Read with BonusRead with Bonus

Jest taka młoda

Z opisu mojego ojca, tekstura i zapach byłyby inne przez te trzy dni - słodkie, nie słone, i jedwabiście gładkie, nie lepkie. Wcieralibyśmy to jak jakąś nadprzyrodzoną magiczną maść i pozwalali wyschnąć.

Na zewnątrz chaty, pary w związkach ucztowały i tańczyły, dzień i noc, ekscytacja rosła, czekając na ostatnią noc, kiedy wyjdziemy. A gdy wyszliśmy, dosłownie byliśmy otoczeni, samice do niej, a samce do mnie, chętni do przeniesienia naszej połączonej esencji miłości z naszej skóry na ich. Im więcej ich się zebrało, tym większa była szansa na poczęcie, więc zazwyczaj stawało się to dość fizyczne.

Kiedy przenieśliśmy wszystko, co mogliśmy z naszej skóry na ich, pary w związkach odrywały się i kopulowały. Cholera, większość z nich prawdopodobnie nawet nie dotarłaby do domu, zanim by się połączyli. Czasami w futrze. Czasami w skórze. Albo w kombinacji obu.

Zapach naszego seksu byłby tak gęsty w powietrzu w tym momencie, że doprowadzałby ich prymitywne natury do szaleństwa. Hamulce zniknęłyby. Prywatność przestałaby mieć znaczenie. Nie byłoby żadnej nieśmiałości ani niezręczności. Tylko jednoznaczne dążenie do prokreacji. Gdziekolwiek i jakkolwiek.

Westchnąłem ciężko i usiadłem na krześle obok niego, nalewając sobie szklankę whisky.

Nie cieszyłem się szczególnie na myśl o tym, że moi samce będą się o mnie ocierać, aby zebrać namacalną esencję naszej miłości z mojej skóry, ale nie było innej drogi. W przeszłości Alfy i ich partnerki próbowały przechowywać płyn na małych ręczniczkach, które miały być rozdane parom w związkach, ale to nie działało. Magia mogła być utrzymana tylko na naszej żywej skórze. I nigdy nie pozbawiłbym ich tej szansy na szczenięta. Ani nie pozwoliłbym mojej Lunie ich pozbawić.

Jednak to wszystko nie miało znaczenia, dopóki nie złapię tej nieuchwytnej małej myszy.

Nie mogła odejść daleko. Wstałem, szklanka w ręku, z nowym poczuciem celu. Nie było czasu do stracenia. Musiałem zabrać się do pracy. I wiedziałem, od czego zacznę.

Mój ojciec spojrzał na mnie i uniósł brew znacząco. "Idziesz do lochu?"

Wypiłem resztę drinka, pozwalając, by palił i rozgrzewał mój żołądek. "Tak, chcesz dołączyć?"

Pokręcił głową i wziął kolejny powolny łyk. "Nie dzisiaj, synu."

Wyszedłem bez słowa, zostawiając go samego z jego myślami. Byłem chętny, by zacząć pracę, którą lubiłem.

Zobaczmy, które wilki złamią się pierwsze.

Schodząc dwa piętra w dół, odblokowałem ciężkie drzwi wzmocnione srebrem i odepchnąłem je na bok. Nasz loch nie był tak naprawdę loch, per se, tylko betonowy, stalowy bunkier pod ziemią z kilkoma, zabawnymi i unikalnymi urządzeniami do tortur.

Zatrzymałem się i przechyliłem głowę, patrząc na brutalne maszyny, które mogły skręcać i łamać zarówno wilka, jak i człowieka na tak wiele pomysłowych sposobów. Moje usta wykrzywiły się w chytry uśmiech. Może jednak to był loch, według definicji.

Odwracając się w stronę naszych gości, zobaczyłem dwóch mężczyzn i jedną kobietę, wszyscy nadzy i przykuci do ściany z rękami nad głowami, nadgarstki płonęły od przymocowanych srebrnych zacisków.

Łupy wojenne.

Już moi egzekutorzy dobrze się nimi zajęli. Zakrwawieni i posiniaczeni, głębokie ślady pazurów, z których sączyła się gęsta czerwona ciecz, ciągnęły się po ich ciałach. Brakowało kawałków mięsa, dzięki kłom moich wilków, wyplutych na ziemię wokół nas. To był dość krwawy obraz.

Wątpiłem, że będę musiał zrobić wiele, aby dostać to, czego chciałem.

Najpierw podszedłem do kobiety. Głowa pochylona do przodu, splątane i brudne włosy wisiały na jej twarzy, jej klatka piersiowa unosiła się, gdy próbowała oddychać przez ból swoich ran.

Podnosząc jej podbródek palcem pod brodą, powiedziałem: "Spójrz na mnie."

Uniosła głowę, a jej zaskakująco niebieskie oczy natychmiast spotkały się z moimi. Nawet w swoim cierpieniu było jasne - nie była złamana. Patrzyła na mnie wyzywająco, z podniesionym podbródkiem, dłońmi zaciśniętymi w pięści, próbując przygotować swoje ciało na to, co mogłem jej zadać.

Mówiłem cicho i spokojnie: "Gdzie ona jest? Córka Alfy..." Zatrzymałem się. I spojrzałem na Daggera, mojego generała odpowiedzialnego za egzekutorów i naszą armię. "Powiedz mi, że przynajmniej ustaliłeś jej imię."

Uśmiechnął się złowieszczo, co sprawiłoby, że jego własna matka skuliłaby się ze strachu. Ten skurwysyn nie miał wszystkiego w głowie poukładane. Lubił ich ból. Kręciło go to. Ale nie obchodziło mnie to. To czyniło go bezwzględnym i skutecznym.

Był pokryty krwią, żadna z niej nie była jego własna. Przeciągnął zgrubiałą ręką po swoich krótkich, brązowych włosach, które były tak krótkie, że wyglądały bardziej jak meszek na jego skórze niż prawdziwe włosy. Jego małe, czarne oczy błyszczały. "Imię Hycyntha. Piętnaście lat. Niezmieniona."

Piętnaście lat? Cholera. Była młoda.

Odwróciłem się z powrotem do kobiety, która wciąż patrzyła na mnie śmiertelnie poważnym wzrokiem, i grzecznie kontynuowałem wcześniejsze zdanie: "Tak, córka Alfy, Hycyntha. Gdzie mogę ją znaleźć?"

"Nigdy ci nie powiem niczego, co pomogłoby ci znaleźć tę małą dziewczynkę!"

Skinąłem powoli głową, a potem podszedłem bliżej. Wypuszczając pazur, przejechałem nim wzdłuż boku jej piersi aż do brzucha, pozostawiając za sobą błyszczący czerwony ślad krwi. Drgnęła, ale nie cofnęła się.

"Jestem pewien, że słyszałaś, co się dzieje z ładnymi wilczycami, które trafiają do mojego lochu. Stają się przysmakiem dla każdego niezamężnego samca, który chciałby poćwiczyć swoje umiejętności... lub cieszyć się swoimi fetyszami. A kiedy samce skończą się tobą bawić, ich wilki zaczną. Niestety, nie są tak delikatne z miękką skórą i ciałem. Może zrobić się dość niechlujnie. Ale nie martw się. Szybko się zregenerujesz i będziesz gotowa do tego wszystkiego od nowa."

W rzeczywistości nie było żadnego prawdziwego zagrożenia w moich słowach. Nigdy nie pozwoliłbym żadnemu z moich wilków zmusić samicy. Ale ona tego nie wiedziała. A wiedziałem, że mieliśmy reputację za przemoc. Nie byłoby dużym skokiem dla ludzi, którzy lubią plotkować, aby przesadzać w szczegółach.

Jej zrozpaczony wyraz twarzy zdradzał, że wierzyła w każde moje słowo. Ale jej odpowiedź zszokowała mnie do głębi. Niebieskie oczy wwiercały się w moje, gdy warknęła wściekle: "Pieprzę cię, twoich ludzi, ich wilki... a nawet psy, zanim powiem ci cokolwiek!" Mówiła z pasją, która płonęła, ukryta, ale na tyle blisko powierzchni, że można było poczuć jej gorąco.

Uniósłem brwi w zaskoczeniu. Studiowałem jej wyraz twarzy. Byłem dobry w określaniu, które osoby się złamią, a które nie. Była poważna. Wolałaby upodlić się do najniższego poziomu, oddać swoje ciało do użycia w niewyobrażalny sposób, niż kiedykolwiek zdradzić.

"Jesteś honorowym Wilkiem," wymamrotałem cicho. "Żałuję, że okoliczności są inne i mógłbym ci zaufać, abyś dołączyła do mojej watahy. Byłabyś niesamowitym atutem, wartością nie do określenia w pieniądzach."

Jej wyraz twarzy zmienił się na zmieszany. Teraz wyglądała na zagubioną. Ognista wilczyca mogła poradzić sobie z moim gniewem, ale nie wiedziała, co zrobić z moją pochwałą.

Kontynuowałem smutno: "Ale oboje wiemy, że nie mogę ci zaufać, ponieważ twoje lojalności nigdy nie mogą zostać zmienione. Masz mój szacunek i zostaniesz pochowana z honorami." Zanim mogła cokolwiek więcej powiedzieć, wyciągnąłem nóż z rękawa i wbiłem go w jej serce.

Jej oczy rozszerzyły się w szoku na chwilę, zanim opadła do przodu, martwa.

Previous ChapterNext Chapter