona.
„Rain,” ktoś nagle woła moje imię. „Czy mogę z tobą porozmawiać?”
Mogłabym rozpoznać ten głos wszędzie. Moje ręce drżą, gdy powoli odwracam się, by spojrzeć na mężczyznę za mną. „Tak, Alfo Ben,” odpowiadam ojcu Jordana, Alfie stada.
„Jeśli byłabyś tak uprzejma, pójdziesz ze mną do mojego biura.”
Do jego biura? Nie. Nie. Nie. Rozglądam się desperacko, mając nadzieję, że ktoś mnie potrzebuje, ale nikt nie zwraca na mnie uwagi. Przez chwilę nawet myślę o rzuceniu czegoś na podłogę, mając nadzieję, że to sprawi, że zostanę ukarana, ale Alfa Ben kładzie swoją lewą rękę na moich plecach i popycha mnie do przodu. Jego dotyk sprawia, że chce mi się wymiotować.
Kiedy jesteśmy przed jego biurem, otwiera drzwi i wpycha mnie do środka. Żaluzje są opuszczone, rzucając cienie na całe pomieszczenie. Zatrzymuję się przy biurku, a gdy słyszę zamek, moje kolana prawie się uginają.
Nagle jestem chwycona za ramiona, obrócona i przyciśnięta do ściany.
„Unikałaś mnie zbyt długo,” Alfa Ben warczy mi do ucha, gdy przyciska moje ciało do ściany, jego palce owijają się wokół mojej szyi.
Jego zapach kwaśnych cytryn sprawia, że robi mi się niedobrze.
„Proszę,” błagam, gdy jego wolna ręka zaczyna rozpinać moje dżinsy. Moje serce wali w piersi. Dlaczego nikt mi nie pomaga?
„Myślisz, że nie wiem o tym, że Jordan cię pocałował?” pyta, gdy wpycha swoje palce we mnie, raniąc mnie.
Gryzę język i zamykam oczy, wyobrażając sobie, że jestem daleko stąd. Safia blokuje ból, a biały wilk pojawia się w mojej wyobraźni. Śniłam o nim raz, dawno temu. W tym śnie był raniony przez potwory ukrywające się w cieniach. Odpędziłam potwory, a gdy krwawił, trzymałam jego głowę na moich kolanach. Kiedy zamknął swoje srebrne oczy, obudziłam się. Od tamtej pory jest zawsze ze mną, gdy jestem... raniona.
„Czy Jordan podejrzewa, co robimy w tym biurze?” pyta Alfa Ben, kontynuując zadawanie mi bólu. Kręcę głową. Alfa Ben był bardzo ostrożny, żeby nikt go nie przyłapał. „Dobrze. Będziesz nadal się z nim spotykać i robić wszystko, o co cię poprosi, tak długo, jak będzie tego chciał.”
Nic nie mówię, skupiając się na białym wilku. Tak jak ja, on także był maltretowany. Jest jedynym, który mnie rozumie, rozumie, przez co przechodzę. Przynajmniej tak sobie wyobrażam.
„Rozumiesz, ty mała dziwko?” Alfa Ben syczy mi do ucha.
Do moich uszu dociera skomlenie. Czy to ja? „Tak,” zgadzam się w obawie przed tym, co mógłby mi zrobić, gdybym powiedziała nie.
"Dobrze," mówi, zanim usuwa rękę z moich dżinsów i kładzie dłonie na moich ramionach. "Minęło dużo czasu, odkąd widziałem twoje usta na moim kutasie," mówi, popychając mnie w dół.
Safia blokuje wszystko, co się dzieje. Trzymam oczy zamknięte, skupiając się na białym wilku. Kiedy Alfa Ben kończy ze mną, odsuwa się, a ja biegnę do łazienki przylegającej do biura i wymiotuję. Tępy ból, który czuję między nogami, szybko znika, gdy Safia robi wszystko, aby zablokować wszystkie najgorsze części ataku. Mogłaby sprawić, że zapomnę wszystko, ale muszę wiedzieć, co robi Alfa Ben, aby pewnego dnia być na tyle silną, żeby nikt więcej mnie nie skrzywdził.
Pasta do zębów jest po lewej stronie umywalki, chwytam ją. Wyciskam tyle, że kończy się to kolejnymi wymiotami.
Kilka minut później, kiedy już panuję nad sobą, a w ustach mam smak, jakbym zjadła całe pole mięty, poprawiam dżinsy i wychodzę z łazienki. Alfa Ben siedzi przy biurku, pisząc coś na komputerze.
"Mogę już iść?" pytam, mając nadzieję, że skończył ze mną i mogę wziąć prysznic, żeby zmyć jego zapach ze mnie.
"Jak mówiłem wcześniej, chcę z tobą porozmawiać," mówi Alfa Ben, wskazując na krzesło przed swoim biurkiem.
Robię, co każe, i siadam naprzeciwko niego. Moje ręce wciąż drżą, więc kładę je na kolanach, czekając, aż Alfa powie, czego chce, żebym mogła jak najszybciej się stąd wydostać.
"Wkrótce skończysz dziewiętnaście lat," mówi po kilku minutach niekomfortowej ciszy. "Wystarczająco stara, aby znaleźć swojego partnera. Czy myślałaś o tym, co się stanie, jeśli nie znajdziesz swojego przeznaczonego?"
Poza panem Smithem, nikt nie wie, że planuję ucieczkę. "Nie," odpowiadam.
"Mój syn wkrótce się tobą znudzi. Przeleci cię kilka razy, a potem przejdzie do następnej samicy. On wciąż jest szczeniakiem, który myśli, że jest gotowy, aby stać się Alfą tej watahy. Potrzebujesz prawdziwego samca..."
Czuję, że na mnie patrzy, czekając, aż coś powiem. Nawet jeśli nie widzę jego twarzy, trzymam oczy utkwione w stosie papierów na biurku.
Mój partner będzie prawdziwym samcem, takim, który nigdy mnie ani żadnej innej samicy nie skrzywdzi.
"Kogoś takiego jak ja," dodaje. "Głęboko w lesie jest chatka. Nikt tam nie mieszka. Jeśli zgodzisz się, żebym się tobą opiekował, będziesz mieszkać w tej chatce. Wszystko, co musisz zrobić, to zaspokajać moje potrzeby, ponieważ moja partnerka nie może tego zrobić."
Zaciskam zęby. Chociaż Luna Maria jest dla mnie okropna, zasługuje na lepszego partnera. "Nigdy nie zgodzę się na kogoś, kto mnie latami krzywdził."
W biurze rozlega się warkot. "Nigdy nie powiedziałaś mi nie, więc nie graj ofiary, ty mała dziwko."
Wciąż patrząc na stos papierów, mówię, "Mogę już iść? Mam jeszcze rzeczy do zrobienia na imprezę."
Alfa Ben milczy przez kilka chwil, zanim mówi, "Pomyśl o tym, co ci oferuję—dom na własność. I szczenięta. Jeśli tego chcesz."
"Prędzej się zabiję, niż będę nosić twoje szczenięta," mówię, wstając i idąc do drzwi. Ku mojej ulgi, nie próbuje mnie zatrzymać.
"Masz resztę dnia wolnego. Bądź... miła dla Jordana," informuje mnie, gdy odblokowuję drzwi.
Kiedy jestem już na korytarzu, biegnę do swojej prywatnej łazienki i, wciąż w ubraniach, włączam wodę. Pod umywalką mam butelkę wybielacza i wylewam na siebie tyle, ile mogę. Gdybym mogła, wypiłabym go. Po wykorzystaniu całej butelki wybielacza zdejmuję ubrania i używam reszty mydła, aby umyć włosy. Nawet używam go do ponownego wyczyszczenia ust.
Nie wiem, co bym zrobiła bez Safii. Zawsze blokuje dla mnie wszystkie najgorsze części mojego nadużycia.
Kiedy nie czuję już jego zapachu na swojej skórze, wychodzę z łazienki, suszę włosy i zakładam nowe ubrania. W tym momencie nie jestem pewna, czy powinnam iść do wodospadu. Jordan pewnie już się zmęczył czekaniem na mnie.
Dlaczego to musiało mi się przytrafić? Wiedziałam, że potwory czają się w cieniu, i starałam się unikać Alfa Bena. Ale on nigdy się nie chowa. Jest na widoku, zawsze czeka.
Nie chcąc ryzykować, że Jordan się na mnie zezłości, w końcu decyduję się iść do wodospadu. Blisko miejsca, gdzie zaczyna się las, spotykam Kevina. Ma ze sobą mały koszyk z jedzeniem, kilka puszek napoju i koc.
"Rain, cieszę się, że cię znalazłem," mówi Kevin, wręczając mi koc i koszyk. "Jordan jest już naprawdę niecierpliwy. Powiem mu, że będziesz za kilka minut." Cichym tonem dodaje, "Uważaj na Jordana. Twoje urodziny są już niedługo i dowiesz się, kto jest twoim partnerem. Proszę, poczekaj z decyzjami do tego czasu." Jego zapach się zmienia, dając mi znać, że jest zdenerwowany. "Proszę, poczekaj," prosi mnie ponownie, zanim odchodzi.
Jordan prawdopodobnie jest już teraz zirytowany. Lepiej, żebym nie kazała mu dłużej czekać. Chociaż nie jestem szybkim biegaczem, idę tak szybko, jak mogę, mając nadzieję, że Jordan nie będzie wściekły, kiedy w końcu dotrę do wodospadu.
Kiedy w końcu widzę mężczyznę siedzącego na skale, zwalniam tempo. Jeśli Safia miała rację, to jest Jordan i wygląda na bardzo zirytowanego. Przełykam ślinę, zanim się mu ujawniam.
"Co cię tak długo zajęło?" warczy na mnie, kiedy zatrzymuję się obok skały, na której siedzi. Brzmi naprawdę wściekle.
Kładę koszyk i koc na ziemi. "Miałam mały wypadek," kłamię. Wygląda na to, że dzisiaj mówię wiele kłamstw.
Jordan zeskakuje ze skały. "Czy wszystko w porządku?"
Czy naprawdę się o mnie martwi?
"Tak. Butelka wybielacza spadła na mnie, kiedy próbowałam ją zdjąć z półki."
"To wyjaśnia ten okropny zapach." Rozkłada koc na ziemi i siada na nim. "Chodź tutaj."
Patrzę na niego niezręcznie. Wiem, że Alfa Ben kazał mi robić to, co Jordan chce, ale nie mogę powstrzymać strachu. Czy Jordan też mnie skrzywdzi? Nagle moje urodziny wydają się tak odległe.
Nie chcąc bardziej zdenerwować Jordana, siadam na kocu. Tak daleko od niego, jak tylko mogę. Bez ostrzeżenia Jordan przyciąga mnie na swoje kolana i obejmuje mnie w pasie.
"Nie gryzę, wiesz."
Gdyby tylko znał prawdę. Gdybym tylko mogła powiedzieć, co jego ojciec mi robi… ale nie mogę. Nie dlatego, że boję się komukolwiek powiedzieć—chociaż się boję—ale dlatego, że Alfa Ben kazał mi nie mówić ani słowa o tym, co dzieje się w jego gabinecie. Próbowałam wiele razy powiedzieć panu Smithowi, ale za każdym razem, gdy otwierałam usta, czułam, jakby wielki blok cementu utknął mi w gardle. A ból ignorowania rozkazów Alfa był i jest dla mnie zbyt wielki. Więc robię jedyną rzecz, jaką mogę—znoszę to w milczeniu. Kiedy skończę dziewiętnaście lat, będę miała możliwość wyboru, czy chcę dalej żyć w tej paczce, czy nie. Tylko jeśli uderzę się w głowę tak mocno, że zapomnę wszystko, co mi zrobiono, zostanę tutaj.
Jordan pochyla głowę, jego usta muskają moje. "Twoje pocałunki są uzależniające," mówi przy moich wargach.
Próbuję się od niego odsunąć, nie chcąc być całowana po tym, co się wcześniej wydarzyło, ale Jordan chwyta mnie za kark, trzymając nieruchomo.
Jego lewa ręka przesuwa się w górę, koniuszki palców dotykają spodu mojego biustu. Walczę z chęcią usunięcia jego ręki. "Nie chcę tego," mówię, mając nadzieję, że przestanie.
"Nigdy nie zrobię niczego, czego nie chcesz," mruczy, zanim mnie pocałuje.
Zaciskam mocno powieki, gdy on obejmuje moją lewą pierś. Nie mam stanika, i prawie czuję jego palce na skórze przez cienki materiał koszulki.
Nie mając innej opcji, pozwalam myślom błądzić, wyobrażając sobie białego wilka, podczas gdy czekam, aż Safia zablokuje to, co Jordan zamierza mi zrobić.
Jego usta nadal poruszają się na moich, jego kciuk krąży wokół mojego sutka.
„Safia, proszę!” błagam mojego wilka, nie chcąc wiedzieć, nie chcąc już czuć.
Łzy szczypią w oczy, gdy Safia nadal mnie ignoruje. Ręka Jordana przesuwa się w dół do pasa moich spodni, a ja koncentruję się na białym wilku. On jest jedynym, który może mnie teraz chronić.
Jordan przerywa pocałunek i przyciska swoje czoło do mojego. „Dlaczego jesteś taka przestraszona? Już powiedziałem, że nie zrobię niczego, czego nie chcesz,” warczy.
Świetnie. Znowu go rozzłościłam.
Otwieram oczy.
„Ja... ja... nigdy tego nie robiłam,” mówię półprawdę. Alfa Ben używał tylko swoich palców, aby mnie skrzywdzić, wolał, żebym robiła mu oral.
Jordan całuje mnie w czoło. „Wiem. Będziemy uprawiać seks tylko wtedy, gdy tego chcesz, ale przestań się zachowywać, jakbym miał cię do czegoś zmusić, bo tego nie zrobię.” Kiwnę głową, ale mu nie wierzę. Chwyta mój podbródek i zmusza mnie, żebym spojrzała na niego. Chciałabym zobaczyć wyraz jego twarzy. „Mogę być wieloma rzeczami, Rain, ale nie jestem gwałcicielem. Jesteś bezpieczna ze mną.”
Łzy, które tak długo trzymałam w sobie, zaczynają płynąć po moich policzkach. Nie wiem dlaczego, czy to przez sposób, w jaki Jordan mnie uspokaja, czy przez sposób, w jaki mnie trzyma, ale nazwij mnie głupią, że czuję się przy nim bezpieczna, mimo że wiem, czego ostatecznie chce - seksu.
Nawet jeśli nigdy nie uprawiałam seksu, nienawidzę myśli o byciu intymną z kimś. Wiem, że więź, jaką przynosi seks, jest ważna między partnerami, ale jestem pewna, że mężczyzna, który ma być moim, będzie miły i cierpliwy, aż będę gotowa na ten krok.
„Hej, hej, jesteś bezpieczna,” Jordan uspokaja mnie.
Szlocham, bo Jordan nie sprawia, że czuję się... brudna. Co jest ze mną nie tak?
Jordan warczy. „Kto cię skrzywdził?”
Kręcę głową, nie będąc w stanie mu powiedzieć, nawet jeśli chcę.
„Musisz się uspokoić, bo zaczynasz mnie przerażać. Nie wiem, co robić, gdy kobiety płaczą,” jęczy.
Mimo sytuacji, w jakiej się znajduję, zaczynam się śmiać, podczas gdy łzy nadal płyną po mojej twarzy.
„Płaczesz czy się śmiejesz?” pyta.
„Obie?” próbuję zdecydować.
Parska i chwyta puszkę napoju. „Napij się tego,” mówi po otwarciu jej dla mnie.
„Dziękuję,” mówię po kilku łykach, cukier sprawia, że czuję się lepiej.
„Co się stało?” Jordan pyta, wycierając moją twarz serwetką, którą znalazł w koszyku.
Próbuję wymyślić coś do powiedzenia, gdy wyrywa mi się: „Wiesz, jak długo minęło, odkąd ktoś sprawił, że poczułam się bezpieczna?”
Dlaczego mu to powiedziałam?
Jordan daje mi delikatny pocałunek w usta. „Dobrze. Przepraszam... za to, jak cię traktowałem w przeszłości.”
„Proszę, ty tylko chcesz uprawiać seks,” wzdycham. „Nie musisz kłamać, żeby mnie zaliczyć. Po prostu rozkaż mi, żebym stała spokojnie, a zrobię to.”
„Nigdy nie nadużyłbym swojego Alfa Głosu w ten sposób. Już ci powiedziałem, że nie zmuszę cię do niczego. Jeśli będziemy uprawiać seks, to tylko dlatego, że chcesz być ze mną.”
Przez kilka chwil zaciskam usta w cienką linię. „A co, jeśli znajdziesz swoją partnerkę tej nocy?”
„Przejdziemy przez ten most, gdy nadejdzie czas. Tymczasem zobaczmy, co Kevin włożył do koszyka dla nas do jedzenia i może zabawmy się pod wodospadem.”
Spoglądam na basen utworzony u podnóża wodospadu. Czy jest wystarczająco głęboki, żeby pływać? „Nie mam stanika, tylko parę majtek.”
„Jestem na golasa,” mówi Jordan, a ja z powrotem zwracam na niego uwagę. „Kąpiel nago jest najlepsza.”