Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 3

Freya's POV

Tiffany wyglądała, jakby zobaczyła ducha. Jej oczy krążyły wokół, jakby planowała drogę ucieczki. Sumienie ją gryzie?

Właśnie wtedy rozległo się pukanie do drzwi.

"Wejdź!" zawołała Tiffany.

Nerwowo wyglądający pracownik wszedł do środka, ściskając tablet. Spojrzał niepewnie między nami, zanim skupił się na Tiffany.

"Pani Austen poprosiła mnie o weryfikację autorstwa tego projektu," powiedział, jego głos ledwie słyszalny.

"Jesteś pewien, że ona naprawdę to zrobiła?" Tiffany wpatrywała się w pracownika, praktycznie krzycząc oczami 'powiedz nie'.

Mężczyzna przesunął się niespokojnie. "No, nie sądzę... to znaczy, styl wydaje się inny niż jej zwykłe prace..."

"Mów prawdę." Głos Alexandra przeciął pokój jak ostrze.

Cholera. Facet miał prezencję, to muszę przyznać.

Biedny pracownik praktycznie zwiędł pod spojrzeniem Alexandra. Jego jabłko Adama poruszyło się gwałtownie, gdy przełykał ciężko. "Właściwie tak... to zdecydowanie była jej praca. Pamiętam, jak tworzyła to krok po kroku."

Tiffany głośno zakaszlała, rzucając mężczyźnie ostrzegawcze spojrzenie.

Pracownik zatrzymał się, patrząc między nimi jak jeleń złapany w światła reflektorów. "A może... może jednak nie? Mogłem się pomylić..."

"Może następnym razem lepiej skoordynujcie swoje kłamstwa?" powiedziałam, krzyżując ramiona.

Alexander wyglądał na zirytowanego. Odprawił pracownika ostrym ruchem ręki, a mężczyzna praktycznie wybiegł z pokoju. Potem Alexander skierował na mnie swoje zimne spojrzenie, a ja poczułam pełną wagę jego obecności Alfa.

"Więc to ty jesteś Freya Austen," powiedział powoli, "ta kobieta, z którą miałem się zaręczyć lata temu. Nigdy nie pomyślałem, że nasze pierwsze spotkanie odbędzie się w takich okolicznościach."

Tiffany zbladła. Żałosne.

"Wiem wszystko o twojej reputacji," kontynuował Alexander, jego głos zniżając się do niebezpiecznego poziomu. "Działania mają konsekwencje, a z tego, co słyszałem, twoje były szczególnie... wątpliwe."

"Co to ma znaczyć?" zmarszczyłam brwi, choć miałam całkiem niezłe pojęcie, dokąd to zmierza.

Kim on, do diabła, myślał, że jest, oceniając mnie na podstawie plotek z drugiej ręki?

"Trudno uwierzyć, że ktoś z twoją... historią mógł stworzyć coś tak czystego i eleganckiego," powiedział, wskazując na mój projekt.

Tiffany natychmiast się wtrąciła, udając fałszywą troskę. "Alex, ona była wtedy młoda i lekkomyślna. Wiesz, jak to bywa z nastolatkami, kiedy szukają uwagi."

Tryb ratunkowy aktywowany. Mogłam praktycznie zobaczyć, jak w jej głowie kręcą się tryby, próbując uratować sytuację.

Zaśmiałam się, ale bez humoru. Więc Tiffany była zajęta rozprzestrzenianiem swojej wersji wydarzeń przez te wszystkie lata. Jak wygodnie.

"Śmieszne, myślałam, że Alfy powinny być inteligentnymi liderami, którzy cenią fakty ponad plotki. Chyba łatwiej jest uwierzyć w każdą soczystą historię niż faktycznie zbadać prawdę."

Temperatura w pokoju zdawała się spaść o kilka stopni. Pięć lat temu mogłabym się skulić pod jego zastraszającą obecnością. Już nie. Nauczyłam się trzymać swojego stanowiska w trudny sposób.

Odwróciłam się do Tiffany, pokazując całą swoją nagromadzoną złość. "Przestań udawać niewinną. Choć może jest wystarczająco naiwny, żeby uwierzyć w twoją grę."

Wyraz twarzy Tiffany był bezcenny – mieszanka wściekłości i paniki, którą desperacko próbowała ukryć.

Zmarszczki na twarzy Alexandra pogłębiły się, i dostrzegłam w jego oczach błysk niepewności. Może zaczynał zdawać sobie sprawę, że pochopnie wyciągnął wnioski na podstawie niekompletnych informacji.

Dobrze. Niech zobaczy, że nie byłam tą żałosną, złamaną osobą, którą Tiffany najwyraźniej mnie malowała.

Czułam, jak kontrola Alexandra znów się wymyka, jego aura Alfa zmieniała się wraz z emocjami.

"Nie masz prawa jej oceniać," warknął Alexander, jego instynkty ochronne wyraźnie się uruchomiły. "Nie jesteś nawet oficjalnie częścią tej firmy."

Tiffany uśmiechnęła się z triumfem – myślała, że wygrała tę rundę. Jej pewność siebie wróciła, więc postanowiła jeszcze bardziej mnie zranić.

„Freya, to, co zrobiłaś wtedy, było tak bezwstydne, że prawie kosztowało tatę jego pozycję jako Alfa. Cała wataha mówiła o tym przez miesiące. A teraz chcesz tu wrócić i narobić więcej problemów...”

To było to. Ostatnia kropla.

Uderzyłam ją. Mocno.

Wspominanie naszego ojca było błędem – linią, której nigdy nie powinna była przekroczyć. Jej kłamstwa kosztowały mnie wszystko: moją rodzinę, moją watahę, całe moje życie. Spędziłam pięć lat, odbudowując się od zera, a ona miała czelność rzucić mi to w twarz.

Pięć lat walki o przetrwanie na nieznanym terytorium, udowadniania swojej wartości raz za razem, znoszenia szeptów i osądów, gdziekolwiek się pojawiłam. Wszystko przez jej przekręconą wersję wydarzeń.

Nie byłam już tą przestraszoną, zdesperowaną dziewczyną. Nauczyłam się walczyć.

Cios rozbrzmiał w biurze jak wystrzał z pistoletu. Policzki Tiffany zaczerwieniły się, a ona zatoczyła się w tył, jej ręka odruchowo powędrowała do twarzy w szoku.

To na pewno przyciągnęło uwagę Aleksandra.

Jego ręka wystrzeliła i zacisnęła się wokół mojego nadgarstka jak stalowa pułapka. „Co się z tobą dzieje?”

„Przeproś!” zażądał, zaciskając uchwyt.

Coś w jego zapachu sprawiło, że zakręciło mi się w głowie – czysty, męski, z ukrytą dzikością, która wydawała się dziwnie znajoma. Przypominało mi to coś, jakiś półzapomniany wspomnienie, które tańczyło tuż poza zasięgiem. Nie. To było niemożliwe.

„Powiedziałem, przeproś,” powtórzył, gdy nie odpowiedziałam od razu.

Wyrwałam nadgarstek i pocierałam czerwone ślady, które zostawiły jego palce na mojej skórze. „Przeprosić? Ma szczęście, że tylko raz ją uderzyłam. Zasłużyła na dużo więcej.”

Oczy Tiffany wypełniły się krokodylowymi łzami, gdy zbliżyła się do Aleksandra, grając rolę ofiary na całego.

„W porządku, Alex,” zaszlochała, jej głos drżący od sztucznie wywołanych emocji. „Pewnie przyszła tu, żeby narobić problemów. Wiesz, próbując odzyskać to, co jej się wydaje, że należy się jej od rodzinnego biznesu.”

Zwróciła się do mnie z fałszywą sympatią. „Freya, rozumiem, że jesteś zdenerwowana, ale nie możesz po prostu wrócić tutaj i okazywać brak szacunku Alexowi. Ta firma przetrwała wszystkie te lata dzięki jego wsparciu i przewodnictwu. Należy mu się przeprosiny.”

„Mów dalej, a dam ci pasujący zestaw,” ostrzegłam, całkowicie wyczerpana cierpliwością.

Aleksander przesunął się między nami, jego imponująca sylwetka blokując mi drogę do Tiffany. „Ostatnie ostrzeżenie. Przeproś ją, teraz.”

„Ona może przeprosić mnie,” odpowiedziałam, spotykając jego spojrzenie bez mrugnięcia. „Może nawet będę na tyle hojna, żeby je przyjąć.”

„Zapłaciliście miliony, żeby sprowadzić mnie z wschodnich watah, potwierdziliście moją tożsamość i kwalifikacje, a teraz traktujecie mnie jak jakiegoś zwykłego awanturnika. Czy to naprawdę sposób, w jaki wasza firma okazuje szacunek dla talentu, który podobno cenicie?”

„Może spróbujcie zdobyć wszystkie fakty, zanim wydacie sąd. Wasze instynkty Alfy powinny wam mówić, że coś jest poważnie nie tak z jej historią.”

Tiffany wyglądała, jakby chciała uciec, jej starannie skonstruowana fasada zaczynała pękać pod presją.

Jej cała narracja rozpadłaby się pod prawdziwą kontrolą.

Zdesperowana, Tiffany rzuciła się na mnie z wyciągniętymi pazurami, celując w moją twarz. Z łatwością zrobiłam unik, a ona straciła równowagę, uderzając mocno o podłogę.

Wciąż mam te refleksy.

„Alex!” Tiffany dramatycznie zaszlochała z niegodnej pozycji na dywanie. „Ona mnie zaatakowała! Widziałeś to!”

„Ledwo się ruszyłam,” powiedziałam. „Może popracuj nad równowagą.”

Aleksander patrzył na nas obie, wyraźnie próbując złożyć wszystko w całość.

„Nie przeproszę za obronę siebie,” powiedziałam. „I na pewno nie przeproszę kogoś, kto kłamał na mój temat przez lata.”

Previous ChapterNext Chapter