




4, nie muszę tu być
Rozdział
Stałam w spiżarni przez dziesięć minut, próbując się zebrać. Mogłabym uciec do swojego pokoju, ale wiedziałam, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że na kogoś wpadnę. Wiedziałam, że nie dam rady teraz stanąć twarzą w twarz z kimkolwiek. Mogłyby być dwa rezultaty. Spotkałabym kogoś, kto mnie wkurzył i skończyłoby się na tym, że albo bym go drapała, albo przeklinała. Żadne z tych rozwiązań nie było dobre. Albo spotkałabym kogoś miłego, albo szanującego mnie, i zaczęłabym płakać jak dziecko. Nie mogłam do tego dopuścić. Więc stałam w spiżarni, pozwalając emocjom przelać się przez siebie. Wiedziałam, że to się stanie, przypomniałam sobie. Żaden z ludzi, których kochałam lub którzy kochali mnie, nie został. Dlaczego mój partner miałby być inny? Sposób, w jaki na mnie patrzył, przez chwilę myślałam, że chce mnie tak samo mocno, jak ja jego. Że czuje połączenie, mimo że jest człowiekiem. Ale się myliłam. Czuł pożądanie, nie miłość. Widział we mnie kogoś do łóżka i porzucenia. Jakbym była cholerną dziwką. Moja wilczyca skomlała z bólu. No to pieprzyć go! Nie potrzebowałam go i nie potrzebowałam partnera. Wyjdę i pomogę Gusowi w barze, jak obiecałam, potem znajdę Amber i porozmawiam z nią. Pomoże mi porozmawiać z Ulfem, a ja nie przejmuję się rozmową z ojcem. Kiedy porozmawiam z bratem, zadzwonię do Luny Rayvin i skorzystam z jej oferty, aby wstawić się za mnie u Alfy Brutusa. Pojadę do stada Mistvalley i będę najlepszym cholernym szpiegiem, jakiego ktoś widział, i zostawię to życie za sobą. Nadszedł czas, aby wziąć życie w swoje ręce. Moja mała rozmowa motywacyjna dobrze mi zrobiła. Nadal czułam ból, ale udało mi się również wkurzyć, co było łatwiejszym uczuciem, z którym miałam więcej doświadczenia. Wzięłam kilka głębokich oddechów i wyszłam. Skorzystałam z tylnego przejścia do jadalni. Pozwoliło mi to wejść drzwiami obok baru, co oznaczało, że nie musiałam przechodzić obok głównego stołu. Unikałam zarówno mojego partnera, jak i ojca.
„Cześć, Kruszynko,” powiedział Gus z uśmiechem, gdy dołączyłam do niego za barem. Wystawiłam mu język, a on się roześmiał. Wiedziałam, że jestem niższa od większości w moim stadzie, mimo że jestem Alfą. Geny czarownicy mojej mamy były we mnie silne. Byłam prawie jej kopią, z wyjątkiem oczu. Mam oczy lodowate niebieskie, takie jak mój ojciec. Mój brat, z drugiej strony, był prawie kopią naszego ojca. Dlatego większość członków stada zapominała, że on też był w połowie czarownikiem, jak ja.
„W czym ci pomóc?” zapytałam mojego mentora. Ten szorstki mężczyzna, który nigdy się nie związał i którego większość członków stada się bała, wziął mnie pod swoje skrzydła, gdy zobaczył, jak jestem zaniedbywana po śmierci mojej mamy. Najczęściej można go było znaleźć za barem, nawet jeśli nikt nie mianował go na barmana, po prostu przejął tę rolę. Był także najlepszym tatuażystą w stanie. Nauczył mnie obu swoich zawodów.
"Wszystko jest na bieżąco. Goście zostali obsłużeni. Potrzebuję tylko twojej pomocy, gdy zacznie się ruch," powiedział do mnie. Odmówiłam spojrzenia na główny stół, ale teraz zerknęłam na niego. Mój partner siedział z plecami do mnie, obok innego człowieka. Mój ojciec i jego ludzie nie byli tam. Prawdopodobnie byli w jego biurze. Mogli zostać przy stole, omawiając cokolwiek w umysłowym połączeniu. Ale wyglądałoby to dziwnie, gdyby siedzieli cicho przez pół godziny, a potem nagle wszystkie decyzje zostałyby podjęte. Nawet ludzie by tego nie przeoczyli. Jakby na moje wezwanie, mój ojciec przyszedł z Ulfem, naszym Betą i Gammą. Johan uśmiechnął się do mnie, gdy mnie zobaczył za barem. Zrobił objazd i podszedł do mnie.
"Cześć, Tite. Wracasz do rzeczywistości po naszej podróży?" zapytał.
"Tak, wujku Johan," odpowiedziałam, zakładając uśmiech. On i Anna zabrali mnie na miesiąc do odwiedzenia ich córki, Luny Alice, i jej partnera w ich stadzie. Rodzice Alice chcieli zobaczyć swojego wnuka, a Alice zaprosiła mnie, co było niezbyt ukrytym próbą przekonania mnie do przejścia do jej stada. Zgodziłabym się, gdyby nie to, że normalne życie w stadzie wydaje mi się nudne.
"Dobrze. Czy mogłabyś przynieść rundę piw do stołu?" zapytał. Chciałam powiedzieć nie. Przy tym stole były dwie osoby, których aktywnie starałam się unikać.
"Oczywiście," odpowiedziałam zamiast tego. Uśmiechnął się do mnie jeszcze raz i odszedł. Gus już nalewał piwa z kranu. Wzięłam drugi kran i pomogłam mu.
"To poważne, ale potrzebujemy więcej informacji, zanim zdecydujemy, jak działać. Wyślemy jednego z naszych członków z powrotem z wami, aby zbadał sprawę i zdał mi raport." Usłyszałam, jak mój ojciec mówił do ludzi, gdy podchodziłam do stołu. Postawiłam piwo obok mojego ojca. Nie byliśmy jakimś eleganckim miejscem, gdzie piwa były indywidualnie serwowane. Powinni być wdzięczni, że nie wymagałam, aby sami przyszli po swoje piwa.
"Dzięki, siostra," powiedział Ulf. Skinęłam głową i poczułam spojrzenie mojego partnera na sobie. Zignorowałam to, odmawiając spojrzenia na niego.
"Nie lubię wysyłać cię, Ulf, dopiero co się związałeś. Ale nie wiem, kogo innego wysłać. Ty będziesz miał w pewnym sensie łatwiej," powiedział mój ojciec. Odwróciłam się i miałam zamiar odejść, ale zatrzymałam się. To była prawda. Większość wilków miałaby trudności z byciem samemu i z dala od swojego stada dłużej niż kilka dni. Łatwiej było, jeśli podróżowało się z innymi ze swojego stada. Ale samemu? To bolałoby większość wilków. Ale Ulf był częściowo czarownikiem, więc łatwiej poradziłby sobie z tym. Pomyślałam o Amber, która musiałaby zostać i czekać na Ulfa.
"Wyślij mnie," powiedziałam. Żałowałam tych słów, gdy tylko opuściły moje usta. To nie było częścią mojego planu i chciałam je cofnąć.
"Co?" powiedział mój ojciec. Słyszałam, że nie był zadowolony.
"Wyślij mnie zamiast Ulfa. On musi tu być, ja nie," powiedziałam i odwróciłam się znowu w stronę stołu. Wszyscy patrzyli na mnie.
"Bez obrazy, pani, ale jesteś..." starszy człowiek zaczął mówić, ale nie skończył. Powstrzymałam się od przewrócenia oczami. Zapomniałam, jak średniowieczni są ludzie. Kluby motocyklowe rzadko miały członkinie. Miały mnóstwo kobiet, ale żadna nie była pełnoprawnym członkiem.
"Tak, jestem kobietą, pogódź się z tym," powiedziałam mu i zobaczyłam, jak mój ojciec marszczy brwi. Nie lubił mojej zadziornej osobowości. Pech. Od dwunastego roku życia praktycznie wychowywało mnie stado wilków, które były krzyżówką wikingów i motocyklistów. Zadziorność była częścią pakietu. Jeśli chciał mieć idealną małą księżniczkę, powinien mnie tak wychować.