




Rozdział 10 Szczere zdjęcia
Perspektywa Luke'a:
Wnętrze mojego samochodu było ciche, z wyjątkiem okazjonalnego chwiejnego oddechu Amelii. W gasnącym świetle słonecznym widziałem zaczerwienienie wokół jej dużych oczu, lekkie drżenie jej rąk, gdy ściskała swoją torebkę. Konfrontacja z ojcem wyraźnie wstrząsnęła nią bardziej, niż chciała przyznać.
"Tak mi przykro," wyszeptała, jej głos wciąż chrapliwy od płaczu. Pomimo oczywistego niepokoju, próbowała zachować spokój. "Za to, że mój ojciec sprawił kłopoty w Ivy Club. I nie przygotowałam kolacji, jak się umówiliśmy..." Łza spłynęła po jej policzku, zanim szybko ją otarła.
Coś w mojej piersi się zacisnęło na ten widok. Widziałem pijacką tyradę jej ojca przez kamerę bezpieczeństwa - jego okrutne słowa, sposób, w jaki publicznie ją poniżał, nazywając ją bezwartościową, hańbą. Wspomnienie sprawiło, że zacisnąłem szczęki.
"Skąd wiedziałeś?" zapytała nagle, patrząc na mnie swoimi zaczerwienionymi oczami. "Że mój ojciec tam był?"
Pozwoliłem sobie na lekki uśmiech, mając nadzieję, że odwrócę jej uwagę od bólu. "Nie musisz przepraszać. Ivy Club to jedna z moich nieruchomości. Jestem informowany o wszelkich zakłóceniach."
Na jej zapłakanej twarzy pojawiło się zaskoczenie, gdy przetwarzała tę informację.
Jej palce nerwowo skręcały chusteczkę w dłoniach. "Nigdy nie chciałam przynosić takich kłopotów do twojego życia," powiedziała cicho.
Gdy wyszliśmy z windy do naszego penthouse'u, szybkie kroki odbijały się echem po marmurowej podłodze. Lucas wybiegł ze swojego pokoju, jego twarz rozświetlona czystą radością.
"Pan Carter!" zawołał, obejmując moje nogi swoimi małymi ramionami. Ciepło jego uścisku wywołało niespodziewany przypływ emocji. Kiedy zacząłem czekać na te proste chwile?
Położyłem rękę na jego głowie, delikatnie czochrając jego włosy. Patrząc na wciąż zmartwioną twarz Amelii, podjąłem szybką decyzję. "Co powiecie na to, żebyśmy poszli razem na kolację?"
Miękkie oświetlenie La Maison tworzyło intymne ciepłe miejsca wokół każdego stołu. Poprosiłem o miejsce w rogu, częściowo odosobnione, ale z widokiem na miasto, które zaczynało świecić w rosnącej ciemności.
Gdy kelner podszedł, zamówiłem ulubione danie Lucasa bez konsultacji z menu. Twarz chłopca rozjaśniła się, a ja poczułem przypływ satysfakcji, wiedząc o tym małym szczególe. Amelia trochę się uspokoiła, choć jej oczy wciąż miały cienie wcześniejszego niepokoju.
Eleganckie linie jej szyi łapały światło, gdy odwracała głowę, a ja zauważyłem, że przyglądam się jej bardziej uważnie niż zwykle.
Przystawki właśnie dotarły, gdy mój telefon zaczął wibrować. Na ekranie pojawiło się imię Landona:
"Musimy porozmawiać o czymś ważnym dziś wieczorem."
Zmarszczyłem lekko brwi, odpisując: "Jem kolację z żoną."
Jego odpowiedź była natychmiastowa: "Przyjdź teraz do mojego gabinetu. Chodzi o nią."
Spojrzałem znad telefonu, moje oczy skierowały się na Amelię po drugiej stronie stołu. Pochylała się nad Lucasem, jej złote włosy opadały do przodu, gdy delikatnie prowadziła jego małą rękę na łyżce do zupy. Kryształowy żyrandol rzucał miękkie światło na jej odsłoniętą szyję, podkreślając jej łagodny łuk.
"Muszę wstąpić do firmy po kolacji," powiedziałem, zwracając uwagę Amelii. "Coś pilnego." Skłamałem. Nie wiedziałem dlaczego, ale nie chciałem, żeby wiedziała, że dziadek chce ze mną porozmawiać o niej.
Skinęła głową, zrozumienie w jej oczach. "Oczywiście. Lucas i ja możemy wrócić do domu pierwsi. Prawda, kochanie?"
Lucas podniósł wzrok znad makaronu, sos rozmazany uroczo wokół jego ust. "Możemy obejrzeć film, gdy wrócimy do domu, mamo?"
"Jeden krótki," Amelia uśmiechnęła się, wycierając jego twarz serwetką. "Jest już prawie pora na sen."
Ciężkie drzwi gabinetu dziadka zamknęły się za mną z solidnym łomotem. Znajomy zapach skóry i starych książek wypełniał powietrze, ale tego wieczoru nie przynosił pocieszenia.
Landon siedział za swoim masywnym dębowym biurkiem, jego twarz była poważna w ciepłym świetle lampy biurkowej. Bez słowa przesunął kilka fotografii po wypolerowanej powierzchni.
Pierwsze zdjęcie zatrzymało mój oddech. Amelia i mężczyzna stali blisko siebie w księgarni. Jego ręka trzymała jej łokieć intymnie, gdy rozmawiali, ich ciała zwrócone ku sobie w sposób mówiący o zażyłości.
Drugie zdjęcie pokazywało ich w eleganckiej restauracji. On kroił jej stek, domowy gest sprawił, że mimowolnie zacisnąłem szczękę.
Trzecie - moje palce zacisnęły się na krawędzi biurka. Mężczyzna pomagający Amelii wsiąść do samochodu, ich twarze blisko siebie...
"Jesteś pewien, że można jej ufać?" Głos Landona przeciął szum w moich uszach. "Najpierw żenisz się z tancerką z Ivy Club—"
"Byłą tancerką," poprawiłem automatycznie, mój głos miał ostrzegawczy ton.
"Tancerką mimo wszystko," kontynuował, niewzruszony. "A ona spotyka się potajemnie z jakimś mężczyzną zaraz po waszym ślubie."
Zachowałem milczenie, ale czułem, że coś niebezpiecznego budzi się we mnie. Starannie skonstruowane mury kontroli, które zbudowałem, zaczynały pękać. "Śledziłeś ją?"
"Chronię interesy tej rodziny." Landon odchylił się w skórzanym fotelu, studiując mnie tym samym kalkulującym spojrzeniem, którego używał na zebraniach zarządu. Westchnął, zanim kontynuował, "Nasze dochodzenie pokazuje, że ten mężczyzna, Adam Clark, był jej chłopakiem z czasów studiów."