Chapter




Chapters
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100

Zoom out

Zoom in

Read with Bonus
Read with Bonus

60
RAINA
Cokolwiek działo się na zewnątrz, było niechcianym rozproszeniem. Czy oni nie zdawali sobie sprawy, że to nie jest miejsce ani czas na takie zakłócenia? Frustracja gotowała się pod moją już napiętą powierzchownością, gdy podążałam za Dominikiem, który właśnie uspokoił babcię, żeby się nie mart...