Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 4 Dzień ślubu

Punkt widzenia Amelii:

Z hukiem zamknęłam drzwi budynku za sobą, odcinając jej słowa. Ręce mi się trzęsły, gdy naciskałam przycisk windy. Gdy już znalazłam się w środku, w końcu pozwoliłam łzom płynąć. Moje ramiona drżały od cichych szlochów, gdy osunęłam się na podłogę windy, obejmując kolana. Wspomnienia z tamtego pokoju hotelowego, strach przed obudzeniem się w samotności, zdrada moich własnych rodziców - wszystko wróciło falami, aż ledwo mogłam oddychać przez ból.

„Kochanie, pamiętasz, co mama mówiła ci wczoraj wieczorem?” Siedziałam na brzegu małego łóżka Lucasa, przesuwając palcami po jego miękkich loczkach. Było ledwo ósma rano, ale oboje musieliśmy się przygotować na ten dzień, który zmieni nasze życie.

Lucas wyciągnął rękę, jego mała dłoń dotknęła moich opuchniętych oczu. „Mamo, twoje oczy są nadal czerwone. Czy ten film naprawdę był taki smutny?”

Zmusiłam się do uśmiechu, wdzięczna, że uwierzył w moje wymówki o płaczu nad filmem, gdy znalazł mnie zapłakaną poprzedniego wieczoru. Rzeczywistość - gorzkie słowa mojej matki o tym, że jestem hańbą dla rodziny - była czymś, czego mój czteroletni syn nigdy nie powinien wiedzieć.

„Tak, kochanie, był bardzo wzruszający.” Złapałam jego małą rękę i pocałowałam ją. „Ale wiesz, co zawsze sprawia, że czuję się lepiej? Twoje przytulenia.”

„I przytulenia Pana Misia też!” Przycisnął swojego zniszczonego pluszowego misia do mojego policzka. „On daje najlepsze przytulenia po smutnych filmach.”

„Naprawdę tak jest,” zgodziłam się, powstrzymując świeże łzy na jego niewinną słodycz. „A teraz, pamiętasz, co mówiłam ci o naszym wielkim dniu dzisiaj?”

Lucas energicznie skinął głową, przytulając swojego zniszczonego pluszowego misia. „Przeprowadzamy się do dużego nowego domu! Z basenem!”

„Dokładnie.” Uśmiechnęłam się, mając nadzieję, że nie zauważy mojego zdenerwowania. „A pamiętasz, dlaczego tam się przeprowadzamy?”

„Bo znalazłaś kogoś, kogo lubisz i wychodzisz za mąż,” wyrecytował, jego twarz poważna, jak przypominał sobie naszą rozmowę. Jego wyraz twarzy rozjaśnił się. „A nasz nowy dom będzie super duży!”

„Masz to, mądralo.” Łaskotałam jego brzuszek, sprawiając, że się zaśmiał. „Dzisiaj spędzisz czas z ciocią Moniką, podczas gdy ja załatwię kilka dorosłych spraw. Jutro wszyscy razem przeprowadzimy się do naszego nowego domu.”

„Czy on będzie dla mnie miły?” Lucas nagle zapytał, jego głos mały.

Zawahałam się, moje gardło się zacisnęło. Prawda była taka, że nie wiedziałam. Luke Carter był rzeczowy, czasami onieśmielający, ale nigdy okrutny. Jednak jak potraktuje czteroletniego chłopca, który nie jest jego własnym dzieckiem?

Głośne pukanie do drzwi przerwało moją odpowiedź. Oczywiście, punktualnie. Mężczyzna, za którego miałam wyjść za mąż, nie byłby niczym mniej niż punktualnym.

Gdy otworzyłam drzwi, wypełnił całą framugę. Jego ostre oczy natychmiast złapały moje, i zobaczyłam, jak lekko się zwężają, gdy zauważył mój wygląd - opuchnięte czerwone oczy zdradzające, że spędziłam większość poprzedniej nocy płacząc. Szybko odwróciłam wzrok, nie chcąc, by zobaczył oznaki mojej słabości.

W tym momencie Lucas wyjrzał zza mnie, jego ciekawskie oczy badały wysokiego nieznajomego.

Odchrząknęłam, kładąc ochronną rękę na ramieniu Lucasa. „Lucas, to jest Luke Carter. On jest... tym, o którym ci mówiłam.” Odwróciłam się lekko do Luke'a, mój głos złagodniał mimo mojego zdenerwowania. „A Luke, to jest mój syn, Lucas.”

Luke przykucnął na wysokości oczu Lucasa, jego głos był łagodniejszy niż kiedykolwiek wcześniej.

„Miło cię poznać, Lucas,” powiedział, wyciągając formalnie rękę, zanim zauważył koszulkę ze Spider-Manem. „To fajna koszulka Spider-Mana, którą masz.”

Mrugnęłam z zaskoczeniem. Ta łagodniejsza wersja Luke'a była zupełnie inna niż onieśmielający biznesmen, którego wcześniej spotkałam. Kontrast między jego zwykłą dominującą obecnością a sposobem, w jaki mówił do mojego syna, sprawił, że się zatrzymałam.

Lucas uśmiechnął się szeroko. „On jest moim ulubionym! Czy ty też lubisz superbohaterów?”

"Zbierałem wszystkie komiksy, kiedy byłem w twoim wieku," Luke uśmiechnął się, sięgając do kieszeni swojego garnituru. "Właściwie mam coś dla ciebie." Wyciągnął małą figurkę Spider-Mana, nadal w opakowaniu.

Oczy Lucasa rozszerzyły się. "Naprawdę? Dla mnie?"

Zaczęłam protestować, ale Luke spojrzał na mnie tak, że uciszył moje zastrzeżenia. "Traktuj to jako talizman na szczęście na dzisiaj."

Gdy zmierzaliśmy do jego samochodu po spakowaniu torby na noc Lucasa, poczułam na sobie wzrok Luke'a. Jego szczęka się zacisnęła, ale nic nie powiedział, otwierając drzwi dla pasażera.

Droga do Moniki była szybka. Lucas przez cały czas mówił o swojej figurce Spider-Mana. Przy drzwiach, po naszym rytuale trzech pocałunków i niedźwiedzim uścisku, obiecałam, że odbiorę go później, gdy Monika witała go w środku.

Wślizgnęłam się z powrotem na miejsce pasażera w samochodzie Luke'a i poczułam niezręczną ciszę bez radosnego głosu Lucasa. Luke ruszył z krawężnika, a my zmierzaliśmy w stronę sądu.

Po kilku minutach jazdy w kierunku centrum, głęboki głos Luke'a w końcu przerwał ciszę.

"Masz czerwone oczy. Płakałaś."

To nie było pytanie, ale bezpośrednia obserwacja, jego ton neutralny, lecz przenikliwy. Zesztywniałam lekko, nie spodziewając się, że to wspomni.

"Po prostu trochę rodzinnych dramatów," powiedziałam lekceważąco, trzymając wzrok na mijającym krajobrazie. "Nie martw się, nie wpłynie to na nasze ustalenia."

Oczy Luke'a skierowały się na moje twarz. Te przenikliwe szare oczy przebiły się przez moje lekceważenie, zanim wróciły na drogę, mięśnie szczęki lekko się napięły. Nie naciskał dalej.

Resztę drogi przejechaliśmy w milczeniu, jedynym dźwiękiem był miękki pomruk silnika jego luksusowego samochodu. Kiedy dotarliśmy do sądu, urzędniczka szybko przetworzyła nasze dokumenty. Gdy kończyła ostatnie dokumenty, Luke nagle sięgnął do swojej marynarki i wyciągnął aksamitne pudełko.

"Twoja ręka," powiedział. To nie była prośba.

Zawahałam się, ale jego surowe spojrzenie jasno dało do zrozumienia, że to nie podlega dyskusji. Kiedy wyciągnęłam lewą rękę, otworzył pudełko, aby odsłonić oszałamiający diamentowy pierścionek – idealnie oszlifowany centralny kamień o co najmniej dwóch karatach, otoczony aureolą mniejszych diamentów, które łapały fluorescencyjne światło.

"Jako pani Carter, musisz wyglądać odpowiednio," stwierdził, wsuwając pierścionek na mój palec z biznesową precyzją. "Nazwisko Carter wiąże się z pewnymi oczekiwaniami. Nie pozwolę, aby ktokolwiek kwestionował legalność tego małżeństwa z powodu brakującego pierścionka."

Pierścionek pasował idealnie, jakby był specjalnie dla mnie rozmiarowany.

"Gotowe," powiedział, podpisując ostatni dokument, zanim się do mnie odwrócił. "Teraz jesteś oficjalnie panią Carter."

Patrzyłam na pierścionek, obserwując, jak błyszczy na mojej skórze.

Telefon Luke'a zabrzęczał, gdy wychodziliśmy z sądu. Spojrzał na ekran, jego szczęka lekko się zacisnęła.

"Spotkanie zarządu zostało przesunięte," powiedział, już pisząc odpowiedź. "Muszę wrócić do biura. Samochód zawiezie cię tam, gdzie potrzebujesz."

"Jutro o drugiej odbiorę ciebie i Lucasa. Miej wszystko spakowane i gotowe." Jego ton jasno sugerował, że to nie była propozycja. "Nie spóźnij się."

Patrzyłam, jak jego samochód odjeżdża, nieświadomie przekręcając nowy pierścionek na palcu. Planowałam od razu udać się do Moniki po zatrzymaniu się w księgarni na kampusie, aby odebrać zamówione podręczniki aktuarialne. Dzięki temu małżeństwu mogłam wreszcie skupić się na ukończeniu studiów.

Zamrożona w myślach, zamarłam na dźwięk znajomego głosu. Diana Thompson stała przy wejściu do sądu, nienagannie ubrana w kremowy garnitur od projektanta, otoczona przez swój zespół prawników. Jej zimne oczy zatrzymały się na moich, rozszerzając się, gdy zauważyły diament błyszczący na moim palcu.

Previous ChapterNext Chapter