




Rozdział 4
Lillian
Patrzyłam na list, który dostałam rano, już od godziny. Wczoraj wypłakałam sobie oczy, myśląc, że zostałam zwolniona i muszę kontynuować pracę jako zmywaczka w barze.
Wczoraj udało mi się dotrzeć na zmianę po tym, jak wypłakałam się na grobie rodziców. Byłam w bardzo kiepskim humorze aż wróciłam do domu o trzeciej nad ranem.
Szef obniżył mi pensję, mówiąc, że się spóźniłam i nie było kieliszków do wina dla klientów. Ale przynajmniej mam trochę dodatkowych pieniędzy.
Wróciłam do domu wyglądając jak duch, gotowa utopić się w samopogardzie, a potem rozpocząć kolejne poszukiwania pracy, gdy otrzymałam list. Po raz pierwszy wydawało się, że los mi sprzyja.
„Nie zamierzasz iść?” zapytała Jade, ubierając się do pracy.
Westchnęłam. „Jeśli nie pójdę, będę nadal nieszczęśliwa”.
„Dokładnie!” wykrzyknęła, sprawiając, że się roześmiałam. „Dziewczyno, to jest najlepiej płatna praca, jaką kiedykolwiek dostałaś. Wczoraj był błąd i tyle. Dzisiaj jest nowy dzień”.
Krzyknęłam w poduszkę. „Powinnam się ubrać”.
„Tak, powinnaś!” Podeszła do swojej strony szafy i rzuciła mi czarną sukienkę. „Załóż to i nie daj się wyrzucić tym razem”.
„Dziękuję”. wyszeptałam ze łzami w oczach.
Jade była bardzo hojna, pokrywała moje długi przez ostatnie trzy miesiące i za to byłam jej ogromnie wdzięczna. Mam tylko nadzieję, że ta sukienka się sprawdzi.
Jade była chuda, bardzo chuda, podczas gdy ja byłam trochę mniej chuda, ale sukienka powinna pasować. Nawet jeśli nie, sprawię, że będzie pasować.
Stałam przed panem Kentem, patrząc na swoje buty. Skarcił mnie za to, że uciekłam wczoraj i powiedział, że ukarze mnie, obniżając moją pensję i dając dodatkową pracę.
Chciałam zapytać go, co zrobił z dokumentem, ale bałam się zbyt bardzo, a ponieważ nie było go już na moim biurku, przypuszczałam, że coś z nim zrobił.
Nie założyłam dziś obcasów i nie zamierzam zakładać ich w najbliższym czasie.
„Teraz wyglądasz, jakbyś szła na imprezę”. Jego głos grzmiał.
Przełknęłam ślinę. To nie była moja wina, sukienka była za mała i przylegała do mojego ciała jak galaretka. Przechodząc przez budynek, minęłam kilku pracowników, którzy mieli na sobie garnitury lub marynarki.
„To przyzwoita sukienka”. Odparłam cicho.
„Nie masz marynarek ani ołówkowych spódnic?” Brzmiał zirytowany.
Opadła mi szczęka. Marynarki są dla bogatych ludzi, ja ledwo mam porządny płaszcz czy sweter, nie mówiąc już o cholernym marynarce. Nigdy nie przejmowałam się wydawaniem moich małych pieniędzy na porządną sukienkę, wolałabym jeść zdrowe jedzenie niż nosić drogie ubrania.
Warknął. „Zamknij usta, pani Ace”.
Natychmiast zamknęłam usta. „Nie, nie mam marynarek”.
Wyglądał na zdezorientowanego. „To co masz?”
Wzruszyłam ramionami. „Jeansy, koszulki na ramiączkach, kilka bluz i sukienki plażowe”.
W biurze zapadła cisza, a on patrzył na mnie, jakby widział ducha. Potrząsnął głową z boku na bok, potem sięgnął do szuflad.
Rzucił mi czarną kartę. „Kup sobie porządne ubrania. Mam konferencję za dwa dni i nie zamierzam zabierać cię w jednym z twoich klaunowskich strojów”.
Trzymałam kartę kredytową, patrząc na niego w szoku. Czy właśnie zaoferował mi swoją kartę kredytową na zakupy?
Przygryzłam dolną wargę. „Nie mogę tego przyjąć?”
Uniósł brew. „Chcesz stracić pracę?”
Pokręciłam gwałtownie głową.
„Tak myślałem. Wydaj tyle, ile potrzebujesz, bylebyś kupiła sobie porządne ubranie”.
Przełknęłam gulę, która utworzyła się w moim gardle. Nigdy nie wiedziałam, że jest zdolny do takiej uprzejmości, był zimny i niegrzeczny od pierwszego dnia, kiedy się poznaliśmy, więc to... to było tak nieoczekiwane.
„Dziękuję”. wyszeptałam. Powinnam się wstydzić, że nie mogę sobie zapewnić, ale teraz potrzebowałam tyle pomocy, ile tylko mogłam dostać.
Prychnął, ale nie odpowiedział. „Za dziesięć minut mam spotkanie, które prawie zrujnowałaś wczoraj”.
Wstał zza biurka, skracając dystans między nami. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, jak wysoki był, nawet nie sięgałam mu do ramion. Przyjrzałam się jego rysom twarzy. Jego twarz była nieskazitelna.
Był piękny.
„Przepraszam”. Przeprosiłam po raz setny.
Jego lewa brew drgnęła. „Przestań przepraszać, to irytujące. Spotkanie potrwa co najmniej godzinę, wróć przed jego zakończeniem. Kierowca firmy cię zawiezie”. I tak po prostu, zniknął.
Kilka minut później kierowca przyszedł, aby odprowadzić mnie na parking. Całą drogę do pierwszego piętra szczypałam się w policzki. Pan Kent dał mi swoją kartę kredytową i powiedział, że mogę wydać tyle, ile chcę.
Ale z drugiej strony, prawdopodobnie nie chciał, żebym go upokorzyła swoim niedbałym strojem podczas konferencji. Nieważne teraz, kupię odpowiednie ubrania do pracy na konferencję, a potem wydam trochę pieniędzy na jedzenie.
Przynajmniej w końcu będę miała wystarczająco jedzenia, zanim dostanę pierwszą wypłatę. Kierowca zawiózł mnie do jednego z największych centrów handlowych w mieście, w którym nigdy wcześniej nie byłam.
Nie traciłam czasu, znalazłam szary żakiet, który mi się podobał, i parę czarnych szpilek. Prawie zemdlałam, gdy zobaczyłam metkę z ceną. Nie tylko to, ale uciekłabym z centrum handlowego, gdyby kierowca nie zagroził, że powie panu Kentowi.
Ostatecznie kupiłam to, przekonując siebie, że to na konferencję. Następne pół godziny spędziłam na zakupach spożywczych. Kupiłam również wystarczającą ilość jedzenia na ponad miesiąc.
Nigdy nie miałam tyle szczęścia w życiu, więc na pierwszy widok szczęścia chwytam je za szyję.
Wróciliśmy do firmy godzinę później. Kierowca obiecał, że odwiezie mnie do domu po zakończeniu pracy razem z moimi zakupami.
Byłam w siódmym niebie, przysięgam, że zrobię wszystko, żeby nie zdenerwować pana Kenta. Ten jeden gest uratował duszę przed głodowaniem. To oznaczało, że nie muszę już chodzić na nocne zmiany w barze. Mogę przetrwać na tym do końca miesiąca, aż dostanę wypłatę.
Pan Kent był już w biurze, kiedy weszłam. Jego palące spojrzenie znowu mnie przeszyło. „Dlaczego wciąż jesteś tak ubrana?” Zapytał mnie.
Sięgnęłam i położyłam kartę kredytową na jego biurku, tuż przed nim. „Oszczędzam żakiet na konferencję, czy nie tego chciałeś?”
Uniósł brew. „To tylko trzygodzinna konferencja, spodziewałem się, że zmienisz ubrania przed powrotem tutaj”.
Mrugnęłam do niego. „Ale jeśli założę to teraz, będę musiała założyć te same ubrania na konferencję”.
Zmarszczył brwi. „Te same ubrania?... właśnie dlatego dałem ci swoją kartę kredytową, żebyś kupiła sobie wystarczająco dużo ubrań do pracy”.
Wzięłam głęboki oddech, bawiąc się rękawem. Kupiłam tylko jeden żakiet i pasujące spodnie. Nie było mowy, żebym mu to powiedziała.
Wyczuwając nagłą zmianę mojego nastroju, podszedł do miejsca, gdzie stałam.
„Pani Ace, czy kupiła pani wystarczająco dużo ubrań do pracy?” Mogłam praktycznie poczuć, jak temperatura spada w jego głosie.
Przestępując z nogi na nogę, odchrząknęłam. „Myślałam, że powiedziałeś, żeby kupić tylko jeden strój na konferencję”.
Podszedł bliżej, teraz czułam jego oddech na skroni. „Jeśli kupiłaś tylko jeden strój, to dlaczego tak duża suma zniknęła z mojego konta”.
Nastała cisza.
„Pani Ace?”.
Cisza.
Usłyszałam, jak bierze głęboki oddech. „Pani Ace, na co wydałaś moje pieniądze?”
Pozostałam milcząca. Jak miałam mu powiedzieć, że wydałam tysiące dolarów na drogie jedzenie?