Read with BonusRead with Bonus

To taki mokry sen, bycie porwany. Przynajmniej dla Kate.

„Leah! Obudziłaś się!” Kate podbiega i ściska mnie w miażdżącym uścisku.

„Delikatniej, moja droga,” rozkazuje Luc, opadając z powrotem na materac, „nasza urocza, mała Leah nie jest jeszcze wystarczająco zdrowa na takie szorstkie traktowanie.” Uśmiecha się. „Przyjdź później wieczorem, wtedy będzie mogła ci się odwdzięczyć.”

Robię się czerwona jak burak, odpychając ramiona Kate. „To nie jest erotyczny scenariusz dziewczyna-na-dziewczynę! Ona się po prostu cieszy, że nie jestem, wiesz, martwa!”

„Cieszę się,” Kate wydycha, szeroko się uśmiechając. „Ale jestem też gotowa, żeby się z tobą całować.”

„Co?!”

„No dalej, nigdy nie próbowałaś tego na studiach? A jeśli Luc ma się tym cieszyć, to musimy chociaż spróbować, prawda?”

Marszczę brwi, zaniepokojona, kładę ręce na jej policzkach. „Kate, popatrz na mnie. Jesteś po prostu pod jego wpływem, ale nie musisz robić tego, co mówi--”

„To się dzieje tylko przy utrzymaniu kontaktu wzrokowego,” dodaje Luc, „tak czy inaczej, droga Katherine nie potrzebuje takiej perswazji.”

„Kate to skrót od Katelyn, właściwie.”

Luc macha ręką, nie odrywając ode mnie wzroku. „Katherine brzmi bardziej elegancko.”

„Okej.” Wydaje z siebie radosne westchnienie. „Katherine, więc.”

„Kate!”

„Co? Nie widzisz, jaki on jest przystojny?”

„Porwał nas!”

„A wiesz, jak długo czekałam na to, żeby zostać porwaną przez sześciostopowego, śniadego, zielonookiego przystojniaka? I to jeszcze wampira.” Otrzepuje się. „Uczucie tego ukąszenia... nawet lepsze niż seks,” wzdycha, a ja zaciskam usta, odmawiając przyznania, że czułam to samo. „Boże, jak dobrze, że zabrałam cię wczoraj wieczorem.”

„To prawda,” dodaje Luc, wciąż kreśląc linie w górę i w dół mojej nogi, aż odpycham jego rękę. „Zazwyczaj nie wychodzę z VIP-owskiej loży. Pozwalam kobietom przychodzić do mnie, a ktoś tak niepozorny jak Kate nigdy nie zostałby zaproszony.”

„Okej, to bolało,” podkreśla, w końcu się irytując.

„Jesteś moją rezerwą, tylko dopóki Leah tutaj nie odzyska pełnej siły i nie będzie mogła lepiej mnie zadowolić,” kontynuuje Luc, ignorując jej uczucia. „Teraz podaj nam swoją rękę. Czuję się głodny.”

Oczy Kate rozświetlają się, podnosi nadgarstek. Luc przyciąga ją do swojego kolana, nie odrywając ode mnie wzroku, gdy wbija zęby w jej nadgarstek. Znam ten wyraz twarzy. Próbuje sprawić, żebym była zazdrosna, żebym błagała o dołączenie, choć to dalekie od skutecznego drażnienia, ponieważ nie może powstrzymać się od grymasu, wyciągając zęby w momencie, gdy krew Kate przekracza jego usta.

„Coś nie tak?” dyszy, a jej oczekiwanie zamienia się w rozczarowanie.

„Stwierdzam, że jednak nie mam apetytu.” Przesuwa rękę przez jej długie blond włosy. „Podaj nam zamiast tego pocałunek.”

Uśmiecha się, chętnie spełniając, ale on nie zamyka oczu nawet wtedy, paląc mnie wzrokiem, tak że nie mogę nie zaczerwienić się, podciągając kolana do klatki piersiowej.

To dokładnie jak wtedy, gdy wybierałam jakiegoś faceta do tańca w klubie, mając nadzieję, że Gracen w końcu podejdzie i odepchnie go na bok, zajmując jego miejsce. Gracen, który jest jeszcze przystojniejszy niż Luc bez tych nienaturalnie rozpraszających okularów.

Gracen, który może nawet nie przeżył brutalnej bójki zeszłej nocy.

Wyrywam igłę z ramienia, rozglądając się po pokoju w poszukiwaniu mojego smartfona, choć moi porywacze mogli go już zniszczyć. Lepiej po prostu ruszyć prosto do wyjścia.

Luc odrywa się od Kate w mgnieniu oka, poruszając się z zawrotną prędkością i popychając mnie z powrotem na poduszki. „No, no. Gdzie myślisz, że się wybierasz?”

„Złaź ze mnie. Wychodzę.”

Śmieje się. „Dlaczego w ogóle chciałabyś odejść? Nikt nie chce odejść, gdy już zostanie wybrany--”

„Chyba zamierzam być nowym trendsetterem,” przerywam mu. „Zabierz swoje ręce ode mnie i powiedz, co zrobiłeś z moim telefonem.” Nie powie mi, co stało się z Gracenem. Wiem to po tym, jak zmienił temat wcześniej. Mogę tylko mieć nadzieję, że nie zrobili nic więcej, niż wysłali go do szpitala z tym złamanym ramieniem. Nigdy nie wybaczę Lucowi, jeśli jego ludzie posunęli się dalej i go zabili.

Widzi tę nienawiść i ten strach, płonące jasno w moim spojrzeniu, i cofa się ode mnie z westchnieniem. „Damian może uznać ten wyraz twarzy za pociągający, ale ja nie. Nie masz powodu, by się mnie bać, Leah. Nigdy nie zmusiłbym cię do niczego.”

„Jakby to twoje szczęśliwe kontrolowanie umysłu było czymś innym niż brutalna siła!” warczę. „Różne środki, ten sam rezultat.”

„To nie jest kontrola umysłu,” kpi, już zmierzając w stronę drzwi. „Po prostu mam urok. Nie jestem jak ten półkrwi, Gracen.”

„Co masz na myśli?” Przełykam ślinę. „Dlaczego ciągle nazywasz go półkrwi? I gdzie on w ogóle jest?”

„Wyobrażam sobie, że wrócił do pracy, jakąkolwiek nudną pracę wykonuje, by ukryć się przed wykryciem. Choć będzie miał coś... inny wpływ na ludzi bez tych czarujących okularów.” Wydaje złośliwy śmiech, otwierając portal. Wstaję chwiejnie na nogi, chwytając jego ramię.

„Dlaczego miałoby to mieć znaczenie, czy nosi okulary, czy nie? Tylko dlatego, że wygląda...” Rumienię się na wspomnienie. „inaczej bez nich--”

Luc przyciska mnie do ściany, unosząc swoje usta tuż nad moimi. „Naprawdę męczy mnie rozmowa o nim. Zrób mi przysługę, najdroższa, i nigdy więcej nie wypowiadaj jego imienia.”

Trzymam się swojej złości, choć część mnie chce tylko przytaknąć i zgodzić się, jak Kate. „Wiesz, Gracen jest właściwie dużo przystojniejszy od ciebie. Czy to dlatego go nienawidzisz?”

Luc rumieni się. „Ty niewdzięczna...” Przerywa sobie, odwracając się z powrotem w stronę wyjścia. „Katherine, kochanie.”

„Kto? Ach, tak, to ja,” Kate przypomina sobie, chichocząc. „Tak, Luc?”

„Bądź tak miła i daj Leah tutaj kolejną transfuzję wodnistej, śmieciowej krwi. Jest po prostu oszalała z powodu anemii w tej chwili. Potem ubierz ją w coś odpowiedniego i przyprowadź na kolację. Czas, by poznała resztę covenu.”

„Żebyś mógł pokazać mnie jako ozdobę na ramieniu?” zgaduję, a Luc tylko się uśmiecha, kręcąc głową.

„Nie, piękna, żebyś mogła być naszym wykwintnym przystawką. Dobry gospodarz zawsze stawia najlepszą nogę do przodu, gdy dzieli się posiłkiem z gośćmi.” Blednę. „Damian szczególnie nie może się doczekać tego wydarzenia. Choć uważaj na niego. Zawsze zostawia swoje praele poturbowane, jeśli w ogóle jeszcze oddychają.”

To tylko drobna groźba. Mówię sobie to. Nie ma mowy, żeby pozwolił mi umrzeć, gdy rozwinął tak oczywiste uzależnienie od mojej krwi. Nie ma mowy, żeby stracił kontrolę tej nocy i zabił mnie osobiście...

Jednak to, co wydarzyło się później, przerosło moje oczekiwania!

Previous ChapterNext Chapter