




Rozdział 4
Braden
W chwili, gdy zobaczył Cassie, rozpoznał jej duszę. Czuł, że była częścią jego przeszłości; tak właśnie się czuł.
Wiedział to na pewno.
Podwiozła go do stacji benzynowej swoim Jeepem. Jechali w milczeniu. Nie miał pojęcia, do której watahy należała. Próbował wyczuć jej zapach, by dowiedzieć się, jakie inne zapachy ją otaczają, ale czuł tylko jej własną woń.
Czy to normalne dla ich partnerów? Czy wszystkie inne zapachy watahy miały znikać, by rozpoznać, dla kogo jest przeznaczony? Na pewno nie była członkiem żadnej watahy, którą odwiedził w zeszłym tygodniu. Gdyby tak było, znalazłby ją.
Może była jakaś inna wataha blisko, o której rada wilków nie wiedziała?
„Co to ma za znaczenie?” zapytał Andrei. „Znalazłeś ją. Nic innego nie powinno się liczyć.”
„To może oznaczać nowy sojusz,” poprawił go Braden. „Nasza ceremonia zjednoczenia może tylko oznaczać, że nasze watahy będą silniejsze.”
„Rzeczywiście,” zgodził się Andrei.
Gdy dotarli na miejsce, Braden wszedł do jej pokoju z torbą podróżną w ręku.
Trzymała drzwi otwarte dla niego, ale zauważył, że jej oczy były skupione na torbie. "No, no, no. Trochę to zuchwałe, nie sądzisz?" Zamknęła drzwi za nim.
Braden wydał z siebie niski śmiech. Rozejrzał się po pokoju. Sam pokój był przestronny, nawet z dwoma łóżkami typu queen size na jednym końcu i małym okrągłym stołem jadalnym na drugim końcu z dwoma krzesłami naprzeciw siebie. „Muszę się przebrać z tych mokrych ubrań. Czy mogę skorzystać z łazienki?”
Skinęła głową. „Jasne,” i wskazała drzwi trzy stopy przed nim. „Idź prosto, a gdy dojdziesz do drzwi, wejdź.”
Gdy tylko drzwi zamknęły się za nim, Braden zaczął rozmawiać z Andreiem. „Wiedziałeś, że jest blisko, prawda? Dlatego byłeś taki cichy.”
Andrei odpowiedział. „Czułem ją, ale nie chciałem robić sobie nadziei.”
Braden kontynuował, nie do końca słuchając Andrieja. „Przez cały ten czas myślałem, że Bogini Księżyca oczekuje ode mnie tylko odbudowy Watahy Krwawego Kamienia. Nigdy nie myślałem, że moim przeznaczeniem jest mieć partnerkę i spłodzić dziedzica.”
„Aż do teraz.” zakończył Andrei.
„Aż do teraz.” powtórzył Braden.
Dołączył do niej kilka minut później, ubrany tylko w biały T-shirt i flanelowe, niebiesko-kraciaste spodnie piżamowe. To był jedyny strój, którego nie nosił podczas podróży, ponieważ zazwyczaj spał nago.
Znalazł Cassie siedzącą na jednym z krzeseł. Wpatrywała się w puste krzesło naprzeciwko siebie, podpierając brodę ręką. Wyraźnie była równie zagubiona w myślach, jak on podczas jazdy tutaj.
Nie poruszając niczym poza oczami, spojrzała na niego.
Było coś kojącego w ich wizualnym połączeniu. Jeśli on to czuł, wiedział, że ona również.
„Braden, proszę. Dołącz do mnie,” wskazała miejsce naprzeciwko. Gdy tylko usiadł, przez chwilę patrzyli na siebie bez słowa. Podniosła rękę do ust i zaczęła bawić się nimi. Nie wyglądało to na uwodzicielskie, raczej jak rodzaj nerwowego tiku.
„Jak masz na imię?” zapytał.
„Cassandra,” odpowiedziała, wydychając powietrze. „Mów mi Cassie.”
Skinął głową. „Masz jakieś pytania do mnie?” zapytał ją.
Wyprostowała się na krześle. „Tyle ich mam, ale nie wiem, od czego zacząć,” jej oczy zdawały się błyszczeć od niewylanych łez. „Czy naprawdę możesz zmieniać się w wilka?”
Jej pytanie zaskoczyło go. Spodziewał się, że zapyta o typowe rzeczy dotyczące watahy; jak nazywa się jego wataha? jakie ma w niej miejsce? gdzie się znajdują? „Oczywiście,” wyrwało mu się.
„Dlaczego to się nam dzieje?” zapytała od razu.
Zmarszczył brwi. „Dlaczego co się nam dzieje, Cassie?”
„Dlaczego zamieniamy się w wilki?” zapytała. „To jakaś dziwna mutacja, prawda? Byłaś kiedyś u lekarza? Ilu innych ma to zaburzenie?”
„Zaburzenie?” Braden był zdezorientowany i był pewien, że jego spojrzenie to wyrażało. „To nie choroba, Cassie. To dar.”
Niezrażona kontynuowała. „Bałam się poruszać ten temat z lekarzem czy terapeutą, bo nie chcę skończyć w zakładzie albo na stole, gdzie robią sekcje kosmitów.”
„Cassie, zwolnij.” Zachęcił, sięgając po jej rękę. W momencie, gdy ich skóra się zetknęła, wyczuł, że jej energia jest niespokojna. Miał nadzieję, że ich więź pomoże jej się uspokoić. „Pozwól, że cię o coś zapytam,” ujął jej dłoń obiema rękami i zaczął powoli gładzić jej skórę kciukiem. „Pomóż mi coś zrozumieć,” powiedział cicho. „Do której watahy należysz?” Było jasne, że jej wataha potrzebuje lekcji historii wilków, skoro Cassie uważała ich istnienie za chorobę.
„Wataha?” zapytała. „Powiedziano mi, że dołączę do twojej. Czy nie tak to działa?”
Nie mógł się powstrzymać. „Kto teraz jest zarozumiały?”
Spojrzała na niego, a jej policzki zrobiły się czerwone. „Eva!” Odsunęła się od niego i zaczęła chodzić w tę i z powrotem przy łóżkach. „Ośmieszyłaś mnie!”
Braden roześmiał się na głos. „Kim jest Eva?” zapytał.
„Ewangelina.” Odpowiedziała. „Moja…” zawahała się. „Moja alter ego powiedziała mi, że dołączę do twojej watahy, gdy tylko się odnajdziemy,” wyjaśniła. „Była naprawdę moim jedynym przewodnikiem po waszym stylu życia i żyła… tylko w mojej głowie.” Zaczęła się śmiać. „Brzmię jak wariatka. Przemieniam się w wilka, wyczuwam mojego partnera, słucham rad mojego wyimaginowanego przyjaciela. O mój Boże, to wszystko jest w mojej głowie.”
Braden był rozbawiony. Albo była naprawdę szalona, albo to wszystko było dla niej nowe. Podszedł do niej. „Cassie, z ciekawości, gdzie dorastałaś?”
Przestała chodzić, ale położyła rękę na piersi. Z jego perspektywy wyglądało, jakby brała długie, głębokie oddechy. „Zachodnie Los Angeles,” odpowiedziała.
Skinął głową. Według rady, w okolicy była przynajmniej jedna wataha wilków. „Czy jesteś z watahy Gibbous Moon?”
Zmarszczyła brwi. „Bliżej miejsca, gdzie Olympic Boulevard przecina się z Sepulveda,” odpowiedziała.
Oczy Bradena rozszerzyły się ze zdumienia. Nie mogła być sama. Na pewno stałaby się samotnikiem. „Usiądź,” wskazał na łóżko. Gdy to zrobiła, usiadł obok niej. „Cassie, gdzie są twoi rodzice?”
„Nie żyją,” odpowiedziała bez emocji. „Nigdy nie poznałam ojca, a matka została zabita, gdy miałam dwa lata, ale niewiele z tego pamiętam.”
„Kto się tobą opiekował po śmierci matki?” zapytał delikatnie.
Zmarszczyła brwi. „Moja ciotka Marie przejęła nad mną opiekę.”
„I nigdy nie rozmawiała z tobą o tym, dlaczego zamieniasz się w wilka?” W jego tonie słychać było niedowierzanie.
Cassie wzruszyła ramionami. „Raz próbowałam z nią porozmawiać o zmianach w moim ciele, a ona dała mi wykład o seksie. Miałam osiemnaście lat, już znałam mechanikę seksu, więc słuchanie jej było po prostu niezręczne.” Skrzywiła nos. „Po tym nigdy więcej nie poruszałam tego tematu.”
Nic z tego nie miało dla niego sensu. Bycie wilkiem to coś, czym należy się szczycić, a nie ukrywać.
Zmarszczył brwi jeszcze bardziej. Jego partnerka stawała się coraz większą zagadką. „Kim byli twoi rodzice, Cassie? Znasz ich imiona?” zapytał, mając nadzieję, że je rozpozna i wypełni ważne luki dotyczące swojej przyszłej Luny.
Cassie skinęła głową. „Thaddeus Lykos i Diana Wolfe.”
Oczy Bradena rozszerzyły się ze zdumienia.
Zastanawiał się, dlaczego Bogini Księżyca połączyła go z córką Alfy, którego jego wataha zamordowała z zimną krwią.