




Zasada 5 - Nie wstydź się upuszczania telefonu. Nie jesteś niezdarny, właśnie przeprowadziłeś losowy test grawitacyjny i nadal działa!
„Jesteś pewna, kochanie? Naprawdę chcesz być przewodnikiem dla tego elfa? Wiesz, że to oznacza, że będzie mieszkał u nas?” przypomina mi tata. Ashton korzysta z okazji, by się odezwać.
„Zadbam o to, by nic jej się nie stało. Panna Fall będzie całkowicie bezpieczna,” informuje go, co wywołuje u mnie kolejny uśmiech. Tata próbuje ponownie, jeszcze nie gotów się poddać.
„Ale czy to naprawdę odpowiednie, Kat? Nie chciałabyś, żeby rozchodziły się jakieś dziwne plotki o tobie...” tata urywa. Rzucam mu spojrzenie mówiące „naprawdę?”.
„Nie bądź śmieszny, tato; to bardzo staroświeckie podejście. Poza tym, ty też tu mieszkasz, to nie tak, że jestem tu sama,” Ashton słucha naszej rozmowy i wydaje się bardzo zdezorientowany.
„Dlaczego moja obecność miałaby być nieodpowiednia?” pyta. Tata milknie, prawdopodobnie próbując znaleźć odpowiedź, która nie będzie super obraźliwa. Ashton odwraca się do mnie po odpowiedź. Przewracam oczami na tatę, zanim odpowiadam.
„Tata wyraża swoje obawy związane z tym, że obcy mężczyzna będzie przebywał w moim bliskim otoczeniu; jest dość nadopiekuńczy wobec mnie,” wyjaśniam. Wyraz twarzy Ashtona ciemnieje, gdy zwraca się do mojego ojca.
„Chce pan zasugerować, że zachowałbym się niehonorowo wobec pańskiej córki?” Słowa są pytaniem, ale ton jasno wskazuje, że jest zły. Mój ojciec blednie, ale trzyma się twardo.
„Z całym szacunkiem, panie Rallowend, ale prawie nic o panu nie wiem. Proszę mi wybaczyć, że jestem opiekuńczy wobec mojej jedynej córki. Jakim ojcem bym był, gdybym się o nią nie martwił?” argumentuje. Ashton otwiera usta, zamierzając odpowiedzieć, gdy wzdycham i przerywam.
„Cała ta dyskusja jest naprawdę bezsensowna. Już podjęłam decyzję, a ponieważ ustaliliśmy już, że jestem dorosła, to mój wybór. Postanowiłam zaufać panu Rallowendowi, chyba że da mi powód, by tego nie robić. Więc, tato, chyba że planujesz odmówić mu wstępu i zmusić nas do zamieszkania w hotelu, to będzie mieszkał z nami.” Ashton wygląda na zadowolonego, a mój ojciec rzuca mu gniewne spojrzenie. Gdyby spojrzenia mogły zabijać, Ashton leżałby sześć stóp pod ziemią, a mój tata cieszyłby się piknikiem na jego grobie. Zapada cisza, która trwa kilka momentów dłużej, niż mi to odpowiada. Mam zamiar ją przerwać, gdy telefon taty zaczyna głośno dzwonić. Wyciąga telefon z kieszeni i zerka na ekran.
„To praca. Chwileczkę,” robi kilka kroków od nas i odwraca się od Ashtona, mnie i burmistrza Simmonsa, jakby to miało utrudnić nam podsłuchiwanie jego rozmowy.
„Proszę mnie wybaczyć.” Burmistrz robi kilka kroków, aby wykonać własne połączenie, zostawiając mnie z Ashtonem i dwoma cichymi ochroniarzami krążącymi wokół nas. Postanawiam ich praktycznie ignorować. Zauważam napięcie gromadzące się w ramionach taty. Wiedziałam, że to nie będą dobre wieści, tata nie mylił się, mówiąc, że większość jego telefonów to złe wieści. Ryzyko zawodowe, jak sądzę.
Moje obserwacje przerywa Ashton.
„Co to jest?” pyta. Zastanawiam się przez chwilę, zanim uświadamiam sobie, że odnosi się do telefonów.
„To są telefony. Używamy ich do rozmów z ludźmi, którzy są daleko,” informuję go, wyciągając własny telefon z turkusowym etui z kieszeni i podając mu go. Ciekawski elf bierze go, trzymając ostrożnie, jakby spodziewał się, że go zaatakuje. Trzyma go też do góry nogami. Sięgam, wyjmuję urządzenie z jego palców i odwracam je prawidłową stroną. Ashton podskakuje i niezdarnie obchodzi się z urządzeniem, gdy ekran się podświetla. Prosi o hasło, a Ashton oddaje mi go, mrużąc oczy przed światłem.
„Dlaczego potrzebne jest hasło?” pyta.
„Telefony mogą być drogie; hasło odstrasza niektórych złodziei. Wiele osób trzyma na swoich telefonach osobiste lub wrażliwe informacje, których nie chcą łatwo udostępniać. Twój numer telefonu, który jest ciągiem cyfr służącym do identyfikacji i dzwonienia na konkretny telefon, jest zazwyczaj prywatną informacją, którą dzielisz się tylko z wybranymi osobami, aby uniknąć nękania przez obcych lub osoby, których nie lubisz,” tłumaczę. Ashton wydaje się zafascynowany.
„Mówiłaś, że telefon może być drogi, jak drogi?” pyta. Wzruszam ramionami.
„To zależy od rodzaju telefonu. Ten kosztował około dziewięciuset dolarów,” informuję go. Ashton się zatrzymuje.
„Nie jestem pewien wartości waszych dolarów. Może mogłabyś mi powiedzieć wartość porównawczą czegoś, co bym rozpoznał?” prosi. To może być trudniejsze do wyjaśnienia, niż myślałam.
„Jasne, do czego to porównać?” odpowiadam. Nie wiem, co może być mu znajome.
„Może wartość posiłku?” sugeruje. Zastanawiam się przez chwilę.
„Cóż, to zależy od rodzaju i jakości posiłku. Ale za stosunkowo dobrej jakości posiłek, przygotowany przez profesjonalistę, a nie samemu w domu, zapłaciłbyś może dwadzieścia pięć dolarów,” szacuję. Ashton przemyśla moje wyjaśnienie.
„Więc telefon, przynajmniej ten, byłby porównywalny wartością do czegoś podobnego do wieczornego posiłku przez miesiąc, jeśli płaciłbyś profesjonalistę?” konkluduje. Kiwnę głową.
„Tak, to brzmi mniej więcej dobrze.”
„I to jest tutaj uważane za dużą sumę pieniędzy?” kontynuuje swoje pytania. Wzruszam ramionami.
„Dla niektórych ludzi. Burmistrz Simmons tam pewnie ledwo zauważyłby ten koszt; prawdopodobnie ma też więcej niż jeden telefon. Dla mnie to znacznie bardziej znaczące, ponieważ zarabiam dużo mniej niż on. Pracuję na pełen etat, ale ten telefon kosztowałby mnie… hmm, około jednej czwartej mojego miesięcznego dochodu. Może więcej. Jest też bieżąca opłata około sześćdziesięciu dolarów miesięcznie za utrzymanie połączenia, które pozwala kontaktować się z innymi ludźmi,” próbuję wyjaśnić techniczne szczegóły posiadania telefonu. Ashton kiwa głową. Wydaje się całkowicie zafascynowany moimi wyjaśnieniami rzeczy, które zwykle biorę za pewnik. To trochę zabawne mieć jego niepodzielną uwagę.
„Rozumiem.” Ashton wygląda na zamyślonego i irytująco atrakcyjnego, gdy przeczesuje ręką swoje ciemne włosy. Tak szybko, że prawie dostaję od tego ból karku, zmienia temat.
„Twój burmistrz Simmons wspomniał, że twoja obecność tutaj jest spowodowana problemami z samochodem. Co to znaczy?” pyta. Wzdycham z irytacją.
„To znaczy, że mój samochód przestał działać. Samochód to coś, czego używamy, aby przemieszczać się z miejsca na miejsce.” odpowiadam.
„Samochód to rodzaj zwierzęcia lub konia?” stwierdza Ashton, a ja się śmieję.
„Nie, samochód to nie jest żywa istota. To coś, co zbudowali ludzie.” wskazuję na elegancki czarny samochód burmistrza Simmonsa, który stoi trochę dalej i nadal służy jako stół dla latarni.
„Nie jeździmy tu naprawdę na koniach, chyba że kilka bogatych osób jeździ dla zabawy lub niektórzy rolnicy na wsiach. Samochody są jeszcze droższe niż telefony, ale naprawdę są niezbędne do poruszania się. Chociaż zawsze jest autobus, przypuszczam. Autobus jest jak samochód, ale może nim jeździć kilkadziesiąt osób naraz, podczas gdy większość samochodów może pomieścić tylko około pięciu osób naraz.” dodaję. Ashton słucha szeroko otwartymi oczami.