




Rozdział 01
EMMA
"Emma, proszę, powiedz 'tak' i wyjdź za mnie, wszyscy tego chcemy, nasi rodzice tego chcą, proszę Emma" Jake błagał, trzymając moją twarz w swoich dłoniach, lekko muskając moje usta. To prawda, że kocham Jake'a bardziej niż cokolwiek na świecie, ale coś we mnie się waha, coś mówi mi, że popełniam błąd, ale dlaczego?
Jake nigdy by mnie nie skrzywdził, wiem, że ten wspaniały, superbogaty facet chce mnie równie mocno, jak ja jego. To już drugi raz, kiedy mi się oświadczył, za pierwszym razem miałam wymówkę, ale tym razem nie, a jednak nadal się waham. Mrugnęłam, odsuwając się od niego, nie zanim zauważyłam wyraz bólu, który przemykał przez jego oczy.
"Kocha cię, Jake, wiesz, że tak, ale czuję, że się spieszymy. Po co ten pośpiech?" zapytałam, przechylając głowę na bok, żeby lepiej go zobaczyć.
"Bo nie mogę wytrzymać ani jednego dnia dłużej, nie wiedząc, że jesteś moja w każdym możliwym sensie. Powiedziałaś, że mnie kochasz, czy to prawda?" zapytał, sprawiając, że zastanawiałam się, dokąd zmierza.
"Jak możesz w to wątpić?" zmarszczyłam brwi, mentalnie przewracając oczami, odgarniając ciemne, długie włosy z twarzy, co przypomniało mi, że potrzebuję obcięcia. Kocham swoje włosy długie, jedwabiste i proste, ale Jake tego nie lubi.
"Udowodnij to, Emma" błagał desperacko, przyciągając moją rękę do swojego serca, gdzie jego puls był silny. Zamknęłam oczy, odpychając to wahanie, kocham Jake'a, więc dlaczego boję się powiedzieć 'tak'? Dlaczego czuję, że zdradzam kogoś, mówiąc mu 'tak'? Dlaczego? Odpędzając wszystkie pytania, spojrzałam na Jake'a, który patrzył na mnie jasnymi, pełnymi nadziei brązowymi oczami, czekając na moją odpowiedź.
"Tak!" udało mi się wymusić, uśmiechając się do niego.
Nie zważając na to, gdzie jesteśmy ani kto nas obserwuje, uniósł mnie i zakręcił wokół. Zachichotałam, obejmując go za szyję. Nagle włosy na karku stanęły dęba, a całe moje ciało zamarło w zaskoczeniu. Zesztywniałam, nerwowo rozglądając się wokół. Dlaczego czuję, że ktoś mnie obserwuje? zastanawiałam się. Jake zauważył zmianę mojego nastroju i postawił mnie na ziemi, gdzie szybko się rozejrzałam.
"Coś się stało?" zapytał, patrząc na mnie z troską.
"Wszystko w porządku" uśmiechnęłam się. "Nie mogę się doczekać, aż będę twoja, Jacob Gonzalez" wymamrotałam, zanim pochyliłam się i pocałowałam go.
Można powiedzieć, że moje małżeństwo było jak z pistoletu, bo tydzień później Jake i ja mieliśmy się pobrać. Zawsze zastanawiałam się, dlaczego tak się spieszymy z tym ślubem, ale pamiętając jego słowa, kiedy mi się oświadczył tydzień temu, nie mogłam się nie uśmiechnąć. Dziś jest mój wielki dzień!
"Wyglądasz jak prawdziwa panna młoda" uśmiechnęła się moja kuzynka Katie, która jest również moją najlepszą przyjaciółką i druhną.
Zarumieniłam się. "Jak mogłoby być inaczej? Czekałam na ten dzień od zawsze" odpowiedziałam, poprawiając welon.
"Jesteś szczęściarą, jestem tak szczęśliwa z twojego powodu" zachichotała, dając mi szybki uścisk. Jakby na znak, tuż przed domem rozległ się głośny klakson, co oznaczało, że czas wyruszyć do kościoła. Moi rodzice weszli, wyglądając jak ikoniczna para, i jak każdy bogaty rodzic powinien wyglądać, każdy z nich mnie uściskał, a potem poprowadzili mnie do czekającego samochodu.
Podróż do kościoła była krótka. Po tym, jak pomogli mi wysiąść z samochodu, nagle poczułam się nerwowo. Katie to zauważyła i uśmiechnęła się do mnie. "To normalne," powiedziała.
"Skąd wiesz? Nigdy nie byłaś zamężna" rzuciłam się na nią.
"Po prostu wiem" wzruszyła ramionami i odsunęła się, gdy mój tata podszedł, aby wziąć mnie za rękę. Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił uśmiech.
"Jestem z ciebie dumny" wyszeptał z dumą ojca.
Krótko położyłam głowę na jego ramieniu, gdy drzwi kościoła się otworzyły i zaczęliśmy krótki spacer wzdłuż nawy. Jake wyglądał tak przystojnie stojąc obok księdza i czekając na mnie. Gdy dotarłam do jego boku, mój tata położył moją rękę w jego, a potem coś powiedział, ale nie zwracałam uwagi, bo moją uwagę przyciągnął wysoki, męski facet, który właśnie wszedł. Wyglądał tak nie na miejscu, a Jake patrzył na niego zdezorientowany.
Trzech kolejnych mężczyzn weszło do kościoła, wszyscy zaczęli szeptać, zastanawiając się, kim są goście. Nie mogłam oderwać się od pierwszego faceta, gdy podszedł do mnie. Byłam zdenerwowana i przerażona, co było głupie, bo nigdy wcześniej go nie spotkałam. Jego oczy były ciemne z odrobiną niebieskiego. Nigdy nie widziałam takich oczu i one patrzyły na mnie, przyciągały mnie.
Zrobiłam krok w tył, gdy wyciągnął rękę, aby mnie wziąć.
"Kim, do cholery, jesteś, człowieku!" Jake warknął, popychając mnie za siebie.
"Jestem Jet" jego ciemny, chrapliwy głos wypełnił salę, był tak głęboki i dominujący. "Alpha Jet" powtórzył znudzonym tonem, jego oczy nigdy nie odrywały się od moich.
"Więc co, do cholery, robisz tutaj? Jeśli jesteś tu na ślub, to zostań w tłumie" Jake warknął na niego, wyglądając niebezpiecznie w tej chwili.
Obaj patrzyli na siebie, co wydawało się wiecznością, aż odchrząknęłam, przerywając spojrzenia między dwoma potężnymi mężczyznami. "Co się dzieje?" wymamrotałam na skraju łez.
Jego oczy zmiękły, gdy spojrzał na mnie. "Moja!" warknął, robiąc krok w moją stronę.
Zamarłam, chciałam uciekać, ale moje ciało zamarło na miejscu. Kim jest ten facet i czego ode mnie chce? Zanim zdążył dojść do mnie, Jake szybko stanął między nami, ale tym razem Jet nie miał zamiaru ustąpić. Uderzył Jake'a tak mocno, że ten poleciał przez pokój.
"Nikt nie staje między mną a moją własnością!" warknął.
Wszyscy z tłumu krzyknęli i rzucili się do drzwi. Moi rodzice byli w szoku, widziałam strach w ich oczach, zrobili krok w tył.
Rozejrzałam się po pokoju, obserwując, jak ludzie wybiegają, a niektórzy z ludzi Jake'a wbiegają, ale zostali powstrzymani przez ludzi Jeta. Ksiądz też wybiegł. Spojrzałam na faceta. "Kim jesteś i czego chcesz!" krzyknęłam, upuszczając kwiat, który trzymałam.
"Ty" odpowiedział, a jego piękne usta wygięły się w uśmiech.
Dlaczego, do cholery, patrzyłam na jego usta? Ten facet zrujnował mój ślub. "Ja? Dlaczego?" zapytałam z gniewem.
"Bo jesteś moja" potem odwrócił się do swojego przyjaciela, okej, nie wiem, czy to jego przyjaciel, ale szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie to. "Chodźmy" odwrócił się i wyszedł.
Poczułam ból, gdy patrzyłam, jak odchodzi, ale nie musiałam się nad tym zastanawiać, bo nagle jeden z jego ludzi przerzucił mnie przez ramię.
Krzyknęłam. "Mamo! Tato! Pomóżcie!" płakałam, próbując zeskoczyć z faceta, który mnie niósł, ale był silny, zbyt silny, bo nawet się nie poruszył. Ostatnią rzeczą, jaką zobaczyłam, był Jake, który próbował wstać, ale facet uderzył go tak mocno, że znowu upadł na podłogę.
.
.
.
Ciąg dalszy nastąpi.