Read with BonusRead with Bonus

ROZDZIAŁ 4

Kiedy po raz pierwszy wprowadziłam się do mieszkania Tessy, uderzyły mnie dwie myśli.

Po pierwsze: Tessa była równie wymagająca jak w czasach studiów. Wszystko w jej miejscu krzyczało luksusem. Ekskluzywne meble, designerski wystrój, tak perfekcyjnie dobrane, że zastanawiałam się, czy ktoś tam naprawdę mieszka. Byłam szczęśliwa, że miała pracę, która pozwalała jej na taki styl życia.

Po drugie: mieszkanie Tessy było najwygodniejszym miejscem na świecie, żeby czuć się jak gówno.

Mimo że urządziła dla mnie pokój gościnny, większość najgorszych nocy spędzałam na jej kanapie, owinięta w drogi koc, pijąc wino prosto z butelki.

A teraz, patrząc na powiadomienie na telefonie, dokładnie wiem, co muszę zrobić.

Wchodzę do kuchni Tessy, chwytam butelkę czerwonego wina, jakiejś drogiej marki, której nie rozpoznaję, i opadam na jej kanapę. Otwierając korek, biorę długi łyk, zanim odważę się ponownie spojrzeć na telefon.

Przez miesiące tego chciałam. Modliłam się, żeby się odezwał. Teraz to ostatnia rzecz, której potrzebuję.

Spokojnie, Emilia. To pewnie tylko zamknięcie sprawy czy coś.

To nie tak, że jedno wiadomość mogłaby coś zmienić.

Klikam powiadomienie. Żołądek skręca mi się, gdy zdaję sobie sprawę, że nigdy nie zmieniłam sposobu, w jaki zapisałam jego imię.

Kochanie

Kochanie

Kochanie

Kochanie

Kochanie

Patrzę na ekran, serce bije jak szalone.

Zane się ŻENI?!

Wypijam wino w tempie, które sprawia, że kręci mi się w głowie.

Miesięczny rejs? Rejs tylko dla par?

Biorę kolejny duży łyk wina.

Ze wszystkich sposobów i powodów, jakie sobie wyobrażałam, że Zane się do mnie odezwie, ten nigdy nie przyszedł mi do głowy.

Jestem w połowie butelki, kiedy łzy w końcu przychodzą.

Dziesięć lat.

Byliśmy razem przez całe dziesięć lat. I przez cały ten czas nigdy nie byłam dla niego wystarczająca. Nigdy nie byłam kimś, kogo uważał za wartą małżeństwa.

Ale w zaledwie siedem miesięcy znalazł swoją narzeczoną. Kogoś, kogo uwielbia.

Kogoś, z kim szczęśliwie planuje ślub, kiedy ja musiałam błagać, żeby był obecny na naszym.

Organizując miesięczny rejs, żeby uczcić ich miłość, zanim nawet się pobiorą.

Nigdy nie prosiłam o nic tak ekstrawaganckiego. Chciałam tylko jego uwagi. Jego miłości.

Zaczęliśmy się spotykać, gdy mieliśmy czternaście lat. Każdy dorosły wokół nas mówił, że to nie potrwa, że jesteśmy za młodzi, żeby cokolwiek wiedzieć o miłości. Jedyną osobą, która w nas wierzyła, był mój brat.

Nawet myśląc o nim, zaczynam płakać jeszcze bardziej, więc odpycham tę myśl. Pewnego dnia będę musiała rozpakować ten worek robaków, odkładałam to przez siedem lat, ale dzisiaj nie jest ten dzień.

Zane i ja pokonaliśmy przeciwności losu. Przeszliśmy razem przez liceum, potem przez studia. Jego koledzy z drużyny nazywali mnie panią Whitmoore.

Wszyscy wokół widzieli, że jesteśmy gotowi na długą grę. Wszyscy oprócz Zane'a, osoby, która miała grać po mojej stronie boiska.

Jedyna osoba, na której naprawdę mi zależało.

Nigdy nie zależało mi na zmianie nazwiska ani na noszeniu jego pierścionka na palcu, po prostu chciałam być jego. Na zawsze.

Tess kiedyś powiedziała, że jedynym powodem, dla którego tak bardzo chciałam go poślubić, było to, że wszyscy tego oczekiwali.

Może miała rację.

Tess zawsze ma rację.

Ta myśl uderza mnie właśnie wtedy, gdy zdaję sobie sprawę, że jestem pijana. Butelka wina zniknęła, a w mojej próbie jej odnalezienia, kończę na podłodze, spadając z kanapy.

Jęcząc, szukam telefonu, moje ręce są niezgrabne i drżące. Tessa. Ona będzie wiedziała, co zrobić. Zawsze wie.

Telefon ledwo dzwoni, zanim odbiera, jej głos jest ciepły i spokojny, jak linia ratunkowa. "Hej, miodku. Czy to nie trochę za wcześnie na kontrolę dobrostanu?"

"Zane się żeni." Mój głos wychodzi z siebie w żałosnym szeptem, próbując podnieść się z podłogi.

Mrugam niewyraźnie wokół pokoju. Gdzie, do cholery, zniknęła kanapa?

Wciąż szukam kanapy, gdy—

BAM!

Uderzam palcem u nogi w stolik kawowy Tessy.

"Cholera!" Przeklinam głośno, chwytając się za stopę, jakby miała odpaść. Ból jest ostry, ale mój pijany mózg rejestruje go sekundę za późno.

W próbie odzyskania równowagi, całkowicie się mylę i upadam do tyłu—

Prosto na kanapę, której szukałam.

Patrzę na nią podejrzliwie. Przysięgam, że przed chwilą jej tu nie było.

Będę musiała powiedzieć Tessie, że jej kanapa czasami znika.

"Co?!" Tess praktycznie krzyczy do telefonu. Słyszę stłumione głosy w tle, zanim obniża głos. "Przepraszam, jestem w pracy, ale czy dobrze cię usłyszałam?"

"Dobrze!" Ogłaszam dramatycznie. "Wysłał mi zaproszenie na swój ślub. I miesięczny rejs dla par przed ślubem, Tess! Skoro najwyraźniej nie mogę się ruszyć dalej, będziesz musiała być moją osobą towarzyszącą."

Śmieję się jak szaleniec, a potem nagle przestaję.

Czekaj. Z czego się śmiałam?

"Tess?" Mrużę oczy na telefon. "Jesteś tam jeszcze?"

Jej głos łagodnieje w sposób, który sprawia, że skręca mi się żołądek. "Tak, jestem tu. Po prostu... zostań na miejscu, okej? Wrócę z pracy zanim się obejrzysz. I przestań pić moje wino, miodku, to drogie."

Zatrzymuje się. Wystarczająco długo, bym mogła usłyszeć ciężar jej milczenia.

"I, Em... myślę, że mam coś ważnego do powiedzenia."

Potem rozmowa się kończy.

Previous ChapterNext Chapter