Read with BonusRead with Bonus

Czas na kolację! Słyszałem, że jestem daniem głównym

Jestem zirytowana, że w tej garderobie nie ma golfów ani dresów. Vibe, który chcę dziś wieczorem wyrazić, to „odczep się i nie waż się mnie gryźć”, a to jest zupełnie nieosiągalne, gdy noszę sukienkę z odkrytymi plecami i mini spódniczkę. Większość rzeczy, które na mnie pasują w tej szafie, to - przyznaję - coś, co chętnie założyłabym na randkę. Ale strategia dla uwięzionej Leah polega na ukryciu wszystkich moich atutów i nie zwracaniu na siebie uwagi w nadziei, że te krwiopijce wybiorą sobie inny posiłek, więc żadnych obcisłych jedwabi, bez względu na to, jak kuszące mogą być w dotyku.

Sukienka, na którą w końcu się decyduję, to prostszy, czarny model z długą spódnicą i koronką aż do kołnierza. Potem wsuwam wysokie buty za kolano i mocno je sznuruję, przykrywając tę tętnicę udową, na którą Luc patrzył tak łapczywie, warstwą skórzanej zbroi, zanim wyruszę na bitwę z najgorszym wsparciem na świecie – fanką wampirów.

Drzwi sypialni odblokowują się dokładnie o szóstej, a Luc wchodzi w marynarce i otwartym dekolcie z jedwabiu w kolorze wina. Nienawidzę, że ma tak dobry gust. Ten kolor i krój pasują mu idealnie. Ogląda mnie od stóp do głów i uśmiecha się szyderczo. „Co za skromna panna młoda.”

Kate bawi się włosami, niepewnie przesuwając je, aby zakryć własną klatkę piersiową po tym komentarzu. Ma słabość do gorsetów i pikantnych, rozciętych spódnic, ale nie ma się czego wstydzić, zwłaszcza przed kimś, kto chce zostać przekąską. Jestem pewna, że inni goście na kolacji będą zachwyceni, jak gorąco wygląda, podczas gdy ja zamierzam pozostać zimna i wyniosła, dając temu, kto spróbuje mnie ugryźć, porządną porcję nici zamiast skóry.

„Jestem ubrana na pogrzeb, nie na ślub,” informuję Luca ostro, a on kręci głową.

„Nie, jesteś owinięta w tajemnicę.” Pochyla się w stronę mojego ucha. „Nie mogę się doczekać, aż cię rozpakuję.”

„Myślałam, że wolisz chętną prael,” ripostuję, zmuszając się, by nie patrzeć na ten kawałek nagiej skóry wystający ponad jego kołnierz. „Nigdy nie będę dla ciebie taka, więc lepiej będzie, jeśli po prostu mnie puścisz.”

„Mężczyzna musiałby być idiotą, żeby cię puścić,” prycha, a moje serce przyspiesza. „Mógłbym cię wypuścić na ulicę... i wróciłabyś tutaj w ciągu kilku godzin, wzięta i wykorzystana przez znacznie gorszych mężczyzn. To wszystko, co może się teraz stać, jeśli zrezygnuję z mojego roszczenia do ciebie.”

„To nie jest wielkie roszczenie, jeśli po prostu przekazujesz mnie wszystkim przy stole,” przypominam mu zjadliwie, a on kręci głową z przebiegłym uśmieszkiem.

„Nigdy nie byłbym tak prostacki, żeby 'przekazywać cię'. Ale z dwoma lub trzema partnerami... To może być znacznie bardziej angażujący model, aby utrzymać każdą część ciebie w pełni... stymulowaną.”

„Zgłaszam się na ochotnika!” Kate natychmiast wtrąca. „Zgłaszam się całkowicie.”

Luc uśmiecha się, kładąc rękę na moim policzku. „Jednak nie mogę przyjąć, droga Katherine. To musi być decyzja Leah, czy chce spędzać noce w wspólnych pokojach... Czy najpierw przełamać się w łóżku ze mną.”

Cholera. Nienawidzę, gdy stoi tak blisko mnie. Już mogę sobie wyobrazić, jak to będzie dziś wieczorem. Jeśli położy się obok mnie, nawet jeśli nie zainicjuje niczego... Moje własne chciwe ręce już raz mnie zdradziły, zeszłej nocy, i to nawet przy Gracen patrzącym, nawet z niebezpieczeństwem i tą szyderczą grupą widzów.

Sam na sam w prywatności jego sypialni...

„Widzę, że nie możesz się doczekać wydarzenia,” drażni się. „Ale najpierw kolacja. Nasi kucharze przygotowali najbardziej wykwintne dania jako powitanie dla wszystkich naszych nowych praels.”

„Czyli najpierw porządny posiłek, zanim znowu wyssą z nas całą energię, świetnie.”

„Ale jesteś dzisiaj zgryźliwy. Zdecydowanie wolę tę rozpromienioną syrenę, która przyszła wczoraj do mojego klubu,” przesuwa dłonie po moich biodrach. „praktycznie błagając, żebym jej posmakował.”

„A potem ten smak zamienił się w wodospad wykrwawienia i obudziłam się jako więzień i wieczny niewolnik!” przypominam mu zjadliwie.

„Wolę określenie sługa niż niewolnik, a w zamian za twoje usługi będę niewolnikiem twoich kaprysów.” Całuje moją dłoń. „Obiecuję ci to, moja droga. Udowodnij, że zasługujesz na rozpieszczanie, a będę cię adorować bez końca. Chodź teraz, inni czekają.”

Prowadzi mnie na korytarz, a Kate podąża za nami, bezskutecznie próbując przyciągnąć jego uwagę i wyraźnie ponosząc porażkę.

Te korytarze to zdecydowanie daleko od jakiejś obskurnej lochy. Ściany i podłoga są z kamienia, nie z surowego cementu, wyłożone drogimi dywanami i tkanymi gobelinami.

„Czy porwałeś jakiegoś malarza, żeby to odtworzył, czy może okradłeś muzeum?” grilluję Luca, wskazując na renesansowe obrazy zdobiące ściany wokół nas.

„Zbieram wszystko, co przyciąga moją uwagę, przez setki lat i setki malarzy, wszyscy próbują uchwycić esencję lub zrobić na nas wrażenie.”

„Jestem zaskoczona, że to nie są tylko niekończące się portrety ciebie.” Przechodzimy obok takiego portretu, zawieszonego tuż obok wejścia do głównej sali. Luscious na tym obrazie jest uchwycony w niezwykłej szczegółowości, zapierający dech w piersiach i tajemniczy, z podpartą dłonią brodą i oczami rozświetlonymi wyraźną fascynacją. Zajmuje mi chwilę oderwanie wzroku od tych oczu i zauważenie ubrania – dżinsy i marynarka, a nie tunika z epoki, której się spodziewałam po takim malunku.

„To naprawdę piękny portret,” oferuje Kate.

Luc patrzy na obraz z czułą wdzięcznością. „Tak, Julian namalował to tuż przed tym, jak go przemieniłem. Prześcignął nawet samego Caravaggia.”

„A czy również wbiłeś zęby w tego artystę?” pytam, a Luc prycha.

„Oczywiście, że nie. Pomarszczony staruszek był daleki od mojego typu. Cenne rzeczy muszą być zachowane w swoim właściwym czasie, kiedy są młode i w pełni dojrzałe.” Czuję jego gorący oddech na karku, nawet przez cienką warstwę koronki.

„Szkoda, że nie mam żadnego talentu i żadnej chęci bycia nieśmiertelną,” podkreślam, odwracając się od niego w stronę drzwi. „Naprawdę jestem głodna. Nie jadłam od wczoraj, więc jeśli moglibyśmy już przejść do tego wykwintnego posiłku, który nam obiecałeś...”

Luc macha niedbale ręką, a służący stojący po obu stronach ogromnych drzwi otwierają portal, ogłaszając przybycie swego pana do wypełnionej sali jadalnej. Długi drewniany stół jest zastawiony jedzeniem: winogrona i wykwintne chleby, chociaż dopiero teraz przynoszą półmisek z mięsem. Wszyscy z tuzina białych kucharzy wyglądają na ludzi, większość jest znacznie bledsza, niż powinna być, z nadgarstkami owiniętymi bandażami, zapewne ukrywającymi niezaleczone ślady po ukąszeniach. Mimo to uśmiechają się, patrząc z zapałem na Luca, gdy wchodzi do sali z nową więźniarką na każdym ramieniu.

Wszyscy na nas patrzą, od dziko uśmiechających się wampirów po ich tłumy praeli. Naprawdę nie spodziewałam się znaleźć tylu ludzi zamkniętych w tej tajemniczej posiadłości, większość z nich to młode kobiety, ale czasami pojawiają się też młodzi chłopcy. Niektórzy niewolnicy siedzą obok swoich panów, ale wielu z nich siedzi na ich kolanach, podając im kropelki krwi, dla tych, którzy są zbyt niecierpliwi, aby czekać na formalne rozpoczęcie posiłku.

Najbardziej niepokojący widok to Damian. Siedzi na przeciwnym końcu tego długiego stołu, a jego kobiety trzymają się jego łydek. Nie mają krzeseł, ani prawie żadnych ubrań, które zakrywałyby ich posiniaczone i pokąsane ciała. Skulone u jego stóp, patrzą na niego jak zdesperowane psy, podczas gdy on bezmyślnie bawi się ich włosami, a jego oczy płoną obietnicą, że oswoi mnie w ten sam sposób. „Długo kazałeś nam na siebie czekać, Luscious,” porcelanowy diabeł karci. „Teraz połóż swojego nowego zwierzaka na stole.” Zimno mi się zrobiło. „Zastrzegam sobie pierwszy łyk.”

Luc obejmuje mnie ramieniem i uśmiecha się protekcjonalnie. „Teraz, kuzynie, wiesz, że to nie tak działa. Praele jedzą pierwsze, żeby utrzymać poziom cukru we krwi.”

„Absurdalna tradycja,” upiera się Damian. „Gdybym ja prowadził ten sabat--”

„Wszyscy nasi słudzy byliby martwi, niedożywieni i wyczerpani,” Luc karci, spoglądając znacząco na wychudzone, pobite kobiety u stóp Damiana. „Naprawdę musisz pamiętać, żeby pozwalać im jeść i ćwiczyć częściej.”

„Strata czasu. Już się nimi znudziłem. Wkrótce znajdę dla nich świeżą zastępczynię.” Jego oczy wracają do mnie, a ja czuję, że chcę się schować za Lucem. Mimo to trzymam się prosto i utrzymuję jego wzrok, co sprawia, że jego uśmiech staje się jeszcze szerszy.

Wyraz twarzy Luca skręca się z śmiertelną niechęcią. „Znacie moje zasady w tym domu--”

„Każdy prael, który skarży się na swoje traktowanie, zostanie odebrany swojemu panu i podarowany innemu,” drwi Damian. „Tak, wiem, kuzynie. Ale czy słyszałeś, żeby moje niewolnice się skarżyły?”

Delikatnie uderza w tył głowy drobnej dziewczyny, a ona prostuje się, ściskając jego nogę jeszcze mocniej i zapewniając. „Nie! Nigdy.”

„Ja też, panie,” jęczy dziewczyna po prawej stronie.

„Kocham cię, panie.”

„Ja cię kocham bardziej!”

„Dobre dziewczynki.”

Luc przewraca oczami, opadając na swoje miejsce na czele stołu.

Jest tylko jedno wolne krzesło obok niego, więc gestem wskazuję Kate, tylko po to, by poczuć ręce Luca na moich ramionach. Już wyciągnął krzesło i popycha mnie na nie, szepcząc mi do ucha: „Zacznij mnie słuchać, albo ten wieczór stanie się bardzo nieprzyjemny.”

„W porządku, Leah,” zapewnia Kate, rezygnując z nadziei spędzenia posiłku u boku Luca i przesuwając się dalej wzdłuż stołu. Jest tam chłopak o złocistych włosach, około dziewiętnastu lat, siedzący cicho i poważnie, bez żadnego praela przy nim, chociaż mogę powiedzieć po jego cerze i rozpraszająco przyciągających oczach, że jest wampirem. Kate siada mu prosto na kolanach, a on przyjmuje ją tam z nerwowym uśmiechem. Przypuszczam, że to Julian, chłopak, z którym spędziła noc. Naprawdę wydaje się delikatny, nie na miejscu w tym dekadenckim otoczeniu starożytnych nieśmiertelnych i potworów jak Damian, którzy chwalą się swoimi niewolnikami.

„Powinnaś mieć wzrok utkwiony w swoim mistrzu,” instruuje mnie Luc, obracając moją brodę.

„Nie jesteś moim choler... mistrzem,” syczę, wciąż wściekła na to, jak te jego oczy sprawiają, że w środku aż się gotuję, budząc niechciane uczucia, na które nie mogę sobie pozwolić.

Zgrzyta zębami. „Jestem twoim najłaskawszym mistrzem, starającym się chronić cię przed pewnymi, potężnymi innymi, którzy myślą, że mają pierwszeństwo,” podkreśla, a nawet nie musi patrzeć na Damiana, żebym zrozumiała, o kim dokładnie mówi.

W końcu to Damian pierwszy mnie zauważył w klubie, a gdyby Luc nie wkroczył, żeby mnie porwać... „I tak prawie mnie zabiłeś,” szepczę z powagą. „Nie uratowałeś mi życia. Pokazałeś, że nie masz więcej samokontroli niż on.”

„Brak przygotowania, nic więcej,” przysięga. „Nigdy bym cię nie zabił, Leah, i nigdy nie pozwolę, żeby cię porwano.”

„Nie jestem twoja do ochrony,” upieram się, a on całuje mnie, długo i głęboko. Cholera, ten jego język. Nie mogę się oderwać, chcę tylko odwzajemniać ten pocałunek, wspiąć się na jego kolana...

„Spokojnie, spokojnie,” puszcza mnie, gdy właśnie przenoszę ciężar, żeby się na niego wdrapać. „Jeszcze nie czas na to. Zjedz trochę brioche.”

Karmi mnie kawałkami chleba i łykami wina, żeby złagodzić mój głód, i nie jest to zamierzone z mojej strony, że spełniam jego polecenie i nie patrzę na nikogo innego podczas tego posiłku.

Choć szczerze mówiąc... To niezręczne, gdy patrzy na mnie tak zauroczony, jak przeżuwam kawałki mięsa. Nikt nie wygląda elegancko, rozrywając stek, więc otwarcie proszę go, żeby przestał się na mnie gapić, zwłaszcza jeśli sam jeszcze nie będzie jeść.

„Nie możemy trawić stałych pokarmów,” wyjaśnia. „Nawet smak tych wszystkich dań byłby dla nas niczym innym jak popiołem w ustach, ale widzę w twoim wyrazie twarzy, głód, przyjemność...” Uśmiecha się. „Nigdy bym cię nie przemienił w wampira, Leah.” Krztuszę się, dławiąc się szparagami. „Wy, śmiertelnicy, jesteście tak nieskończenie interesujący. Ale nieśmiertelne kobiety są niczym innym jak zastygłymi, bez życia, żadnej zabawy.”

„Dokładnie jak ty,” kontruję, a on kręci głową.

„Może nigdy się nie zmienię, ale nie jestem jak większość wampirów.” Przyciska usta do mojego płatka ucha. „Nikt nigdy się mną nie nudzi. Jestem nagrodą, o którą wszyscy rywalizują.”

„Jesteś tego pewien?” rzucam wyzwanie, bo Damian nadal na mnie patrzy, a Julian też, i prawie każdy inny wampir przy tym stole. Jestem pewna, że jestem nagrodą, o którą wszyscy zaczną walczyć, gdy przejdziemy do następnego etapu tego posiłku. Luc twierdzi, że pozwoli im tylko na najkrótszy łyk mojej krwi, ale to będzie jeszcze gorsze niż pełny drink, bo nie wystarczy, żeby ich powalić. Będzie to tylko tyle, żeby wzbudzić pragnienie i rozpocząć zamieszki.

Czy więc czeka mnie teraz los, by zostać wysysaną do sucha przez grupę wampirów?

Previous ChapterNext Chapter