Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 5: Ultimatum

Morgan

Śmiałam się przez telefon z Ellą, gdy opowiadała o swoim spotkaniu z Tanyą. Czysta satysfakcja przepływała przez mnie. Moja dziewczyna w końcu znalazła swój kręgosłup! Dobrze jej tak. Ostatni raz widziałam tę dziewczynę, kiedy ją porządnie zrugałam - a to było dwa lata temu.

"Wiem, że Haden też tam się kręcił," powiedziałam ze śmiechem, już wyobrażając sobie scenę.

Śmiech Elli potwierdził to. "Dosłownie tuż za mną, gdy tylko się odwróciłam."

Pokręciłam głową, chociaż nie mogła mnie zobaczyć. Ten facet był szalony, ale skoro chodziło o Ellę, mogłam to znieść. Gdy leniłam się na kanapie, Luca wszedł do pokoju. Gdy tylko nasze oczy się spotkały, uśmiechnął się, jego spojrzenie pełne ciepła. Moje serce zrobiło ten irytujący mały trzepot, ale zachowałam spokój, przechylając głowę z uśmieszkiem.

"Cześć, kochanie," powiedziałam, gdy się nachylił, jego usta delikatnie dotykając moich w powolnym, drażniącym pocałunku.

"Cześć, piękna," mruknął, jego głos gładki i głęboki. Potem spojrzał na mój telefon. "Cześć, Ella."

Ella i ja wybuchnęłyśmy śmiechem. Oczywiście, Luca dokładnie wiedział, z kim rozmawiałam. Jeśli byłam na telefonie, to zawsze była Ella.

"Cześć, Luca!" przywitała go przez głośnik. Uśmiechnął się, zanim poszedł do łazienki.

Ella i ja gadałyśmy dalej, aż nagle mnie przerwała. "O! Dzwoni Haden. Muszę lecieć!"

I tak po prostu, rozłączyła się. Westchnęłam, przewracając oczami. Typowe.

Zeszłam z kanapy i powędrowałam do kuchni, tylko po to, żeby zatrzymać się w pół kroku. Luca zdjął koszulę, jego umięśnione plecy były na pełnym widoku, gdy pochylał się do lodówki. Moje zęby wbiły się w dolną wargę, gdy powoli doceniałam widok. Musiał wyczuć moje spojrzenie, bo spojrzał w górę, łapiąc mój wzrok z wiedzącym uśmieszkiem. Chwycił butelkę wody, zamknął lodówkę i ruszył w moją stronę.

"Jesteś głodny?" zapytałam, mój głos miękki, bardziej niż zamierzałam.

Luca kiwnął głową, ale nie przestał zbliżać się do mnie. Jego ręce znalazły moją talię, palce mocno naciskając, gdy przyciągnął mnie bliżej.

"Jestem," mruknął, jego usta tuż obok moich. "Ale nie na jedzenie."

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, uniósł mój podbródek i wziął moje usta w głęboki, zaborczy pocałunek. Cichy jęk wydostał się ze mnie, gdy jego język ślizgał się po moim, kradnąc mój oddech.

O tak. Zdecydowanie nie myślał o jedzeniu.

.

.

.

Joella

"Haden, nie możesz kontrolować wszystkiego," powiedziałam, ściskając mostek nosa w próbie złagodzenia mojego ciągłego bólu głowy.

"Kto tak mówi?" odpowiedział, jego ton niezmienny.

Westchnęłam. "Doceniam twoją troskę, kochanie, ale poradzę sobie."

Zanim zdążyłem wziąć oddech, telefon zapikał mi w ucho. Spojrzałem na ekran i westchnąłem, widząc, że Haden prosi o rozmowę wideo. Pokręciłem głową i odebrałem, tylko po to, by zobaczyć jego pusty, nieczytelny wyraz twarzy.

"Chcę najpierw z nim porozmawiać," stwierdził stanowczo.

"Nie, Haden," powiedziałem natychmiast.

Zacisnął szczękę i odwrócił wzrok, a napięcie emanowało od niego falami.

"Haden, kochanie, spójrz na mnie," zachęciłem delikatnie.

Odwrócił się z powrotem, ale gniew w jego oczach był oczywisty.

"Chcesz, żebym odrzuciła tę pracę?" zapytałem, teraz łagodniejszym tonem.

Haden wziął głęboki oddech, a jego napięta postura nieco się rozluźniła. "Nie, nie chcę, żebyś to zrobiła. Wiem, jak bardzo jesteś podekscytowana tą pracą."

"To czy możesz mi zaufać, że sobie poradzę? Po co mnie tak intensywnie trenowałeś, jeśli nadal będziesz się nade mną unosić?"

Haden prychnął. "Bo wiem, że możesz pokonać każdą kobietę w tej chwili, ale nie faceta. Zwłaszcza jeśli są przeszkoleni."

Uniosłem brew. "Dobrze, ale właśnie dlatego trenowałeś mnie z bronią i nożami, pamiętasz?"

To w końcu wywołało u niego śmiech.

"Tak, bo możesz po prostu wejść do pracy w pełni uzbrojona w pistolet i nóż," drwił.

Przewróciłem oczami. "Dlaczego myślisz, że w ogóle musiałabym to robić?"

"Nie myślę," przyznał, "ale chcę, żebyś była przygotowana. Nie ufam Joshowi. Nie obchodzi mnie, ile lat minęło."

"Haden—"

"Dobrze, skarbie, nie będę z nim rozmawiać," przerwał. "Ale jeśli spróbuje czegoś, natychmiast mi powiedz."

Skinąłem głową, dając mu znać, że rozumiem.

Jego usta wykrzywiły się w mały uśmiech i napięcie w mojej piersi się rozluźniło. Znalazłem się uśmiechając się z powrotem, tuż przed tym, jak wydał cichy chichot.

"Powinienem cię położyć na kolanach za twoją nieposłuszność," drażnił się.

Zaśmiałem się, gryząc dolną wargę. "Nie strasz mnie dobrą zabawą."

Śmiech Hadena był niski i głęboki, ale sposób, w jaki jego oczy się przyciemniły, powiedział mi dokładnie, gdzie zmierzały jego myśli.

"Przestań," ostrzegłem, kręcąc głową. "Mam egzamin za godzinę i nie potrzebuję, żebyś zamglił mi umysł grzesznymi myślami."

Uśmiechnął się i mrugnął do mnie, wyraźnie ciesząc się z mojej frustracji.

"Nie mogę się doczekać, aż skończysz studia," mruknął. "Mam dość tych tygodniowych przerw."

"Jeszcze trzy tygodnie!" przypomniałem mu.

"Jeszcze trzy agonizujące tygodnie," poprawił z dramatycznym westchnieniem.

.

.

.

Haden

Po zakończeniu rozmowy z Ellą, wyszedłem z mojego biura, w końcu skończywszy pracę na dziś.

"Miłego wieczoru, panie Cooper," zamruczała Shannon, jej głos ociekający intencją.

Ledwo rzuciłem jej spojrzenie, zanim spotkałem wzrok mojego ojca przez otwarte drzwi jego biura. Uniósł brew, jego wyraz twarzy nieczytelny. W odpowiedzi po prostu uniosłem rękę w swobodnym geście, uznając ich oboje, gdy przechodziłem obok.

Shannon była przynajmniej o dekadę starsza ode mnie, ale nigdy nie powstrzymywało jej to przed flirtowaniem przy każdej okazji. Zwykle to ignorowałem, ale to był pierwszy raz, kiedy mój tata był świadkiem tego osobiście. Ciekawe, jak sobie z tym poradzi. Nie że mnie to szczególnie obchodziło. Moja strategia była prosta – uprzejmy machnięcie ręką i dalej w drogę. Nigdy nie dostawała sarkastycznych uwag, które przelatywały mi przez głowę, tylko dlatego, że była najlepszą asystentką mojego taty. Ale zimne traktowanie z mojej strony? To tylko bardziej ją zachęcało.

Może powinienem sprowadzić tu Ellę. To szybko zakończyłoby tę małą grę.

Przechodząc przez eleganckie szklane podwójne drzwi, ruszyłem do swojego samochodu. Właśnie gdy wsiadałem na miejsce kierowcy, zadzwonił mój telefon. Westchnąłem, zanim odebrałem.

"Cześć, dziadku," przywitałem się, już wiedząc, o co chodzi.

"Haden, dlaczego ty i Ella nie wpadliście w niedzielę?" Jego ton niósł ciężar rozczarowania.

Westchnąłem, ściskając kierownicę. "Musieliśmy iść do kościoła z tatą i Stellą, a Ella musiała wrócić wcześniej w tym tygodniu."

To nie było całkowite kłamstwo – poszliśmy do kościoła, a Ella faktycznie wyjechała wcześniej. Ale mogliśmy znaleźć czas na odwiedziny. Po prostu nie chciałem, żeby Ella martwiła się tym wszystkim teraz. Musiała skupić się na tych ostatnich tygodniach, zakończyć mocnym akcentem, a potem moglibyśmy o tym porozmawiać. Odmawiałem dodawania jej stresu.

Dziadek westchnął, dźwięk pełen znaczenia. "Haden, wiem, że to trudne dla Elli. Ale jeśli pozwolisz mi z nią porozmawiać, zrozumie, co mamy przygotowane. Jej bezpieczeństwo będzie naszym priorytetem."

Nie wątpiłem w to ani przez chwilę. Po chaosie z moimi kuzynami, dziadek zrobił porządek, oczyszczając rodzinę z wielu zbędnych osób. Ella byłaby chroniona. Ale nie byłem naiwny. Zostanie Capo oznaczało zdobycie więcej wrogów – niektórych, o których istnieniu nawet nie wiedziałem, ale którzy będą mnie nienawidzić tylko dlatego, że noszę to nazwisko i przejmuję władzę. I niezależnie od tego, jak dużo zabezpieczeń wprowadzimy, jedno pozostanie faktem:

Ella zawsze będzie celem dla kogoś.

"Wiem, że nie chcesz jej zmuszać, ale musisz podjąć decyzję," powiedział dziadek, jego ton był stanowczy, nieugięty.

Zacisnąłem szczęki. "Dziadku, nie zmuszaj mnie do wyboru, bo zawsze wybiorę Ellę," odpowiedziałem, mój głos równie pewny.

Westchnął długo i sfrustrowany, ale milczałem. Nie było już nic do powiedzenia.

Po chwili znowu się odezwał, jego głos był spokojniejszy, ale wciąż napięty. "Czy możecie przynajmniej wpaść w piątek, kiedy ona wróci?"

"Tak," westchnąłem. "Porozmawiam z Ellą najpierw i dam ci znać."

Mruknął w odpowiedzi, a ja zakończyłem rozmowę.

Ledwo miałem chwilę na oddech, gdy mój telefon zadzwonił ponownie. Przewróciłem oczami, gdy na ekranie pojawiło się imię mojej mamy.

"Hallo," odpowiedziałem, uruchamiając samochód i wyjeżdżając na ulicę.

"Słodki groszku, jesteś zajęty?" zapytała, jej ton był przesadnie słodki – nigdy nie wróżyło to dobrze. "Potrzebuję, żebyś przyszedł do Blaze."

"Dlaczego?"

Westchnęła dramatycznie. "Leah i nowa dziewczyna dzisiaj się pobiły. Nie znam wszystkich szczegółów, ale Leah straciła trochę włosów, a nowa dziewczyna kilka paznokci."

Przeciągnąłem ręką po twarzy. Oczywiście. Ostatnia rzecz, którą chciałem dzisiaj załatwiać, to klubowe dramaty.

"Będę tam za trzydzieści minut," wymamrotałem, zanim się rozłączyłem i gwałtownie zawróciłem.


Siedząc w swoim biurze w Blaze, pocierałem skronie, irytacja pulsowała we mnie. To była strata mojego cholernego czasu. Nie obchodziło mnie, dlaczego się biły—ważne było, że zrobiły to przed płacącymi klientami. Z ostrym uderzeniem dłoni w biurko, dwie dziewczyny natychmiast się wyprostowały. Luca stał oparty o ścianę, z założonymi rękami, jego wyraz twarzy był nieczytelny, podczas gdy moja mama siedziała na krześle naprzeciwko mnie, obserwując rozwój wydarzeń.

"Naprawdę nie obchodzi mnie, dlaczego się biłyście," powiedziałem, głos niski i urywany. "Zasada jest prosta—nie robicie tego przed klientami."

"Dokładnie," dodała mama, zwracając się do Leah. "Przecież już o tym wiesz."

Leah przełknęła ślinę, jej palce splatały się nerwowo w jej kolanach. "Przepraszam. To się więcej nie powtórzy," wymamrotała.

Skierowałem wzrok na nową dziewczynę—jej imię mi umknęło, nie że mnie to obchodziło. Spojrzała na mnie szeroko otwartymi, nerwowymi oczami, niekomfortowo poruszając się pod moim spojrzeniem.

"Jesteś tu dopiero pierwszy tydzień, a już się bijesz? Jeśli to się powtórzy, wylatujesz. Bez drugiej szansy."

Szybko kiwnęła głową, patrząc na swoje kolana jak skarcone dziecko.

"Obie jesteście zawieszone do końca tygodnia," dodałem, podnosząc rękę, gdy zaczęły protestować.

"W przyszłym tygodniu przyjdźcie i róbcie swoją cholerną robotę. Wynocha."

Luca ruszył do przodu, otwierając drzwi do biura. Bez słowa, dwie dziewczyny wyszły, ze spuszczonymi głowami w poczuciu wstydu. Zamknął za nimi drzwi, zanim zwrócił się do mnie, z rozbawieniem w oczach.

"Jestem pewien, że klienci w Cooper Inc. byliby zszokowani twoimi słowami," drażnił się.

Uśmiechnąłem się, odchylając się na krześle. "Inna dynamika, i dobrze o tym wiesz. Te dziewczyny zachowują się, jakby nie słyszały cię, dopóki nie zaczniesz na nie kląć."

Mama zaśmiała się, kręcąc głową. "No, kochanie, muszę przyznać—radzisz sobie naprawdę dobrze."

"Dzięki, ale czy możesz powiedzieć dziadkowi, żeby się odczepił? Ella na pewno nie zgodzi się, żebym został Capo w najbliższym czasie."

Mama westchnęła, teraz pocierając swoje skronie. "Porozmawiam z nim, ale wiesz, jaki on jest."

Kiwnąłem głową, już wiedząc, jak ta rozmowa się potoczy. Zwróciłem się do Luci, pytając, "Czemu po prostu nie weźmiesz tej pozycji?"

Luca ledwo pozwolił mi skończyć, zanim pokręcił głową. "Nie, dziękuję. Dobrze mi być twoją prawą ręką. Poza tym, dziadek nie pozwoli ci tak łatwo się wymigać."

Westchnąłem ciężko, chwytając swoją marynarkę. Miałem dość na dzisiaj. Wracam do domu, zadzwonię do mojej Elli i wyłączę się ze świata wcześniej.

Zajmę się dziadkiem w piątek.

Previous ChapterNext Chapter