Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 1 Mój mąż miał romans

Usiadłam na brzegu naszego łóżka, moje palce zawisły nad ekranem telefonu. Było już po dziewiątej wieczorem, a Blake wciąż nie wrócił do domu. Chciałam do niego napisać, ale coś mnie powstrzymywało. Cztery lata małżeństwa nauczyły mnie, że Blake Wright nie znosi nadmiernej troski.

Cichy stukot przerwał moje myśli.

"Proszę wejść," zawołałam, odkładając telefon.

Martha, jedna z naszych gospoś, pojawiła się z niepewnym wyrazem twarzy. "Pani, pani Wright trafiła do szpitala. Pan Wright poprosił, żebym przekazała, że powinna pani iść wcześniej spać. Powiedział, żeby na niego nie czekać."

Natychmiast się wyprostowałam. "Claire jest w szpitalu? Co się stało? Czy jest ciężko ranna?"

Martha poruszyła się niespokojnie, unikając mojego spojrzenia. "Pan Wright nie podał szczegółów, pani. Kazał mi tylko przekazać, że nie powinna pani dzisiaj jechać do szpitala."

Gdy drzwi się zamknęły, opadłam na poduszki. To nie był pierwszy raz, kiedy Blake wybrał Claire nade mną. Jego oddanie przyrodniej siostrze było stałym motywem w naszym małżeństwie.

Ojciec Blake'a poślubił Caroline, matkę Claire, gdy Blake miał piętnaście lat, a Claire zaledwie osiem. Blake podjął się roli dobrego brata, stając się jej obrońcą i powiernikiem. Codziennie odprowadzał Claire do szkoły, uczestniczył we wszystkich jej występach baletowych i groził każdemu chłopakowi, który odważył się do niej zbliżyć.

Sposób, w jaki Claire zawsze nazywała go "Blakey" z tym kokieteryjnym uśmiechem. Jak owijała swoje smukłe ramiona wokół jego szyi. Jak Blake, zazwyczaj zimny, miękł tylko dla niej.

Claire była okazem zdrowia, doskonałą tancerką baletową. Rzadko chorowała.

A co, jeśli między nimi naprawdę było coś niestosownego?

"Przestań," szepnęłam ostro do siebie. "Są rodzeństwem. Przyrodnim, ale jednak."

Około północy poddałam się i zrezygnowałam ze snu. Owinęłam się jedwabnym szlafrokiem i zeszłam na dół do kuchni po ciepłe mleko.

Usłyszałam, jak otwierają się drzwi wejściowe. Blake wrócił do domu.

Pobiegłam do holu, gdzie Blake odwieszał płaszcz. Nawet o tej późnej porze wyglądał nienagannie w swoim dopasowanym garniturze.

"Blake!" Owinęłam ramiona wokół jego talii. Sztywniał lekko, zanim odwzajemnił uścisk mechanicznie. "Jak się ma Claire? Co się jej stało?"

Blake odsunął się, jego wyraz twarzy był beznamiętny. "Dlaczego jeszcze nie śpisz? Jest prawie pierwsza w nocy."

"Nie mogłam zasnąć," przyznałam. "Martwiłam się. O was oboje."

Niebieskie oczy Blake'a zmiękły niemal niedostrzegalnie. "Nie ma potrzeby się martwić. Claire będzie dobrze."

Zbliżyłam się i pocałowałam go w usta. Przez chwilę Blake pozostał nieodpowiadający, ale potem, ku mojemu zaskoczeniu, odwzajemnił pocałunek. Minęły tygodnie, odkąd byliśmy intymni.

"Pomyślałam, że moglibyśmy pójść na górę," szepnęłam. "Do łóżka."

Ręce Blake'a zacieśniły się na chwilę na mojej talii, zanim skinął głową.

W naszej przyciemnionej sypialni poczułam przypływ pewności siebie. Gdy rozpięłam jego koszulę, pocałowałam jego szyję, wdychając znajomy zapach. Ręce Blake'a przesunęły się po moim ciele, wsuwając się pod jedwabną nocną koszulę.

Gdy Blake opuszczał mnie na łóżko, jego telefon zawibrował. Poczułam, jak zamarł.

"Zignoruj to," mruknęłam, przyciągając go z powrotem.

Ale Blake sięgnął po telefon. Patrzyłam, jak jego zwykle stoicka twarz się zmienia - zimno topniało, zastąpione szczerym uśmiechem. Wiedziałam, kto napisał, zanim jeszcze zobaczyłam nazwisko.

Claire.

Wiadomość była krótka, ale zdążyłam uchwycić jej sens: "Blakey, kiedy wrócisz? Trochę się boję sama. Tęsknię."

"Anna," powiedział, jego głos nagle zmęczony. "Przepraszam, ale jestem wyczerpany. Myślę, że muszę wziąć prysznic i się przespać."

Ciepło, które czułam chwilę wcześniej, zniknęło. "Oczywiście," powiedziałam, zmuszając się do uśmiechu. "Rozumiem."

Gdy Blake zniknął w naszej łazience, położyłam się na łóżku. Nigdy nie byłam wystarczająca. Nigdy nie byłam. Zwłaszcza w porównaniu do idealnej, cennej Claire.

Dźwięk bieżącej wody przyciągnął moją uwagę. Blake zazwyczaj brał szybkie prysznice, ale tej nocy woda płynęła znacznie dłużej. Zsunęłam się z łóżka i podeszłam do drzwi łazienki.

Otworzyłam je na tyle, żeby zajrzeć do środka. Przez zaparowane szkło wyraźnie widziałam sylwetkę Blake'a. Nie tylko się mył. Jego ręka poruszała się rytmicznie, gdy opierał się o marmurową ścianę, z głową odchyloną do tyłu.

Moja twarz zapłonęła z upokorzenia i wściekłości. Wolał zaspokoić się sam niż być ze mną? Po odrzuceniu moich zalotów? I zaraz po otrzymaniu wiadomości od Claire?

Zamknęłam drzwi cicho, a moje myśli zaczęły szaleć. Kawałki układanki zaczęły się układać w wzór, którego nie mogłam dłużej ignorować. Oddanie Blake'a dla Claire. Jego niechęć do intymności ze mną. Odmowa rozmowy o tym, co doprowadziło Claire do szpitala.

Coś między nimi było nie tak. Coś zakazanego. I byłam zdeterminowana, żeby dowiedzieć się dokładnie, co to było.

Gdy ocknęłam się z myśli, znalazłam się z powrotem na łóżku w głównej sypialni. Dźwięk bieżącej wody z łazienki zniknął, zastąpiony głośnym trzaskiem drzwi, gdy Blake wyszedł.

Jutro, zdecydowałam. Jutro pojadę do szpitala.

Poranek nadszedł z ostrym światłem wpadającym przez okna. Strona łóżka Blake'a była pusta i zimna.

Po szybkim prysznicu i starannym nałożeniu makijażu, ubrałam się w prostą, ale elegancką granatową sukienkę. Jeśli miałam zmierzyć się z tym, co czekało na mnie w szpitalu, chciałam wyglądać jak pełna sukcesów, pewna siebie pani Wright.

Zaparkowałam samochód na parkingu dla odwiedzających i udałam się do informacji. Szybki uśmiech i wspomnienie nazwiska rodziny pozwoliły mi uzyskać numer pokoju Claire bez żadnych pytań.

Zbliżając się do pokoju 437, zwolniłam kroku. Drzwi były lekko uchylone, a z wnętrza słychać było głosy—głęboki ton Blake'a i lżejszy, muzyczny głos Claire.

Ustawiłam się tak, żeby móc zobaczyć przez szczelinę bez bycia zauważoną.

Claire siedziała na łóżku szpitalnym, wyglądając jak zawsze nieskazitelnie. Trzymała rękaw marynarki Blake'a, patrząc na niego z uwielbieniem.

Do mojego pola widzenia wszedł lekarz z clipboardem. "Pani Wright, mam gotowe instrukcje wypisu. Jak wspomniałem, musi pani unikać forsownych czynności, w tym stosunków seksualnych, przez co najmniej trzy tygodnie. Pęknięta torbiel jajnika, zwłaszcza taka, która wymagała interwencji chirurgicznej, to nie jest coś, co można lekceważyć."

Złapałam oddech. Pęknięta torbiel jajnika? To była medyczna nagła sytuacja Claire?

Lekarz kontynuował, "Wiem, że młode pary mogą być chętne do powrotu do normalnych aktywności, ale ważne jest, żeby pozwolić ciału całkowicie się wyleczyć."

Czułam, jakby podłoga zapadła się pode mną. Lekarz myślał, że Blake i Claire są parą. I żadne z nich go nie poprawiło.

"Rozumiemy, doktorze," odpowiedział Blake, jego ręka nadal spoczywała na głowie Claire. "Zadbam o to, żeby przestrzegała wszystkich pana instrukcji."

Policzki Claire zaróżowiły się, a ona spuściła wzrok z zakłopotania. Wyraz twarzy Blake'a pozostał neutralny.

Cofnęłam się od drzwi, zakrywając usta dłonią, żeby stłumić okrzyk. To była prawda. Wszystko było prawdą. Blake i Claire byli związani. Związani seksualnie. Ciągła uwaga, późne noce, chłód wobec mnie—wszystko to teraz miało okropny, chorobliwy sens.

Moje podejrzenia nie były paranoją. Były intuicją.

Blake Wright, mój mąż od czterech lat, miał romans ze swoją własną przyrodnią siostrą.

Previous ChapterNext Chapter