Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 02

Emma

Pomimo moich krzyków, błagań i wszystkiego, zostałam wrzucona do czekającego samochodu, który ruszył, gdy tylko mnie wrzucono. Uderzałam w okno, przeklinając faceta, który wrzucił mnie na swoje ramię, żeby mnie wypuścił z samochodu, ktoś niech wezwie policję! Ale kiedy wydawało się, że to się nie stanie, a ja już miałam dość uderzania w drzwi, byłam głodna. Nie zjadłam śniadania, bo byłam zbyt podekscytowana, żeby coś przełknąć.

Mrugałam, próbując powstrzymać łzy, potem spojrzałam obok siebie i wydałam zaskoczony krzyk, gdy zobaczyłam Jeta siedzącego obok mnie. Byłam tak rozproszona w swojej niedoli, że nie zauważyłam, że nie jestem sama w samochodzie, i nie mogłam uwierzyć, że on po prostu spokojnie siedzi tam i patrzy, jak krzyczę i wrzeszczę.

„Podoba ci się to, prawda?” zapytałam, patrząc na niego gniewnie, przesuwając się na koniec samochodu, gdyby ktoś przypadkiem otworzył drzwi, wymknęłabym się bez żadnego popychania, chociaż moja suknia ślubna mogłaby się przeciąć w drzwiach.

„Cześć, koleżanko” uśmiechnął się, pokazując zestaw białych zębów, i dlaczego się uśmiechał, jakbym powiedziała coś śmiesznego? Tym razem przyjrzałam się mu nieśmiało, nie byłam przyzwyczajona do widoku tak gorącego faceta, wyglądał jakby właśnie wyszedł z okładki magazynu. Jego włosy były czarne, jak jego włosy, były tak schludne, że ani jeden kosmyk nie był nie na miejscu. Dla kogoś tak ciemnego, a może powinnam powiedzieć czarnego, jego oczy były niebieskie z odrobiną srebra odbijającego się w nich. Jak to możliwe? Jego rzęsy były zaskakująco długie jak na faceta, zazdrościłam, moje rzęsy nigdy nie mogły być tak długie, niezależnie od ilości produktów, które próbowałam na nie używać.

Moje oczy spoczęły na seksownej pełności jego ust, kiedy znów na niego spojrzałam, on również mnie obserwował. Kształt jego twarzy wydawał się być ukształtowany przez arcydzieło, samo patrzenie na niego sprawiało, że brakowało mi tchu. Zmarszczyłam brwi, a potem szybko odwróciłam od niego wzrok.

„Napatrzyłaś się?” zapytał z uśmiechem na kąciku ust, nienawidziłam faktu, że się uśmiechał, nienawidziłam faktu, że był tak przystojny. Na miłość boską! Zostałaś porwana skarciłam siebie.

Moja wewnętrzna bogini wystawiła mi język. Przez gorącego faceta, masz na myśli Uśmiechnęła się do mnie, chcąc wskoczyć na kości Jeta.

Zignorowałam jego pytania, wiedząc, co miał na myśli, odnosił się do mojego wpatrywania się w niego. „Dokąd mnie zabierasz?” zapytałam zamiast tego.

„Do domu” odpowiedział.

Czy on potrafi wypowiedzieć pełne zdania? To było irytujące. „Do domu? Żartujesz sobie ze mnie? Porwałeś mnie w dniu mojego ślubu, zmusiłeś mnie do wsiadania do samochodu, tylko po to, żeby zabrać mnie do domu?” Byłam zdezorientowana.

„Do domu. Ze mną” odpowiedział, jakby mówił do dziecka.

"Nie!" krzyknęłam. "Zabierasz mnie z mojego domu! Nigdy ci tego nie wybaczę! Policja cię znajdzie! Zgnijesz w więzieniu. I... Jake się dowie!" wyplułam ze złością.

Jego oczy zmieniły się na pełne srebro, przerażając mnie na śmierć. "Nigdy. Więcej. Nie. Wspominaj. O nim." wycedził przez zęby. Spojrzałam na jego ręce, które były zaciśnięte, jakby chciał coś uderzyć. Mam nadzieję, że nie mnie.

"Kim jesteś?" przełknęłam nerwowo.

"Wyraziłem się jasno!" warknął, a ja krzyknęłam, gdy łzy spływały po mojej twarzy. Na widok moich łez jego oczy złagodniały, a potem odwrócił się ode mnie, wdychając i wydychając. Patrzyłam z zachwytem, jak ktoś może być tak piękny? Nie mogłam oderwać oczu od jego jabłka Adama, które poruszało się w górę i w dół. Teraz jestem dziwna

"Powiedziałem ci. Jestem Alfa Jet."

Samochód nagle zatrzymał się, a ja usłyszałam dźwięk helikoptera nad samochodem. Zanim zdążyłam go o cokolwiek zapytać, drzwi samochodu otworzyły się, a ja prawie wypadłam. Facet złapał mnie i przerzucił przez ramię, jak za pierwszym razem.

"Traktuj ją ostrożnie, Kale" Jet rozkazał, idąc w stronę prywatnego odrzutowca, jakby był właścicielem miejsca. Mam przeczucie, że tak jest.

"Tak, Alfa" odpowiedział Kale.

"Postaw mnie na ziemi, ty draniu!" krzyknęłam, uderzając go w plecy, gdy wchodził do helikoptera. Jet zaśmiał się, gdy usłyszał, co powiedziałam. Cieszę się, że to go rozbawiło. Mam nadzieję, że będzie się śmiał, gdy odetnę mu jaja i zjem je na obiad.

Facet o imieniu Kale delikatnie postawił mnie obok niego, zanim odszedł. Na pokładzie było tylko kilka osób.

"Stój spokojnie. Startujemy" ostrzegł surowo.

"Nienawidzę cię" wyplułam w jego stronę.

"Jestem pewien, że tak" nie wydawał się poruszony moimi słowami. "Mam nadzieję, że pewnego dnia już nie będziesz" dodał.

"Zawsze będę!" warknęłam. "Czego ode mnie chcesz?" zapytałam, gdy łzy zebrały się w moich oczach.

"Jesteś moja."

"Nie jestem twoja! Przestań to mówić! Należę do—" przerwałam sobie, zanim powiedziałam imię Jake'a, pamiętając jego wcześniejsze słowa i reakcję.

"Mądry wybór" zauważył z zadowoleniem, odwróciłam się od niego na chwilę.

"To będzie długa podróż. Powinnaś się przespać" powiedział mi dość delikatnie, ale nie miałam zamiaru tego robić. Nagle poczułam się zmęczona, moja głowa zaczęła opadać. Walczyłam, żeby nie zasnąć, ale wkrótce odpłynęłam, życząc sobie, żeby to wszystko było tylko koszmarem, a kiedy się obudzę, opowiem o tym Katie i będziemy się z tego śmiać. Mam nadzieję to była ostatnia myśl w mojej głowie.

.

.

.

CDN.

Previous ChapterNext Chapter