Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 1

Perspektywa Nerissy

Krzyki, które przeszły w nocne wrzaski, wyrwały mnie z wygodnego snu. Usiadłam na łóżku, patrząc w ciemność i czując, jak moje serce bije coraz szybciej, próbując zrozumieć, co się dzieje. Drzwi do mojego pokoju otworzyły się gwałtownie, a światło z korytarza oślepiło mnie na chwilę, nie pozwalając zobaczyć, kto wszedł.

„Nerissa, wstawaj, kochanie! Teraz!” – głos mojej matki rozbrzmiał, gdy biegała po moim pokoju, biorąc plecak i pakując do niego ubrania i inne rzeczy.

Pocierając oczy, powiedziałam: „Mamo? Co się dzieje?”

Odwróciła się i podbiegła do mnie, siadając na moim łóżku i chwytając moją twarz w swoje dłonie. „Trwa atak. Przebijają się, więc musisz szybko wstać i ubrać się, bo musisz stąd uciec. Słyszysz mnie?” Jej oczy były pełne przerażenia, gdy patrzyła w moje, błagając, żebym zrozumiała, co do mnie mówi. Puściła moją twarz i zdjęła kołdrę, podciągając mnie za ramiona. „Pośpiesz się!” – ponaglała, biegnąc do okna, żeby spojrzeć na zewnątrz, zanim kontynuowała zbieranie moich rzeczy i wkładanie ich do plecaka.

Chwyciłam swoje dżinsy i koszulkę, ubrałam się, a potem założyłam czarną bluzę z kapturem. Wsunęłam trampki i skończyłam się ubierać, gdy mama podeszła do mnie. Odwróciła mnie i szybko założyła plecak na moje plecy.

Gdy tylko był zabezpieczony, odwróciła mnie do siebie, chwytając moją twarz jeszcze raz, żeby skupić moją całą uwagę na niej. „Nerissa, teraz słuchaj mnie uważnie.” Trzymała moją twarz, nie mówiąc ani słowa. Jakby czekała, żeby zobaczyć, czy zwracam uwagę, zanim kontynuowała. Skinęłam głową, przełykając ciężko i czując, jak moje serce bije w piersi, nie wiedząc jeszcze, co się wydarzy. „Musisz opuścić te ziemie. Uciekaj daleko stąd, Nerissa, nie oglądaj się za siebie, bez względu na wszystko! Uciekaj daleko na północ, do cioci Patrycji, ona będzie na ciebie czekać. Pamiętasz jeszcze, gdzie mieszka, prawda, kochanie?” – zapytała moja mama.

Skinęłam głową, mówiąc ledwo słyszalnym szeptem. „T-tak, pamiętam, ale, mamo, dlaczego to mówisz? Nie pójdziesz ze mną?” Słyszałam lekki panikę w swoim głosie, zadając jej pytania.

Zamknęła oczy, zanim oparła swoje czoło o moje, zmuszając mnie do zamknięcia oczu. Poczułam, jak całuje moje czoło, zanim odsunęła się, żeby spojrzeć na mnie jeszcze raz. „Przepraszam, moje kochanie, ale nie mogę iść z tobą. Musisz opuścić to miejsce beze mnie. Więc obiecaj mi, że uciekniesz jak najdalej stąd i będziesz bezpieczna. Nie ufaj nikomu. Idź prosto do cioci Patrycji. Obiecaj mi, Nerissa.” Potrząsnęła moimi ramionami, uświadamiając mi powagę sytuacji.

"Obiecuję," powiedziałam, a mój głos lekko się załamał na końcu.

"Dobrze, teraz musimy się pośpieszyć, póki mamy jeszcze trochę czasu." Chwyciła mnie za rękę i pociągnęła za sobą, opuszczając bezpieczny pokój. Poszłyśmy prosto do kuchni i jej tylnego wyjścia, zatrzymując się na chwilę, aby sprawdzić, czy nie ma żadnych zagrożeń. Gdy upewniłyśmy się, że jest bezpiecznie, ruszyłyśmy biegiem prosto do domu mojej najlepszej przyjaciółki, Emily.

Gdy zbliżyłyśmy się do domu Emily, zobaczyłam, jak wychodzi z ciemności z mamą u boku.

"Są gotowe, Nancy?" - zapytała szeptem matka Emily moją mamę.

Moja mama spojrzała na nas przez chwilę, zanim powiedziała: "Są. Będą tam bezpieczne."

Pani Macey przytuliła Emily po raz ostatni, tak jak moja mama mnie. Odsuwając się od uścisku, powiedziała: "Pamiętaj, idź do cioci Patrycji i nie oglądaj się za siebie, bez względu na wszystko. Twój tata i ja przyjdziemy po ciebie, jak tylko będziemy mogli. Teraz idźcie i trzymajcie się razem, nie zbaczajcie z drogi. Uważajcie na siebie, obie..." Łzy zaczęły swobodnie spływać po moich policzkach, gdy mama lekko popchnęła mnie w stronę ciemnego lasu. "Idź teraz! Idź, Nerissa, pośpiesz się!" - ponaglała nas mama. Chwyciłam Emily za rękę, gdy zaczęłyśmy biec w głąb ciemnego lasu.

Biegłyśmy przez las, przeskakując małe krzaki i niskie gałęzie, drapiąc sobie ręce i nogi, ale nie pozwalając, by nas to spowolniło.

Głośne, odległe dźwięki przerażającej bitwy były słyszalne, sprawiając, że nasze serca biły szybciej i zmuszając nas do biegu najszybciej, jak tylko mogłyśmy, zostawiając za sobą krzyki przerażenia i głośne ryki smoków. Głośne ryki i warczenia nas przestraszyły, a potem usłyszałyśmy krzyki strachu i bólu.

Emily potknęła się i upadła na ziemię. Podniosłam ją i zmusiłam do utrzymania tempa, nie chcąc, abyśmy stały się częścią tego, co działo się w domu. "Chodź, musimy się szybko poruszać," powiedziałam jej, gdy kontynuowałyśmy bieg dalej w głąb lasu.

Nie mogłam powstrzymać się od odwrócenia się i spojrzenia na drogę, którą przyszłyśmy. To, co zobaczyłam, ścisnęło moje serce, a oddech utknął mi w gardle. Dziki, ogromny ogień pochłaniał wszystko na swojej drodze.

Mój dom... mój dom płonął. Czułam ból i cierpienie przez nasze połączenie stada. Połączenie stada to coś, co wszyscy w społeczności, czy stadzie, dzielą. Wiąże nas, abyśmy mogli komunikować się w naszych umysłach między sobą i naszym Alfą, ale możemy także odczuwać ból straty, jeśli członek naszego stada umrze gwałtowną śmiercią, i z tego powodu było tak trudno skupić się na naszym zadaniu, aby biec dalej i uratować siebie.

Potrzeba powrotu i odnalezienia mojej rodziny, aby im pomóc, sprawiała, że trudno było mi iść dalej, ale słowa mojej matki, jej potrzeba i obietnica, którą złożyłam, przebiły się przez ból, który zamglił mój umysł. Oderwałam wzrok od tańczących płomieni i odwróciłam się, aby kontynuować bieg z Emily u boku.

Gdy biegłyśmy, nad nami przeszła duża cień, a za nim rozległo się warczenie, które sprawiło, że nasze oczy rozszerzyły się ze strachu, a my potknęłyśmy się i upadłyśmy na kłodę, prosto w kałużę błota.

Błoto stawało się coraz bardziej śliskie, gdy zaczęło padać, co utrudniało poruszanie się w tym bałaganie.

Jakoś udało nam się wstać, ale było już za późno. Przeraziłyśmy się, gdy zobaczyłyśmy wysoką postać zbliżającą się z ciemności przed nami.

Chwyciłam Emily za rękę, odwracając nas, aby uciec od płonących czerwonych oczu z groźnym uśmiechem na twarzy nieznajomego. Jednak w momencie, gdy odwróciłyśmy się, aby uciec, znalazłyśmy się otoczone przez czterech innych stojących za nami.

"No, no, no..." powiedział męski głos, ten z płonącymi czerwonymi oczami. "Co my tu mamy?" zapytał, cmokając językiem.

Odwróciłam się, patrząc na niego z odrazą. "Trzymaj się od nas z daleka! Zostaw nas w spokoju!"

Zaśmiał się i przechylił głowę na bok, patrząc na mnie z rozbawieniem i wyraźnym zainteresowaniem w oczach. "Jesteś zadziorna, co?"

Zrobił krok bliżej, stając przede mną. "Cóż, mogę wymyślić kilka sposobów, jak moglibyśmy wykorzystać tę twoją zadziorność..." Podnosząc rękę, delikatnie chwycił kosmyk moich włosów. Ale zanim zdążył cokolwiek z nim zrobić, odtrąciłam jego rękę, nie przejmując się konsekwencjami. Odsunęłam się od niego, robiąc krok w tył i niechcący wpadając na Emily, która stała tuż za mną, co tylko sprawiło, że zaśmiał się jeszcze bardziej. Spojrzał ponad naszymi ramionami i zwrócił się do mężczyzn, którzy stali tam w milczeniu, czekając na jego rozkazy. "Wracają z nami... żywe. Nie mogę się doczekać, żeby spędzić trochę... jakościowego czasu z tą zadziorną małą istotą. Już teraz wiem, że będzie to... zabawa."

Żółć podeszła mi do gardła, gdy dwie silne ręce chwyciły moje, przerywając kontakt z Emily, podczas gdy inny wojownik trzymał ją mocno w swoich objęciach. Pociągnęli mnie do tyłu i przerzucili przez ramię, niosąc mnie w nieznane.

Próbując się uwolnić, biłam i kopałam mojego porywacza, ale to na nic się nie zdało, a minutę później zostałam rzucona na ogromny, łuskowaty grzbiet. Byłam oszołomiona, gdy zaczęliśmy wznosić się z ziemi w powietrze.

Wtedy zdałam sobie sprawę, że jestem niesiona przez ogromnego smoka. Strach ścisnął moje serce, gdy szukałam Emily, ale nigdzie jej nie widziałam. Jedyną rzeczą, którą mogłam zobaczyć, był drugi smok lecący za nami.

Czując, że zawiodłam moją matkę i obietnicę, którą jej złożyłam, modliłam się do Bogini Księżyca, aby dała mi odwagę i siłę, by znaleźć sposób na ucieczkę dla mnie i Emily.

Mama ostrzegała mnie, żeby nie zmieniać formy zbyt często ani przed kimkolwiek, kto nie jest rodziną lub nie należy do tej samej rasy zmiennokształtnych, ale niestety nigdy nie wyjaśniła mi prawdziwego powodu dlaczego.

Po pewnym czasie smok zaczął lecieć niżej i wkrótce wylądowaliśmy na ziemi. Zanim zdążyłam pomyśleć o ucieczce, znów zostałam schwytana, przerzucona przez ramię i niesiona przez głośny tłum, który wydawał się być w nastroju do świętowania.

Zdałam sobie sprawę, że to oni zaatakowali mój dom i moją rodzinę, raniąc wielu członków naszego stada i innych z naszego rodzaju. Strach, który czułam wcześniej, zniknął, zastąpiony nienawiścią i gniewem.

"Zabierzcie je do środka," rozkazał mężczyzna z wcześniejszej sytuacji, sprawiając, że ten, który mnie niósł, ruszył naprzód, mijając ciekawskich gapiów stojących wokół nas.

Nie mogłam zobaczyć, dokąd zmierzamy, ale z tego, co udało mi się dostrzec, byliśmy wewnątrz ogromnego budynku, który wyglądał jak gigantyczna rezydencja. Zewnętrzna część przypominała mi te imponujące, francuskie domy w stylu kolonialnym, które zawsze podziwiałam, ale nie tym razem. Tym razem chciałam uciec jak najdalej.

Przeszliśmy przez coś, co wydawało się być korytarzem, i weszliśmy do pokoju, gdzie słychać było więcej śmiechu i świętowania.

Wszystko ucichło w momencie, gdy weszliśmy, i czułam na sobie spojrzenia wielu osób. Oparłam dłonie na plecach mojego porywacza, podtrzymując się, aby zobaczyć, dokąd nas prowadzą i mieć przewagę w przypadku udanej ucieczki, jeśli uda mi się nas uwolnić. Wierciłam się, walcząc w uścisku strażnika, próbując się uwolnić, ale jego chwyt tylko się wzmocnił, uniemożliwiając mi ucieczkę.

"Co to jest?" zapytał szorstki męski głos, gdy mój porywacz postawił mnie na zimnej marmurowej podłodze.

Pośpiesznie wstałam i zobaczyłam Emily przed sobą. Rzuciłam się do niej i objęłam ją, gdy usłyszałam chichot dochodzący z boku pokoju, zmuszając mnie do spojrzenia w górę, gdzie zobaczyłam dwóch wysokich, przystojnych mężczyzn patrzących na nas z góry.

Zatrzymałam oddech, gdy zauważyłam zielonookiego mężczyznę, który intensywnie wpatrywał się w moje oczy. Nasze spojrzenia się spotkały i nie mogłam nie zauważyć, jak wysoki był, z mięśniami widocznymi pod tkaniną jego ubrań, które przylegały do jego potężnego ciała jak druga skóra. Jego ciało wyglądało na napięte, a ja zauważyłam, że jego pięści były zaciśnięte, rozciągając opaloną skórę na jego kostkach. Z ciekawością pozwoliłam, aby mój wzrok przesunął się od jego ramion i klatki piersiowej w górę, zauważając tę samą opaloną skórę na jego szyi i twarzy. Jego włosy były czarne jak krucze pióra, a moje palce świerzbiły, by przez nie przejechać. Chciałam sprawdzić, czy są tak miękkie i jedwabiste, jak wyglądają.

Previous ChapterNext Chapter