




Rozdział trzeci: Coś w zamian
ALLISON.
To nie może się dziać! Nie, muszę śnić. Przez ostatnie dwa tygodnie próbowałam wymazać wszelkie ślady wspomnień z tamtej nocy. Miało to być tylko mignięcie w mojej pamięci; coś, o czym nie powinnam już więcej mówić. Noc Wycia była zamglona i chciałam, żeby tak pozostało. Tamta noc była dla mnie jak gorączkowy sen. Byłam jak zwierzę, które pozwoliło, aby jego instynkty przejęły kontrolę. Było to odważne. Było to prymitywne... w najbardziej upokarzający sposób.
„Myślałem, że spóźniliśmy się na spotkanie. Cieszę się, że jesteśmy punktualnie,” powiedział Liam, jego oczy wciąż utkwione we mnie, gdy wszedł do sali konferencyjnej.
O mój Boże.
Czułam, jak napięcie w pokoju gęstnieje, gdy Quinn odchrząknął. „Wszyscy, to jest Liam Miller. Jest tutaj, aby omówić potencjalny sojusz między naszymi watahami.”
„O mój, wygląda jak totalny przystojniak na żywo,” szepnęła Latisha podekscytowana, jej policzki zarumieniły się.
Moje serce przyspieszyło, gdy Liam zrobił krok do przodu, a powietrze wokół niego iskrzyło od pewności siebie. Liam stał tuż przede mną, wyglądając tak samo urzekająco, jak go zapamiętałam. Jego brunatne włosy sięgające szyi otaczały jego twarz, a te uderzające zielone oczy miały intensywność, która sprawiała, że moja skóra się rumieniła. Myślałam, że zapomniałam o tych oczach, ale najwyraźniej były wypalone w mojej pamięci.
Cholera! Dlaczego w ogóle myślę o jego cholernym wyglądzie, kiedy powinnam udawać, że go nie rozpoznaję. Wiedziałam, że jest Alfą w nocy, kiedy go spotkałam, ale nie wiedziałam, że to Liam Miller! Notoryczny Alfa z watahy Moon Stone! Ta wataha jest znana ze swojej bezlitosnej reputacji. Dzięki niemu, nawiasem mówiąc. Słyszałam, że Liam Miller to maniak, który uwielbia widok krwi. Nie chciałbyś być jego wrogiem, bo znany jest z tego, że ściga wszystkich swoich przeciwników nawet do piekła, tylko po to, żeby ich zabić. Nikt nie zadziera z Liamem Millerem i wychodzi z tego bez szwanku. Dlatego nazywano go Krwawym Psem.
Wataha zawsze podąża za swoim przywódcą, więc nie było zaskoczeniem, że zarówno Alfa, jak i wataha mają dość dziką reputację.
„Tak, właśnie poinformowałem moich wykonawców o niedawnym incydencie w osadzie ludzkiej i możliwości, że wkrótce może dojść do kolejnego ataku,” wyjaśnił Quinn.
„Twoi wykonawcy… hmm. Wygląda na to, że masz całkiem niezawodny zespół, Alfa Quinn,” skomentował Liam, rozglądając się po pokoju, jego oczy zatrzymały się na mnie.
„Uh, tak. Oczywiście,” odpowiedział Quinn, jej ton był mieszanką pewności siebie i dezorientacji. „Zostali poinformowani o sytuacji i są tutaj, aby pomóc nam omówić nasze następne kroki.”
„Interesujące,” zastanawiał się Liam, uśmiechając się lekko, opierając się swobodnie o stół. „Ale nie jestem tutaj, aby omawiać sojusze, przynajmniej na razie.”
Pokój napiął się na jego słowa. Czułam ciężar jego spojrzenia, gdy osiadło na mnie, i walczyłam z chęcią poruszenia się pod jego bacznym wzrokiem. Co ten człowiek mówi? Czy nie przyszli tutaj, aby omówić sojusz?
Słowa Liama wprowadziły pokój w niezręczną i napiętą ciszę. Stał wysoko przed Quinn, jego oczy były ostre i nieugięte, jakby był najlepszą osobą w tym pokoju, a wszyscy inni byli tylko nieistotnymi insektami na jego drodze. Była to ogłuszająca cisza, dopóki Nick nie zrobił kroku naprzód i nie zdecydował się ją przerwać.
„Przepraszam, ale nie podoba mi się twoje ton. Zachowujesz się, jakbyśmy ci byli wdzięczni za przybycie,” wypluł Nick.
Liam spojrzał na Nicka znużonym wzrokiem. „Czy nie jesteście?”
To wydawało się jeszcze bardziej rozdrażnić Nicka. „Co sprawia, że myślisz, że potrzebujemy twojej watahy?” wyzwał Nick, jego głos był stabilny.
Wyraz twarzy Liama zmienił się, jego zabawny sposób bycia przerodził się w coś poważniejszego. Podszedł do Nicka i zmierzył go od stóp do głów, jakby oceniał, czy jest wart jego czasu, czy nie. „Jak masz na imię?” zapytał Liam.
„Jestem Nic—”
„Tak, nie. Zapomnij. Nie obchodzi mnie to,” przerwał Liam. „Pytasz, dlaczego potrzebujesz mojej pomocy? Cóż, twoja wataha jest teraz narażona, a ty jesteś najbliższą watahą od miejsca zbrodni. Szanse są takie, że ktokolwiek zrobił to w wiosce, zrobi to samo twojej watasze… albo nawet gorzej.”
Słowa Liama wisiały w powietrzu jak ciemna chmura, ciężka i złowroga. Spojrzałam na Nicka, którego wyraz twarzy był mieszanką niedowierzania i irytacji. Jego rodzina służyła przodkom Quinn przez dekady, więc jest lojalny wobec tej watahy. Jestem pewna, że odwaga i subtelne obelgi Liama już działają mu na nerwy.
„Poradzimy sobie sami,” odpowiedział Nick, krzyżując ramiona z wyzywającym gestem.
Liam uniósł brew, kącik jego ust drgnął w uśmiechu. „Czy na pewno? Bo z mojego punktu widzenia, wygląda na to, że wasza obrona jest tak solidna jak papierowa ściana.”
Ciche pomruki przetoczyły się przez pokój, a ja zauważyłam, jak członkowie mojej watahy wymieniają się niespokojnymi spojrzeniami. Pewność siebie Liama była wręcz namacalna, granicząca z arogancją. Boże, jest bardziej nieznośny niż mówią plotki!
Jego protekcjonalne oczy znalazły mnie, i nie jestem pewna, czy moja twarz to zdradziła, ale sprawiło to, że jego uśmiech zniknął. Quinn powiedziała mi kiedyś, że mam serce na dłoni. Może jest tak oczywiste, że jestem teraz wkurzona.
„Och, wygląda na to, że nie jesteś zbyt zadowolona z tego, co właśnie powiedziałem, pani...”
„Allison.” Cholera. Dlaczego podałam mu swoje imię!
Liam uśmiechnął się z rozbawieniem w oczach. „Allison. Hmm. Wiedziałem, że będziesz miała słodkie imię.”
„Słodkie? Tak opisujesz potencjalnego sojusznika?” odparłam. Owszem, jest przystojny. Ale zaczyna działać mi na nerwy!
Liam wzruszył ramionami, jego uśmiech nie znikał. „Zależy od sojusznika. Nie jesteś tylko słodka; masz ogień. Dlatego mnie interesujesz.”
Zaśmiałam się bez cienia humoru. Potrząsając ręką, uniosłam brew i wyzywająco spojrzałam mu w oczy. „Zainteresowanie to za mało,” odparłam, starając się zachować spokój. „Myślisz, że możesz tu po prostu wparować, rzucać obelgami i oczekiwać, że wszyscy się podporządkują?”
Liam zbliżył się, jego oczy nabrały intensywności. „Nie oczekuję, że się podporządkujecie. Proponuję, żebyście otworzyli oczy. Cała wasza wataha jest w niebezpieczeństwie, a ja mogę wam pomóc—jeśli będziecie na tyle mądrzy, żeby to zrozumieć.”
„Mądrzy? Przez sojusz z tobą? Bezwzględnym Alfą o krwawej reputacji?” wyplułam, mój ton był jadowity.
„Dokładnie,” odparł Liam, niewzruszony. „Myślisz, że dotarłem tu, będąc miłym? Gram, żeby wygrać. A teraz twoja wataha przegrywa.”
Quinn wystąpiła naprzód, jej głos był spokojny. „Szukamy sojuszu, ale nie będę tolerować więcej obelg, Liam.”
Liam uniósł ręce w udawanym poddaniu, z figlarnym uśmiechem na twarzy. „Jestem prostym człowiekiem, Quinn. Alfą, tak, ale prostym mimo wszystko. Sojusze nie są zawierane bez ceny.”
„Co masz na myśli?” zapytała Quinn, mrużąc oczy.
Dlaczego mam złe przeczucia?
„Powiedz mi, ile możesz zapłacić za koszt swojego bezpieczeństwa?” Ton Liama stał się poważny, atmosfera zgęstniała od napięcia.
Parsknęłam. Serio? Chciał, żebyśmy mu zapłacili za ten sojusz? Nie wyglądał na biznesmena. No cóż. Słyszałam, że firma jego rodziny kwitnie w tych dniach, ale nie zdawałam sobie sprawy, że potraktuje to jak interes. Dlatego nie mogę znieść Alf innych niż Quinn.
Quinn skrzyżowała ramiona, jej oczy uważnie go oceniały. „Dobrze. Jeśli mówisz o cenie, ile chcesz? Wypiszę ci czek.”
Liam zaśmiał się, kręcąc głową. Spojrzał na swojego Betę, Elliotta, z figlarnym błyskiem w oczach. „Słyszysz to? Myślą, że chcę pieniędzy?”
Elliott uśmiechnął się, opierając się swobodnie. „Szczerze mówiąc, myślałem, że zaraz wyciągniesz mapę skarbów. Może złoto piratów?”
„Prawda?” Liam zaśmiał się, kręcąc głową. „Jak wyglądam? Jak wilkołak z zamiłowaniem do złotych monet?”
Moja twarz wykrzywiła się w zmieszaniu. Jeśli nie chodzi o pieniądze, to o co chodzi?
Cierpliwość Quinn się wyczerpała, przerwała, skrzyżując ramiona. „Dość tych gierek. Jaką cenę naprawdę chcesz?”
Uśmiech Liama zniknął, zastąpiony poważniejszym wyrazem twarzy. „Chcę czegoś znacznie cenniejszego niż pieniądze.”
Napięcie zgęstniało w pokoju, wszyscy pochylili się, czekając na to, co powie dalej. Co teraz?
„Sojusz,” kontynuował, „będzie możliwy tylko pod jednym warunkiem.”
„A jaki to warunek?” zapytała Quinn.
Liam zbliżył się, jego spojrzenie utkwiło we mnie, jakby reszta pokoju zniknęła. Cholera. Z nowym uśmiechem na ustach, powoli podniósł rękę i zahaczył palcem pod moją brodą.
„Chcę ją.”
„C-Co?” wyjąkałam w szoku.
Wszyscy w pokoju, z wyjątkiem jego Bety, zaniemówili na jego szalony warunek. Nawet Emily, która do tej pory była cicho, wystąpiła naprzód, jej oczy płonęły. „Przepraszam, ale czy to jakiś chory żart?!”
„Nie bawię się, jeśli chodzi o to. Powiedziałem, że jestem prostym człowiekiem. Jeśli chcecie kontynuować ten sojusz, to dajcie mi to, czego chcę...” Zatrzymał się, jego spojrzenie przesunęło się na mnie, te uderzające oczy błyszczały w złocie, przypominając mi Noc Wyjców. „Chcę ją,” oznajmił, chwytając moją brodę palcami.
W jednej chwili odtrąciłam jego rękę, moja złość narastała. „Co jest z tobą nie tak? Nie jestem tylko przedmiotem, który możesz sobie rościć!”
Jego rozbawiony wyraz twarzy nie zniknął. Wręcz przeciwnie, wyglądał na jeszcze bardziej podekscytowanego, widząc mnie wkurzoną. Cholera.
„Szkoda. Nie robię nic bez otrzymania czegoś w zamian. Tym razem chcę ciebie.”