Read with BonusRead with Bonus

Rozdział 5

POV Isabeli

"Uważasz, że to zwycięstwo?" zapytałam, mój głos drżał z mieszanki bólu i wściekłości. "Czy on w ogóle wie, że jesteś w ciąży? Naprawdę wierzysz, że mężczyzna, który boi się odpowiedzialności, nagle stanie na wysokości zadania?"

"On mnie kocha," powiedziała Jessica naiwnie, "On zrobi—"

"On mnie też kochał," przerwałam jej. "Pomyśl, jak mnie traktował. On nawet nie ma prawdziwej pracy, Jessica!"

"To nieprawda!" sprzeciwiła się. "Ma pracę. Wydawał na mnie pieniądze, kupował mi rzeczy—"

Zaśmiałam się gorzko. "Za jakie pieniądze? Za pożyczkę, którą przekonał mnie, żebym wzięła? Tonę teraz w długach, a ty prawdopodobnie będziesz następna. Sprawdzałaś ostatnio swój scoring kredytowy?"

Po drugiej stronie linii zapadła długa cisza.

"Jesteś po prostu zazdrosna," powiedziała w końcu, jej głos stawał się coraz cichszy. "Nie mogłaś dać mu tego, co ja mogę."

Zacisnęłam mocniej telefon. "Jeśli tak się czujesz, to powodzenia, Jessica."

Ona nadal broniła go, kiedy się rozłączyłam, nie mogąc dalej słuchać jej złudzeń. Natychmiast wykręciłam numer na policję, zdecydowana zgłosić oszustwo Briana.

Dwadzieścia minut później siedziałam naprzeciwko obojętnego funkcjonariusza, który ledwo spojrzał na mnie, gdy wyjaśniałam sytuację.

"Więc twój były chłopak przekonał cię do wzięcia pożyczki na inwestycję, która nigdy nie istniała?" zapytał, pisząc powoli.

"Tak."

Funkcjonariusz westchnął. "I powiedziałaś, że wyjechał z miasta?"

Kiwnęłam głową. "Tak sądzę."

"Pani Morgan," w końcu spojrzał mi w oczy, "jeśli już opuścił jurysdykcję, niewiele możemy teraz zrobić, poza złożeniem raportu. Przestępstwa finansowe tego typu są skomplikowane, zwłaszcza gdy dotyczą osób, które były w związku."

"Więc nic nie zamierzacie zrobić?" Nie mogłam powstrzymać niedowierzania w moim głosie.

Wzruszył ramionami. "Wyślemy alert, ale szczerze mówiąc, te sprawy rzadko mają priorytet."

Wstałam, chwytając swoją torebkę. "Gdybym była bogata jak Gabriel, czy wtedy miałoby to priorytet?"

Funkcjonariusz miał na tyle przyzwoitości, że wyglądał na zakłopotanego. "To nie tak działa, proszę pani."

Ale oboje wiedzieliśmy, że dokładnie tak to działa.

Po kolejnym bezowocnym telefonie do banku, opadłam na łóżko, wpatrując się w sufit. Naprawdę nie miałam już nic. Moja praca przepadła, oszczędności wyczerpane, mój kredyt zrujnowany. Nie mogłam prosić o pomoc Sarah—ona już miała wystarczająco dużo problemów.

A jutro miałam się dowiedzieć, czy jestem w ciąży. Położyłam rękę na brzuchu, zastanawiając się, czy naprawdę rośnie we mnie życie. Moje ciało wydawało się inne—może subtelna zmiana zapachu? Zauważyłam to rano pod prysznicem.

Czy to tylko moja wyobraźnia, czy znak, że inseminacja się powiodła?

Myśl, która powinna napełniać mnie radością, teraz przynosiła tylko niepokój. Jeśli jestem w ciąży, czy mogę w ogóle zatrzymać to dziecko? Jakie życie mogłabym zaoferować dziecku, skoro nie mogę nawet zadbać o siebie?

Tej nocy sen mnie unikał, mój umysł szalał od niemożliwych scenariuszy i trudnych wyborów.

Następnego ranka zdecydowałam się zatrzymać na kawę przed wizytą w centrum reprodukcyjnym, mając nadzieję, że kofeina uspokoi moje zszargane nerwy. Stojąc w kolejce w kawiarni, mój wzrok powędrował do okna.

Kiedy zobaczyłam Gabriela idącego chodnikiem na zewnątrz, moje serce zabiło mocniej. Wydawał się jeszcze bardziej atrakcyjny teraz, bez wysiłku przyciągając uwagę.

Nagle się zatrzymał. Jego nozdrza lekko się rozszerzyły, jakby wyczuwając zapach na wietrze. Powoli odwrócił głowę w moim kierunku, te przenikliwe zielone oczy skanowały kawiarnię, aż nasze spojrzenia się spotkały.

Przez chwilę nie mogłam oderwać wzroku. Mimo że sprawił, iż straciłam pracę i odmówił pomocy Sarze, poczułam niewytłumaczalne drżenie w piersi na jego widok. To było zupełnie irracjonalne.

Pierwsza odwróciłam wzrok, chwyciłam kawę i pospiesznie wyszłam tylnym wyjściem. Ostatnią rzeczą, jakiej dziś potrzebowałam, była kolejna konfrontacja z Gabrielem.

Kiedy dotarłam do Centrum Reprodukcyjnego Silver Creek, było ciszej niż zwykle. Sara czekała na mnie w swoim gabinecie, jej oczy były czerwone i spuchnięte od płaczu.

"Sara," powiedziałam cicho, zamykając za sobą drzwi. "Jakieś wieści?"

Spróbowała się uśmiechnąć, ale uśmiech nie dotarł do jej oczu. "Prawdopodobnie dostanę oficjalne wypowiedzenie dziś po południu."

"Tak mi przykro, kochanie," pocieszałam ją.

Pokręciła głową. "W porządku." Wzięła głęboki oddech, widocznie starając się opanować. "Jak się czujesz? Jakieś objawy?"

Usiadłam na krześle naprzeciwko jej biurka. "Szczerze mówiąc, jestem przerażona. Nawet jeśli jestem w ciąży, nie wiem, czy mogę zatrzymać dziecko."

"Co?" Oczy Sary rozszerzyły się. "Ale Izzy, przecież to wszystko, czego kiedykolwiek chciałaś."

"Wiem, ale..." Mój głos załamał się, gdy opowiedziałam jej wszystko — o narastającym długu, oszustwie Briana, obojętności policji, utracie pracy. "Nie mam nic, Saro. Żadnej pracy, żadnych pieniędzy, żadnego domu, na który mogłabym sobie pozwolić. Jaką matką bym była?"

Sara sięgnęła przez biurko i ścisnęła moją dłoń. "Nie poddawaj się, Izzy. Razem to rozwiążemy. Cuda się zdarzają, Izzy. Obiecuję."

Pokiwałam głową, nie ufając sobie, że będę w stanie mówić.

"Chodź," powiedziała, wstając. "Najpierw potwierdźmy, czy rzeczywiście musimy się tym martwić."

Poprowadziła mnie do sali badań, znane sterylne otoczenie było zarówno pocieszające, jak i przerażające. Po pobraniu próbek krwi i moczu, potwierdziła moje podejrzenia:

"Jesteś w ciąży, Izzy."

Pomimo wszystkich trudności, jakie napotkałam, moje serce wypełniła ekscytacja. To było coś, na co czekałam od wielu lat, coś, czego myślałam, że już nigdy nie usłyszę.

"Zróbmy USG," kontynuowała Sara. "Może usłyszysz bicie serca dziecka."

"Czy nie jest na to za wcześnie?"

"Wiesz, nasze laboratorium jest najlepsze w kraju. Nasza technologia jest znacznie bardziej zaawansowana niż u innych lekarzy."

Położyłam się na stole do badań, podnosząc koszulkę, gdy Sara nałożyła zimny żel na mój brzuch. Gdy przesuwała głowicę po mojej skórze, jej brwi zmarszczyły się.

"To... dziwne," mruknęła.

"Co się dzieje? Czy coś jest nie tak z dzieckiem?" Panika ogarnęła mnie.

"Nie, to nie tak, że coś jest nie tak, tylko..." dostosowała głowicę, wpatrując się intensywnie w ekran. "Rozwój embrionalny jest zbyt zaawansowany na ten etap. Znacznie bardziej zaawansowany niż powinien być."

Kontynuowała przesuwanie głowicy, jej zmarszczki na czole pogłębiały się. "Struktura tego płodu wygląda... trochę nietypowo?" szepnęła, jakby do siebie.

"Co masz na myśli?" Mój głos podniósł się z niepokojem.

"Jak mówiłam, nasza technologia jest najnowocześniejsza — może wykrywać struktury molekularne, których inne placówki nie mogą. Powinna—"

Drzwi nagle otworzyły się z taką siłą, że uderzyły o ścianę. Sara i ja obie podskoczyłyśmy na ten nagły hałas.

Gabriel stał w drzwiach, jego imponująca sylwetka zdawała się wypełniać całą przestrzeń. Jego wzrok spoczął na mnie z pierwotną intensywnością, która przeszyła mnie dreszczem.

"Co to ma znaczyć?" zażądał, jego głos był niskim warkotem.

"Co to ma znaczyć?" powtórzyłam z niedowierzaniem, naciągając koszulkę, by się zakryć. "To ty wtargnąłeś na moje prywatne badanie medyczne, to wymaga wyjaśnień!"

Gdy zrobił kolejny krok w stronę pokoju, jego nozdrza rozchyliły się, całkowicie ignorując moje pytanie. "Czuję zapach mojego szczeniaka na tobie," warknął.

Previous ChapterNext Chapter