Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 2 „Ona mnie potrzebuje”

Anna's POV:

Stałam nieruchomo przed pokojem 437, zaciskając rękę na framudze drzwi.

Claire nagle się odezwała, przywracając mnie do rzeczywistości.

"Blakey, boli mnie ramię. Czy mógłbyś pomóc mi poprawić poduszkę?" - jej głos był cichy.

Blake sięgnął za nią, ostrożnie przestawiając poduszki. Wymieniali się szeptami, których nie mogłam dosłyszeć, a potem rozległ się lekki śmiech. Dźwięk szczerego śmiechu Blake'a - coś tak rzadkiego w naszym domu - poczułam jak nóż obracający się w mojej piersi.

"Zawsze wiesz, jak sprawić, żebym czuła się komfortowo," powiedziała Claire, patrząc na niego z niewyobrażalnym uwielbieniem w swoich niebieskich oczach.

Typowo surowy wyraz twarzy Blake'a nieco złagodniał. "Po prostu odpoczywaj. Zajmę się wszystkim."

Zacisnęłam mocno usta, czując smak krwi, gdy patrzyłam na mężczyznę, którego kochałam przez dwadzieścia lat, okazującego tej kobiecie czułość, której nigdy nie skierował w moją stronę. Nawet kiedy byliśmy świeżo po ślubie, Blake zachowywał pewien dystans - uprzejmy, szanujący, ale nigdy prawdziwie ciepły. Nie tak jak teraz.

Czy to dzieje się za każdym razem, gdy "pracuje do późna"? - zastanawiałam się, przełykając gulę formującą się w gardle.

Telefon Blake'a zadzwonił, przerywając ich moment. Spojrzał na ekran z grymasem.

"Muszę to odebrać. To praca," powiedział, wstając niechętnie.

Claire zrobiła lekki grymas. "Nie bądź długo."

"Zaraz wrócę," obiecał Blake. "Naciśnij przycisk, jeśli będziesz czegoś potrzebować."

Gdy Blake wyszedł z pokoju i ruszył korytarzem, szybko się opanowałam. To była moja szansa. Wygładziłam sukienkę, wzięłam głęboki oddech i weszłam do pokoju, jakbym właśnie przyszła.

"Claire, słyszałam, że jesteś w szpitalu. Jak się czujesz?" Udało mi się zabrzmieć naprawdę zatroskana.

Oczy Claire lekko się rozszerzyły. "Anna! Blake nie wspominał, że przyjdziesz."

Oczywiście, że nie.

"Martwiłam się o ciebie. Czy mogę jakoś pomóc?" Zbliżyłam się do jej łóżka, szybko skanując pokój wzrokiem. Dowody. Potrzebowałam dowodów.

Claire przesunęła się na poduszkach, lekko się krzywiąc. "To miłe z twojej strony."

Wskazała na kolekcję przedmiotów na stoliku nocnym - świeże kwiaty, czasopisma, pudełko drogich czekoladek i coś, co wyglądało na kaszmirowy koc. "Blake przyniósł mi to wszystko. Był naprawdę troskliwy."

"Jestem pewna, że tak," powiedziałam, utrzymując neutralny ton głosu.

"Został późno wczoraj wieczorem. Lekarze nie mogli go wygonić," kontynuowała Claire, na jej ustach pojawił się lekki uśmiech.

Przypomniałam sobie moją grypę zeszłej zimy. Blake po prostu polecił swojemu kierowcy, żeby mnie zabrał do domu, a Marthę poprosił, żeby od czasu do czasu sprawdzała, jak się czuję. Sam został w biurze, twierdząc, że ważne połączenie nie może czekać.

Claire sięgnęła po telefon na stoliku. "Zrobiliśmy kilka zdjęć wczoraj, kiedy nie mogłam zasnąć."

Odwróciła ekran w moją stronę. Zdjęcie przedstawiało Claire i Blake'a, ich głowy blisko siebie, oboje uśmiechnięci. Mimo że była w szpitalnym łóżku, Claire wyglądała zaskakująco żywo, jej policzki były zaróżowione.

Każde zdjęcie było jak świeża rana, ale zachowałam spokój.

Widząc, że nie reaguję, Claire objęła moje ramię i nadęła usta, "Anna, jesteś nawet chłodniejsza niż Blakey! Spójrz tylko na jego wiadomości do mnie - nigdy nie mają więcej niż pięć słów."

Potem otworzyła swoją aplikację do wiadomości.

Zerknęłam na ekran, widząc imię Blake'a na szczycie jej listy rozmów. Ostatnie wiadomości brzmiały: "Wzięłaś leki?" i "Spóźnię się. Przyniosę kolację."

Widząc te wiadomości pełne troski, moje serce bolało jeszcze bardziej. Moje własne wymiany tekstowe z Blake'em były w większości jednostronne - moje wiadomości często pozostawały nieprzeczytane przez godziny, a kiedy odpowiadał, to zazwyczaj tylko krótkie "OK" lub coś równie zwięzłego.

Byłam tak pochłonięta przeglądaniem wiadomości, że prawie przeoczyłam dźwięk zbliżających się kroków. Podniosłam wzrok właśnie wtedy, gdy Blake pojawił się w drzwiach, jego wyraz twarzy ciemniał na mój widok.

"Anna, co tu robisz?" Jego głos był ostry, kontrolowany.

Claire natychmiast się rozjaśniła. "Blakey! Jesteś z powrotem."

Prawie upuściłam telefon, oddając go Claire z lekko drżącymi palcami.

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, Blake ruszył naprzód, chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę drzwi. "Przepraszam na chwilę, Claire."

Wyciągnął mnie na korytarz, jego uchwyt był boleśnie ciasny, gdy potykałam się, próbując nadążyć. Kiedy byliśmy już poza zasięgiem słuchu, puścił mnie z małym pchnięciem.

"Co tu robisz?" Jego niebieskie oczy zamieniły się w lód.

Pocierałam nadgarstek, na którym już pojawiały się czerwone ślady. "Bolą mnie! Martwiłam się o nią."

"Martwiłaś się? Czy szpiegowałaś?" Głos Blake'a był niski, niebezpieczny. "Widziałem cię z jej telefonem."

"Czemu tak boisz się, że zobaczę jej wiadomości?" rzuciłam wyzwanie, moja własna złość rosła, aby dorównać jego. "Jeśli nie ma nic do ukrycia—"

"Claire ma stan zdrowia. Będzie dobrze za kilka dni." Przerwał mi, spoglądając w stronę pokoju.

"Więc tu byłeś prawie całą noc?" Nie mogłam powstrzymać oskarżenia w moim głosie.

"Jest moją siostrą. Potrzebuje mnie." Jego szczęka widocznie się zacisnęła.

"Przyrodnią siostrą," poprawiłam. "I wydaje się, że potrzebuje cię bardziej niż twoja żona."

Oczy Blake'a zwęziły się. "Przekraczasz granicę, Anna."

Czułam, że łzy zagrażają, ale odmówiłam im upadku. "Nie, ty przekroczyłeś ją dawno temu."

Naszą kłótnię przerwał huk z pokoju Claire, po którym nastąpił jej spanikowany głos. "Blakey! Pomocy!"

Głowa Blake'a odwróciła się w stronę dźwięku. Bez wahania odwrócił się ode mnie.

Chwyciłam jego ramię desperacko. "Blake, musimy dokończyć tę rozmowę!"

"Puść mnie!" Wyrwał się z wystarczającą siłą, aby mnie wytrącić z równowagi. "Claire teraz potrzebuje pomocy!"

Potknęłam się do tyłu, całkowicie tracąc równowagę. Moja głowa uderzyła o ścianę z przerażającym hukiem, a ból eksplodował w mojej czaszce.

Previous ChapterNext Chapter