Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 10

Punkt widzenia Freyi

Magazyn surowców

Dokładnie przyglądałam się maszynowo ciętemu surowemu kamieniowi, kiedy pojawił się Alexander.

Kierownik magazynu prawie wyskoczył ze skóry, gdy Alexander wszedł. Był nerwowy od momentu, kiedy się pojawiłam – ciągle zerkał na telefon i coś pisał. Ciekawe, z kim wymieniał wiadomości?

O, zaraz, niech zgadnę... ta suka Tiffany.

Pozwoliłam mu dalej pisać. Cholera, chciałam, żeby się zjawiła i zobaczyła bałagan, który narobiła.

Wciąż badałam kamienie, których rzekomo używaliśmy. Tekstura była zupełnie nieodpowiednia – szorstka i chropowata. Prawdziwy diament po cięciu powinien być krystalicznie czysty, gładki jak szkło, twardy jak... no, diamenty.

Ten kawałek śmiecia w mojej ręce był mętny i chropowaty. Nawet dyskonty jubilerskie wyśmiałby takie badziewie.

Myśl o Tiffany niszczącej wszystko, co zbudowała moja matka, sprawiała, że pazury zaczynały mnie swędzieć. Boże, chciałam rozszarpać jej gardło.

Rzuciłam kamień do Alexandra.

"Spójrz na te śmieci. To jest to, czego teraz używa Crown & Gem. Każdy, kto ma oczy, widzi, że to tandeta – można kupić wiadro takich na jakimś targu za grosze. Nic dziwnego, że nasze sprzedaże są w dołku."

"Co, Crown & Gem stało się tak biedne, że nie stać ich na porządne surowce?" drwiłam.

Moja sarkazm trafił w cel – twarz Alexandra zrobiła się czarna jak burza. Rzucił kamień na ziemię i odwrócił się do kierownika. "Zamówiłeś te śmieci?"

Na czole kierownika pojawił się zimny pot.

Alexander ryknął, "Odpowiadaj, kiedy się pytam!"

Facet trząsł się jak osika. "Alpha, tylko wykonywałem polecenia pannę Austen! Ja tylko zajmuję się magazynem – przysięgam, nic nie ukradłem. Sprawdźcie, ile chcecie!"

Jego sugestia była jasna: Zwróćcie się do swojej dziewczyny, nie do mnie.

Nie mogłam powstrzymać śmiechu. "Samiec Alfy naprawdę wie, jak zarządzać finansami," powiedziałam sucho.

Przekaz był jasny – jego ukochana Tiffany kradła budżet i kupowała śmieci zamiast porządnych kamieni. Nic dziwnego, że firma była na skraju bankructwa. Alfa naprawdę wiedział, jak wybierać.

Wyraz twarzy Alexandra mógłby zsiąść mleko. Oczywiście, że zrozumiał mój przekaz – nie był głupi. Czułam jego energię Alfy, która pulsowała wściekłością.

"Ty zajmiesz się tą sprawą. Chcę zobaczyć rezultaty za miesiąc."

"O mój Boże, ale jej pozycja jest wyższa niż moja. Jaką mam władzę, żeby zmieniać dostawców?" Mój ton miał nutę zabawy, ale więcej drwiny.

'Miło, spryciarzu. Chcesz, żebym posprzątała ten bałagan? To lepiej daj mi władzę, żeby to zrobić,' pomyślałam.

'Porządne kamienie oznaczały porządną biżuterię – coś, z czego Crown & Gem kiedyś było znane. Jeśli wyjdzie na jaw, że używamy materiałów z dolnej półki, nasza reputacja będzie zrujnowana.'

Tiffany doskonale wiedziała, co robi. Pięć lat w Crown & Gem nauczyłoby nawet idioty podstaw. Po prostu nie obchodziło jej dobro firmy.

Wchodziłam mu pod skórę – jego szczęka drgała, a zapach Alfy rozchodził się wszędzie.

No tak. W zasadzie nazywałam go idiotą, który nie potrafi zarządzać własną firmą.

"Sprowadziłem cię tutaj, żebyś naprawiła sprawy. Tiffany nie zna się na biżuterii – nie odróżni diamentu od ciężarka papierowego."

Cóż, jego temperament naprawdę przypominał trochę Luke'a...

Jego postawa przypominała mi Luke'a, kiedy się frustrował... Zaraz, co ja myślałam? Luke był zupełnie inny niż ten palant. Mój syn był idealny – ten facet był po prostu... ugh.

„No cóż, wiedząc, że ona jest kompletnie niekompetentna i nadal dając jej władzę zarządzania – to naprawdę…”

Alexander wyglądał, jakby miał zaraz się rzucić i rozerwać mi głowę, ale się powstrzymał. „Przestań być wrzodem na moim tyłku! Napraw tę firmę w miesiąc albo wylatujesz.”

„Och, jestem tak przerażona,” powiedziałam z zabójczą ironią.

‘Co on zamierza zrobić, zwolnić mnie? Proszę. Radziłam sobie z bardziej przerażającymi rzeczami niż on,’ pomyślałam dumnie.

Jak na zawołanie, Tiffany wpadła przez drzwi. Jedno spojrzenie na twarz Aleksandra, pełną gniewu, i mój triumfujący uśmiech, i wiedziała dokładnie, kogo obwiniać. Jej zapach emanował paniką i wściekłością.

Patrząc na mój zadowolony wyraz twarzy, Alexander był wściekły, ale nadal cierpliwie powiedział Tiffany, „Od teraz Freya będzie odpowiedzialna za pozyskiwanie surowych kamieni.”

Tiffany zamarła w miejscu.

Spojrzała na mnie, jej oczy pełne nienawiści.

Tak, to byłam ja!

„Alex, co zrobiłam źle? Mogę to naprawić,” Tiffany jęknęła, włączając łzy, jak zawsze.

Alexander spojrzał na nią, jego wyraz twarzy był poważny. „Czy firma używała takich niskiej jakości surowców przez lata?”

Podał kamień Tiffany.

Zapach Tiffany zmienił się w momencie, gdy dotknęła tego kamienia – czysty terror zmieszany z niepokojem.

„Ja… ja nie miałam pojęcia, Alex,” wydukala. „Wiesz, że biżuteria to nie moja specjalność. Tak, zatwierdziłam zakup, ale ufałam, że są tej samej jakości, jakiej zawsze używaliśmy.”

Nie mogłam się powstrzymać – wybuchłam śmiechem na jej żałosną wymówkę. „Wow, Alexander, naprawdę wiesz, jak delegować. Oddać firmę komuś, kto nie ma pojęcia o biżuterii – co mogło pójść nie tak?”

Nałożyłam grubą warstwę sarkazmu – nie chciałam, żeby którykolwiek z nich przegapił sens.

„Alex, ja… ja naprawdę nie wiedziałam.” Tiffany była bez wyjścia i mogła tylko słabo powiedzieć, „Alex, mogłam zostać oszukana. Musisz mi uwierzyć – daj mi jeszcze jedną szansę.”

„Oszukana? Sztuczka, która nie oszukałaby trzylatka, żeby oszukać ciebie?” Oczywiście nie przegapiłabym okazji, żeby ją dobić, gdy była na dnie.

Zapach Aleksandra był wszędzie – jakby walczył z jakąś wewnętrzną bitwą.

„Dość. Surowce będą od teraz w gestii Freyi.” Po powiedzeniu tego, odwrócił się i wyszedł.

Zacisnęłam usta. Widząc, że osiągnęłam swój cel, zamierzałam wyjść, kiedy Tiffany złapała mnie za ramię.

„Celowo mnie atakujesz, prawda?”

Uniosłam brew. „Co masz na myśli?”

„Wiem, co kombinujesz – węszenie, próba odzyskania Alexa! Myślisz, że możesz po prostu się pojawić i go ukraść? Śnij dalej, suko!”

Jej zapach stał się ostry i terytorialny – jak pies oznaczający swoje terytorium.

Odepchnęłam jej rękę i otrzepałam ramię, jakby je zanieczyściła. „Co, jest ze złota czy coś? Twój cenny Alexander? Nie wzięłabym go, nawet gdybyś go zapakowała.”

„Poza tym, nie wydaje się być tobą zainteresowany. Może uważa, że ci czegoś brakuje – figury, wyglądu?”

„Ty!” Tiffany drżała z wściekłości.

„Co? Nie możesz poradzić sobie z kupnem porządnych kamieni? Nie martw się, kochanie – posprzątam twój bałagan. A kiedy uratuję tę firmę, odzyskam wszystko, co mi ukradłaś.”

Odwróciłam się i wyszłam bez oglądania się za siebie.

Tiffany krzyczała za mną, „To jeszcze nie koniec, suko!”

Previous ChapterNext Chapter