




Rozdział 4: Jestem ładniejszy
Jego wzrok przesunął się po pokoju, milcząco domagając się odpowiedzi, kto odważył się mnie zaprosić. Zauważyłam, że Emily skuliła się, unikając jego spojrzenia.
Camila podeszła z uśmiechem, który nigdy nie dotarł do jej oczu. "Musisz być Sable Crawford. Jestem Camila Ross. Jestem pewna, że Darrell wspominał o mnie."
Właściwie, ledwo co wspominał. "Miło cię poznać."
"Ktoś ci kiedyś powiedział, że wyglądamy podobnie?" Śmiech Camili brzmiał jak rozbite szkło. "To naprawdę uderzające."
Szczęka Darrella zacisnęła się. Nasze podobieństwo było jego małym, brudnym sekretem.
"O mój Boże!" Spojrzenie Camili spadło na nasze stopy. "Mamy na sobie te same buty! To limitowana edycja Louboutin, prawda? Na świecie są tylko dwie pary."
Pokój wstrzymał oddech.
Spojrzałam prosto na Darrella, a potem na Camilę niewinnymi oczami. "Jakie to przypadkowe. Choć naprawdę nie widzę między nami podobieństwa - jestem ładniejsza."
Ktoś westchnął. Darrell wyglądał, jakby chciał zniknąć.
Wtedy Lisa Morrison postanowiła uderzyć.
"To muszą być podróbki." Jej głos przeciął ciszę jak ostrze. "Sable to tylko lekarz z małego miasteczka. Nie ma mowy, żeby mogła sobie pozwolić na prawdziwe Louboutiny. Każda para kosztuje trzydzieści tysięcy dolarów."
"Dokładnie," wtrąciła Jennifer. "To więcej niż zarabia w ciągu roku. Podróbki są teraz tak przekonujące."
Wszystkie oczy w pokoju skupiły się na mnie. Nawet Darrell wyglądał na niekomfortowego, jego wyraz twarzy jasno wskazywał na wątpliwości.
"Spójrz na tę pewność siebie," zaśmiał się Ryan. "Sierota bez rodzinnych korzeni próbująca konkurować z krwią beta. Żałosne."
"Podróbki markowych rzeczy, pasujące do jej fałszywej tożsamości," dodała Lisa z złośliwą radością. "I myśli, że może być naszą Luną? Wariatka."
Camila przybrała najbardziej zatroskaną minę. "Sable, nie musisz kupować podróbek, żeby się dopasować. Darrell nie jest typem, który przejmuje się materialnymi rzeczami."
Sugestia wisiała ciężko – w przeciwieństwie do ciebie, płytka złotodajka.
Darrell zbliżył się, jego głos był niski i szorstki. "Co ty próbujesz udowodnić? Porozmawiamy o tym w domu."
"Też myślisz, że są podróbkami?" zapytałam go bezpośrednio.
Nie powiedział nic. Jego milczenie było wystarczającą odpowiedzią.
Emily próbowała interweniować. "Może powinniśmy po prostu—"
"Powinnam zmienić buty?" przerwałam, patrząc prosto na Darrella.
"Byłoby najlepiej," wymamrotał. "Wszyscy patrzą. To jest żenujące."
Camila zbliżyła się z fałszywą sympatią. "Naprawdę, Sable, powinnaś je zmienić. Fałszywa skóra da ci odciski, a nie chciałabym, żebyś czuła się niekomfortowo."
"Podróbki? Jesteś aż tak pewna tego." Mój głos pozostał spokojny. "Co sprawia, że jesteś tak pewna, że tylko ktoś taki jak ty zasługuje na prawdziwe rzeczy?"
"Nie chciałam—"
"Co więc chciałaś powiedzieć? Najpierw 'martwisz się' o moje stopy, a potem twierdzisz, że są podróbkami. Chcesz tylko, żeby wszyscy wiedzieli, że twoje są prawdziwe, a moje fałszywe, prawda?"
Darrell natychmiast stanął w jej obronie. "Dość, Sable! Camila próbowała pomóc. Dlaczego jesteś tak wrogo nastawiona?"
Camila machnęła ręką łaskawie. "W porządku, Relly. Nie denerwuj się. Pewnie po prostu ma zły dzień."
Relly. Pseudonim uderzył jak fizyczny cios. Mieli wewnętrzne żarty, wspólną historię, intymne przezwiska.
Ktoś zasugerował gry alkoholowe, aby rozładować napięcie. Camila natychmiast się zaśmiała i dołączyła, idealna gość na imprezie.
Wycofałam się do kąta z kieliszkiem wina. Darrell poszedł za mną.
"Jeśli nie masz pieniędzy, nie kupuj podróbek," syknął. "Zawstydziłaś mnie dziś wieczorem."
"Po trzech latach razem, nie wiesz, jaką osobą jestem?"
Wyciągnęłam paragon z torebki. "Moonridge Luxury Boutique. Zakupiono dzisiaj o 15:00. Trzydzieści tysięcy dolarów. Oto moje wyciąg z konta."
Jego wyraz twarzy natychmiast się zmienił, zawstydzenie zastąpiło gniew. "Skąd wzięłaś trzydzieści tysięcy dolarów? Jesteś tylko lekarzem. I dlaczego nie pokazałaś tego wcześniej?"
"Nie miałam ochoty."
Otworzył usta, żeby naciskać dalej, ale ktoś zawołał: "Chodźcie, zaczynamy nową rundę!"
Przerwała mi idealnie, dając wymówkę, żeby odejść bez odpowiadania na jego pytania.
"Przepraszam," wymamrotał po chwili. "Źle zrobiłem, że wątpiłem w ciebie."
Odeszłam bez odpowiedzi i dołączyłam do gry w picie. Ale gdy spojrzałam po swojej turze, zobaczyłam, że Darrell patrzy na Camilę z surowym pragnieniem, podczas gdy Marcus i Thomas naciskali na nią, żeby więcej piła. Jego wyraz twarzy wyrażał zmartwienie i coś głębszego – prawdziwą miłość.
Gdy sięgnęła po czwarty drink, natychmiast wstał i wyrwał jej szklankę.
"Masz okres," warknął. "Nie możesz tyle pić. Chcesz się rozchorować?"
Och, co za szkoda. Wygląda na to, że nie mogli się bawić zeszłej nocy.
Pokój zamarł w ciszy. Policzki Camili zaróżowiły się. "Dlaczego cię to obchodzi?"
"Już skończyła pić." Jego autorytet Alfy przetoczył się przez pokój jak grzmot. "Każdy, kto ją zmusi, odpowie przede mną."
Groźba wisiała w powietrzu. Nikt nie odważył się mu przeciwstawić.
Patrzyłam z gorzką rozrywką, jak Camila sięga po szklankę żartobliwie. Trzymał ją wysoko nad głową, a ona straciła równowagę, wpadając na jego pierś. Jego wolna ręka automatycznie owinęła się wokół jej talii.
"Ostrożnie," mruknął, głos miękki od wspólnych wspomnień. "Po tylu latach, twoja równowaga nadal jest kiepska."
Zachichotała, lekko uderzając go w pierś. "Jesteś taki złośliwy, Darrell."
Pokój wybuchł śmiechem i gwizdami. Ich chemia była niezaprzeczalna, elektryczna.
Gdy Darrell otworzył usta, żeby odpowiedzieć, jego oczy przypadkowo spotkały się z moimi przez pokój.
Spojrzenie, które mu rzuciłam, mogło zamrozić piekło.
Darrell spojrzał na mnie przez pokój, a krew odpłynęła mu z twarzy.
Szarpnął ramieniem od Camili tak gwałtownie, że potknęła się na bok. Dwa szybkie kroki w tył oddzieliły ich, ale szkoda już była wyrządzona. Wszyscy widzieli, jak naturalnie ją trzymał.
Szepty zaczęły się natychmiast. Patrzyłam, jak przedziera się przez tłum, jego szczęka napięta z zawstydzenia. Gdy dotarł do mnie, opadł na krzesło obok mojego z wymuszoną swobodą.
"Hej." Dotknął mojego kolana. "Dobrze się bawisz?"
Wzięłam łyk wina. "Było edukacyjnie."
Jego palce bębniły o jego udo – nerwowy znak, który nauczyłam się rozpoznawać. Ciągle rozglądał się po pokoju, jakby spodziewał się, że ktoś go wywoła.
"Wydajesz się spięty," zauważyłam.
"Po prostu... polityka w stadzie, wiesz?" Wymusił śmiech. "Zawsze skomplikowane, gdy odwiedzają starzy przyjaciele."
Starzy przyjaciele. "Tak."
Darrell studiował moją twarz z intensywnością kogoś, kto próbuje rozwiązać zagadkę. Mogłam praktycznie zobaczyć, jak tryby się obracają, gdy szukał oczekiwanej reakcji – łez, oskarżeń, zazdrości.
"Więc..." Pochylił się bliżej. "Masz coś, co chciałabyś powiedzieć o dzisiejszym wieczorze?"
Pytanie miało krawędź wyzwania. Testował mnie, sondował emocjonalny załamanie, które wiedział, jak sobie z nim poradzić.
Uśmiechnęłam się. "Nie. Dlaczego miałabym?"
"Naprawdę?" Jego oczy zwęziły się. "Nic a nic?"