




Rozdział 2: Do wilczej jaskini
Punkt widzenia Maeve
Uderzyło mnie to mocno - mój pierwszy pocałunek był z moim profesorem. Nagle poczułam, że arena nie była wystarczająco duża dla nas obojga.
Jego uderzające niebieskie oczy przykuły moją uwagę, zanim mój wzrok powędrował do jego imponującej sylwetki. Pot spływał po jego czole, ściekał po wyrzeźbionej twarzy i wyraźnie zarysowanych mięśniach brzucha.
Moja twarz natychmiast poczerwieniała, gdy szedł w moją stronę.
"Ta strefa nie jest otwarta dla odwiedzających," powiedział, jego głos był niski i zimny.
"Pani Green powiedziała, że mam się natychmiast zgłosić... Jestem Maeve, nowa uczennica," wyjąkałam, podając mu formularz zmiany planu z lekko drżącą ręką.
Spojrzał krótko na harmonogram; między nami narastała niezręczna cisza, gdy podniósł wzrok z papieru na moją twarz.
"Załóż strój treningowy i dołącz do grupy trzeciej," zarządził, odwracając się z lekceważeniem.
Moje oczy rozszerzyły się, gdy spojrzałam na innych, którzy nadal walczyli w formie wilka. Przełknęłam ślinę, nagle mając suchą gardło.
"Właściwie, nie mogę się przemienić," wyrzuciłam z siebie, zanim zdążył odejść.
Zamarł w pół kroku; przez chwilę myślałam, że usłyszałam niski warkot dochodzący głęboko z jego gardła.
"Co?" zapytał, jego ton był niedowierzający i lekko zirytowany. Odwrócił się, a ja zobaczyłam, że jego niebieskie oczy pociemniały niemal do czerni. "Co masz na myśli, mówiąc, że nie możesz się przemienić?"
"Chodzi o to... jeszcze nie dostałam swojego wilka," przyznałam, nerwowo przygryzając dolną wargę.
Jego wzrok spoczął na moich ustach, zatrzymując się, gdy nerwowo je gryzłam. Ciepło rozlało się po mojej twarzy i szyi.
"Więc wyjaśnij mi," poprosił, jego głos stał się niebezpiecznie chrapliwy, "dlaczego ktoś bez wilka wybrał mój kurs Treningu Walki?"
"Walka to moja mocna strona," stwierdziłam, brzmiąc pewniej niż naprawdę byłam. "Brak wilka nie umniejsza moich umiejętności. Trenuję od dzieciństwa. Daj mi szansę, bym mogła pokazać swoje umiejętności."
"Nie mogę marnować czasu na wyjątki takie jak ty," mruknął z irytacją. "Wszyscy tutaj trenują w formie wilka, a ja nie mam dla ciebie odpowiedniego partnera."
"Mogę trenować z nią," zaoferował cichy głos, gdy mała wilczyca przemieniła się z powrotem w człowieka.
Miała miłą twarz z krótkimi, ciemnymi włosami. Jej duże, ciemne oczy były otoczone długimi rzęsami, a na mnie patrzyła z przyjaznym uśmiechem.
"Nie mam nic przeciwko," powtórzyła, przenosząc wzrok ze mnie na profesora Cyrusa.
"Dobrze," powiedział krótko.
Odszedł bez słowa więcej.
"Jestem Freya," powiedziała, wyciągając rękę. Ujęłam ją, odwzajemniając uśmiech.
"Miło cię poznać," odpowiedziałam. "Jestem Maeve."
"O, na pewno wiem, kim jesteś. Profesor Cyrus byłby głupcem, odrzucając cię."
Jej komentarz sprawił, że się zaśmiałam. Nie spodziewałam się, że moja reputacja w zakresie umiejętności walki wyprzedzi mnie w Morpheus Crescent Academy, tej elitarnej szkole dla zmiennokształtnych, do której właśnie wstąpiłam.
"Dziękuję za to," odpowiedziałam szczerze.
Miała zamiar odpowiedzieć, gdy inny, mniej przyjazny głos przerwał naszą rozmowę.
"No proszę, kogo my tu mamy," prychnęła Juniper. "Czyżby to była ta mała dziwka, która przyszła bawić się z niską Omegą?"
Uniosłam brwi; nazywała mnie dziwką? Po tym, jak właśnie przyłapałam ją z moim chłopakiem?
"Próbujesz się wykazać po tym, jak cię rzucił? A może..." kontynuowała, jej wzrok celowo powędrował w stronę profesora Cyrusa po drugiej stronie areny, jej usta wykrzywiły się w znający uśmiech, "...może przyszłaś tu dla kogoś innego?"
"Przyszłam ćwiczyć swoje umiejętności walki, jak wszyscy inni," odpowiedziałam spokojnie.
To rozbawiło ją do łez.
"Proszę cię, jedyną umiejętnością, jaką ćwiczysz, jest całowanie."
"Tak naprawdę jest bardzo zdolną wojowniczką," wtrąciła Freya.
"To zabawne, że mówi to ktoś tak nisko stojący jak Omega," zadrwiła Juniper, powodując, że Freya się wzdrygnęła. "Twoi nie powinni mieć prawa uczęszczać do tej szkoły."
Freya wyglądała na naprawdę zranioną jej słowami.
"Juniper, dlaczego w ogóle rozmawiasz z tą Omegą?" zapytała inna dziewczyna, stając obok niej.
Obie dziewczyny zaczęły się śmiać, a ja zobaczyłam, jak twarz Freyi zaczyna się czerwienić, gdy spuściła wzrok.
"Omegi to śmieci," zgodziła się Juniper. "Ale gorsze jest to, że nie potrafisz się przemieniać. Nic dziwnego, że chłopak cię rzucił."
Stanęłam przed Freyą, osłaniając ją przed okrutnymi spojrzeniami innych wilków.
"Kim jesteś, żeby oceniać zdolności Omegi? Widziałam, jak walczy - jest utalentowana. Jesteśmy tu, żeby się uczyć, a nie niszczyć siebie nawzajem," powiedziałam stanowczo. "A co do mojego chłopaka... najwyraźniej nie potrafił sobie ze mną poradzić. Więc jest twój."
Nie czekając na odpowiedź, chwyciłam Freyę za nadgarstek i pociągnęłam ją z dala od złośliwych wilczyc do innej części areny.
Przechodząc obok profesora Cyrusa, zauważyłam cień uśmiechu na jego ustach.
"Dziękuję, że stanęłaś w mojej obronie," powiedziała cicho Freya, gdy byłyśmy już wystarczająco daleko. "Jestem do tego przyzwyczajona. Omegi nie są tu lubiane..."
Spojrzałam na nią, zdezorientowana.
"Dlaczego? Niektórzy z najlepszych ludzi, których znam, to Omegi. Są życzliwi i szczerzy. Nie pozwól prześladowcom mówić ci inaczej."
Rozpromieniła się; moje słowa podniosły ją na duchu.
"Niektórzy wyraźnie nie rozpoznają cię jako córki Alfy Rodolfa. Pokażmy im, co potrafisz!"
Uśmiechnęłam się na jej sugestię - idealnie. Skoro nie mogłam się przemieniać, musiałam zaimponować im inaczej.
Stanęłam naprzeciw Freyi i przyjęłam pozycję bojową. Wkrótce byłyśmy w trakcie walki.
Udało jej się uniknąć większości moich ataków, choć znacznie się powstrzymywałam. Nie chciałam jej skrzywdzić.
Unikałam jej ciosów bez trudu, podczas gdy ona nie mogła trafić ani razu. Czułam, jak oczy innych uczniów są zwrócone na nas, ich szczęki opadały, gdy wykonałam niespodziewany akrobatyczny ruch.
Wykonałam przedni przewrót, kopiąc i mijając Freyę o włos. Prawie ją to zaskoczyło, na tyle, że potknęła się do tyłu.
Chwyciłam kij z półki z bronią, obróciłam go zręcznie, po czym wykonałam salto i obrót. Uniknęła mojego pierwszego ciosu, myśląc, że celuję w jej głowę, podczas gdy moim prawdziwym celem były jej stopy. Gdy unikała, potknęła się i upadła.
Położyłam delikatnie stopę na jej klatce piersiowej, przyciskając ją kijem.
Patrzyła na mnie z zachwytem, podczas gdy wszyscy wokół nas wstrzymali oddech.
Rozejrzałam się, nagle świadoma naszej publiczności. Po kilku sekundach ciszy, kilku uczniów zaczęło klaskać. Wkrótce prawie wszyscy wiwatowali.
Wszyscy oprócz Juniper i jej przyjaciółki.
Uśmiechnęłam się, gdy zdjęłam stopę i podałam Freyi rękę.
"To było niesamowite!" wykrzyknęła z szeroko otwartymi oczami pełnymi podziwu.
"To nic takiego," wzruszyłam ramionami, odkładając kij.
Odwróciłam się, by zobaczyć profesora Cyrusa, który obserwował mnie z założonymi rękami, jego wyraz twarzy był nieczytelny.
Zanim zdążyłam do niego podejść, po całej arenie rozległy się dźwięki dzwonków.
Zmarszczyłam brwi, gdy wszystkim jednocześnie zaczęły dzwonić telefony.
Gdy sprawdzali swoje urządzenia, po sali rozeszły się westchnienia i zszokowane wyrazy twarzy. Freya zakryła usta, patrząc na ekran.
"Co się dzieje?" zapytałam, zaglądając przez jej ramię.
Gdy tylko zobaczyłam, na co patrzyli, moje serce zamarło.
To było zdjęcie mnie... całującej... profesora Cyrusa.