Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 3 Moc zakazanej miłości

Punkt widzenia Anny:

Opierając się o ścianę dla wsparcia, dotknęłam tyłu głowy i skrzywiłam się z bólu. Pokój lekko wirował, gdy próbowałam stanąć prosto. Na moich ustach pojawił się gorzki uśmiech, gdy patrzyłam na plecy Blake'a.

Cztery lata małżeństwa, a on nawet nie spojrzy za siebie.

Podparłam się ścianą i odeszłam.

Siedząc w recepcji szpitala, czułam, jak z każdym uderzeniem serca ból w mojej głowie narasta.

"Przepraszam, pani Wright, ale wszyscy nasi neurolodzy zostali wezwani na oddział VIP w nagłym wypadku. To może trochę potrwać," powiedziała pielęgniarka, nie odrywając wzroku od komputera.

Skinęłam głową, natychmiast żałując ruchu, gdy ból przeszył moją czaszkę. Czekałam na niego cztery lata... co to za różnica, kolejna godzina w poczekalni?

Kiedy lekarz w końcu mnie zobaczył, jego diagnoza była szybka i kliniczna. „Masz objawy lekkiego wstrząsu mózgu. Musimy zrobić tomografię komputerową, żeby upewnić się, że nie ma wewnętrznego krwawienia. Czy jest ktoś, kto może ci towarzyszyć? Może ktoś z rodziny?"

"Nie, poradzę sobie sama," odpowiedziałam, gdy kolejna fala zawrotów głowy przeszła przez moje ciało. Czy Blake by się przejął, gdyby mnie tak zobaczył? Czy w ogóle by to zauważył?

Sprawdziłam telefon ponownie. Trzy nieodebrane połączenia do Blake'a, wszystkie bez odpowiedzi. Ironia nie umknęła mojej uwadze, że prawdopodobnie byliśmy w tym samym szpitalu, oddzieleni tylko kilkoma piętrami i oceanem obojętności.

Po badaniu siedziałam sama w poczekalni, wpatrując się w telefon. Zakazana miłość... Dla pary naprawdę zakochanych, czy to naprawdę ma znaczenie? Im bardziej nieosiągalna, tym bardziej pożądana.

Antyseptyczny zapach szpitala wypełniał moje nozdrza, gdy mój kciuk zawisł nad telefonem. Zanim zdążyłam się rozmyślić, napisałam: [Gdybyś musiał wybierać między mną a Claire, kogo byś wybrał?]

Wpatrywałam się w wysłaną wiadomość. Wiem, że ten tekst jest impulsywny, ale jeśli nie podejmę decyzji w chwilach impulsu, jak kiedykolwiek przekonam siebie, by oddać mężczyznę, którego kochałam przez tyle lat, komuś innemu?

Telefon pozostawał uparcie cichy. Brak odpowiedzi.

Drzwi do prywatnego pokoju Claire były częściowo otwarte, gdy wróciłam. Zatrzymałam się na progu, moja ręka zamarła w połowie puknięcia.

Blake siedział obok łóżka Claire, ostrożnie nabijając kawałek jabłka na widelczyk i podając go swojej przyrodniej siostrze. Jego oczy miały czułość, jakiej nigdy wcześniej nie widziałam - nawet w naszych najbardziej intymnych momentach.

Gdybym przyszła trochę później, może przyłapałabym ich na gorącym uczynku, pomyślałam gorzko.

"Blake," zawołałam, starając się utrzymać kontrolę w głosie. "Możemy porozmawiać na zewnątrz?"

Jego wyraz twarzy natychmiast stwardniał, gdy poszedł za mną na korytarz.

"Co jest tak pilne, że nie może poczekać, aż wrócimy do domu?" Głos Blake'a był zimny, odległy.

"Czekałam, aż odpowiesz na moją wiadomość."

Blake wyciągnął telefon, przeglądając ekran. Kącik jego ust lekko się uniósł. "Co to ma znaczyć?"

Oczekiwałam paniki, poczucia winy lub przynajmniej dyskomfortu. Zamiast tego reakcja Blake'a była czystą pewnością siebie - jakby pytanie było absurdalne.

"Po co miałbym wybierać?" zapytał, sięgając po papierosa, zanim przypomniał sobie, gdzie jesteśmy.

"Po prostu zostawiłeś mnie, żebym się nią zajęła! Czy zauważyłeś, że uderzyłam się w głowę przez ciebie i musiałam przejść badania sama?" Nie mogłam dłużej powstrzymać swojej frustracji.

Blake chwycił mnie za nadgarstek, jego palce mocno wbijając się w moją skórę. "Nie musisz udawać, że jesteś chora. Ona jest chora, a ja spędzam z nią czas w szpitalu. Dlaczego to cię tak bardzo irytuje?"

Łzy napłynęły mi do oczu, ból w głowie narastał. "Nie jestem—"

"Przestań," przerwał mi Blake. "Widzę cię na wylot. To tylko moja siostra. Nie przesadzaj!"

Puścił mój nadgarstek. "Idź do domu. Nie ma powodu, żebyś tu była."

Wyprostowałam się, mimo bólu. "Dobrze, pójdę. Od teraz możesz spędzać z nią tyle czasu, ile chcesz."

Blake nie próbował mnie zatrzymać, gdy odchodziłam. Za mną usłyszałam, jak drzwi do pokoju Claire się otwierają.

"Blakey? Pokłóciliście się?" Głos Claire był miękki, zatroskany, z lekkim akcentem.

Martha czekała w holu, gdy wróciłam do domu, od razu ruszyła, by zabrać moją torbę.

"Pani Wright! Czy wszystko w porządku? Wygląda pani blado." Szczera troska Marthy była widoczna w zmarszczkach na jej czole.

Moje gardło ścisnęło się od jej życzliwości. Mój mąż od czterech lat okazuje mniej troski niż ktoś, komu płacę za sprzątanie domu.

"Wszystko w porządku, Martha. Możesz iść wcześniej do domu. Nie potrzebujemy dziś kolacji."

"Jeszcze tylko trochę posprzątam, zanim wyjdę," Martha nalegała, obserwując, jak opieram się o ścianę.

Rozejrzałam się po salonie, zauważając rzeczy, które przez lata ignorowałam. Miś na półce z książkami. Baletki schowane w rogu. Kolorowe spinki do włosów na stoliku kawowym.

Każdy kąt ma teraz ślad Claire. Nienawidzę, gdy ludzie wchodzą w moją prywatną przestrzeń, a Claire mieszka tu od czterech lat naszego małżeństwa.

"Martha," zawołałam nagle. "Czy możesz przynieść walizki z magazynu? I pomóc mi się spakować?"

Martha pojawiła się w drzwiach, zdezorientowana. "Spakować, pani Wright?"

"Osobą, która musi odejść, nie jest Claire—jestem nią ja."

"Ale pani Wright, nie powinna pani odchodzić tylko z powodu kłótni..."

Zaśmiałam się sucho. "Jeśli odejdę, Blake będzie tym, który płaci twoją pensję. Czy na pewno powinnaś bronić jego sprawy?"

Lojalność Marthy nie zachwiała się. "W takim razie zabierz mnie ze sobą."

"Gdy się osiedlę, wyślę po ciebie," obiecałam. "Przyzwyczaiłam się do twojego gotowania. Nie wiedziałabym, co bez niego zrobić."

Gdy Martha pomagała mi się pakować, zauważyłam, jak wymknęła się, by zadzwonić. Kiedy wróciła, uśmiechnęłam się gorzko.

"Dzwoniłaś do Blake'a? Pozwól, że zgadnę—jego odpowiedź brzmiała coś w stylu 'niech robi, co chce'?"

Milczenie Marthy było wystarczającą odpowiedzią.

"Martha, pracuj tu dalej i obijaj się, ile chcesz. Pomóż mi zabrać jak najwięcej pieniędzy Blake'a. Zbankrutuj go, jeśli możesz."

Martha mrugała szybko, walcząc z łzami.

Odwróciłam się, by odejść, ale źle oceniłam odległość do drzwi. Zawroty głowy wzięły górę, a ja wpadłam na solidną pierś.

Previous ChapterNext Chapter