Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 5

"Leczy się szybciej niż ktokolwiek, kogo kiedykolwiek widziałem. Jej szybkość gojenia jest niesamowita." Usłyszałam delikatny męski głos szepczący blisko mnie, głos pełen podziwu i ciekawości.

"Nie spodziewałem się, że będzie się goić tak szybko; nie jestem pewien, czy to dobrze, czy źle, biorąc pod uwagę sytuację, w jakiej się teraz znajduje. Alfa nie może się dowiedzieć, że cię tu przyprowadziłem, żeby ją leczyć; będzie bardzo wkurzony," odpowiedział inny głos, a ja poczułam, jak moje brwi marszczą się w zamieszaniu, gdy w mojej głowie zaczęły roić się różne myśli.

'Kim są ci ludzie?'

'Gdzie jestem?'

'Czy zostałam uratowana przez jakiś pobliski klan?'

Nie mogąc powstrzymać swojej ciekawości, otworzyłam oczy i rozejrzałam się po ciemnym i ponurym pomieszczeniu. Jęk wyrwał się z moich ust, gdy poczułam zimno twardej podłogi na swojej skórze. Zorientowawszy się, że leżę na zimnej, twardej podłodze, natychmiast usiadłam, co spowodowało u mnie nagłe zawroty głowy.

Gdy mój wzrok dostosował się do słabego oświetlenia pomieszczenia, zdałam sobie sprawę, że to loch, z okropnym zapachem krwi i gnijącego ciała. Zauważyłam dwóch mężczyzn stojących kilka metrów ode mnie, pogrążonych w rozmowie. Jeden był ubrany w biały fartuch, a drugi miał na sobie prostą koszulę i dżinsy. Mężczyzna w białym fartuchu zdawał się być lekarzem, sądząc po stetoskopie wiszącym na jego szyi.

Dźwięk mojego jęku zaalarmował ich o moim stanie przytomności, i szybko zwrócili się w moją stronę. Oczy lekarza rozszerzyły się ze zdziwienia, podczas gdy spojrzenie drugiego mężczyzny złagodniało z troską.

"Obudziłaś się," oznajmił mężczyzna w białym fartuchu, stwierdzając oczywistość, gdy podszedł do mnie. "Jak się czujesz?" zapytał delikatnie, prawdopodobnie starając się mnie nie przestraszyć.

"Chyba dobrze..." odpowiedziałam, mój głos był chrapliwy, gdy ostrożnie usiadłam, opierając się o zniszczone ściany lochu. "Kim jesteście? I gdzie jestem?" zapytałam, wykrztuszając suchy kaszel z powodu bolącego i suchego gardła.

Zauważając moje dyskomfort, mężczyzna w koszuli podszedł głębiej do celi, w moją stronę, i podał mi butelkę wody. "Proszę, wypij to. Chociaż trochę się już wygoiłaś, wciąż masz wiele do zrobienia, więc nie forsuj się za bardzo. Przygotowałem też dla ciebie jedzenie; musisz szybko zjeść," doradził łagodnym tonem, sprawiając, że niemal straciłam czujność wobec niego.

Prawie. Nie mogłam stracić czujności w nieznanym środowisku, a po zapachu, który wydzielali, mogłam stwierdzić, że obaj są wilkołakami, tak jak ja. Co mogło oznaczać tylko jedno - wkroczyłam na terytorium innego alfa.

Moje ciało napięło się, a butelka wody, którą trzymałam, wypadła mi z rąk, gdy poczułam dominującą obecność zbliżającą się do celi, w której się znajdowałam. Mój wilk jęknął w mojej głowie, warcząc cicho, gdy obecność się zbliżała.

W drzwiach pojawiła się sylwetka mężczyzny, ubranego od stóp do głów w czarną odzież. Jego twarz wyglądała, jakby była wyrzeźbiona z granitu, szczęka zaciśnięta w cienką linię, jego spojrzenie przeszywało powietrze chłodem. Jego zimne, kalkulujące oczy przeskakiwały ode mnie do talerza z jedzeniem obok mnie, zanim spotkały się ze spojrzeniem drugiego mężczyzny w pomieszczeniu.

Wydał groźne warknięcie, widząc winny wyraz na twarzy mężczyzny. "Od kiedy zacząłeś łamać moje rozkazy, Lucas?" zapytał zimno, a moje ciało zareagowało, niemal poddając się mu.

Jednak będąc z krwi alfa, nigdy nie mogłam łatwo poddać się innym, dlatego wciąż byłam w stanie mu się oprzeć.

"Kazałem ci ją zamknąć w lochu bez leczenia i bez jedzenia, a ty zrobiłeś jedno i drugie. Czy teraz sprzeciwiasz się moim rozkazom?" warknął, a drugi mężczyzna, imieniem Lucas, skłonił się przed nim.

"Przepraszam, Alpha. Jednak dzisiaj tylko przyprowadziłem lekarza; ona sama się wyleczyła," wyjaśnił Lucas, a Alpha prychnął, odwracając się do mnie z oczami pełnymi złośliwości. Chwycił mnie za podbródek i szarpnął w górę, zmuszając mnie do spojrzenia na niego.

Gdy jego skóra zetknęła się z moją, poczułam znajome mrowienie i coś szarpnęło mnie w sercu. Mój wilk warknął obronnie, przypominając sobie, jak źle skończyło się to z Conrim za pierwszym razem. Zauważyłam, jak jego oczy ciemnieją, gdy dostrzegł subtelne oznaki więzi pary między nami.

Drgnął i natychmiast odsunął ręce od mojej skóry, jakby się nią poparzył. Spojrzał na mnie z nienawiścią i pogardą dla mojego wilka, a ja zagotowałam się ze złości, odwzajemniając jego spojrzenie. "Kim jesteś i co robisz na moim terytorium?" zażądał zimno, a ja prychnęłam, nie chcąc ulec aroganckiemu Alpha przede mną.

"To ja powinnam zapytać, kim ty jesteś! Czego ode mnie chcesz i gdzie jestem?" zażądałam, upewniając się, że mój głos był równie zimny i dominujący jak jego.

Jego twarz pociemniała z wściekłości, gdy zauważył wyzwanie w moim głosie. Z jego reakcji mogłam wywnioskować, że nie był przyzwyczajony do tego, by ktoś mu się sprzeciwiał.

Ale to nie moja sprawa. Jestem alfą tak samo jak on!

Widząc moją lekceważącą postawę, skrzyżował ręce na piersi, a jego usta wykrzywiły się w złośliwy uśmiech. "Nazywam się Karl Corbyn, alfa stada Krwi Lykanów, a ty jesteś na terytorium mojego stada," przedstawił się dumnym i aroganckim tonem.

Zimny dreszcz strachu przebiegł mi po plecach, gdy usłyszałam nazwę stada, w którym się znalazłam.

Stado Krwi Lykanów.

Stado Krwi Lykanów i moje poprzednie stado były zaprzysięgłymi wrogami, którzy nigdy nie mogli żyć pod jednym niebem. Nikt nie wiedział, kiedy zaczęła się ta waśń ani dlaczego w ogóle się zaczęła, ponieważ oba stada były ciągle na siebie wściekłe. Sądzę, że z nienawiści w jego oczach i z tego, że od razu wrzucono mnie do lochu, już wiedział, że jestem członkiem stada Dynamitów i jego zaprzysięgłym wrogiem.

Nie ma mowy, żebym przeżyła, jeśli zostanę tu dłużej, niż już zostałam!

Skoczyłam na nogi i rzuciłam się w stronę drzwi, tylko po to, by zostać odciągniętą przez jego silne, zrogowaciałe ręce. "Gdzie, do cholery, myślisz, że idziesz? Wkraczasz na moje terytorium i myślisz, że możesz odejść, kiedy ci się podoba?" Warknął, rzucając mnie z powrotem do celi, a moje plecy uderzyły o twardą ścianę.

Warknęłam groźnie, gdy moje pazury wydłużyły się, gotowe do ataku. "Naprawdę myślisz, że możesz mnie pokonać w stanie, w jakim jesteś?" Prychnął, podchodząc do mnie jak drapieżnik polujący na swoją ofiarę.

"Po co jesteś na moim terytorium? Czego chciałaś?" Zażądał zimno, a ja prychnęłam "Nie muszę ci się tłumaczyć!" Odparłam, a jego twarz pociemniała.

"Jesteś na moim cholernym terytorium! Odpowiadasz na wszystko, co cię zapytam!"

"Zmusz mnie!"

Gdy podszedł bliżej, warknęłam i machnęłam pazurem w jego stronę, rozdzierając rękaw jego czarnej koszuli. Spojrzał na mnie groźnie i chwycił mnie za twarz. "Podziwiam twojego ducha walki." Zaśmiał się mrocznie, a ja splunęłam mu w twarz. Gdy to wytarł, na jego twarzy pojawił się złowieszczy uśmiech. "Czemu by nie zagrać w grę?" Zapytał, a ja zadrżałam na dźwięk ukrytej groźby w jego głosie.

Jego ciepły oddech owiał moje ucho, gdy jego twarz zbliżyła się na tyle, że mogłam poczuć jego zapach. "Zobaczymy, kto wygra pierwszy. Czy ja złamię cię pierwszy, czy ty dostaniesz to, czego chcesz pierwszy? Zwycięzca bierze wszystko," zaśmiał się, a potem puścił mnie i wyszedł z celi.

"Przynajmniej będzie zabawnie; nie umrzesz łatwo ze względu na swoją szybkość leczenia. Do zobaczenia wkrótce."

Previous ChapterNext Chapter