




4
RAINA
W końcu byłam gotowa, by świat mnie zobaczył. A przynajmniej tak sobie mówiłam, siedząc na tylnym siedzeniu samochodu mojego brata, z niepokojem skręcającym moje wnętrzności jak dzikie zwierzę, gryzącym moją determinację.
„Hej,” powiedział Dominic, ściskając moją dłoń w uspokajającym geście. Jego chwyt był mocny i pewny, jak linia życia w burzy emocji, które we mnie szalały. „Wszystko będzie dobrze.”
Ale czy rzeczywiście? Pytanie odbijało się echem w mojej głowie, zagłuszając cichą muzykę grającą w tle. Powinnam czuć się pewnie, ale prawda była taka, że strach rozdzierał moje wnętrze jak głodny potwór, gotowy mnie pożreć.
Przez tygodnie przygotowywałam się na ten moment, mówiąc sobie, że jestem gotowa zmierzyć się z przeszłością, gotowa skonfrontować się z byłymi teściami. Ale stojąc na krawędzi tej rzeczywistości, zaczęłam wątpić we wszystko, co sobie wmówiłam.
A potem była myśl o moim synu. To bolało najbardziej. Zastanawiałam się, jak Liam się ma, czy tęskni za mną, czy nauczył się mnie nienawidzić za to, że odeszłam. Co jeśli zatruły jego umysł przeciwko mnie? Sama myśl wbiła nóż głębiej w moje serce. Wyobrażałam sobie wszystkie sposoby, w jakie mogłabym mu wyjaśnić, że nigdy nie chciałam odejść—że okoliczności zmusiły mnie do tego.
Gdy samochód zatrzymał się, ścisnęłam mocno swoją torebkę, biorąc głęboki oddech. Było za późno, żeby się wycofać. Podjęłam decyzję i musiałam ją zrealizować.
Wysiadłam z samochodu, a błysk kamer chwilowo mnie oślepił. Reporterzy krzyczeli pytania do Dominica, ale ja byłam tylko cieniem obok niego, kimś, kto miał pozostać w tle aż do właściwego momentu. Powiedziałam mu, żeby trzymał moją tożsamość w tajemnicy, dopóki nie będę gotowa—dopóki nie odnajdę Liama.
Dominic uśmiechnął się, ale to był jak maska, którą nosił dla świata. Nie odpowiadał na ich pytania, a razem weszliśmy do wielkiej sali. Powietrze było gęste od oczekiwania i szeptów, a gdy weszliśmy, sala zamilkła. Prawie słyszałam ich myśli, osąd wiszący ciężko w powietrzu. Łowczyni złota. Wspinaczka społeczna. Outsider próbujący przeniknąć do ich świata.
Dreszcz przeszedł mi po plecach, gdy poczułam wrogość z kąta, gdzie czaili się moi byli teściowie, ich spojrzenia przeszywały mnie jak sztylety.
„Wszystko w porządku?” zapytał Dominic, z troską w oczach, pochylając się nieco bliżej.
Kiwnęłam głową, wymuszając uśmiech, choć moje serce biło szybko. Czy kiedykolwiek będzie łatwiej?
Wtedy ludzie zaczęli podchodzić do Dominica, a szacunek i strach były widoczne w ich oczach. Wiedziałam, że nie był tu tylko dla mnie—był tu, żeby wybrać swoich partnerów biznesowych, rytuał, który wykonywał z niezrównaną gracją.
Przeprosiłam się, potrzebując chwili na oddech. Ciężar ich spojrzeń był duszący. Podążyłam do baru, błysk szkła oferował chwilową ulgę. Ale zanim zdążyłam owinąć palce wokół kieliszka, ostry głos przeciął powietrze.
„Raina!”
Odwróciłam się, by zobaczyć Vanessę idącą w moją stronę, jej wyraz twarzy skrzywiony od pogardy. Bez chwili zawahania wyrwała mi kieliszek z ręki i rozlała jego zawartość na moją kremową sukienkę, zimny płyn przesiąkający przez materiał. Wokół nas rozległy się westchnienia, chór szoku i ekscytacji.
„Spójrz na siebie, próbującą uwieść takiego mężczyznę jak Dominic,” syknęła, jej głos ociekający jadem. „Widzę, że twoje dziwaczne sposoby nigdy się nie skończyły. Dobrze, że mój brat się od ciebie odseparował.”
Upokorzenie paliło moje policzki, ale w środku poczułam falę buntu.
Nigdy nie byłam kobietą, którą chciała, żebym była—jej workiem treningowym, celem jej zazdrości.
Ale zanim zdążyłam odpowiedzieć, pojawił się Alexander. Mój oddech zatrzymał się na jego widok. Nie zmienił się; chłód w jego oczach był taki sam jak go pamiętałam, przeszywający i nieodgadniony.
„Vanessa, tak się nie zachowuje na takim wydarzeniu,” skarcił ją, odciągając ją.
W oczach Vanessy pojawiło się zaskoczenie, przelotny moment, w którym wydawała się niepewna.
„Kim ona jest, żeby mówić, że moja randka tutaj nie pasuje?” Dominic wtrącił się, jego głos był spokojny i autorytatywny. Sposób, w jaki ją zaadresował, wywołał falę niespodziewanej wdzięczności we mnie. „Raina zachowywała się z większą klasą od momentu, kiedy tu przybyła—w przeciwieństwie do niektórych osób.”
Moje serce się wypełniło, choć starałam się zachować neutralny wyraz twarzy.
Alexander skierował na mnie wzrok, a ja poczułam się wystawiona na jego ocenę. Co widział? Złamaną kobietę? Łowczynię fortun?
„Czy wszystko w porządku?” zapytał, a ja na moment zostałam zaskoczona troską w jego tonie.
Otworzyłam usta, żeby odpowiedzieć, ale słowa wydawały się ciężkie na języku. Zamiast tego zacisnęłam pięści, odmawiając pokazania jakiejkolwiek słabości. Odwróciłam się od niego, nie chcąc się angażować, potrzebując zebrać się w sobie.
Dominik podszedł bliżej, osłaniając mnie swoją obecnością. „Chodź, posprzątamy cię,” powiedział, prowadząc mnie do łazienki. Nie spojrzałam wstecz; nie mogłam znieść myśli o tym, co mogłoby się stać, gdybym to zrobiła.
W łazience oparłam się o zimny marmurowy zlew, a moje odbicie patrzyło na mnie – obca osoba, spowita strachem i niepokojem. Co ja tutaj robiłam? Ciężar moich decyzji mocno naciskał na moją klatkę piersiową.
Po kilku chwilach pukanie do drzwi przerwało moje myśli. Weszła kobieta, trzymając oszałamiającą czerwoną sukienkę. „Dominik mnie przysłał. Myślał, że możesz woleć coś bardziej... żywego.”
Wzięłam sukienkę, przejeżdżając palcami po tkaninie, czując jej gładkość na skórze. „Dziękuję,” powiedziałam, mój głos ledwie szeptem.
Po zmianie sukienki spojrzałam na siebie w lustrze. Odważna czerwień była uderzająca na mojej skórze, sprawiając, że czułam się bardziej żywa. Mogłam to zrobić. Mogłam stawić im wszystkim czoła, nawet jemu.
Ale kiedy wyszłam z łazienki, znów stanęłam twarzą w twarz z Alexandrem. Wyraz jego twarzy mówił mi wszystko, co musiałam wiedzieć – nie byłam gotowa na rozmowę z nim. Pokój wydawał się kurczyć wokół nas, powietrze gęstniało od niewypowiedzianych słów.
Chciałam uciec, uniknąć ciężaru jego spojrzenia, które czułam jak kajdany wiążące mnie z przeszłością. Zrobiłam krok w tył, ale on pozostał nieruchomy, niezmienny jak skała.
Dlaczego musiał tu być? Wspomnienia naszego wspólnego czasu zalewały mój umysł – szczęście splatające się z zdradą, miłość zacieniona przez stratę. Odebrał mi syna, a teraz stał tam, jak duch z życia, które próbowałam zostawić za sobą.
„Raina,” powiedział, jego głos był niski, ale odwróciłam się, nie chcąc się angażować. Nie mogłam tego zrobić. Nie teraz. Nie z nim.
Czułam ciężar jego obecności, sposób, w jaki domagał się uwagi bez wypowiedzenia kolejnego słowa. Było to jednocześnie irytujące i pociągające.
Rozejrzałam się po pokoju, dostrzegając Dominika na drugim końcu korytarza, głęboko zaangażowanego w rozmowę z potencjalnymi partnerami biznesowymi. Wydawał się spokojny, pewny siebie, podczas gdy ja czułam się jak oszustka w tej żywej sukience.
„Raina, zaczekaj,” zawołał za mną Alexander, ale ruszyłam naprzód, ignorując go. Nic mu nie byłam winna.
Tłum krążył wokół nas, śmiech i rozmowy wypełniały powietrze, ale wszystko wydawało się stłumione, jakbym żyła w bańce. Jak wszyscy mogli być tak beztroscy, kiedy ja czułam się, jakbym tonęła?
Vanessa pojawiła się ponownie, jej obecność zaciemniała atmosferę. „Co za żałosny widok,” wypluła, jej oczy przeskakując między mną a Alexandrem. „Naprawdę myślisz, że tu pasujesz?”
Poczułam iskrę gniewu zapalającą się we mnie. Nie byłam tutaj dla niej ani dla nikogo innego. Byłam tutaj dla mojego syna.
„Dlaczego nie znajdziesz sobie kogoś innego do dręczenia?” odparłam, mój głos był stabilny pomimo drżenia rąk.
Jej oczy rozszerzyły się w zaskoczeniu, a przez moment wyglądała prawie na bezbronną. Ale szybko zastąpiła to pogarda. „Nigdy nie będziesz jedną z nas, Raina. Jesteś tylko przelotną fazą.”
Przemknęłam obok niej, determinacja napędzała moje kroki. Nie pozwolę, by jej słowa mnie definiowały.
W rogu pokoju zebrała się mała grupa wokół artysty, który prezentował zapierające dech w piersiach obrazy. Znalazłam ukojenie w ich entuzjazmie, pozwalając sobie na chwilową ucieczkę od rzeczywistości mojej sytuacji.
Ale moment był krótkotrwały. Odwróciłam się i zobaczyłam, że Alexander obserwuje mnie z daleka, zimno jego spojrzenia nieustępliwe. Poczułam, jak moje serce znów przyspiesza, złapane między chęcią skonfrontowania się z nim a instynktem ucieczki.
„Raina,” zawołał ponownie, tym razem jego głos był łagodniejszy, ale ja go ignorowałam, skupiając się na sztuce. Każdy pociągnięcie pędzla zdawało się opowiadać historię – historię, której czułam się częścią, ale której nigdy nie mogłam w pełni zrozumieć.