Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 1

Olivia

Osunęłam się na fotelu pasażera, gdy samochód Ryana sunął przez ulice Los Angeles obsadzone palmami. Moje powieki były ciężkie po dwunastogodzinnej zmianie w Carter Enterprises. Kwartalna kampania marketingowa wymagała od nas wszystkich pracy po godzinach, a jako młodszy specjalista ds. marketingu byłam zmuszona pracować w weekendy.

"Jesteś jeszcze ze mną, kochanie?" Ryan zerknął na mnie, jego idealnie ułożone ciemne włosy błyszczały w blasku zachodzącego słońca.

"Ledwo." Powstrzymałam ziewnięcie. "Przypomnij mi, dlaczego jedziemy na tę imprezę, kiedy mogłabym teraz zanurzyć twarz w poduszce?"

"Bo Sophia by cię zabiła, gdybyś przegapiła jej urodziny." Sięgnął i ścisnął moje kolano. "I dlatego, że wyglądasz oszałamiająco w tej sukience, którą dla ciebie kupiłem."

Spojrzałam na czarną koktajlową sukienkę, którą nalegał, żebym założyła. Dekolt był głębszy niż zwykle wybieram, a dół sukienki był na tyle krótki, że czułam się niekomfortowo za każdym razem, gdy siadałam.

Ryan pojawił się w moim mieszkaniu z sukienką w torbie z butiku, jego oczy błyszczały z oczekiwaniem, gdy ją przymierzałam.

"Ciężko mi uwierzyć, że to trochę za dużo na imprezę urodzinową," szarpałam materiał, próbując zakryć więcej klatki piersiowej.

"Liv, jesteśmy razem od dwóch lat. Wiem, co wygląda na tobie dobrze lepiej niż ty. Zaufaj mi, każdy facet na tej imprezie będzie chciał być mną tej nocy."

"To o to chodzi? Oznaczenie swojego terytorium?"

"Możesz mnie winić?" Mrugnął, gdy skręcał w ulicę Sophii, gdzie luksusowe samochody stały po obu stronach.

Niedawno zakupiony triplex Sophii stał oświetlony na tle ciemniejącego nieba, muzyka pulsowała z wnętrza. Jak na osobę, która kończyła zaledwie dwadzieścia pięć lat, osiągnęła zadziwiająco dużo w rozwoju nieruchomości.

Ryan znalazł miejsce pół bloku dalej i wyłączył silnik. "Gotowa na wejście, pani Morgan?"

"Tak bardzo, jak tylko mogę być." Chwyciłam swoją torebkę i torbę z prezentem, zawierającą vintage szampan, który Ryan zasugerował, żebyśmy przynieśli.

Chłodne wieczorne powietrze uderzyło mnie w gołe ramiona, sprawiając, że zadrżałam. Ryan objął mnie w talii, jego dłoń spoczęła niebezpiecznie nisko na moim biodrze.

"Widzisz? Warto było się ubrać." Skinął głową w stronę domu. "To miejsce jest niesamowite."

Szliśmy po zakrzywionym podjeździe, gdzie migoczące światła były rozwieszone na palmach. Drzwi wejściowe stały otworem, rozlewając światło, muzykę i śmiech na werandę.

"Olivia! Udało ci się!" Sophia pojawiła się w drzwiach, olśniewająca w złotej cekinowej sukience. "Już zaczynałam myśleć, że mnie wystawiłaś!"

"Moja praca robiła wszystko, żeby mnie zatrzymać," zaśmiałam się, przyjmując jej entuzjastyczny uścisk. "Wszystkiego najlepszego, Soph."

"A Ryan, jak zawsze wygląda smakowicie." Pocałowała jego policzki w powietrzu. "Wejdźcie, wejdźcie! Wszyscy są już o dwa drinki przed wami."

Ryan nacisnął na małe moje plecy, gdy weszliśmy do holu, który otwierał się na ogromny salon, gdzie przynajmniej trzydzieści osób bawiło się. Przestrzeń miała okna od podłogi do sufitu, z widokiem na migoczący krajobraz Los Angeles.

"Drink?" zapytał Ryan, już skanując pokój.

"Boże, tak. Najmocniejszy, jaki mają."

Zaśmiał się. "To moja dziewczyna. Zaraz wracam."

Gdy Ryan zniknął w stronę baru, usłyszałam znajomy pisk z drugiego końca pokoju.

"Olivia Morgan, chodź tu!"

Odwróciłam się i zobaczyłam Emilię, machającą energicznie z pluszowej kanapy. Moja najlepsza przyjaciółka od studiów była już zarumieniona od alkoholu, jej blond włosy opadały falami na ramiona.

"Em!" Przedzierałam się przez grupki gości, żeby do niej dotrzeć. "Jak długo tu jesteś?"

"Długo, żeby poznać historię życia barmana." Stanęła, lekko chwiejąc się na obcasach, i objęła mnie. Odsunęła się, trzymając mnie na długość ramienia, aby przyjrzeć się mojemu strojowi. "O kurwa, twoje cycki wyglądają niesamowicie w tej sukience. Czy Ryan ją wybrał?"

Poczułam, jak moje policzki się czerwienią. "Czy to aż tak oczywiste?"

"Tylko dlatego, że znam cię od ośmiu lat i nigdy dobrowolnie nie pokazywałaś tyle dekoltu." Uśmiechnęła się złośliwie. "Nie żebym narzekała. Gdybym miała takie piersi jak ty, też bym je pokazywała."

"Mogłabyś powiedzieć to trochę głośniej? Chyba nie wszyscy w Malibu cię usłyszeli."

"Przepraszam, nie mogę się powstrzymać. Za łatwo cię zawstydzić." Oczy Emilii błyszczały figlarnie, gdy brała kolejny łyk swojego drinka. "A tak przy okazji, widziałaś naszą solenizantkę? Przysięgam, że była tutaj, witała ludzi, a potem po prostu... zniknęła."

Rozejrzałam się po zatłoczonej sali. "Nie, właściwie nie. Gdzie poszedł Ryan? Miał mi przynieść drinka."

"Może jest na zewnątrz? Widziałam, jak niektórzy szli na tylny trawnik wcześniej." Emilia wzruszyła ramionami. "Albo może podkrada się na papierosa."

Zmrużyłam oczy. "Powiedział mi, że rzucił trzy miesiące temu. Jeśli złapię go na paleniu po całym tym 'skończyłem z nikotyną na zawsze, kochanie' pierdoleniu, zabiję go sama."

"Mężczyźni kłamią o najgłupszych rzeczach. Jakby, po prostu przyznaj, że nadal palisz i oszczędź nam obu dramatu."

"Idę go znaleźć," powiedziałam, poprawiając sukienkę, która niebezpiecznie się podniosła. "Jeśli jest na zewnątrz z papierosem, położę go na jego ulubionych butach."

"To moja dziewczyna." Emilia uniosła szklankę. "Będę tutaj, oceniając wybory strojów wszystkich, kiedy wrócisz."

Przebijałam się przez zatłoczony salon, kiwając głową w stronę półznajomych twarzy z poprzednich spotkań. Kuchnia była pełna ludzi mieszających drinki.

Brak Ryana.

Na tylnym patio była grupa grająca w jakieś gry alkoholowe z kieliszkami i piłeczkami pingpongowymi. Ryana nie było wśród nich.

"Szukasz kogoś?" Wysoki facet z męskim kokiem podszedł, jego oczy opadły na mój dekolt, zanim spotkały się z moim spojrzeniem.

"Mojego chłopaka. Wysoki, ciemne włosy, prawdopodobnie wygląda zadowolony z siebie."

Zaśmiał się. "Nie widziałem go. Ale chętnie dotrzymam ci towarzystwa, dopóki się nie pojawi."

"Zdecydowanie nie, ale dzięki." Odwróciłam się, narastającą irytacją. Gdzie do cholery był Ryan z moim drinkiem?

Wspięłam się po nowoczesnych unoszących się schodach na następne piętro, gdzie hałas z imprezy stawał się bardziej stłumiony. Korytarz był słabo oświetlony i miał kilka zamkniętych drzwi.

Dźwięk przykuł moją uwagę – jęk? Śmiech? Coś pomiędzy. Był słaby, dochodził z dalszej części korytarza.

Dźwięk pojawił się ponownie, tym razem bardziej wyraźny. Zdecydowanie jęk.

Świetnie. Para znalazła sobie prywatne miejsce na zabawę na imprezie Sophii. Jakie to eleganckie.

Miałam zamiar zawrócić, kiedy zauważyłam lekko uchylone drzwi na końcu korytarza, skrawek światła rozlewający się na drewnianą podłogę. Coś mnie pociągnęło do przodu – ciekawość, a może szósty zmysł, o którym nie wiedziałam, że mam.

Zbliżając się, dźwięki stawały się wyraźniejsze. Głos kobiety, zadyszany i pilny: "Tak, właśnie tam."

Zamarłam. Głos był znajomy.

Męski głos odpowiedział, niski i rozkazujący: "Podoba ci się, prawda? Powiedz mi, jak bardzo tego chcesz."

Mój żołądek się ścisnął. Głos Ryana.

Powinnam była zawrócić, zbiec po tych schodach i wyjść prosto przez frontowe drzwi. Zamiast tego, zbliżyłam się, otwierając drzwi szerzej.

Scena wypaliła się w mojej pamięci jak znak. Sophia pochylona nad swoją komodą; jej złota sukienka podciągnięta wokół talii. Ryan za nią, jego spodnie wokół kostek, ręce trzymające jej biodra, gdy w nią wchodził.

"Mocniej," Sophia sapnęła. "Chcę to czuć jutro."

"Co do cholery?" Słowa uciekły mi zanim zdążyłam je powstrzymać.

Oboje zamarli. Głowa Ryana odwróciła się gwałtownie, jego oczy rozszerzyły się ze zdumienia.

Previous ChapterNext Chapter