Read with BonusRead with Bonus

Ostatnia część prologu

Laurel—6 miesięcy później

Chodziłam po małym mieszkaniu, które wynajęłam, ściskając duże zdjęcie przy piersi. Po miesiącach mieszkania z Lauren, podczas gdy uczęszczałam na terapię, w końcu czułam się gotowa, by znów być sama. Byłam przerażona, ale zdeterminowana. Już nie skakałam na każdy cień, ale nadal omijałam kąty szerokim łukiem. Potrafiłam mówić za siebie, choć mój głos drżał ze strachu. Byłam w dziwnym miejscu i miałam nadzieję, że życie na własną rękę da mi siłę i niezależność, których brakowało mi, aby znów poczuć się całą. Pierwszym krokiem było zdobycie pracy, w której Carl mnie nie znajdzie, co już osiągnęłam. Drugi krok robiłam teraz: stawałam na własne nogi.

Kochałam Lauren za wszystko, co dla mnie zrobiła, ale w ostatnich tygodniach naciskała, żebym zaczęła znowu rozmawiać z mężczyznami. Myślała, że przelotny romans dobrze by mi zrobił, mimo że wielokrotnie mówiłam jej, że nie jestem jeszcze gotowa na rozmowy z mężczyznami. Starała się zrozumieć, ale wiedziałam, że skoro ona radziła sobie z traumą przez seksualne eskapady, sądziła, że to samo zadziała dla mnie. Może jesteśmy bliźniaczkami, ale bardzo się różnimy. Westchnęłam, stając w progu sypialni.

"Wszystko w porządku?" zapytała Lauren z troską, obejmując mnie w pasie. "Wiesz, że możesz zostać ze mną. Jeśli nie jesteś gotowa, masz pokój w moim domu, tak długo jak będziesz tego potrzebować."

"Wiem i bardzo to doceniam, ale nadszedł czas, żebym ruszyła dalej. Wiesz, jak bardzo kocham być z tobą i Ty, ale wasz dom to miejsce, do którego uciekłam. Trzyma mnie to w mentalnym miejscu, w którym nie chcę być," odpowiedziałam.

"Możemy się przeprowadzić," powiedziała bez wahania, co sprawiło, że pokręciłam głową, uśmiechając się delikatnie.

"Nie, Lauren. Nie powinnaś wywracać życia Ty i swojego do góry nogami, bo ja jestem krucha."

"Ale— "

"Nie, Lauren. Doceniam ofertę, ale obie wiedziałyśmy, że w końcu ruszę dalej." Opuszczając ramkę z piersi, spojrzałam na nią smutno. "Muszę to zrobić. To jest to, nad czym tak ciężko pracowałam."

Westchnęła, po czym skinęła głową. "Rozumiem, Laurel. Jestem z ciebie dumna. Więc, gdzie zamierzasz powiesić swój dokument rozwodowy?"

Przejechałam palcami po szkle ramki, czytając swoje imię na certyfikacie, zanim westchnęłam. Bolało, że moje małżeństwo się skończyło. Czułam się jak porażka, chociaż wiedziałam, że nie powinnam. Zrobiłam wszystko, aby Carl był szczęśliwy, ale nic nie działało. Wmawiałam sobie tyle razy, że to wszystko była moja wina. Zrobiłam coś, co stworzyło dystans między nami. Gdybym była lepszą żoną, nie traktowałby mnie w ten sposób. Kochałby mnie.

Ale się myliłam. Teraz wiedziałam, że bez względu na to, jak dobrą żoną byłam lub mogłam być, nigdy nie sprawiłabym, że mnie pokocha. To nie ja byłam problemem. To on. Trudno było zaakceptować tę informację na początku, ale jeszcze trudniej było pamiętać o niej w złe dni. Znów westchnęłam, unosząc głowę, aby spojrzeć jej w oczy. Nadal nie byłam pewna, czy powieszenie mojego rozwodowego certyfikatu było mądrym pomysłem, ale przez ostatnie sześć miesięcy było to jedyne, co dawało mi wystarczającą siłę, by wytrwać i nie wrócić do niego, błagając o przebaczenie.

"Myślę, że powieszę to na lustrze w łazience," powiedziałam jej. "W ten sposób będzie to pierwsza rzecz, którą zobaczę rano i ostatnia, zanim pójdę spać."

Uśmiechnęła się szeroko do mnie. "To świetny pomysł! Kupię ci małą półkę, na której możesz to postawić, żebyś mogła ją zdjąć, kiedy będziesz gotowa. Jak ci się to podoba?"

"Dziękuję, Lauren."

Poszła za mną do łazienki, gdzie oparłam ramkę o lustro, zanim cofnęłam się, aby na nią spojrzeć.

"Nie należysz do mnie, Carl. Już nie," wyszeptałam.

Lauren ścisnęła moją dłoń, stojąc cicho u mojego boku. "Nie, Laurie, nie należysz. Nigdy nie należałaś."

Ponownie oparłam głowę na jej ramieniu. "Tak, Lauren, należałam. Mimo że nigdy nie powinnam pozwolić mu mieć takiej kontroli nade mną, pozwoliłam. I nienawidziłam każdej chwili tego."

Westchnęła, jej ramiona opadły z rezygnacją. "Wiem, siostro. Żałuję, że nie zabrałam cię wcześniej."

„To nie twoja wina. To moja. Powinnam była odejść, kiedy zaczął mnie werbalnie obrażać. Gdybym to zrobiła, nigdy nie doszłoby do przemocy. Powinnam była być silniejsza. Jak ty i mama.”

Pocałowała mnie w policzek, zanim wyprowadziła mnie z łazienki. „Dość tego użalania się nad sobą, dziewczyno! Twoje łóżko zostanie dostarczone za godzinę. Musimy rozłożyć ten dywan i pomalować ścianę.”

Zaśmiałam się, schylając się, aby chwycić drugi koniec dużego dywanu o wymiarach 10 na 12 stóp.

„Właściciel mnie zabije.”

Uśmiechnęła się do mnie, gdy walczyłyśmy z dywanem, przenosząc go do sypialni. „Dostaniesz swoją ścianę akcentową. Zawsze o niej mówiłaś, a teraz ją będziesz miała. Pieprzyć właściciela. Zapłacę za to.”

Zachichotałam radośnie, rozkładając dywan. „Zachlapiemy farbą cały dywan.”

Poruszyła brwiami w moją stronę. „Dobrze! Żyj niedoskonałym życiem, Laurel.”

Niedoskonałości. To było coś, co gwarantowało karę od Carla. Teraz celowo tworzyłam niedoskonałości w moim życiu każdego dnia. Czasem była to niesforna fryzura, innym razem niedopasowane skarpetki. I Lauren dołączyła do mnie. Było zabawnie patrzeć, jak moja zawsze perfekcyjnie uczesana siostra idzie do pracy z rozczochranymi włosami lub krzywym makijażem, ale jej wsparcie było dla mnie bardziej widoczne. Uwielbiałam to. Zawsze była dla mnie, tak jak ja dla niej. Kiedy podała mi wałek do malowania, chętnie go wzięłam. Choć udawałam, że martwię się, co powie właściciel o malowaniu tej ściany na błękitny kolor, byłam podekscytowana, że robię to z nią.

„Jesteś gotowa?” Zapytała, nalewając jasnoniebieską farbę do tacy malarskiej przede mną, a trochę ciemniejszą do tej przed sobą.

Mocniej ścisnęłam uchwyt, kiwając głową. „Tak.”

„Dobrze. Pamiętaj, chaos to cel gry.”

„Będę pamiętać.”

„I start!”

Obie zanurzyłyśmy wałki w farbie, zaczynając nakładać ją na ścianę, poruszając wałkami w dziwne ścieżki, które tworzyły chaos na małej ścianie. Po pół godzinie każda ostatnia część białej ściany była pokryta, a my mogłyśmy zobaczyć tylko wirujące się dwa odcienie niebieskiego, które tworzyły jeszcze więcej kolorów. Cofnęłyśmy się, patrząc na to.

„Wygląda świetnie!”

„Tak! Dziękuję, że mi pomogłaś,” odpowiedziałam radośnie.

„Oczywiście! Powinnyśmy były pozwolić Ty’owi pomóc, jednak. Naprawdę zrobiłby to chaotycznie,” zaśmiała się.

„Ty miałby więcej farby na sobie niż na ścianie,” zachichotałam.

„Tak, ale miałybyśmy mnóstwo zabawy!”

„A potem musiałybyśmy jechać do szpitala, bo by ją zjadł.”

Jęknęła, zaczynając sprzątać rzeczy do malowania. „Tak. Jest w takim wieku, że je dziwne rzeczy. W zeszłym tygodniu to był klej. Zdecydowanie nie mogę się doczekać, co będzie w tym tygodniu.”

„I jeszcze raz, jestem bardzo zadowolona, że nie masz kota.”

Jej oczy rozszerzyły się, gdy patrzyła na mnie. „Myślisz, że zjadłby kocie odchody?”

Pokiwałam głową. „Musiałaś go powstrzymać przed podniesieniem psiej kupy na naszym spacerze, bo wyglądała jak batonik czekoladowy.”

Znowu jęknęła, gdy weszłyśmy do łazienki, żeby umyć ręce. „‘Miej chłopca,’ mówili. ‘Będzie fajnie,’ mówili. Kimkolwiek są ‘oni’, chcę ich wszystkich przejechać moim samochodem. Chłopcy są trudni.”

Skrzywiłam się, myśląc o niektórych rzeczach, które zrobił mój siostrzeniec. „Tak. Nie wiem, jak to robisz, Lauren. Gdyby mój syn pierwszy raz skoczył z oparcia kanapy na poduszki, owinęłabym go w folię bąbelkową.”

Wybuchła śmiechem, sięgając po ręcznik, żeby osuszyć ręce. „Jest urwisem. Ale, mówiąc o tym, że masz dziecko. Wiesz, że do tego potrzebujesz mężczyzny, prawda?”

Rzuciłam ręce w górę z frustracją. „Lauren, obiecałaś!”

„Wiem, ale—”

„Żadnych ale. Nie jestem gotowa. Ale kiedy będę, obiecuję, że będziesz pierwszą, która się dowie,” powiedziałam.

Westchnęła. „Dobrze, ale kiedy będziesz gotowa, musisz obiecać, że pozwolisz mi cię zabrać na randkę.”

Zawahałam się, zanim kiwnęłam głową. „Dobrze. Byleby nie było zbyt szalone.”

Uśmiechnęła się do mnie, obejmując ramieniem, gdy szłyśmy do drzwi, żeby je otworzyć. „Muszę ci powiedzieć, Laurie, że tylko to potrafię.”

Jęknęłam głośno, wyolbrzymiając to. „Nie przypominaj mi.”

Previous ChapterNext Chapter