




ROZDZIAŁ PIĄTY
Musiałam iść ostrożnie i powoli za Panią, aby nie upaść, chociaż ona szła tak szybko, jak tylko mogły jej długie nogi.
Moje oczy wciąż próbowały się zamykać z pragnienia odpoczynku, a ja chciałam się po prostu położyć i zasnąć, ale nie śmiałam tego zrobić. Utrata krwi sprawiała, że byłam słaba, i ciągle odganiałam ciemne plamy w moim polu widzenia, potrząsając głową i szczypiąc się.
Dlatego byłam trochę z tyłu i miałam trudności z nadążeniem.
W tym momencie jeszcze raz przeklęłam Juliana, życząc, aby bogini księżyca sprawiła mu niewyobrażalny ból za to, że wciągnął mnie w to życie.
Korytarz, którym szliśmy, był ponury i stary, co było dziwne, biorąc pod uwagę, że prowadził do kuchni. Ale potem, po głębszym zastanowieniu, wampiry tak naprawdę nie jedzą ludzkiego jedzenia, więc kuchnia nie była konieczna. Ich naczynia krwionośne, czyli ludzie, mieszkali w tym korytarzu, jak i w różnych częściach zamku, w zależności od tego, jak ważni byli.
Byli traktowani okropnie albo nieco lepiej, w zależności od grupy krwi, więc O pozytywni byli na samym szczycie, ponieważ byli przeznaczeni specjalnie dla królewskich, podczas gdy AB byli na dole, żeby ich krew była pobierana strzykawką i deponowana w banku krwi, skąd mogli ją kupować zwykli wampiry.
Dowiedziałam się tego wszystkiego, ponieważ byłam pielęgniarką w ludzkim miasteczku blisko naszej watahy. W końcu płacili lepiej niż wilkołacze szpitale, które rzadko miały kogokolwiek do leczenia. Gdyby mój wilk był ze mną, próbowałabym uciec stąd, zanim cały ten chaos się rozpoczął, ale oto byłam, znów uwięziona bez możliwości ucieczki.
Czasami nienawidzę swojego życia, ale potem przypominam sobie, że mam cel, znalezienie mojej siostry, i staram się dalej. Mam nadzieję, że gdziekolwiek teraz jest, ma się dobrze.
Julian zabierał całą moją pensję, więc nie miało znaczenia, ile zarabiałam. Ale pracując tam, słyszałam plotki i szepty od innych nadprzyrodzonych pielęgniarek o tym, jak działa system.
Przejście prowadziło do schodów, które wiły się aż na samą górę, i westchnęłam, zanim zaczęłam wspinać się.
Na piątym piętrze byłam bliska omdlenia. Wciąż traciłam krew, a jedyną rzeczą, jaką zjadłam przez ostatnie dwa dni, była zupa, którą rano dała mi miła kobieta na dole. Mimo to kontynuowałam wspinaczkę, ponieważ wiedziałam, że nie mam innego wyjścia.
Nagle ktoś na mnie wpadł, odpychając moje ramię i prawie przewracając moją słabą postać na ziemię.
„Hej!” Krzyknął wampir, „Uważaj, gdzie idziesz, kundlu!”
Był ubrany w czarny płaszcz, pod którym miał białą koszulę i niebieski krawat. Wyglądał blado, a z energii, którą od niego czułam, był głodny.
„Przepraszam, ale ty też powinieneś uważać, gdzie idziesz; prawie mnie przewróciłeś. Jest wystarczająco dużo miejsca, żebyś mógł przejść,” odpowiedziałam jak najspokojniej i ominęłam go, żeby odejść.
„Za kogo ty się uważasz, żeby tak do mnie mówić, niewolnico?!” Krzyknął, ciągnąc mnie za bluzkę.
„Ach!” Krzyknęłam, potykając się i upadając na ziemię, moje oczy zamgliły się.
„Dorian!” Usłyszałam krzyk Pani, gdy odzyskiwałam równowagę. „Zostaw ją. Książęta jej żądali, i nie sądzę, żeby chcieli, aby ktoś zniszczył ich własność,” skończyła, ciągnąc mnie z podłogi i odciągając od kipiącego wampira.
„No to trzymaj ją z dala ode mnie,” mruknął, znikając na schodach.
Coś mi mówi, że nie idzie tam dla żadnego dobrego powodu; ludzkie karmiciele też tam mieszkali.
„Jeśli chcesz przeżyć jeszcze jeden dzień tutaj, trzymaj się blisko mnie. Nie mam cierpliwości do lenistwa,” warknęła na mnie i znów ruszyła.
„Jestem tak zmęczona,” mruknęłam, zaczynając się znowu ruszać, starając się bardzo nadążyć za nią.
W końcu dotarliśmy na ostatnie piętro i ruszyliśmy w stronę ich drzwi.
„Dobrze sobie poradziłaś z łazienką ostatnio, więc nie ukarzę cię za niesubordynację. Poza tym, Książęta już się tym zajęli, więc tym razem skup się na swojej pracy i niczym innym, rozumiesz?” Rozkazała.
„Tak, Pani,” odpowiedziałam jej, pamiętając jej zasady z ostatniego razu, gdy tu byłam.
Gdy szła korytarzem, który prawdopodobnie prowadził do legowiska Króla, biorąc pod uwagę, jak był ozdobiony, zauważyłam, że ciągle zerkała na mnie przez ramię.
„Nie martw się, nie mam dokąd uciec,” mruknęłam pod nosem i skierowałam się do składziku ze środkami czystości.
Był tak samo mały jak mały pokój, w którym Theodora spała, kiedy nie gotowała dla wszystkich ludzi w tym ogromnym pałacu.
Wzięłam przedmioty i wróciłam do drzwi.
Zapukałam i cofnęłam się.
Spodziewałam się, że będę musiała czekać tak długo jak ostatnim razem, ale drzwi otworzyły się niemal natychmiast.
„Hm, może nie przyszłam na czas. Lepiej zacząć od razu pracę,” pomyślałam, wchodząc do środka.
„Dzień dobry, Wasza Wysokość,” powiedziałam do wampira, który patrzył na mnie z drapieżnym błyskiem w oczach.
„Jak masz na imię?” zapytał w odpowiedzi.
„Lucien!” jego brat warknął na niego, jakby zrobił coś złego.
„Tylko pytam o jej imię, spokojnie,” odparł na brata, podczas gdy ja stałam w drzwiach, zdezorientowana całą sytuacją.
Miałam instynktowną ochotę uciec od nich, ale coś innego krzyczało, żeby biec w ich ramiona.
„Przestań być dziwakiem, Violet,” skarciłam się i weszłam do pokoju, pchając przed sobą wózek.
„Zadałem ci pytanie, młoda damo,” pierwszy Książę, Lucien, warknął na mnie, gdy przechodziłam obok niego, co sprawiło, że zesztywniałam ze strachu. „Czy nagle stałaś się głucha? Wczoraj na pewno nie byłaś, kiedy mieszałaś się w coś, co nie było twoją sprawą.”
„Przepraszam, Wasza Wysokość, powinnam była lepiej się kontrolować. A na imię mi Violet,” odpowiedziałam z ukłonem głowy, patrząc na jego stopy.
Nawet ta część jego ciała była piękna.
Wilki były piękne, uwierzcie mi, ale wampiry miały w sobie coś nienaturalnego, eterycznego, zwłaszcza gdy niedawno się nakarmiły i były z Wysokiej Krwi. A ci dwaj mieli mnie w uścisku.
Ale potem przypomniałam sobie, że to dosłowni krwiopijcy, którzy zabijają ludzi na kaprys, i cofnęłam swoje podziwy. Nie ma znaczenia, że się świecili, byli strasznymi ludźmi i postanowiłam znaleźć sposób, żeby mnie przeniesiono do innego miejsca do sprzątania. Nie chciałam tu być.
„Violet,” powtórzył za mną, jakby smakując imię, żeby odkryć wszystkie jego smaki. Samogłoski spływały z jego języka pięknie, tak jak jego oczy przesuwały się po całej mojej sylwetce.
Skinęłam głową i szybko ruszyłam dalej do pokoju, z dala od jego bliźniaka, który patrzył na mnie, jakbym coś mu ukradła.
„Też cię nienawidzę, panie,” pomyślałam, zaczynając swoją pracę.
A przez cały czas stali w pokoju, patrząc na mnie jak dziwacy.