Read with BonusRead with Bonus

ROZDZIAŁ 1

Poświęciłam dziesięć lat mojego życia jedynemu mężczyźnie, którego kiedykolwiek kochałam, mojemu byłemu narzeczonemu, Zane'owi Whitmoore'owi.

Od ósmej klasy w gimnazjum zawsze byłam przy jego boku. Przekształciłam się w idealną kobietę dla niego.

Ścinałam moje czarne loki na krótko, tak jak lubił. Nigdy nie nosiłam makijażu. Ubierałam się w stroje, które zatwierdzał, bo nie lubił, gdy inni mężczyźni na mnie patrzyli.

Przez dziesięć lat robiłam wszystko, czego chciał. Miałam zostać jego żoną. Wszyscy wiedzieli, że byliśmy dla siebie stworzeni.

Dlatego nie miało to sensu, gdy sześć miesięcy temu wyrzucił to wszystko.

„Co powiedziałeś?” Moje słowa były ledwie szeptem.

Zane patrzył na mnie z drugiej strony stołu w restauracji, jego wyraz twarzy był nieczytelny. Zrobiłam tę rezerwację miesiące temu na naszą dziesiątą rocznicę.

„Myślę, że powinniśmy się rozstać,” powiedział.

Mrugnęłam. Moje serce biło mocno w piersi. „Zane, to ma być żart? Bo to nie jest śmieszne, kochanie.”

„Nie żartuję, Emilio.”

„Nie, musisz żartować!” Moje słowa były nieco głośniejsze, rozejrzałam się wokół. Ludzie się gapili. Wzięłam głęboki oddech i sięgnęłam po jego ręce przez stół. Na moim palcu wciąż był pierścionek zaręczynowy. Nigdy nie chciałam go zdjąć. Nawet teraz.

„Dopiero zaczęliśmy planować wesele,” powiedziałam, starając się utrzymać głos spokojny. „Wiem, że to stresujące, dlatego robiłam większość pracy.”

Nie odpowiedział.

„Jeśli to za dużo, możemy to przełożyć,” dodałam, choć słowa były jak trucizna. Już od lat to odkładaliśmy. Ale jeśli to miało nas utrzymać razem, zrobiłabym to bez wahania. „Nie chcę, żebyś czuł się pod presją.”

Zane westchnął głęboko. „Więc nie chcesz, żebym się z tobą ożenił? Bo to jest coś, czego nie chcę zrobić, Emilio.”

Jego słowa uderzyły jak policzek. Moja klatka piersiowa się zacisnęła. „Nie mówisz poważnie.”

„Ale tak.” Jego głos był stanowczy. Zimny. Zupełnie inny niż ten mężczyzna, w którym się zakochałam. „Nie kocham cię już. Nie kochałem od lat.”

Przestałam oddychać.

„Zostałem, bo wiem, ile ci zawdzięczam,” przyznał. „Ale nie mogę już stawiać cię ponad swoje szczęście.”

„Związki przechodzą przez trudne chwile. Musimy tylko pracować—”

Zane wyrwał swoją rękę z mojej i przeczesał włosy. Zawsze był przystojny. Miał jasnobrązowe włosy, złotobrązowe oczy i uśmiech, który mógłby rozpuścić każdego. Wiedziałam, że miałam szczęście, że go mam.

Mógł mieć każdą dziewczynę.

Ale wybrał mnie.

To musiało coś znaczyć. Ludzie nie wyrzucają dziesięciu lat.

Ale teraz na mnie nie uśmiechał się. Patrzył na mnie z dezaprobatą. Wstał, otrzepując rękę o udo, jakby mój dotyk był czymś brudnym.

„Nie chcę pracować nad niczym. Nie z tobą.” Jego głos był płaski. „Minęło dziesięć lat, Emilio. Gdybyśmy byli dla siebie stworzeni, czy nie bylibyśmy już małżeństwem?”

Przezwisko zabolało. Spojrzałam na mój talerz. „Jedynym powodem, dla którego nie jesteśmy jeszcze małżeństwem, jest to, że musiałeś skupić się na swojej karierze—”

„Nie.” Jego ton był ostry. „To dlatego, że nigdy nie widziałem cię jako kogoś, z kim mógłbym się ożenić.”

Słowa uderzyły jak cios w brzuch.

„Może jesteś czyjąś filiżanką herbaty, ale nie moją, Emilio. Poza tym, większość zawodników NHL nie bierze ślubu. Ale ty tego nie zrozumiesz.”

Rozumiałam. Nie chciałam spędzić całego życia bez bycia czyjąś żoną. Ale dla niego spróbowałabym.

„Nie rób sceny, Zane. Mogą tu być reporterzy.”

Zaśmiał się. „Zawsze byłaś uległa, prawda?” Pochylił się nieco. „Ale kochałem cię, gdy byliśmy młodsi. Z tego powodu możesz zatrzymać pierścionek zaręczynowy. Nie chcę go z powrotem.”

Odwrócił się, a potem spojrzał przez ramię. „Och, i nie możemy już razem mieszkać. Rozumiesz to, prawda? Jestem teraz wolnym człowiekiem. Powinienem móc sprowadzać swoje kochanki do własnego domu.”

Uśmiechnął się. „Zostaw klucz w doniczce.”

Potem odszedł.

I tak po prostu zabrał moje życie ze sobą.

Previous ChapterNext Chapter