Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 7

Cofnął się, wydając gardłowy dźwięk, który rozbrzmiał w wodzie, przeszywając mnie dreszczem. Światła nad nami migotały, rzucając upiorne cienie na ściany, podczas gdy burza na zewnątrz szalała, potęgując chaos.

Zaczął się cofać do zbiornika, jego potężna sylwetka rozpryskiwała wodę z gwałtownym pluskiem. Niestety, jego uścisk na mojej łydce nie puścił. Gdy tracił przytomność, czułam, jak jestem ciągnięta razem z nim.

Panika ogarnęła mnie, gdy zostałam wyrwana z równowagi, a zimna woda pochłonęła mnie całkowicie. Szok zanurzenia uderzył mnie jak fizyczny cios, lodowata ciecz odbierała mi oddech. Szamotałam się dziko, próbując się uwolnić, ale jego uścisk był nieugięty. Byłam ciągnięta w dół, coraz głębiej, a słabo oświetlone ściany zbiornika zamykały się wokół nas.

Opadłam na dno zbiornika z ogromnym, nieprzytomnym stworzeniem. Ciężar jego ciała przygniatał mnie do dna. Instynkt zadziałał, a panika wybuchła. Moja klatka piersiowa zacisnęła się, a płuca krzyczały o powietrze, zimna woda paraliżowała moje kończyny. Odległy ryk silników statku i stłumione dźwięki burzy były ledwo słyszalne przez wodę, tworząc surrealistyczną, koszmarną atmosferę.

Zmusiłam się, by przypomnieć sobie trening nurkowy. Zachowaj spokój, przypominałam sobie, walcząc z chęcią hiperwentylacji.

Zamknęłam na chwilę oczy, skupiając się na treningu, na ćwiczeniach, które powtarzałam niezliczoną ilość razy. Powoli odzyskałam kontrolę nad oddechem, uspokajając szaleńcze bicie serca.

Otworzyłam oczy i spojrzałam na syrenę, która teraz wydawała się niemal spokojna w swoim nieprzytomnym stanie. Jego uścisk na mojej łydce poluzował się, a ja wykorzystałam moment, by się uwolnić. Odepchnęłam się od dna, pchając się w górę, moje ręce rozdzierały wodę.

Powierzchnia wydawała się niemożliwie daleko, słabe światło nad głową było moim jedynym przewodnikiem. Moje płuca paliły, a wzrok zaczął się rozmazywać na brzegach. Z ostatnim, desperackim wysiłkiem przebiłam się przez powierzchnię, łapiąc powietrze. Napływ tlenu wypełnił moje płuca, a ja kaszlałam gwałtownie, wypluwając połkniętą wodę.

Wydostałam się ze zbiornika, moje kończyny drżały z wyczerpania. Oparłam ręce na kolanach, łapiąc głębokie oddechy, próbując się uspokoić, mój umysł kręcił się od niezwykle intymnego momentu, który właśnie przeżyłam. A raczej, który ja właśnie przeżyłam.

Fala zażenowania ścisnęła mój żołądek, ale zmusiłam się do logicznego myślenia o... incydencie. Z tego, co mogłam stwierdzić, syrena reagowała instynktownie, przyciągnięta zapachem mojego mimowolnego podniecenia jak rekin do krwi w wodzie. Ta myśl przeszyła mnie dreszczem.

Mówiąc o rekinach, przypomniałam sobie o ranie na jego ramieniu. Trzeba ją opatrzyć.

"Ogarnij się, Phoebe," mruknęłam do siebie. "Zacznij zachowywać się jak prawdziwy naukowiec."

Ściągnęłam mokre dżinsy, kopiąc je na bok, zanim szybko pobiegłam do najbliższej skrzynki nurkowej. Chwyciłam apteczkę i założyłam mini respirator nurkowy na usta. Zawahałam się, a potem chwyciłam dodatkową strzykawkę, z jeszcze silniejszym środkiem uspokajającym niż ten w strzałkach usypiających. To ten sam koktajl, który Stan kazał mi wstrzyknąć syrenie, gdy go pierwszy raz schwytaliśmy. Wiem, że jeśli będę musiała go użyć, to uśpi go do rana.

Spoglądam na strzykawkę w mojej ręce, potężny środek uspokajający jako ostateczność, jeśli sytuacja znów wymknie się spod kontroli. Jestem zdeterminowana, by go nie używać, jeśli tylko mogę. Chcę budować zaufanie, a nie strach.

Zanurzam się z powrotem do zbiornika, zimna woda otula mnie, gdy płynę w dół, gdzie syrena leży na dnie. Jego oczy są zamknięte, rysy twarzy zrelaksowane w śnie. Z bliska wygląda niemal spokojnie, ale wiem, że nie mogę stracić czujności.

Wygląda niemal spokojnie, z delikatnymi bąbelkami powietrza wydobywającymi się z prawie niewidocznych skrzeli po obu stronach jego szyi. Przypominam sobie, że jestem badaczką, naukowcem. To, co się między nami wydarzyło, miało charakter seksualny, ale było to przypadkowe – naturalny produkt chaotycznego nowego spotkania. Z tego, co wiem, może to być sposób, w jaki syreny się witają.

Jeśli będę doszukiwać się w tym czegoś więcej, to będę tak samo fantazyjna i dziecinna, jak oskarża mnie o to Stan.

Zbierając się w sobie, pochylam się i siadam okrakiem na biodrach nieprzytomnej syreny, zakotwiczając się, zahaczając stopy pod ciężarem jego ogona. Badam ranę na jego ramieniu, zszokowana i zafascynowana odkryciem, że całkowicie przestała krwawić.

Jego krew musi mieć zaawansowane właściwości koagulacyjne, przypuszczam. A może to w jego ślinie, jak u większości ssaków?

Mój wzrok wędruje po szlachetnych rysach jego twarzy i zauważam, że jego oliwkowa skóra ma niemal perłowy połysk pod wodą. Jak wiele z ciebie jest podobne do mnie? Zastanawiam się. A jak wiele z ciebie jest... inne?

Przejeżdżam palcami po ranie, czując coś twardego. Biorę pęsetę z apteczki i wyciągam to, co okazuje się być zębem rekina. Syrena drgnęła. Wiedząc, że środek uspokajający w strzałkach nie jest tak silny, zakładam, że się budzi. Zazwyczaj trwa to chwilę, ale nagle jest całkowicie przytomny.

Jego ręka błyskawicznie chwyta mnie za gardło. Reaguję instynktownie, unosząc strzykawkę nad jego ramieniem w groźnym geście. Jego oczy zwężają się na widok tego, i wiem, że to rozpoznaje. Powoli opuszcza ramię. Patrzymy na siebie ostrożnie.

Uważając, by go nie przestraszyć, pokazuję mu ząb rekina. Jeśli mam rację – a zazwyczaj mam w takich sprawach – to ząb żarłacza białego. Jego ciemne oczy zerkają na zranione ramię, a potem, z uśmiechem, klepie się po brzuchu. Moje oczy rozszerzają się. Zjadł żarłacza białego, uświadamiam sobie.

Co niezwykłe, nie widać tego – jego brzuch, pokryty falującymi mięśniami, nie jest ani trochę rozdęty.

Bez zastanowienia wyciągam rękę, by dotknąć miejsca, gdzie byłby jego pępek, gdyby był człowiekiem. Zamiast tego skóra stopniowo przechodzi w czerwonawo-czarne łuski. Niski pomruk zaczyna wibrować wodą wokół nas. Moja głowa gwałtownie się odwraca, szukając źródła. Gdy zaczynam się ruszać, syrena chwyta moją rękę, i zbyt późno uświadamiam sobie, że subsoniczna częstotliwość pochodzi od niego.

I cokolwiek wydarzyło się między nami wcześniej, jeszcze się nie skończyło.

Previous ChapterNext Chapter