Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 6: Trucizna w ciosu

Perspektywa Maeve

Nie czułam się dobrze.

Coś uderzyło mnie nagle, sprawiając, że zakręciło mi się w głowie i poczułam się słaba. Nie wiem, czy to przez coś, co wypiłam, ale poncz owocowy, który właśnie piłam, smakował jakoś dziwnie. Teraz czułam się oszołomiona i gorąca na całym ciele.

Wyciągnęłam rękę, żeby złapać najbliższy stół dla wsparcia, gdy moje kolana prawie się poddały. Światła na imprezie stały się boleśnie jasne, raniąc moje oczy, a siła opuszczała mnie z każdą sekundą.

Najdziwniejsze było to, że czułam, jak moja wilczyca próbuje się do mnie dostać, ale coś ją blokowało, wypychając ją głębiej, gdzie już jej nie czułam.

"Maeve, twoje oczy zmieniają kolor. Czy zaczyna się przemiana?" zapytała mama, podbiegając do mnie po odstawieniu kieliszka z winem.

Pokręciłam głową, natychmiast tego żałując, gdy ból przeszył moje skronie. "Nie... coś jest nie tak..."

Zimny pot wystąpił na moim czole, gdy walczyłam, by utrzymać się na nogach. Cały pokój wirował wokół mnie.

"Masz gorączkę!" Mama przyłożyła chłodną dłoń do mojego czoła. "To nie jest normalny objaw przemiany. Musimy natychmiast wyjść."

"Nie mogę po prostu wyjść," protestowałam słabo. "Wszyscy są tu, żeby świętować... Profesor Cyrus jest tutaj..."

Mama mocno objęła moje ramiona. "Nic nie jest ważniejsze niż twoje bezpieczeństwo. Przemiany Callisto są wystarczająco nieprzewidywalne, a twój stan jest jeszcze bardziej niezwykły."

Próbowałam się wyprostować, ale moje nogi nie chciały współpracować. Prawie upadłam, zanim mama mnie złapała. Moje spojrzenie padło na poncz owocowy, który właśnie skończyłam, i nie mogłam przestać się zastanawiać, czy coś było z nim nie tak.

Mama cicho zawołała tatę, i razem pomogli mi przejść przez tłum. Wszyscy się odsuwali, szepcząc, gdy przechodziliśmy obok.

Przez moje zamglone widzenie czułam, że ktoś mnie intensywnie obserwuje.

Odwracając głowę, zobaczyłam Cyrusa stojącego na skraju tłumu. Nawet czując się tak okropnie, mogłam wyczuć jego obecność. Jego niebieskie oczy wyrażały troskę, a brwi były zmarszczone z niepokoju.

Kiedy nasze oczy się spotkały, coś między nami przeszło. Zrobił krok do przodu, zanim się zatrzymał. To było dziwne, ale sprawiło, że poczułam się odrobinę lepiej mimo wszystko.

Rodzice pomogli mi dojść do sypialni i delikatnie położyli mnie na łóżku. Moje złote loki rozłożyły się na poduszce, gdy mama szybko sprawdziła moje źrenice i puls.

"To nie jest normalne, nawet dla nas," powiedziała, chwytając telefon. "Muszę natychmiast skontaktować się z naszym lekarzem."

Ostatnią rzeczą, jaką usłyszałam przed utratą przytomności, był gniewny głos taty: "Kto śmiałby skrzywdzić moją córkę na moim terytorium?" a potem mama próbująca go uspokoić.

Wpadłam w dziwny sen, gdzie srebrno-biała wilczyca walczyła w ciemności, związana niewidzialnymi łańcuchami.

Kiedy w końcu otworzyłam oczy, mój pokój pachniał ziołami i lekarstwami. Obok mojego łóżka stała siwowłosa kobieta, regulując kroplówkę – nasza lekarka.

Zauważyła, że się poruszam. "W końcu się obudziłaś. Byłaś nieprzytomna przez dwanaście godzin."

"Dwanaście godzin?" Próbowałam usiąść, czując ukłucie w ramieniu od kroplówki. "A co z gośćmi...?"

"Nie martw się o to," powiedziała, delikatnie popychając mnie z powrotem. "Alfa Rodolfo wszystkim się zajął. Teraz liczy się tylko twoje zdrowie."

Serce mi zamarło. Przegapiłam swoje urodzinowe przyjęcie. Co gorsza, nie czułam już obecności mojej wilczycy.

Po zbadaniu moich oczu, wyraz twarzy lekarki stał się poważny. "Zostałaś zatruta czymś bardzo silnym, prawdopodobnie wilczą jagodą lub czymś podobnym. Potwierdzę to dodatkowymi testami."

Mocno ścisnęłam koce. "Wilcza jagoda? Dlaczego ktoś by..."

Przerwało nam pukanie, a potem głos Giselli: "Mogę wejść?"

Lekarka zebrała swoje przybory. "Może cię pocieszyć."

Gisella wpadła do pokoju, wyglądając na zmartwioną i podekscytowaną jednocześnie. "Całe Dominaris mówi o tym, że cię otruto! Jak się czujesz?"

Udało mi się uśmiechnąć słabo. "Lekarz mówi, że to może być tojady."

"To straszne!" powiedziała, siadając obok mnie i ściszając głos. "Gamma Walter przesłuchuje wszystkich gości, a Alfa Rodolfo jest tak wściekły, że całe terytorium Cassiopei to czuje."

Zawahała się, zanim kontynuowała. "Właściwie, widziałam Louiego z ciemnowłosą dziewczyną, zachowywali się podejrzanie na wczorajszej imprezie."

Moje oczy się rozszerzyły. "Louie przyszedł? Nie myślałam, że się pojawi."

"On i ta dziewczyna weszli po kryjomu," Gisella przytaknęła. "Zachowywali się dziwnie. Kiedy wszyscy byli skupieni na tobie, gdy miałaś kroić tort, oni długo kręcili się przy napojach."

"Proste czarne włosy?" zapytałam z marszczonym czołem.

Spojrzała zaskoczona. "Znasz ją? Poczekaj, ona—"

"Juniper," potwierdziłam, biorąc głęboki oddech. "To dziewczyna, którą przyłapałam z Louiem, córka Alfy Joshuy."

Gisella zaniemówiła. "Jesteś pewna, że nikomu o nich nie powiedziałaś przed imprezą?"

Pokręciłam głową. "Tylko ty znasz prawdziwy powód naszego rozstania, oprócz tych, którzy byli zaangażowani."

Teraz wszystko wydawało się podejrzane. Juniper zawsze robiła złośliwe uwagi na temat moich dwukolorowych oczu Callisto, nie wspominając o tym, jak ją zawstydziłam na zajęciach z walki. Ale trucizna? To wydawało się ekstremalne, nawet jak na nią.

"Musimy powiedzieć Alfie Rodolfo!" Gisella zerwała się na nogi.

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, drzwi się otworzyły i wszedł tata, wyglądając poważnie i zaniepokojony.

"Moja córko, czujesz się lepiej?" zapytał, jego wyraz twarzy łagodniejąc, gdy podszedł do mnie.

"Dużo lepiej, tato," skłamałam, próbując się podnieść. "Chociaż nadal nie czuję mojego wilka."

Usiadł na brzegu mojego łóżka, delikatnie głaszcząc mnie po włosach. "Śledztwo już się zaczęło. Beta Kirk koordynuje zbieranie dowodów. Masz jakieś tropy?"

Gisella odezwała się z entuzjazmem. "Louie i jakaś dziewczyna zachowywali się podejrzanie na imprezie!"

Tata zmarszczył brwi. "Louie? Myślałem, że jesteście w dobrych stosunkach. Dlaczego miałby cię skrzywdzić?"

Przygryzłam wargę. "Rozstaliśmy się w zeszłym tygodniu. Przyłapałam go z dziewczyną o imieniu Juniper."

Jego wyraz twarzy natychmiast się zmienił. "Córka Alfy Joshuy? Ciekawe. To daje im motyw."

"Ale nie możemy ich oskarżyć tylko na tej podstawie," powiedziałam niepewnie. "Tojady to coś, czego zwykli ludzie nie mogą łatwo zdobyć."

Tata przytaknął lekko. "Rzeczywiście. Ale nie martw się, prawda wyjdzie na jaw. Ktokolwiek jest za to odpowiedzialny, poniesie konsekwencje."

Lekarz wrócił z wynikami badań. "Alfo, badania krwi potwierdzają, że to rzeczywiście tojady, i to w znacznej dawce."

Tata wziął raport. "Jak to wpłynie na przemianę Maeve?"

"Tojady celują w mechanizm przemiany u wilkołaków," wyjaśniła. "Tymczasowo hamują zdolności przemiany i świadomość wilka, szczególnie u wilków, które jeszcze w pełni się nie przebudziły."

"To znaczy..." zapytałam nerwowo, "że straciłam szansę na zdobycie mojego wilka?"

Lekarka pokręciła głową. "Nie całkowicie. Przemiana została opóźniona, nie uniemożliwiona na stałe. Twój wilk jest teraz w stanie uśpienia."

Opuściłam głowę, pozwalając moim złotym lokom ukryć moje rozczarowanie. "Rozumiem."

"Nie martw się," tata ścisnął moją dłoń uspokajająco. "Wilki Callisto są silniejsze niż zwykłe wilki. Twój wilk to przetrwa. Najważniejsze, że teraz jesteś bezpieczna."

Po wyjściu lekarza, tata dodał, "Powinniśmy podziękować Alfie Cyrusowi. Gdyby nie zauważył szybko, że coś jest nie tak i nie nalegał na pozostanie tutaj, sytuacja mogłaby być znacznie gorsza."

Spojrzałam w górę, moje kolorowe oczy zmieniły się na żółte z zaskoczenia. "Alfa Cyrus?"

Previous ChapterNext Chapter