Read with BonusRead with Bonus

7. Przyjęcie litości

"Przynieś mi dowód na te podziemne walki, napisany i podpisany przez niego. Albo zabiorę cię ze sobą, brutalnie."

Linia zamilkła, a ja siedziałem tam z sercem bijącym w gardle. Nie mogłem mrugnąć, oddychać ani przełknąć śliny, która zamarzła mi w gardle odkąd zobaczyłem jej szesnaście nieodebranych połączeń.

To musi być nieporozumienie!

Dlaczego miałby pozwać publikację, skoro wydrukowali dokładnie to, co ujawnił? Chyba że doszło do nieporozumienia.

Mój mózg miota się od lewej do prawej strony, a moje żyły pulsują nieznanym strachem. Już podpisałem ekskluzywny kontrakt z Pegasus Publications, a teraz moja książka utknęła u nich pod stertą spraw sądowych.

"O Boże! Co mam zrobić?" Czekam w ciszy, jakby niebiosa miały odpowiedzieć mi donośnym głosem z góry, co oczywiście się nie stało.

Myślałem, że wypędziłem pecha z mojego życia, ale jak karta uno reverse, problemy wracają do mnie z prędkością, której nawet nie mogę wykryć.

"Emara? Idziesz czy nie?" Ethan krzyczy z zewnątrz, czekając na mnie na swoim ryczącym motocyklu. Mój mózg działa wolno, a potem nagle przyspiesza, gdy przypominam sobie o mojej pisemnej pracy i prezentacji projektu.

Kurwa. Cholera. Kurwa-cholera!

Biorę torbę i moje nerwowe jak jaszczurka ciało, żeby iść na uczelnię, dla dobrych ocen. Prezentacja przeszła obojętnie nad wszystkimi, a profesor poprosił mnie, żebym przygotował ją ponownie, za tydzień.

Cały dzień nie mogłem się skoncentrować na wykładach, ponieważ mój umysł ciągle sięgał po telefon, czytając aktualizacje dotyczące tej pieprzonej sytuacji spowodowanej jednym wywiadem.

Cały internet szaleje nad artykułem. Ludzie wyładowują swoją urodziłem się na ten moment frustrację na Twitterze, krytykując blog i nazywając Carinę skandalistką.

Teraz cieszę się, że nie wydrukowała mojego imienia.

O czwartej po południu pojawiają się nowe artykuły w internecie, atakujące Pegasus Publication za zniesławienie technicznego magnata.

Wracam do domu z atakiem paniki. Pot spływa świeży z mojego czoła, gdy przeglądam gorący temat dnia.

„Pegasus Publication obciążone kwotą trzystu tysięcy dolarów przez HighBar System & Co. za wydrukowanie błędnych informacji w ich renomowanym magazynie InLook.”

Jestem martwy. Martwy jak jaja dinozaurów.

Wkrótce winę zrzucą na mnie, a te głodne tweety zamienią się w mięsożerne sępy, celujące w moją małą dupę, która nawet nie nauczyła się w pełni sarkazmu.

Mój telefon wibruje na łóżku, a ja spoglądam na wiadomości pojawiające się na ekranie.

„Emara”

„Tracę cierpliwość”

„Rozmawiałaś z nim?”

Biorę głęboki, drżący oddech, widząc serię tekstów od Cariny. Mój kciuk przesuwa się po klawiaturze, pisząc nerwowo.

„Znajdę sposób, żeby to naprawić.”

Cisza w mojej głowie jest jedyną odpowiedzią, jaką dostaję. Sam w siebie nie wierzę, ale jakoś, w jakiś sposób, naprawię to. Muszę.

Zakładam swoje duże dziewczęce majtki i prostuję stalowy kręgosłup. Moja impreza litości się skończyła.

Muszę się z nim spotkać.

Muszę spotkać tego psychola i naprawić te druty w jego mózgu dotyczące nieporozumienia, na którym się skupił.

Wpycham telefon w głęboki wąwóz kieszeni, schodząc po schodach posiadłości mojego taty.

"Mamo. Mam umówiony na ostatnią chwilę wywiad z firmą HighBar w związku z moim projektem. Więc wychodzę teraz, zanim się spóźnię." Mówię jej swoje kłamstwa, a ona natychmiast życzy mi powodzenia, całując mnie w czoło.

Ale z doświadczeń z przeszłości wiem, jak dobrze działa moje szczęście. To tak, jakby Bóg wciągnął kokainę, zanim zdecydował się napisać moją historię.

Zamawiam taksówkę i po dwóch godzinach niecierpliwej jazdy docieramy do wysokiego budynku HighBar Systems Co. Ale to nie jest jak wcześniej. Brama jest zabezpieczona dodatkową ochroną, a ludzie z kamerami desperacko szukają zdjęć.

I wtedy go widzę, wśród chaosu fleszy i kamer, wyłaniającego się jak niewzruszony tornado, który nie dba o twój ogród ani owce.

Dakota Black. Niepokonany Alfa.

Moje ciało drży z gęsią skórką, przypominając sobie bliskie spotkanie z nim w jego gabinecie.

Wciąż pamiętam jego surowy męski zapach, którego mój mózg buntuje się, żeby zapomnieć, i jego oczy. Te głębokie, pieprzone oczy pod jego gęstymi rzęsami, które przenikały mnie jak odłamek rozbitego szkła.

Zbyt łatwo, i zbyt dużo bólu.

Czuję, jak moje kości się topią, a klatka piersiowa unosi się głębokimi oddechami, patrząc na niego z drugiej strony ulicy, siedząc w taksówce. Nie trudno go dostrzec wśród tuzina rozszalałych paparazzi.

Ze wzrostem 6’4, jest najwyższy nawet wśród swoich ochroniarzy. Czarny parasol góruje nad jego głową, chroniąc drogi, czarny, szyty na miarę garnitur przed zanieczyszczonymi kroplami deszczu.

Nawet z daleka wygląda na nietykalnego.

Człowiek, na którego możesz zwrócić oczy, ale nigdy go nie dosięgniesz.

Na jego twarzy maluje się głęboki grymas, jakby każda sekunda tej uwagi doprowadzała jego nerwy do szaleństwa. Błyski kamer nadal rozświetlają jego twardą twarz, która kontroluje barbarzyński warkot wewnątrz.

Chowa głowę do samochodu, a moje serce trochę się uspokaja. Czarne okulary całkowicie osłaniają jego maskę przed obcymi, a w następnej sekundzie samochód zaczyna ruszać na swoich czterech kołach.

Odjeżdża.

Oddala się. Poza moim zasięgiem.

„Śledź ten samochód!” Rozkaz w prędkości światła wystrzeliwuje z moich ust, wskazując na czarny sedan, który przejeżdża tuż przed nami.

„Przepraszam, to jest Uber. Nie Szybcy i Wściekli.” Kierowca mówi tonem podobnym do mojego kolegi Hardicka.

„Nie obchodzi mnie to, po prostu śledź ten cholerny samochód!” Krzyczę w panice. Moje nerwy skaczą w tę i z powrotem, gdy widzę, jak samochód Dakoty staje się coraz mniejszy, podczas gdy ja siedzę tutaj.

Cholera! On odjeżdża.

„Obchodzi mnie to... bo to jest cholerny Uber! Potrzebuję celu podróży, żeby zacząć jazdę.” Kierowca wypowiada każde słowo powoli, poruszając ustami, jakby był głuchy lub miał jakieś problemy psychiczne.

„Po prostu anuluj przejazd, wyłącz lokalizację Ubera i jedź jak zwykły samochód. Zapłacę ci podwójnie.” Mówię, wyciągając banknot o wartości stu dolarów z tylnej kieszeni i wręczając mu. „Jedź teraz! Jedź, jedź.”

„Ta biała dziewczyna na pewno mnie zabije!” Mówi coś w swoim ojczystym języku i rusza samochód na drogę.

Samochód powoli nabiera prędkości, ale nie na tyle, by dogonić ten czarny sedan, który sunie po drodze jak żarłoczny wąż.

„Jedź szybciej. Stracimy go.” Mówię do mężczyzny, gdy samochód Dakoty znika z drogi po skręcie w prawo.

„Czy jestem łysy?” Kierowca nagle pyta mnie znikąd. Unoszę brwi w zdziwieniu, gdy patrzy na mnie przez lusterko wsteczne. „Co?”

„Czy wyglądam jak Vin Diesel?” Komentuje sarkastycznie, a ja krzywię się w odpowiedzi.

Ten kurczak z masłem nie traktuje mnie poważnie!

Część mnie chce wyrzucić go z samochodu i prowadzić go jak skradziony. Ale niestety, nie mam prawa jazdy, ani wiedzy, jak obsługiwać to coś.

Po dziesięciu minutach na granicy załamania zatrzymujemy się na rogu ulicy, która prowadzi do ogromnej żelaznej bramy, mającej ostre strzały na szczycie i otoczonej dziesięciometrowymi murami, które stanowią barierę, aby powstrzymać zwykłych ludzi przed wejściem.

I daleko za zakazującą bramą, dwupiętrowa willa pokryta betonem, stalą i szkłem, stoi wyprostowana na szerokim terenie z monstrualną architekturą.

To nie jest rezydencja. To cholerny zamek.

„Czy jesteś pewna, że to tam chcesz jechać?” Kierowca Ubera pyta mnie po spojrzeniu na dom z takim samym szeroko otwartymi ustami jak moje. „Chyba tak.”

„Nie mów mi, że zrobiłaś to wszystko dla autografu?” Drwi ze mnie, jakbym była szaloną fanką BTS, ścigającą swojego idola.

„Trochę.” Odpowiadam cicho.

Przyszłam tu, aby go spotkać. Nie mogę wrócić bez jego pisemnego oświadczenia, że wypowiedział te słowa, a ja ich sobie nie wyobrażałam. Musi wziąć odpowiedzialność za bałagan, który stworzył.

Biorę oddech i zbieram odwagę, wychodząc z taksówki odważnie. Chmury nade mną decydują się płakać mocniej, gdy moje nogi kroczą w stronę kutej bramy piekła.

Im bliżej podchodzę, tym bariera staje się wyższa. Przełykam ślinę, czując się bardzo mała w porównaniu do żelaznych prętów i zerkam na podjazd, który wygląda jak zaczarowana droga przechodząca przez ogród z bajki. Cały ładny i pusty.

Może ochroniarz wszedł do środka z powodu deszczu. Biorę ten moment jako znak od Boga i zaciskam palce wokół zimnego metalu, ciągnąc mocno i mocniej. Ale pozostaje zamrożony, jak jest.

Chwytam pręty bramy i mocno nimi potrząsam, mając nadzieję, że magicznie się otworzą pod moim dotykiem. Ale nawet nie drgną. Żelazo wydaje się mocne i niezniszczalne, które nie zgięłoby się nawet pod naporem powietrznego ataku.

Jest nie do otwarcia, przynajmniej z zewnątrz.

Teraz jest tylko jeden sposób, aby dostać się na drugą stronę. Grzmot rozbrzmiewa nad moją głową, a ja biorę to jako kolejny znak od Boga.

Muszę wspiąć się na bramy piekła, aby spotkać Diabelskiego Króla w środku.

P.S. Ta książka jest całkowicie samodzielna! Ale jeśli ktoś chce poznać historię Dakoty-Emary i dowiedzieć się, jak stracił pracę przez naszą dziewczynę... Może najpierw przeczytać książkę HIS EVIL WAYS.

Cała fabuła tej książki zostanie wyjaśniona również w tej książce. Więc spokojnie ;) i czytaj dalej!

Previous ChapterNext Chapter