




Prolog
Adrian
Ona tu jest.
Ze wszystkich miejsc, gdzie myślałem, że ją znajdę, spotkała mnie tam, gdzie najmniej się spodziewałem.
Ze wszystkich momentów, kiedy myślałem, że w końcu ją znajdę i uczynię moją, ona tu jest, a ja nie wiedziałem, co zrobić.
To miało być nudne spotkanie; coś dla zachowania pozorów. Nigdy nie myślałem, że cały mój świat wywróci się dziś do góry nogami.
Na litość boską, czekałem latami, aż przyjdzie do mnie, tam gdzie należała. Czekałem, aż los zainterweniuje za każdym razem, gdy traciłem nadzieję na znalezienie tej przeznaczonej dla mnie.
I znalazłem ją tutaj, wśród ludzi.
Wyglądała jak marzenie każdego mężczyzny, jej obcisła sukienka przylegała do jej krągłości, sprawiając, że moje pięści zaciskały się obok mnie. Jej apetyczne ciało mogło rzucić każdego rozsądnego mężczyznę na kolana, a te oczy - te błyszczące, ciepłe oczy - miały w sobie iskierkę pożądania, która przesyłała dreszcze prosto do mojego twardniejącego członka. Mogła zobaczyć moje uporczywe spojrzenie na jej piersiach, a ja mogłem zobaczyć, jak jej szczyty sztywnieją w odpowiedzi. Moje spojrzenie wędrowało w dół do smukłej talii, a potem do rozkloszowanych bioder, tęskniąc za uczuciem moich palców wbijających się w jej miękkie ciało, gdybym ją posuwał jak zwierzę.
A potem rozchyliła usta, miękko wydychając powitanie: "Witam, panie Wolfe."
Starałem się zachować spokój.
W tej chwili chciałem zniszczyć jej usta i posiniaczyć jej wargi dzikimi pocałunkami. Jej zapach drażnił moje nozdrza, jej podniecenie i coś jeszcze.
Pachniało, jakby była w swojej rui - ten zapach sprawiał, że trudno było mi się kontrolować wśród jej kolegów. Zastanawiałem się, co bym zrobił, gdybyśmy spotkali się sam na sam. Miałem szczęście, że jej ruja się skończyła, a nie zaczęła, bo żadna ilość ludzi nie powstrzymałaby mnie przed wzięciem jej na stole konferencyjnym, gdyby tak było.
Mój członek twardniał jeszcze bardziej przy wulgarnych obrazach, które przelatywały przez mój umysł, rzeczy, które bym jej zrobił, gdyby nie było tylu ludzi wokół nas.
Stała tam, wyglądając tak pięknie i niewinnie jak sarna, z szeroko otwartymi oczami i rozchylonymi ustami. Jej policzki były zaróżowione z oczywistą pożądliwością, która przepływała przez nią do mnie, i zastanawiałem się, czy czuła się tak samo niekontrolowana jak ja.
Cholera!
Moje spodnie nie byłyby w stanie ukryć mojego podniecenia, gdyby ktoś spojrzał w dół choćby na moment, co ona zrobiła.
Jej ręka była wyciągnięta do uścisku dłoni, a ona przygryzła wargę, co wysłało iskry prosto do mojego krocza. Ująłem jej rękę i mocno nią potrząsnąłem, rozkoszując się elektrycznością iskrzącą napięcie między nami i w powietrzu wokół nas.
Tylko ona mogła sprawić, że poczuję się w ten sposób. Nikt nigdy nie sprawił, że poczułem się tak samo, i wiedziałem, że nikt nigdy nie sprawi, że poczuję się tak samo.
Była jedyną stworzoną dla mnie.
Wzięła głęboki oddech, czując to samo, a ja widziałem, że była zaskoczona sobą. Byłem przyzwyczajony do takich reakcji ze strony kobiet wokół mnie i nie zwracałem na nie uwagi, ale jej zainteresowanie było więcej niż mile widziane.
To było więcej niż "miłość od pierwszego wejrzenia" dla mnie.
Ale nie mogłem jej wystarczająco przeklinać za jej timing. Pokręciłem głową, chcąc skupić się na spotkaniu, a nie ślinić się na widok kobiety, która sprawiłaby, że się ośmieszę, jeśli nadal będzie tak na mnie patrzeć.
Całe spotkanie było torturą - mogłem czytać jej oczy, jakbym znał ją przez całe życie. Widziałem subtelne ruchy, kiedy zaciskała uda, a potem spoglądała na stół, jakby fantazjowała o tym, jak ją na nim pieprzę. Sprawiało to, że byłem twardszy niż kiedykolwiek wcześniej, a ledwie ją dotknąłem.
Jeśli to nie wszystko, jej zapach sprawiał, że mój umysł wariował. Jej podniecenie przytłaczało jej naturalny zapach, utrudniając mi rozszyfrowanie jej prawdziwej formy.
Nasze spojrzenia się spotkały, a cicha wymiana obiecywała noce mokrych snów, w których gwiazdą będzie tylko ona.
Moon Winters.
Ta kobieta mnie zabijała. Ale musiałem sobie przypominać, żeby zachować kontrolę.
Była spóźniona; gdyby pojawiła się w moim życiu lata wcześniej, byłoby łatwo uczynić ją moją i zaspokoić ją w sposób, w jaki chciałem.
Ale teraz miałem odpowiedzialności; podjąłem decyzje, które spowodowałyby chaos, gdyby kiedykolwiek wkroczyła do mojego świata.
Była bezpieczna tutaj, prawda? Niewinna i nieświadoma, żyjąca wśród ludzi, kto wie jak długo. Przypominając sobie o Bogini, zastanawiałem się, co miała na myśli, decydując się na tak ogromny zwrot w moim teraz stabilnym życiu.
Nie, to nie było właściwe. Czy ona w ogóle wiedziała, do czego była przeznaczona? Może nie; gdyby wiedziała, dawno przekroczyłaby granice ludzkiego świata.
To było dla najlepszego, zostawić ją tutaj i pozwolić jej żyć. W ten sposób nie stworzyłaby chaosu w moim świecie, a mój świat nie uczyniłby chaosu z jej życia.
Moje serce zapadło się w moim żołądku, sprawiając, że część mnie skręcała się z bólu na myśl o zostawieniu jej tutaj, samej, kiedy była przeznaczona, by być przy moim boku na zawsze; część, która już głęboko i nieodwołalnie ją kochała. Chciałem krzyczeć na świat, wrzeszczeć na mój los za to, że doprowadził mnie do punktu, w którym rzecz, której pragnąłem najbardziej od dziecka, była tuż przede mną, a ja nie mogłem nic zrobić, tylko ją odepchnąć.
Towarzyszka. Była moją towarzyszką.
Była moja.
Ale chciałbym móc powiedzieć to samo o sobie dla niej. Część mnie tęskniła, by być jej i tylko jej, mieć ją w moich ramionach, moim łóżku, moim pałacu i na moim tronie.
Chciałem dać jej świat, na który zasługiwała.
Ale już dałem mój innej, i teraz nie mogłem jej zostawić dla Moon.
Moje życie miało się zamienić w najgorszy koszmar.