




Rozdział 9
Punkt widzenia Gabriela
Byłem w trakcie wideokonferencji z moim zespołem, omawiając kampanię, kiedy mój telefon zawibrował. Na ekranie pojawiła się wiadomość od mojego zastępcy, Jasona Fairfaxa:
Pani Morgan opuściła posiadłość.
Mocniej ścisnąłem telefon. Ta kobieta już testowała moją cierpliwość. Wyraźnie jej kazałem zostać na miejscu, dopóki nie wrócę.
"Panowie, coś pilnego się wydarzyło," powiedziałem do członków zespołu na ekranie. "Kontynuujemy tę dyskusję jutro."
Zakończyłem połączenie, zanim zdążyli zadać pytania. Spotkanie mogło poczekać; bezpieczeństwo mojego nienarodzonego szczeniaka nie mogło.
Podróż do mieszkania Isabelli zajęła mniej czasu, niż powinna, cały czas trzymałem nogę na pedale gazu. Mimo gniewu, nieustannie skanowałem ulice, czujny na jakiekolwiek oznaki zagrożenia. Szpiedzy mojego konkurenta byli wszędzie, a wieści o moim potomstwie szybko się rozniosą, gdy tylko wyciekną.
Bez trudu znalazłem budynek Isabelli — zaniedbany kompleks w dzielnicy, która widziała lepsze dni. Zabezpieczenia praktycznie nie istniały; przeszedłem prosto przez główne wejście, nikt mnie nie zatrzymał.
Zapukałem do jej drzwi, a kiedy je otworzyła, na moment mnie zaskoczyła. Promienie słoneczne wpadające przez okno oświetlały jej miodowo-złote włosy, podkreślając delikatne rysy twarzy. Wyglądała jeszcze piękniej teraz.
Od naszego ostatniego spotkania jej zapach subtelnie się zmienił, stając się słodszy, bogatszy — nieomylny zapach ciężarnej samicy. Mój wilk poruszył się we mnie, mrucząc z zadowolenia.
"Dlaczego wyszłaś?" zażądałem. "Wyraźnie ci kazałem zostać na posiadłości."
Brwi Isabelli uniosły się. "Nie wiedziałam, że potrzebuję twojego pozwolenia, żeby wrócić do domu." Skrzyżowała ręce na piersi. "Nie jestem twoją służącą. Nie muszę wykonywać każdego twojego rozkazu."
Mój wilk wydał zadowolone warczenie na jej ducha. Większość ludzi kuliła się w mojej obecności, ale ta drobna kobieta stała twardo.
"Nie jestem dyktatorem," powiedziałem, przechodząc obok niej do mieszkania.
Mieszkanie było malutkie, z plamami wodnymi na jednym rogu sufitu. Meble były zużyte, ale czyste. Oczywiste było, że próbowała uczynić to miejsce przytulnym, z małymi akcentami jak wazon z polnymi kwiatami na stole kuchennym i kolorowe poduszki na wysłużonej kanapie.
"Więc tutaj mieszkasz?"
"Tak, i bardzo mi się tu podoba," odpowiedziała obronnie.
"Nie mogę pozwolić, żeby matka mojego szczeniaka mieszkała w takim miejscu." Odwróciłem się do niej. "Musisz przeprowadzić się do mojej posiadłości, gdzie możesz otrzymać lepszą opiekę."
Pokręciła głową uparcie. "Sama decyduję, gdzie mieszkam."
"Przypominam ci, że mamy umowę?" Podszedłem bliżej, używając swojego wzrostu, by ją zastraszyć. "Jesteś zobowiązana do przestrzegania ustalonych warunków."
Jej oczy błysnęły z wyzywaniem. "Umowa mówi, że muszę pojawiać się jako twoja partnerka publicznie. Nie mówi, że muszę z tobą mieszkać."
Mój wzrok się wyostrzył, a głos obniżył: "Isabella, obecnie ubiegam się o tytuł Króla Alfa. Gdy moja kampania stanie się publiczna, twoja tożsamość i istnienie naszego dziecka zostaną ujawnione."
Wzruszyła ramionami. "I co z tego?"
"To nie tylko kwestia polityki," wyjaśniłem, starając się zachować cierpliwość. "Rywalizacja między Alfami nie ogranicza się do debat i głosowania. Moi przeciwnicy będą szukać każdej mojej słabości, którą mogą wykorzystać."
Zastanowiła się. "Myślisz, że ktoś może spróbować użyć mnie przeciwko tobie?"
Kiwnąłem głową, "Noszisz mojego dziedzica. To sprawia, że jesteś zarówno celem, jak i dźwignią. Nie mogę być z tobą każdą chwilę każdego dnia."
Isabella zamilkła, jej ręka mimowolnie powędrowała do jej wciąż płaskiego brzucha. Rozejrzała się po swoim małym mieszkaniu, jakby rozważała swoje opcje.
"Przeprowadzka do mojej posiadłości nie oznacza rezygnacji z wolności," złagodziłem ton. "Chodzi o zapewnienie twojego bezpieczeństwa - i bezpieczeństwa naszego dziecka."
Po długiej chwili milczenia westchnęła. "Dobrze, panie Vasquez. Przeprowadzę się do pana posiadłości."
Mój wilk zawył triumfalnie we mnie. Wracała z nami do domu, gdzie mogliśmy ją chronić, razem z naszym szczeniakiem.
Mój wzrok zatrzymał się na niej. Nie mogłem powstrzymać wspomnień, jak przed ciążą, za każdym razem, gdy ją widziałem, mimowolnie śledziłem ją wzrokiem. To przyciąganie, wydające się wrodzone, było trudne do kontrolowania.
Teraz, gdy nosiła moje dziecko, ta instynktowna uwaga stała się jeszcze silniejsza. Ponieważ była człowiekiem, zawsze starałem się powstrzymać, nie odważając się przekroczyć granic. Ale teraz wreszcie miałem wystarczający powód, by zbliżyć się do Isabelli, by poznać i zrozumieć wszystko o niej.
"Choć podoba mi się ta forma zwracania się," powiedziałem z lekkim uśmiechem, "jesteś moją dziewczyną. Może bardziej odpowiednie będzie nazywać mnie 'Gabriel'."
Wyglądała na zaskoczoną, ale skinęła głową. "Gabriel," powtórzyła, moje imię brzmiało na jej ustach zaskakująco naturalnie.
Mój wilk mruknął z zadowoleniem, musiałem powstrzymać się, by jej nie przyciągnąć bliżej.
Na posiadłości pokazałem Isabelli jej apartament, obserwując, jak jej oczy rozszerzają się na widok przestronnych pokoi i luksusowych mebli.
"To jest... zbyt ekstrawaganckie," wymamrotała, przesuwając palcami po jedwabnej narzucie.
"To jest traktowanie, na jakie zasługuje matka mojego szczeniaka," powiedziałem, sięgając do kieszeni po mały kamień, gładki i głęboko zielony z drobinkami złota. "To jest Kamień Więzi."
"Co?"
"Kamień Więzi," powtórzyłem, kładąc go na jej dłoni. "Jeśli kiedykolwiek będziesz w niebezpieczeństwie, mocno go trzymaj i skup się na mnie. Wyczuję twoje niebezpieczeństwo i natychmiast przybędę."
Oglądała kamień sceptycznie. "Nie mogę po prostu zadzwonić do ciebie jak normalna osoba?"
"Oczywiście, że możesz. Ale to jest bardziej niezawodne. Poza tym," dodałem, "chcę, żebyś przeszła przez następne sześć miesięcy jak najłatwiej."
"Sześć miesięcy?" Jej brwi zmarszczyły się w zdziwieniu.
"Ciąże wilkołaków różnią się od ludzkich," wyjaśniłem. "Okres ciąży trwa tylko sześć miesięcy."
Odszedłem po otrzymaniu telefonu. Ledwo dotarłem do biura, gdy poczułem szarpnięcie - uczucie przywołania. Isabella aktywowała Kamień Więzi. W ciągu kilku sekund byłem z powrotem przy jej drzwiach.
"Wołałaś mnie?" zapytałem.
Isabella stała przy oknie, trzymając Kamień Więzi w dłoni, wyglądała na nieco zaskoczoną moim nagłym pojawieniem się. "Czy mogliby... robić to gdzie indziej? Jest trochę głośno."
Podszedłem do okna i zobaczyłem moją ochronę ćwiczącą na trawniku poniżej. Powiedziałem grupie, żeby przenieśli trening gdzie indziej, instruując ich, żeby nie ćwiczyli więcej pod tym oknem.
"Dziękuję," powiedziała cicho.
"Czy potrzebujesz czegoś jeszcze?"
Pokręciła głową, a ja znów wyszedłem.
W moim biurze ciężko usiadłem na krześle, zaniepokojony swoimi reakcjami na nią. Im więcej czasu spędzałem z Isabellą, tym bardziej czułem się do niej przyciągany.
Już zleciłem moim ludziom dokładne prześledzenie jej przeszłości. W ciągu dwóch dni będę wiedział, czy naprawdę zasługuje na moje zaufanie. Do tego czasu musiałem trzymać się od niej z daleka.
Dwa dni. Czy to naprawdę tak długo, żeby czekać?