Read with BonusRead with Bonus

Jego znak

ELISE (pov)

Poczułam jego obfitość wtargnąć w moje ciało, wylewając się we mnie aż moje ciało osłabło, a ja zemdlełam z wyczerpania po godzinach nieskończonego seksu, pozostawiając mnie obolałą na całym ciele.

W momencie, gdy otworzyłam oczy i ujrzałam ciemność, wszystkie wspomnienia wróciły. Sięgnęłam po szyję, dotykając kłującego bólu, przypominając sobie, że zostałam ugryziona wczoraj wieczorem, w ramach rytuału, który prawie zakończył proces wiązania. Ale ja tego nie zaakceptowałam.

Moje ciało, kiedyś ciepłe, teraz było zimne, jakby ciepło zostało odebrane ode mnie. Wyskoczyłam z małego łóżka i po omacku sięgnęłam po ubranie.

Ledwo kontrolowałam oddychanie, moja dziewictwo zabrane przez Ka’ala, obcego, którego ledwo znałam.

"Wreszcie się obudziłaś," rozbrzmiewał jego głos w mojej głowie. Nie mogłam się powstrzymać przed syczeniem na nagłe wtargnięcie. Wcisnęłam się w kąt, wiedząc, że Ka’al patrzy na mnie.

Wiedziałam to po jego pozycji i zapachu, wciąż ciężkim od swojego rui, siedząc cicho naprzeciwko mnie. "Wymusiłeś na mnie; powiedziałeś, że nie zrobiłbyś mi krzywdy, gdybym się nie sprzeciwiła," syczałam, ubierając się, próbując zakryć resztkę wstydu.

"Nie—zrobiłem, co mogłem w tych okolicznościach, teraz to już koniec, ale o tym nie chcę rozmawiać, przynajmniej nie tutaj," powiedział cicho.

"Planuję opuścić to miejsce niedługo, a ty ze mną. W razie gdyby moje potomstwo było w tobie, wiem, że chciałabyś się tego pozbyć. Nie chcę cię obciążać tym, więc usuniemy to, gdy opuścimy to miejsce," zapewnił.

Moje uszy się zainteresowały, i w pełni się wyprostowałam, ignorując ból w dolnych biodrach i plecach. "Jak, kiedy?"

Wkrótce, odpowiedział zwięźle. Chciałam zapytać go więcej, ale kroki zza drzwi powiedziały mi, że przybyli bety i strażnicy delta.

"Nie myślcie o żadnych żartach; mamy srebrne łańcuchy i wilcze mleko; chcemy tylko dziewczyny; Alfa Kyren jej potrzebuje, więc przyjdź do boksu, żeby znów założyć kaganiec, kundel," rozkazał jeden ze żołnierzy zza celi.

Ka’al wydusił mały warc, kiedy podszedł do małego okna między naszymi celami, odwracając się, gdy zręczne ręce sięgnęły i z powrotem go zakneblowały. "Gdzie jest dziewczyna, bestio?" zapytał męski głos na zewnątrz.

Bolało mnie widzieć, jak traktowali go jak dziką bestię, mimo że nie rozumiałam emocji, jakie czułam do zupełnie obcego. Chciałam warczeć na męskiego strażnika za to traktowanie.

"Jestem tutaj," odpowiedziałam zamiast tego, a kilka sekund później drzwi się otworzyły, a na zewnątrz było ponad 10 żołnierzy beta, ich spojrzenia surowe, a niektórzy przerażeni, patrząc, czy Ka’al posłuchał ich słów.Starałem się nie okazywać kulawizny, gdy wychodziłem z pokoju. Promienie słońca oświetlały strumienie światła do ciemnej klatki Ka’ala, miejsca, w którym spędziłem cały dzień. Złapałem spojrzenie na długie, kudłate ciemne włosy w świetle, zanim drzwi znów zostały zamknięte.

Z pyszałkowatej twarzy delty mogłem odczytać, że wszyscy wiedzieli, co się tam wydarzyło: "Alfa chce cię zobaczyć." Powiedział mi jeden z głównych strażników delty, gdy podążałem za nimi na zewnątrz.

Nie minęło wiele czasu, zanim dotarliśmy do znajomych murów sali tronowej. Brudne blond włosy Kyrena błyszczały w promieniach słońca, gdy obserwował każdy mój ruch.

To właśnie tego chciał - zobaczyć mnie upokorzoną, złamaną do momentu poddania. "Zabawne, mogłem przysiąc, że ta bestia zerwałaby ci głowę z miejsca, gdybyś próbował się bronić, skoro jesteś zbyt uparty, by się poddać, chociaż przyznaję, że zrobił ci krzywdę."

Spojrzałem mu prosto w oczy, gryząc wargi, by powstrzymać warczenie, wiedząc o konsekwencjach, gdyby pozwolił swoim żołnierzom skrzywdzić mnie i nie mrugnął okiem.

"Nie zamierzasz nic powiedzieć?"

"A jeśli tak zrobię, czy to zmieni to, co mi zrobiłeś? Czy to zmieni twój chciwość?" zapytałem, a jego brwi drgnęły z irytacji na moje słowa.

Przedarł się do mnie w mgnieniu oka; jego oczy świeciły się dziko na czerwono, a kły wysunęły się ostre i groźne, by mnie zastraszyć. "Nie myśl nawet na moment, że nie potrafię cię zabić."

"A więc dlaczego tego nie robisz? Dlaczego trzymasz mnie przy życiu, skoro jestem tak przeklęty?" kontynuowałem, czując w sobie chęć sprawdzenia jego granic. Byliśmy w połowie związani, ale nie związani węzłem małżeńskim; nie było żadnego znaku ani krwi, która by nas łączyła. Mimo to chciałem zobaczyć, gdzie leżą jego granice. "Czyżbyś był tchórzem?"

Huk!

Moje policzki piekły, pulsując po policzku od uderzenia w twarz. Mogłem poczuć i smakować ciepłą żelazo, gdy moje usta pękły od jego znęcania się. Jego ręce ciężko i boleśnie naciskały na moje ramię, aż usłyszałem trzask; złamał mi kość jako ostrzeżenie.

Wrzasnąłem z bólu po jego ataku, ale Kyren tylko chichotał kosztem mojego cierpienia. "Słabeusz," splunął.

"Ty i twoja matka jesteście takimi samymi dziwkami, które oddały się nieznanemu bestii, i tak jak ona urodziła, tak i ty urodzisz, ale nie zobaczysz potomstwa."

Poczułem, jak ściana mojego gardła ściska się ze strachu przed jego nikczemnymi słowami, więc słowa Ka’ala były prawdziwe; miałam być wykorzystana jako jego broń. "Zabierz ją stąd."

"Tylko pamiętaj, Kyren; popełniłeś błąd, nie zabijając mnie, gdy miałeś okazję," powiedziałem, gdy strażnicy odciągnęli mnie.

Ledwo pamiętałem, jak wróciłem do celi, tylko ogarniający mnie ból, który się rozprzestrzeniał. Moje oczy i umysł były zaciemnione z tak wielką złością i bólem z tego niesprawiedliwego świata, że zastanawiałem się, czy bogini księżyca przeklęła i opuściła mnie oraz moją słodką, niewinną matkę, która zmarła, dając mi życie.Moje ciało szukało pocieszenia i zapewnienia, że wszystko będzie w porządku. Nie mogłem się powstrzymać od spojrzenia na to małe okno i myślenia o Ka’alu. Dlaczego myślałem, że szaleniec właśnie zrobił ze mną, co chciał?

Dźwięk zgrzytu żelaznych krat celi przywrócił mnie do rzeczywistości, gdy spojrzałem na niego, widząc tamten kłopotliwy delta samiec, którego poznał jako Hansa. Jego oko nadal wykazywało tak duże zainteresowanie mną, że zastanawiałem się, czy mogę to wykorzystać w moim interesie, ale wizja zaprzyjaźnienia się z nim sprawiła, że miarkowałem na plecach.

"Czas na obiad, piękność; miejmy nadzieję, że pełny dzień bez posiłku sprawił, że jesteś głodna," powiedział, przesuwając tackę z chlebem i zupą pod moją celę.

Było ciepło, i zastanawiałem się, czy zrobił to po to, abym była wdzięczna i winna mu przysługę, ale mojemu organizmowi było to potrzebne, kiedy chrupałem chleb. "Twój śniadanie, bestio!" Szarpnął z zimną miną do celi Ka'ala, gdy przechodził obok, przekazując mu jedzenie z komórki pośrodku drzwi.

Po jedzeniu zabrał się z powrotem po tace, a ja zaczęłam czuć senność. Byłem zmęczony z poprzedniej nocy i tym, ile mnie to zmorzyło, i wciąż byłem senny. Przewinąłem się w małą kłębek, zwrócony w stronę ściany, i zamknąłem oczy, by zasnąć.

Ani razu nie usłyszałem słowa z celi Ka'ala. Zacisnąłem mocno oczy, pozwoliłem rozczarowaniu we mnie osiąść, aż zasnąłem.

Dźwięk cichego otwierania moich drzwi celi sprawił, że gwałtownie się obudziłem. Próbowałem zachować spokój, dopóki ktoś nie wtargnął do celi.

Cela była znacznie ciemniejsza niż wcześniej, co dowodziło, że słońce zachodziło. Poczułem wilgotne, ciepłe dłonie unoszące się w moje uda, gdy szybko się podniosłem. Zapach mrocznej żądzy uderzył mi w nozdrza i sprawił, że moje ciało weszło w tryb walki.

Ale on był szybszy. Zobaczyłem, że mój napastnik był nikt inny jak Hans; musiał coś włożyć do mojej zupy, bo czułem, jak moje ciało osłabło, gdy jego ręka zacisnęła mi usta, żeby mnie uciszyć.

"Zamknij się, cholero!" Przeklął mnie, "Myślisz, że jesteś lepsza; myślisz, że możesz na mnie patrzeć z góry, podczas gdy pozwoliłaś tamtemu bestii między twoje nogi i cię ruchał; też skosztuję cię!" Złośliwie się zaśmiał.

"Na milę nie ma strażników, bo piją z okazji festiwalu, i jesteśmy tylko ty i ja, więc krzycz, nikt nie usłyszy!"

"Puść ją!" Ka’al ruszył z swojej celi, przepychając się przez srebrną klatkę i swoją kaganiec, który przewyższał jego siłę. Nie mógł wydostać się bez klucza. Próbował mi pomóc, ale nie mógł.

Widziałem desperację i żądzę krwi w jego oczach, a strażnik tylko się na niego śmiał. "Powinienem był wiedzieć, że twoje język się zagoił; szczekaj ile chcesz, bestio; te drzwi są wzmocnione srebrem; a ja nie mam nic przeciwko publiczności; zabiorę ją przed tobą!"Nie, nie pozwoliłabym mu postępować według swojego. Zacisnęłam zęby na jego dłoniach. Ugryzłam tak mocno, aż pociekła krew, a on wydał z siebie krzyk. "Agh! Ty suko!" krzyczał. Nawet z połamanym ramieniem, podniosłam się.

Walcz! usłyszałam głos Ka'ala przenikający do mojego umysłu. Natychmiast poczułam przypływ mocy i zaatakowałam, uderzając Deltę w momencie, gdy był rozproszony. Wykonałam ogromny kopniak w jego brzuch, a plecy Hansa zaskrzypiały, gdy uderzył w ścianę.

Właśnie gdy myślał, że koniec, ręka Ka'a wyciągnęła się przez małe okno kraty, jego ramiona splecione wokół karku Hansa, natychmiast chwyciły delty w duszącej pozycji, z której nie mógł uciec.

Patrzyłam, jak powietrze i życie ulatują z jego oczu. Zręcznym ruchem nastąpił głośny trzask, gdy złamał mu kark, ale Ka'al nie poprzestał, dopóki nie oderwał mu głowy.

Krew rozpryskiwała się wszędzie, a gdy przypomniałam sobie dźwięk złamanego karku mojej matki, upadłam na ziemię, wypluwając wszystko, co było we mnie.

"Oddychaj dla mnie, Elise," usłyszałam kojący głos Ka'ala zza ściany. "Potrafisz to zrobić?" Cicho skinęłam w odpowiedzi. Jego głos był jedyną rzeczą, która utrzymywała mnie moralnie przy zdrowych zmysłach.

"Musisz się skupić na mnie; nie myśl o niczym innym." Wytrzełam łzy, ustawiłam się na chwiejnych nogach i powiedziałam: "Weź dwa klucze z jego ciała; ten mały po lewej jest dla mojej kagańca, a drugi dla moich drzwi. Potrafisz to zrobić," powiedział mi stanowczo.

Szybko sięgnęłam do krwawych ubrań Hansa, zabierając klucze. Przesunęłam ten do kagańca przez okienko, gdy otwierałam swoją celę.

Wsunęłam klucze w duże, potężne srebrne drzwi, które miały go zatrzymać. Nie obchodziło mnie, czy był potworem dla nich; był jedynym, kto był przy moim boku. Przy ostatnim zamku podjęłam decyzję, że ten człowiek był kluczem do mojej ucieczki i zemsty.

Drzwi się otworzyły, i po raz pierwszy zobaczyłam jego wysoką postać z bliska w świetle. Podniósł swoje okrwawione ręce, by delikatnie mnie pogłaskać, ale spojrzał w dół i zobaczył, że są we krwi. Na jego czoło biegła długa, okrwawiona blizna aż do ust, wciąż czerwona i świeża; nie dali mu szans na szybkie zagojenie.

Mimo to czułam, jak jego potężna aura staje się intensywniejsza, gdy wchłaniał promienie księżyca przez okno. Jego rany wydawały się mniejsze. "Dobra robota, mała wilczyc," zaczął.

"Teraz wyjdźmy stąd."

Previous ChapterNext Chapter