Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 8

Cassie

Cassie zastanawiała się, dlaczego tak bardzo pragnie być u boku Bradena, skoro jeszcze dwadzieścia cztery godziny temu nie miała pojęcia o jego istnieniu. Teraz jednak od kilku godzin podążała za nim w swoim Jeepie, aby dotrzeć do terytorium jego watahy.

Najwyraźniej ostatnie wydarzenia były zbyt przytłaczające dla Evy, ponieważ przez całą podróż milczała. Cassie czuła, jakby wszystkie światła w jej umyśle były zgaszone, wiedziała więc, że Eva głęboko śpi. Pewnie odpoczywała po całonocnym flirtowaniu z wilkiem Bradena, a poranny bieg tylko wyczerpał jej energię.

Długa jazda była cicha i nerwowa, nie miała pojęcia, czego się spodziewać ani jak się zachować, gdy dotrą do jego plemienia. Życzyła sobie, aby Eva się obudziła i doradziła jej, choć Cassie wiedziała, że Eva byłaby tak samo ekspertem w tej dziedzinie jak ona. Gdyby tylko mogły razem coś wymyślić. Najbardziej martwiło ją, czy spodziewano się, że już teraz będzie spać w łóżku Bradena, czy też mogliby stopniowo dojść do tego punktu?

Chciała zapytać go o to, gdy wrócili z porannego biegu, ale nie mogła się na to zdobyć, zwłaszcza po tym, jak sobie pozwolił. Jej myśli teraz błądziły do skraju lasu, po tym jak Eva i Andrei pryskali obok siebie.

Gdy przemiany z powrotem w ludzką formę były zakończone, Braden stał przed nią swobodnie nagi, nie spiesząc się z ubraniem; jakby to było dla niego najnaturalniejsze na świecie. Ona natomiast szybko chwyciła swoją sukienkę i skryła się za pobliskim krzakiem, aby się zakryć.

Poczuła, jak jej policzki płoną na widok jego muskularnego ciała. Co gorsza, czuła, jak wszystkie jej zmysły zaczynają pracować na pełnych obrotach, gdy jej wzrok nieświadomie przesunął się po jego torsie do okolic bioder. Definicja mięśni pokrywających jego biodra była niespodzianką, której się nie spodziewała. Jej gruczoły ślinowe zaczęły pracować podwójnie.

Nie wiedziała, dlaczego teraz czuła się jak taka pruderyjna, skoro początkowo planowała dodać kilka niegrzecznych zdobyczy do swojego łóżka podczas tej podróży.

Braden wydawał się inny. Jeśli mieli być razem na stałe, musiała pokazać mu swoją najlepszą stronę. Musiała okazać powściągliwość.

Przed nią Cassie zobaczyła wspaniale zdobione żelazne bramy otwierające się przed pojazdem Bradena. Wjechał, a ona uznała to za sygnał, by podążyć za nim.

Czy to był jego dom?

Cassie zwolniła, aby móc przyjrzeć się otoczeniu. Rzeczywiście, była pod wrażeniem tego, co zobaczyła. To było dość rozległe posiadłość, ogrodzona wokół i poza tym, co mogła dostrzec. Wysokie, bujne drzewa zapewniały cień wszędzie. Zielona trawa, jak okiem sięgnąć.

W centrum wszystkiego stała majestatyczna szara ceglana rezydencja, długa i szeroka jak pałac Buckingham. Przypominała jej Pemberley. "Wow." Usłyszała, jak mówi na głos, gdy zatrzymała się obok pojazdu Bradena.

To miejsce było niewiarygodne. Na pewno musiało być tylko przystankiem w drodze i niczym więcej.

Wciąż podziwiała widok, gdy Braden otworzył jej drzwi. "Witaj w domu." Powiedział z niezamierzenie, niesamowicie uwodzicielskim uśmiechem.

Jego słowa wyrwały ją z chwilowego transu. "To jest twój dom?" Zapytała z niedowierzaniem.

Wyciągnął do niej rękę. "Teraz to także twój dom." Odpowiedział z szczerym spojrzeniem. "Dzięki Bogini Księżyca, że dotarliśmy."

Usłyszała ulgę w jego głosie. Złapała torebkę i pozwoliła mu pomóc sobie wysiąść z pojazdu. "Dom dla mnie to małe jednopokojowe mieszkanie w Culver City." Spojrzała na posiadłość. "To wygląda jak kurort. Albo przynajmniej angielska wieś. Nie mogę uwierzyć, że to twój dom."

Braden sięgnął po bagaże na tylnych siedzeniach. "To dom watahy. Każdy członek watahy Bloodstone tutaj mieszka." Wskazał na rezydencję. "Mam nadzieję, że nie będziesz miała problemów z przystosowaniem się do życia z tyloma z nas."

Uśmiechnęła się. To, co chciała mu powiedzieć, szybko straciło na znaczeniu.

"Braden!" Rozległ się męski głos. "Cieszę się, że wróciłeś w jednym kawałku," mężczyzna podszedł do Bradena i szybko go przytulił. "Spodziewałem się ciebie wczoraj wieczorem." Teraz zwrócił się do niej. "Cześć, jestem Jason Archer," młody mężczyzna z brązowymi włosami i kremowo-brązową karnacją podał jej prawą rękę.

"Cześć," Cassie ujęła jego dłoń. "Cassie Wolfe. Jestem partnerką Bradena." Odpowiedziała mimochodem, ale szybko zdała sobie sprawę, że mogła powiedzieć więcej, niż powinna. "Dlaczego patrzysz na mnie w ten sposób? Co powiedziałam?" Zapytała, gdy tylko zobaczyła, jak oczy Jasona się rozszerzają.

"Jesteś naszą Luną?!" Wykrzyknął. "Braden, Bogini Księżyca zesłała ci Lunę!" Powiedział z wielkim, jasnym uśmiechem i ponownie przytulił Bradena.

"Co?! Znalazłeś swoją partnerkę?!" Cassie usłyszała więcej zamieszania za nimi. Kiedy się odwróciła, zobaczyła co najmniej piętnaście osób idących w ich stronę.

Kobieta i mała dziewczynka, która wyglądała, jakby dopiero niedawno zaczęła chodzić, podeszły do niej. Dziecko puściło rękę matki i przytuliło się do nóg Cassie.

"Cześć!" Cassie pochyliła się, by porozmawiać z dzieckiem. "Hej, słodziaku. Jak się masz?" Cassie przytrzymała dziecko za talię, aby je ustabilizować. "Jesteś dobra w chodzeniu, prawda?!" Zapytała dziecko w animowany sposób. "Prawda?!"

Dziecko klaskało i chichotało z radością. Cassie dołączyła do jej radości. Spojrzała na mamę. "Już ją kocham. Jak ma na imię?"

Mama pochyliła się, by ją podnieść. "Molly." Mama uśmiechnęła się szeroko. "Jestem Bridgette."

"Cassie."

Bridgette pochyliła się, by ją przytulić, jak najlepiej potrafiła. "Miło cię poznać." Następnie zwróciła się do Bradena. "Szczęście dla nas, że będziemy mieli Lunę, która dobrze radzi sobie z dziećmi."

Cassie spojrzała na Bradena, który z kolei patrzył na nią czule. "Co to jest Luna?" Wymówiła bezgłośnie do niego.

Previous ChapterNext Chapter