




Rozdział 2.
Kayden Miller's perspektywa.
Wszystko wydarzyło się tak szybko. W jednej chwili ja i moi rodzice wracaliśmy do hotelu z kolacji biznesowej, na której musiał być mój tata. W następnej chwili zobaczyliśmy dziewczynę potykającą się na chodniku, gotową do upadku.
Nasz kierowca zatrzymał samochód, a ja, mama i tata wybiegliśmy z auta w jej stronę. Złapałem ją tuż przed tym, jak upadła na ziemię, i zamknąłem jej oczy. "O Boże, co się jej stało?" zapytała mama zszokowana, prawie na granicy łez, zakrywając usta rękami.
Ostrożnie obróciłem drobną dziewczynę w ramionach i zobaczyłem, że została mocno pobita, a tata sprawdził jej puls. "Musimy natychmiast zabrać ją do szpitala" powiedział stanowczo.
Tata delikatnie zdjął jej plecak, a ja ostrożnie podniosłem dziewczynę i trzymałem ją na rękach jak pannę młodą, po czym szybko przeszedłem do samochodu. Wsiadłem i położyłem ją na moich kolanach. Ta biedna dziewczyna wygląda prawie jak skóra i kości.
Mama sprawdziła jej kieszenie, aby zobaczyć, czy możemy znaleźć jej dowód tożsamości, podczas gdy tata przeszukał jej plecak. Tata znalazł jej portfel, a potem wyciągnął dowód. "Dobrze, znalazłem, zobaczmy, czy mogę skontaktować się z jej rodzicami." powiedział, zaczynając pisać na telefonie.
"Chwileczkę, nie" powiedziałem prawie spanikowany. Mama i tata spojrzeli na mnie pytająco. "Dlaczego nie, Kayden?" Tata zapytał stanowczo, unosząc jedną brew. "A co jeśli to oni jej to zrobili?" zapytałem, patrząc na biedną dziewczynę na moich kolanach, opierającą głowę na moim ramieniu.
Nie chcę jej wysyłać z powrotem do kogoś, kto traktuje swoje dzieci w ten sposób. Spojrzałem w górę, aby zobaczyć, że zarówno mama, jak i tata patrzą na mnie ze smutnym wyrazem twarzy. "Co?" zapytałem zdezorientowany.
"To nie w twoim stylu, aby przejmować się tym, co dzieje się z innymi!" Tata powiedział z lekkim uśmiechem na ustach. Zamknąłem oczy na chwilę i wewnętrznie przewróciłem oczami.
Nie minęło długo, zanim dotarliśmy do szpitala. Tata rozmawiał z lekarzem i wyjaśnił, jak natknęliśmy się na tę dziewczynę i jak zemdlała. Przyszli inni lekarze i chcieli zabrać dziewczynę z moich ramion, ale nie chciałem jej oddać!
"Proszę pana, musimy ją zbadać, proszę mi ją przekazać!" Lekarz powiedział, patrząc na dziewczynę z zatroskanym wyrazem twarzy. Spojrzałem na nią również, z jakiegoś powodu po prostu nie chciałem się z nią rozstać!
"Synu, pozwól im ją zbadać, będziemy tu czekać, aż dowiemy się więcej!" Tata powiedział, kładąc rękę na moim ramieniu i lekko ściskając. Skinąłem głową i przekazałem dziewczynę lekarzowi.
Widziałem, jak lekarz kładzie ją na łóżku, a potem zaczęli biec z nią korytarzem, aby ją zbadać, znikając za drzwiami. Stałem tam, patrząc na drzwi, przez które właśnie została przewieziona.
"Chodź, kochanie, usiądźmy i poczekajmy. Policja też jest w drodze i chce z nami porozmawiać." Mama powiedziała, obejmując mnie i prowadząc w stronę krzeseł.
"Dowiedziałeś się jej imienia?" wyszeptałem, patrząc na podłogę przed sobą. "Tak, synu, jej imię to Talia Collins" tata powiedział cicho, siedząc po jednej stronie mnie, a mama po drugiej.
Siedziałem tam, patrząc na podłogę przed sobą i na drzwi, przez które zabrano Talię. Talia... Co za słodkie imię dla takiej słodkiej dziewczyny. "Ona ma 17 lat" powiedział tata. "Co? 17? Wygląda na tak małą jak na swój wiek!" mama wykrzyknęła, zasłaniając usta.
Po chwili do szpitala weszło dwóch policjantów, a pielęgniarka przy recepcji wskazała na nas, po czym policjanci podeszli do nas. "Czy to wy przywieźliście tę dziewczynę?" Jeden z policjantów zapytał surowo.
Ja, mama i tata wstaliśmy, a tata rzucił surowe spojrzenie, na co policjanci zaczęli wyglądać na trochę przestraszonych. "Tak, to my. A to jej dowód osobisty, który znaleźliśmy w jej plecaku." Tata powiedział stanowczo, przekazując dowód jednemu z policjantów.
Policjant wziął dowód i odszedł trochę, po czym wykonał telefon. "Czy możecie nam powiedzieć, co się stało?" Policjant, który nadal stał z nami, zapytał. Tata i mama wyjaśnili wszystko, jak natknęliśmy się na Talię.
Stałem tam, patrząc na drzwi, czekając na jakieś wieści od lekarza. Ale słuchałem rozmowy moich rodziców z policjantem. Drugi policjant wrócił do nas i chrząknął.
"Dobrze, że nie zadzwoniliście do rodziców. Było wiele skarg od sąsiadów, mówiących, że w tym domu zawsze jest dużo krzyków i rzeczy są rozbijane."
"O mój Boże" mama powiedziała, zasłaniając usta ponownie. "Zostaniemy tutaj, dopóki nie będziemy mogli porozmawiać z Talią, ale czy możemy być tak niegrzeczni, żeby poprosić was, abyście również zostali? Może to jej trochę pomoże!" jeden z policjantów zapytał.
"Oczywiście, że możemy" odpowiedziałem bez konsultacji z rodzicami. Policjanci spojrzeli na moich rodziców, czekając na ich odpowiedź. "Oczywiście, że możemy, nie ma miejsca, w którym wolelibyśmy teraz być!" mama powiedziała, kładąc rękę na moim ramieniu.
Usiedliśmy ponownie, tak samo jak policjanci, teraz musimy czekać, aż lekarze skończą. Jestem zagubiony w myślach, jak ktoś mógł zrobić coś takiego takiej słodkiej i pięknej dziewczynie?
Nie powiem, że jestem święty, biłem i zabijałem ludzi wcześniej, to trochę wynika z rodzinnego biznesu, ale nigdy nie uwierzę, że ta dziewczyna kiedykolwiek zrobiła coś, by zasłużyć na to!
Chwilę później lekarz wyszedł i podszedł do nas. "Ok, skończyliśmy badanie Talii, na szczęście nie potrzebowała operacji, ale ma 3 złamane żebra, złamanie włosowate lewej ręki i prawej kości udowej, jest mocno posiniaczona i ma wstrząs mózgu, była głodzona przez lata" wyjaśnił lekarz.
"O biedna dziewczyna!" mama powiedziała tak smutnym głosem, a ja stałem tam w szoku. "Ma również wiele blizn na górnej części ciała, była maltretowana przez lata" kontynuował lekarz.
"Będzie tu na obserwacji, dopóki nie upewnimy się, że trochę się poprawiła" powiedział lekarz, "Czy możecie pobrać próbkę krwi? Musimy zrobić test DNA, aby sprawdzić, czy ma innych krewnych, z którymi mogłaby zamieszkać, jeśli to wynika z jej obecnego domu!" Jeden z policjantów zapytał lekarza.