Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 5 Postrzępiona duma i fasady

Anna's punkt widzenia:

W Seaside Manor, gdy tylko weszłam do środka, Blake chwycił mnie za nadgarstek. "Musimy wyjść za trzydzieści minut. Ubierz się." Jego palce naciskały na to samo miejsce, które ścisnął w szpitalu, sprawiając, że skrzywiłam się z bólu.

"Sama mogę wybrać sobie ubranie," powiedziałam, próbując się wyrwać.

"Nie dzisiaj." Jego głos nie pozostawiał miejsca na sprzeciw, gdy ciągnął mnie w stronę naszej garderoby. "Ta kolacja jest ważna."

Mogłam walczyć mocniej, ale cztery lata małżeństwa nauczyły mnie, kiedy warto się poddać.

W garderobie zawahałam się przed rzędami markowych ubrań. "To?" zaproponowałam, sięgając po konserwatywny garnitur.

Blake ledwo na niego spojrzał, po czym pokręcił głową. Jego oczy szybko przeszukiwały wieszaki, aż wyciągnął ciemnozieloną sukienkę, o której zapomniałam, że ją mam. "Ta."

Sukienka była dopasowana, elegancka, ale nie odkrywająca zbyt wiele. Zdziwiło mnie, że w ogóle ją zauważył wśród mojej garderoby.

"Nie przyzwyczajaj się do tego," powiedział chłodno. "Żony innych mężczyzn nie mają takiego traktowania."

Ugryzłam się w język. Żony innych mężczyzn nie muszą rywalizować z przyrodnimi siostrami swoich mężów.

Wślizgnęłam się w sukienkę, zaskoczona, jak idealnie pasowała. Przypatrywałam się swojemu odbiciu, powoli obracając się, by zobaczyć, jak materiał opina moje kształty.

Blake wybrał dobrze. Kolor podkreślał moje bursztynowe oczy i sprawiał, że moje złotobrązowe włosy wyglądały na bogatsze.

Moje dłonie wygładziły materiał na biodrach, pełniejszych niż były, gdy miałam osiemnaście lat. Claire, ze swoim ciałem baletnicy, nigdy nie będzie miała takich kształtów. Ciekawe, czy zauważa różnicę między nami. Claire zawsze będzie tą małą dziewczynką, którą trzeba chronić.

Blake czekał w salonie, nienagannie ubrany w dopasowany garnitur, przeglądając e-maile na telefonie. Kiedy zeszłam po schodach, jego oczy uniosły się, lekko rozszerzając, zanim jego wyraz twarzy wrócił do zwykłej maski obojętności.

"Bez naszyjnika?" skomentował, jego wzrok spoczął na mojej nagiej szyi. "Mój ojciec pomyśli, że Wright Group bankrutuje."

Dotknęłam gardła, zdając sobie sprawę, że w pośpiechu zapomniałam o biżuterii. "Pójdę—"

"Nie ma czasu," przerwał mi Blake, wstając. "Już jesteśmy spóźnieni."

W garażu Blake otworzył drzwi od samochodu, ale zatrzymał mnie, gdy ruszyłam w stronę siedzenia pasażera.

"Usiądziesz z tyłu."

Zamarłam. "Co masz na myśli?"

"Musimy odebrać Claire ze szpitala. Będzie jej wygodniej z przodu."

Upokorzenie paliło mnie jak kwas. Bez słowa wślizgnęłam się na tylne siedzenie, z dumą w strzępach.

W szpitalu Blake zostawił mnie czekającą w samochodzie. Przez przednią szybę obserwowałam, jak wychodzi kilka minut później.

Claire szła tuż obok niego, wyglądając żałośnie, gdy ciągnęła go za rękaw, jej oczy szeroko otwarte, gdy coś do niego mówiła. Blake wyciągnął rękę i delikatnie pogłaskał ją po włosach, by ją pocieszyć. Wykrzywiłam usta w gorzkim uśmiechu, patrząc, jak idą w moim kierunku, krok po kroku.

Gdy mnie zobaczyła na tylnym siedzeniu, wyraz twarzy Claire zmienił się na chwilę w zadowolenie, zanim przekształcił się w słodki uśmiech.

"Anna! Ty też przyszłaś!" Jej głos był melodyjny, z lekkim akcentem.

Blake pomógł jej usiąść na przednim siedzeniu, pochylając się, by zapiąć jej pas. Cisza w samochodzie stała się przytłaczająca, dopóki Claire nie odwróciła się, jej blond loki podskakując.

"Boże, szpitale są takie nudne, kiedy jesteś sam! Opowiedzcie mi, co u was słychać."

Jej oczy utkwiły w mojej sukience. "Anna, ten kolor jest przepiękny na tobie. Czy Blakey ją wybrał? Zawsze miał taki dobry gust."

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, Claire kontynuowała: "Mam nadzieję, że zabierzecie mnie ze sobą wszędzie, kiedy tylko poczuję się lepiej. Powinniśmy być razem każdego dnia – jedna szczęśliwa rodzina!"

Wyraz twarzy Blake'a złagodniał. "Oczywiście. Jak tylko lekarz cię wypisze, pójdziemy, gdzie tylko zechcesz."

Oczy Claire znalazły moje w lusterku wstecznym. "Zgadzasz się, Anna?"

Oczekiwanie w jej głosie nie pozostawiało miejsca na odmowę. "Jasne," udało mi się odpowiedzieć.

Kiedyś myślałam, że jest tylko wyczerpującą księżniczką. Teraz widzę, że jest mistrzynią manipulacji.

Caroline i William czekali przy wejściu, kiedy dotarliśmy do posiadłości Wrightów. Caroline objęła mnie pierwsza. "Anna, kochanie! Wyglądasz olśniewająco."

Przeszła do Claire, całując ją w czoło. "Jak się czujesz, skarbie?"

Claire natychmiast wplotła ramię w ramiona matki. "Wciąż trochę słabo," wymamrotała, nagle kruchym głosem.

William skinął na mnie. "Anna, chodź zobaczyć nowy obraz w gabinecie. Właśnie przyjechał z Christie's."

Gdy szliśmy, głos Williama obniżył się. "Wiesz, zawsze miałaś doskonały gust. Caroline uwielbiałaby cię."

Komplement niespodziewanie mnie rozgrzał. Cokolwiek działo się w moim małżeństwie, William zawsze traktował mnie z prawdziwą czułością.

Po kolacji Caroline znalazła mnie samotną i wciągnęła do kuchni. Jej oczy spoczęły na moim nadgarstku, gdzie odciski palców Blake'a zostawiły delikatne siniaki.

"Co się tutaj stało?" zapytała delikatnie.

"To tylko wypadek," odpowiedziałam, opuszczając rękaw.

Caroline podała mi filiżankę herbaty. "Dobrze, kochanie, musisz lepiej o siebie dbać. A tak przy okazji, czy rozmawialiście z Blakem o dzieciach? William chciałby mieć wnuka przed..."

Jej oczy znacząco spoczęły na moim brzuchu. Piłam herbatę, aby uniknąć natychmiastowej odpowiedzi. Czy dziecko byłoby kotwicą, która uratuje małżeństwo, czy łańcuchem, który przywiąże cię do tonącego statku?

"Dobrze, kochanie, nie będę cię już naciskać. W końcu to jest między wami. Czy przyniesiesz to Blakowi?" Caroline zapytała, przygotowując kolejną filiżankę. "To jego ulubiona."

Skinęłam głową, nagle wdzięczna za jej życzliwość.

Blake i Claire byli zebrani przy kominku w salonie, rozmawiając cicho. Kiedy podeszłam z herbatą, uśmiech Claire zbladł.

"Kochanie, owocowa herbata Caroline. Są bardzo chętni na wnuki, wiesz. Może powinniśmy poważnie o tym pomyśleć," powiedziałam.

Zaskoczenie Blake'a było chwilowe, ale szybko się opanował, przyjmując filiżankę z kiwnięciem głowy. "Rozumiem."

Palce Claire zaczęły nerwowo kręcić się we włosach, jej wyraz twarzy stężał, gdy obserwowała naszą wymianę zdań.

Blake wziął łyk herbaty i skomentował: "Jest dobra."

Pochyliłam się i pocałowałam go w policzek. "To sprawia, że jest słodsza."

Blake, obserwując aprobujący uśmiech Williama, zaskoczył mnie, chwytając moją rękę i całując moje knykcie.

Twarz Claire zamarła, jej knykcie zbielały, gdy ściskała poręcz fotela.

"Przypomniało mi się coś!" wykrzyknęła nagle, biegnąc w stronę szafki w rogu. "Anna, musisz to zobaczyć!"

Previous ChapterNext Chapter