Read with BonusRead with Bonus

ROZDZIAŁ 2

Minęło sześć miesięcy odkąd Zane mnie zostawił.

Na początku nie przyjęłam tego dobrze. Wyrzucił mnie, a ja nie miałam dokąd pójść, dopóki Tessa, moja najlepsza przyjaciółka, nie zarezerwowała mi pierwszego lotu do Nowego Jorku i nie zmusiła mnie do zamieszkania z nią.

Spędzałam noce na jej kanapie, płacząc w łazience, gdy była w pracy.

Ignorowałam małą piekarnię — Tessa i ja nazwaliśmy ją Kapryśna Piekarnia po tym, jak pewnej nocy na studiach upiliśmy się na umór i ona miała, jak to nazwała, szaloną epifanię — którą Zane otworzył dla mnie, gdy dostał swoją pierwszą wypłatę z NHL przez tygodnie. Nie mogłam zmusić się do wejścia do środka.

Potem Tessa miała tego dość. Nazwała mnie leniwcem, powiedziała, że marnuję łzy na 'dupka' i zaciągnęła mnie z powrotem do pracy.

Oduczenie się dziesięciu lat nawyków nie było łatwe.

Niektóre noce wciąż łapię się na tym, że patrzę na telefon, czekając na wiadomość, która nigdy nie nadejdzie. Czekając, aż Zane powie, że popełnił błąd. Że chce mnie z powrotem.

Ale on nigdy tego nie robi. Nawet w moich snach.

Jest piątek i jestem w piekarni. Regularny sezon zaraz się zacznie. Wiem, bo zapamiętałam harmonogram Zane'a miesiące temu. Wtedy planowałam swoje dni wokół jego, upewniając się, że mamy czas dla siebie.

Teraz jedynym powodem, dla którego śledzę hokej, jest Tessa. Ostatnio była bardzo zajęta.

Jest menedżerem PR dla New York Titans. To była ulubiona drużyna Zane'a. Zawsze marzył o tym, żeby zostać tam wybranym. Zamiast tego skończył w Chicago Blizzards.

To był trudny czas dla nas. Był tak wściekły z tego powodu, a ja byłam tą, na której się wyżywał. Musiałam włożyć wszystko, co miałam, żeby nasz związek się nie rozpadł.

Odsuwam wspomnienie i wyciągam drugą partię ciastek z piekarnika. Gdy tylko je odstawiam, dzwonek nad drzwiami dźwięczy, wywołując uśmiech na mojej twarzy.

Beckettowie mieszkają po drugiej stronie ulicy. Odwiedzają mnie co rano po ciastka, a ja zawsze dbam o to, żeby mieć dla nich coś ekstra.

"Dzień dobry, pani Carter!" Angel, ich mała dziewczynka, uśmiecha się do mnie, mając dwa przednie zęby brakujące. Trzyma ojca za rękę, huśtając ją tam i z powrotem.

Moje serce mięknie. "Dzień dobry, Angel. Panie Beckett. Tylko wy dwoje dzisiaj?"

Pan Beckett kiwa głową, uśmiechając się. "Moja żona urodziła wczoraj. Jesteśmy tutaj, żeby odebrać dla niej smakołyki. Specjalnie poprosiła o twoje pączki."

Pani Beckett była w ciąży wiecznie, przynajmniej tak się wydawało. W rzeczywistości była w ciąży przez około dwanaście miesięcy.

Zwykła siedzieć w mojej piekarni, patrząc, jak piekę, narzekając, jak ciężko i zmęczona się czuła. Wszystko, czego chciała, to zdrowe, szczęśliwe dziecko. Lekarze mówili, że długa ciąża jest nietypowa, ale nie ma się czym martwić.

Słysząc teraz te wiadomości, nie mogłam powstrzymać ekscytacji. Wydałam pisk, a Angel zachichotała.

"Gratulacje! Jestem tak szczęśliwa dla was!" Promieniałam. "Zaraz przyniosę pączki. Zrobiłam też babeczki! To prawie jakbym wiedziała, że nadchodzi coś dobrego!"

Angel kiwnęła entuzjastycznie. "Mam teraz małego brata! Jest naprawdę czerwony i niezbyt ładny, ale mama mówi, że wszystkie dzieci tak wyglądają."

"To nie jest miłe mówić, Angel," Pan Beckett łagodnie ją skarcił, gdy szybko pakowałam babeczki, pączki i kilka świeżych ciastek dla pani Beckett.

"Ale to prawda!" Angel nadęła usta, krzyżując ramiona. Zwróciła się do mnie po wsparcie. "Pani Carter, powiedz tacie, że to prawda!"

Podaję smakołyki panu Beckettowi, po czym kładę rękę na biodrze i czochram włosy Angel. „Zgadzam się z twoim tatą. Może jest trochę czerwony, ale nadal jest twoim bratem. A jako jego starsza siostra, teraz twoim zadaniem jest go chronić. Zwłaszcza przed ludźmi, którzy mówią o tym, jaki jest czerwony.”

Angel wydaje przesadzone westchnienie. „To będzie takie trudne.”

Pan Beckett się śmieje. „Witaj w roli starszej siostry.”

Uśmiecham się, obserwując ich dwoje. Chwile takie jak te przypominają mi, że nie wszystkie relacje się rozpadają. Niektóre rodziny naprawdę pozostają szczęśliwe.

Ale z jakiegoś powodu żadna z moich relacji nigdy nie trwa. Bez względu na to, ile daję, nigdy nie jest wystarczająco.

Macham do Beckettów, gdy wychodzą, ich szczęście unosi się w powietrzu jak zapach świeżo upieczonych ciastek. Chciałam mieć to, co oni, rodzinę, która się o siebie troszczy.

Ale po tym, co zrobiłam siedem lat temu, wiedziałam, że nie mam rodziny, do której mogłabym wrócić. Moi rodzice nie dzwonili od miesięcy. Moja siostra ledwo uznaje moje istnienie.

Kiedyś bolało mniej, gdy mówiłam sobie, że na to zasługuję. Że to tylko cena moich błędów. I bez względu na to, ile straciłam, myślałam, że zawsze będę mieć Zane'a.

Ale nawet w tym zawiodłam.

Byłam żałosna. Nie mogłam nawet być taką kobietą, jaką Zane chciałby poślubić. Wszystko, czego dotknęłam, rozpadało się, i nie mogłam nic zrobić, żeby to zatrzymać.

Mój telefon dzwoni, a szybkie spojrzenie na ekran mówi mi, że to Tess. Uczucie ścisku w piersi ustępuje w momencie, gdy słyszę jej głos.

„Nie jesteś na mojej kanapie, prawda?” pyta, jej ton jest tak sceptyczny, że wybucham śmiechem.

„Nie, Tess. Jestem w piekarni. Nawet zrobiłam ci trochę ciastek.”

W tym momencie dzwonek nad drzwiami rozbrzmiewa, a do środka wchodzi Tessa, trzymając telefon z triumfalnym uśmiechem. „No, dzięki Bogu za małe łaski.”

Tessa i ja jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami od pierwszego roku studiów.

To był trudny czas dla mnie, podążyłam za Zane'em na studia do Nowego Jorku, bo mnie o to poprosił, ale miałam trudności z dopasowaniem się.

Nigdy nie lubił, gdy miałam zbyt wielu przyjaciół, więc nie byłam przyzwyczajona do tego, że mogę polegać na kimś innym niż on. A potem poznałam Tess na zajęciach z historii sztuki.

Nie mogła znieść Zane'a, i kiedyś nienawidziłam tego w niej. Ale z jakiegoś powodu i tak została.

Jest niesamowicie piękna, z platynowymi blond włosami, zielonymi jak las oczami i długimi nogami, które przyciągają spojrzenia. Jest dokładnym przeciwieństwem mnie w każdym calu.

Jej skóra jest niesamowicie blada, moja jest ciepło brązowa. Jej włosy są proste jak drut, moje to plątanina loków. Ma krągłości w odpowiednich miejscach, podczas gdy ja zawsze byłam niepewna swoich nieistniejących. Jej oczy są uderzające, podczas gdy moje są po prostu... brązowe.

W porównaniu do niej, jestem szarą myszką.

I nie tylko pod względem wyglądu, ale i osobowości. Kiedy powiedziała Zane'owi, że będzie menedżerem PR dla klubu hokejowego, zaśmiał się jej w twarz i powiedział, że marnuje swój czas.

Teraz robi dokładnie to, co kocha, podczas gdy ja nadal zastanawiam się, w jakim kierunku zmierza moje życie.

Zanim Zane i ja zaczęliśmy się spotykać, marzyłam o posiadaniu galerii sztuki, ale on uważał, że to nie jest wystarczająco dobre.

Uwielbiam piec i tę piekarnię, ale czasami nie mogę się oprzeć wrażeniu, że kupił ją dla mnie tylko po to, żeby upewnić się, że robię dokładnie to, czego on chce.

Tess podchodzi, obejmuje mnie ramionami i obsypuje pocałunkami, sprawiając, że chichoczę. Zawsze była tak czuła. To jest ujmujące.

Potem czuję, jak opiera się o moje plecy z westchnieniem. „Nie uwierzysz, co się stało.”

Previous ChapterNext Chapter