Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 6

POV Freyi

Następnego dnia, w biurze Aleksandra.

Obserwowałam Aleksandra zza jego biurka, zauważając ciemne kręgi pod jego oczami, napięcie w szczęce i sposób, w jaki jego palce nerwowo stukały o biurko. Coś się w nim zmieniło od wczoraj.

Tiffany siedziała naprzeciwko mnie, a jej idealna postura sprawiała, że miałam ochotę się garbić tylko po to, żeby jej zrobić na złość.

Oparłam się wygodnie na krześle z lekkim uśmiechem, mówiąc swobodnie: "Alpha, naprawdę zmusisz ją, żeby mnie przeprosiła? Klęczenie w spódnicy musi być piekłem dla kolan, ale hej, nie narzekam na widok."

Szczęka Aleksandra się zacisnęła, a jego oczy były odległe, jakby jego umysł był zupełnie gdzie indziej.

Po chwili zbyt długiej, jak na moje oczekiwania, wydawał się zmusić się do powrotu do teraźniejszości. "Skoro oboje tak bardzo chcecie to załatwić, zróbmy to szybko. Bez dramatów - po prostu uklęknij i przeproś."

Obserwowałam, jak brwi Tiffany głęboko się marszczą, a na jej twarzy pojawia się zmieszanie.

W przeszłości, gdyby usłyszała, że ją tak poniżam, wyrwałaby mi oczy bez względu na konsekwencje.

Ale teraz siedziała tam jak potulny kot domowy.

Oczywiście, miałam swój własny plan, który się rozwijał pod powierzchnią. Chciałam, żeby zmusili mnie do dołączenia do firmy na stałe.

Dopiero wtedy mogłabym pokazać Tiffany, co naprawdę znaczy zaprosić wilka do kurnika! Pozwoliłabym jej bezradnie patrzeć, jak systematycznie niszczę wszystko, co jest jej drogie, wciągając ją w błoto, z którego nigdy się nie wydostanie.

Spłacę każdą upokorzenie sprzed pięciu lat stokrotnie, tysiąckrotnie.

Wyraz twarzy Aleksandra pociemniał jak nadciągające burzowe chmury, ale jego oczy ciągle kierowały się w stronę telefonu, kiedy tylko ten brzęczał. "Mogę ci wynagrodzić to w inny sposób. Podaj swoje warunki."

"Nie potrzebuję od ciebie niczego poza szczerym przeprosinami." Nie ustąpiłam ani na krok - chciałam sprowokować ich do desperacji.

Aleksander przeczesał włosy dłonią. "Sprowadziłem cię tutaj, żeby rozwiązać problemy firmy. Na podstawie twoich obecnych wyników, zastanawiam się, czy faktycznie posiadasz tę zdolność."

Od razu wychwyciłam jego sugestię.

Aleksander sugerował, że aby osiągnąć swoje cele, muszę wykazać się wielkodusznością. Myślał, że jestem tylko małostkowa, skupiając się na drobnych urazach zamiast widzieć szerszy obraz.

A co, jeśli tak było?

Stając naprzeciw cienko zawoalowanej obelgi Aleksandra, nie cofnęłam się ani na krok, odpowiadając bez krzty uprzejmości: "Tak wielka firma ma tak poważne problemy strukturalne, a ty jesteś Alfą Stada Cienia Księżyca, a jednak nie zidentyfikowałeś kluczowego problemu. Ale jesteś całkiem doświadczony w wykładaniu innym o perspektywie? Kto tu jest prawdziwym winowajcą?"

Tiffany wyglądała na całkowicie zagubioną, jej oczy biegały między nami.

Ponieważ nie mogła zapytać bez wyglądania na nieświadomą, udawała tylko zamyśloną - to było cholernie zabawne.

Widząc, jak Aleksander coraz bardziej się marszczy, wykorzystałam przewagę.

"Zdrajca już zaczął rozkładać Stado Gwiazdy od środka. Trzymając tak wielkiego pasożyta w stadzie - zapomnij o Crown & Gem, obawiam się, że całe Stado Gwiazdy rozpadnie się na pył."

Aleksander pogrążył się w kontemplacyjnej ciszy. Byłam doskonale przygotowana - jego firma ostatnio borykała się z ciągłymi wewnętrznymi zawirowaniami, więc byłam pewna, że dokładnie rozumie, co mam na myśli.

"Sugerujesz, że w firmie jest wtyczka?" Jego głos był wyważony, ale słyszałam podtekst napięcia.

"Nieźle - w końcu łapiesz." Skinęłam głową z udawanym uznaniem.

Dopiero wtedy Tiffany zrozumiała - przeszliśmy od osobistych urazów do korporacyjnej szpiegostwa.

Nagle wybuchła jak wulkan, wilcze pazury wysunęły się, gdy rzuciła się na mnie przez biurko. "Jak śmiesz obrażać Aleksa! Wyrwę ci tę mądrą gębę!"

Nagle gwałtowny zwrot wydarzeń zaskoczył nas obu, ale moje refleksy zadziałały natychmiast.

Pięć lat brutalnego treningu z wschodnimi watahami wyostrzyło moje instynkty bojowe do śmiertelnej precyzji.

Wyskoczyłem na nogi i pchnąłem krzesło do przodu, tworząc barierę między nami.

Gdy przygotowywałem się do kontrataku swoimi pazurami, Alexander również zareagował, odciągając Tiffany i używając swojej autorytetu Alfa, aby stłumić jej wilka.

"Alex." Tiffany spojrzała na Alexandra z żałosnymi, zranionymi oczami.

Ustawił ją ochronnie za sobą i utkwił wzrok we mnie. "Więc oświeć mnie, jak dokładnie zamierzamy uratować firmę?"

Chciał przetestować moje rzeczywiste zdolności, wykraczające poza zwykłą krytykę.

Rzuciłem Tiffany wymowne spojrzenie, jej gwałtowny wybuch sprawił, że jeszcze bardziej ją podejrzewałem. Ale przy obecności Alexandra nie mogłem wyrazić tych podejrzeń bezpośrednio — musiałem zebrać konkretne dowody w tajemnicy.

Jednak instynkt ochronny Alexandra wobec niej naprawdę przypomniał mi Luke'a.

Czy Luke wyrośnie na takiego dominującego Alfę? Moje myśli odpłynęły do tego, jak silny i odnoszący sukcesy będzie mój syn.

Alexander patrzył na mnie przez dłuższą chwilę bez słowa, prawdopodobnie myśląc, że rozważam nowatorskie strategie ratowania firmy.

Nie wiedział, że moje myśli już uciekły do moich dzieci w domu.

Ale szybko się skoncentrowałem i instynktownie przemówiłem z moją charakterystyczną kpiną.

"Jesteś Alfą Watahy Cienia Księżyca i osobiście zarządzasz Titan Industries — takim ogromnym konglomeratem inwestycyjnym. Nie mów mi, że nie wiesz, jak uratować jedną małą firmę? Dziś jestem w hojny nastrój, więc rzucę ci trochę fachowych porad."

Zatrzymałem się, studiując twarz Alexandra. "Na podstawie mojej dokładnej analizy firmy w ostatnich dniach, naszym najmocniejszym segmentem biznesowym jest projektowanie dla dzieci. Mamy udane precedensy. Pilnie potrzebujemy zabezpieczyć dziecięcego rzecznika, aby agresywnie pchnąć tę inicjatywę naprzód. Gdy nabierze rozpędu, możemy zdobyć większość rynku odzieży dziecięcej."

Na wspomnienie dzieci, wyraz twarzy Alexandra zmienił się dramatycznie. Coś surowego przemknęło przez jego oczy, zanim szybko to opanował.

"Dziecięcy rzecznik," powtórzył, jego głos dziwnie napięty. "Tak... to może być... opcja warta rozważenia."

Wydawał się walczyć, aby pozostać skoncentrowanym, jakby temat dzieci wywołał w nim coś potężnego.

Alexander powoli skinął głową, widocznie wracając do rozmowy. "Dobrze. Wyznaczam ci konkretny cel — chcę zobaczyć wymierne rezultaty w ciągu miesiąca. Możesz zacząć od dowolnego działu, ale oczekuję widocznych postępów po trzydziestu dniach."

"Mój Alpha, wydajesz się dość zapominalski. Wygląda na to, że zapomniałeś o czymś ważnym — potrzebujesz, żebym odświeżył ci pamięć?" Jeśli myślał, że może po prostu zbagatelizować tę sprawę, żył w fantazji!

"Nie przeginaj!" Alexander zaryczał, jego wilcze uszy wystrzeliły, gdy jego gniew Alfa rozgorzał.

Milczałem, pozwalając, aby moja odmowa wisiała w powietrzu. Czy spodziewał się, że ustąpię bez otrzymania jakichkolwiek korzyści? Absolutnie niemożliwe!

Nie byłem już złamanym wilkołakiem, jakim byłem pięć lat temu.

"Udowodnij, że możesz dostarczyć wyniki w ciągu miesiąca, a potem przyjdź z tym żądaniem." Alexander wydawał się nieco złagodnieć, jego gniew Alfa stopniowo ustępował.

"Jaką mam gwarancję, że znowu nie wycofasz się ze swojego słowa?" Zrobiłem, co wydawało się odpowiednią ustępstwem.

"Osobiście zapewnię ci dokładnie to, czego chcesz." Jego głos był odległy, jego umysł wyraźnie podzielony między naszą rozmowę a jakąś pilną sprawę, która wymagała jego uwagi.

"Doskonałe. Umowa stoi."

Jeden miesiąc na odwrócenie losów firmy, jednocześnie nawigując śmiertelnie niebezpieczną polityką watahy — co za brutalne wyzwanie!

Szczególnie z niebezpiecznym kretem, który gdzieś czai się wśród nas...

Previous ChapterNext Chapter